Recenzje

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Dramaty nieprzetrawione. Hańba Anny Niesterowicz w Fundacji Galerii Foksal

Żydzi, komuniści, trockiści, masoni, cykliści, imperialiści, papiści, Niemcy (w tym faszyści), Ukraińcy, liberałowie, populiści, a ostatnio pedały, lesbijki, zieloni - lista wrogów, którzy powinni budzić czujność Polaków zmienia się na przestrzeni dziesięcioleci. Stałe jest natomiast zagrożenie. Oglądając w Fundacji Galerii Foksal najnowszą instalcję Anny Niesterowicz pt. "Hańba" prześledzić możemy nie tylko długie trwanie spiskowych teorii dziejów, lecz także ich mocne zakorzenienie w języku oznaczające faktyczną internalizację i zgodę na ich obecność.

Dzień dobry, ja z takim króciutkim, nietypowym pytaniem...

Ubezpieczyć można wszystko- donoszą tabloidy. Otóż nie wszystko, jak sprawdziła Laura Pewela. Z małą kamerą schowaną w płaszczu (w torbie?) ruszyła na podbój towarzystw ubezpieczeniowych. Ale spokojnie, to nie telewizyjna "Usterka". W materiale zarejestrowanym przez autorkę projektu "Ubezpieczenie talentu" panowie i panie życzliwie, kompetentnie odnoszą się do prośby artystki. Ale tego, czego pragnie Pawela, nikt z nich jej nie da. A Pawela żąda od nich jednego: w razie gdyby jej talent wypalił się, na jej konto wpłynęłaby odpowiednia suma.

Żąda - to może nawet za dużo powiedziane. Raczej zwraca się z "króciutkim, nietypowym pytaniem". Przedstawia siebie jako "artystę współczesnego", co brzmi nieco kuriozalnie. Ale przynajmniej dumnie.

Izraelska trawestacja mitu; Nie tylko "Skrzypek na dachu"

W zbiorowej wyobraźni zakorzeniona jest stereotypowa wizja kultury żydowskiej- potocznie ogranicza się do "Skrzypka na dachu" i tragedii Holocaustu. Toteż otwarta w warszawskiej Królikarni 16 listopada 2006 wystawa "Tratwa Meduzy. Sztuka izraelska i potwór tożsamości" jest niewątpliwym odkryciem dla polskiego widza, gdyż zaprezentowany obraz Izraela diametralnie różni się od jego powszechnego wizerunku. Okazuje się, że w kraju, w którym wszelkie działania determinuje stan nieustannego zagrożenia wojną, paradoksalnie powstaje wyjątkowa sztuka.

Poznań swój kraj

Po udanej wystawie młodych artystów z Łodzi ("mŁódź") prezentowanej jesienią w Ośrodku Propagandy Sztuki (w Łodzi) przedstawiona tam została, oparta na podobnej zasadzie, wystawa artystów z Poznania ("Zobacz to co ja"). To typ wystaw - w dobrym znaczeniu słowa - "krajoznawczych". Czy takie wystawy mają nam pokazać specyfikę sztuki powstającej w tych miastach? Byłoby to chyba tworzenie jakiejś fikcji. Przy dzisiejszym przepływie idei i pomysłów raczej trudno byłoby obronić twierdzenie, że miejsce zamieszkania artystów przesądza jakoś o rodzaju sztuki, którą oni tworzą.

Foksal , Foksalu, Foksalowi

W czasach kawiarń zasnutych gęstym dymem papierosowym i serwujących kawę w szklankach, w czasach budowy socjalizmu Leopold Tyrmand pisał: "Ulica Foksal jest krótka i wąska, pełna samochodów i dobrze ubranych przechodniów.(...) Mieszczą się na niej dwie restauracje, trzy kluby, teatr, kilka redakcji, wielkie wydawnictwo, sala gimnastyczna, szkoła średnia, kaplica adwentystów i kawiarnia w księgarni lub księgarnia w kawiarni - jak kto woli. Zresztą, wynalazek specyficzny dla Warszawy końca półwiecza: ufryzowana kokieteria literacka, pseudowyrafinowane mariaże picia kawy i kontraktowania schadzek pośród rozrzuconych dookoła powieści i poezji w niskich nakładach.

Sacer dance

W całym tym przedsięwzięciu najciekawszym elementem jest kuratorski komentarz do pokazywanych prac. Ewa Małgorzata Tatar i Dominik Kuryłek sprokurowali obszerny elaborat, pełen cytatów, nawiązań i przypisów, dzięki któremu możemy dowiedzieć się, co zaproszeni do wystawy artyści chcieli nam przekazać i jak mamy to rozumieć.

To prawdziwie dancowe przedsięwzięcie. Tatar i Kuryłek grają tutaj oczywiście na dwa gramofony, miksując różne bity, zmieniając często rytmy, skreczując a to Bachtina, a to Eliadego, a to Baudrillarda, nakładając na Natalię LL, najpierw sampla Teresy Tyszkiewicz, a następnie Sławki Walczewskiej, loopując, zapętlając i mnożąc znaczenia, symbole oraz terminy.

Sacer, czyli oblicza karnawału

Tekst kuratorski do wystawy w Otwartej Pracowni w Krakowie

Łaciński termin sacer oznacza zarówno święte jak i przeklęte (Eliade). W prymitywnych wierzeniach sacer jednocześnie przyciąga i odpycha obejmując to, co zostało przez społeczeństwo wytworzone, a potem oddzielone, zakazane, uznane za tabu. Sacer to również przeżycie uwielbienia i lęku. Prymitywny strach człowieka przed niezrozumiałą rzeczywistością wytworzył strukturę porządkującą, której utrata z czasem stała się czymś przerażającym.

Przełożenie tego terminu na obszar kultury wizualnej wzbudza fascynację tabu, którego przekroczenie może doprowadzić do relatywizacji postrzegania.

"Wystawa" Moniki Sosnowskiej w Fundacji Galerii Foksal

Tworzywem sztuki Moniki Sosnowskiej jest przestrzeń, którą artystka kształtuje doprowadzając do efektów zaskakujących wizualnie i jeszcze bardziej frapujących mentalnie zdarzeń. Przejęte przez artystkę wnętrza - jak ostatnio wnętrze londyńskiej Serpentine Gallery - tracą na czas trwania wystawy swą specyfikę, stając się przestrzeniami eksperymentu (w tym sensie Sosnowska przywraca miejscom sztuki ich istotną, prymarną funkcję). Zawłaszczenie przez artystkę miejsca i zaburzenie porządku przestrzennego wprowadza do miejsca "dysonans plastyczno-społeczny", jak powiedziałby Oskar Hansen, autor celebrowanej przez Fundację Foksal koncepcji Formy Otwartej.

ARTeon ma nowego naczelnego!

Dotychczasowy redaktor naczelny ARTeonu - regularnie wydawanego w Poznaniu miesięcznika o sztuce współczesnej - Paweł Łubowski, który pełnił tę funkcję od pierwszego numeru zostanie niebawem odwołany ze stanowiska. Lech Kruszona, prezes firmy, która wydawała ARTeon nie chciał komentować przyczyn swojej decyzji. Niespodzianką jest osoba nowego naczelnego - Piotra Bernatowicza, który pół roku temu odszedł z redakcji właśnie z powodu konfliktu z Łubowskim. Jak sam mówi, krytycznie oceniał jego decyzje o publikowaniu artykułów autorstwa zaprzyjaźnionych z nim autorów mimo kontrowersji, jakie wzbudzała ich jakość wśród redakcji.

Bernatowicz był ARTeonie od trzeciego numeru.