Żydzi, komuniści, trockiści, masoni, cykliści, imperialiści, papiści, Niemcy (w tym faszyści), Ukraińcy, liberałowie, populiści, a ostatnio pedały, lesbijki, zieloni - lista wrogów, którzy powinni budzić czujność Polaków zmienia się na przestrzeni dziesięcioleci. Stałe jest natomiast zagrożenie. Oglądając w Fundacji Galerii Foksal najnowszą instalcję Anny Niesterowicz pt. "Hańba" prześledzić możemy nie tylko długie trwanie spiskowych teorii dziejów, lecz także ich mocne zakorzenienie w języku oznaczające faktyczną internalizację i zgodę na ich obecność. Artystka zderza na minimalistycznie zaaranżowanej wystawie elementy propagandy wizualnej z dwudziestolecia i czasów PRL z utrwalonym na wideo zapisem aktorów Teatru Rozmaitości odgrywających, a właściwie wykrzykujących pełne nienawiści zdania z for internetowych. Niesterowicz podkreśla w ten sposób nie tylko przenikanie do języka ideologicznych klisz, ale przez wykorzystanie aktorów wskazuje na performatywny charakter agresji. Przejście od języka nienawistnej propagandy do samej nienawiści jest płynne i w jakiś sposób logiczne, tak jak przejście od słów do czynów.
Propaganda zebrana w umieszczonym w przestrzeni galerii kubiku razi arbitralnością wyborów - od przedwojennych katolickich elementarzy i seksistowskich z dzisiejszego punktu widzenia komiksowych dowcipów przez antysemickie ulotki aż po komunistycznego "Czerwonego harcerza", plakaty i ulotki mierzące w zbrodniczy imperializm. Wygląda na to, że Polacy od dziesiątek lat trenowani są do nienawiści i życia w opresji, paranoi i lęku.
Jeśli jednak przyjrzeć się temu szczególnemu archiwum, to poza oczywistym pęknięciem (które dostrzegła w wystawie np. Monika Małkowska nie mogąc odnaleźć punktu stycznego między seksistowskim żartem a antysemickim drukiem) widać opisywane przez Michela Foucaulta uwikłanie dyskursu władzy za jaki należy uznać propagandę w kwestie ciała. Propaganda w projekcie Niesterowicz jest narzędziem dyscyplinującym zarówno umysły, a w dalszej kolejności także ciała. Osobna sprawa to genialny abjektowy plakat z "Hańbą" wymazaną paluchem na sterylnie białych kafelkach.
"Hańba" Niesterowicz może być odbierana jako komentarz do wydarzeń ostatnich miesięcy, gdy w polskich mediach i na ulicach miast przełamywano kolejne bariery poprawności politycznej. Do tej pory Fundacja Foksal, choć nie unikała sztuki krytycznej i zaangażowanej - wystarczy przypomnieć sobie świetne wystawy Artura Żmijewskiego - to trzymała się na dystans od publicystyki, o jaką ociera się "Hańba". Z drugiej strony Niesterowicz, jedna z najciekawszych artystek młodego pokolenia, przekracza granice aktualnego komentarza. W tym kontekście, projekt zdaje sprawę z jej rosnącej fascynacji (a może już obsesji) językiem. Podszytym złymi emocjami zdaniom nie można odmówić mocy przyciągania, tak jak zaczerpniętemu z sieci mottu wystawy "Powiedz, ty stara, zeświniona kurewko, dlaczego nie odejdziesz od wiecznego smrodu?".
"Hańba" dotyka także problemu polskiej historii wraz z jej wszystkimi traumami. "Dla mnie historia to nie jest coś, co się zdarzyło," pisze Niesterowicz. "To ma reperkusje w teraz i w tym sensie historia międzywojnia trwa nadal - bo się kumulują teraz jakieś dramaty nie przetrawione." Jednak "Hańba" wcale nie pomaga ich przetrawić. Zafascynowana językiem Niesterowicz odkrywa przed galeryjną publicznością nienawistną ranę, ale nie wierzy w możliwość przepracowania narodowych fobii tak jakby akceptowała fakt, że każda mocna tożsamość generuje i wyklucza innego.
Wielokrotnie analizowane w polu literatury, filozofii, psychologii problemy uwikłanej w język odmienności chciałoby się rozszerzyć poza ciasną kliszę opresyjnego wobec mniejszości Polaka katolika, ksenofoba, antysemity i homofoba. Nie tracąc z oczu specyficznie polskiego klimatu, w jaki wprowadza nas Niesterowicz, związany z fundamentalizmem język radykalizmu i nienawiści można, niestety, usłyszeć w różnych mediach i w wielu częściach świata.
Fundacja Galerii Foksal, Warszawa, 3.02- 28.02.2006