Sacer dance

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W całym tym przedsięwzięciu najciekawszym elementem jest kuratorski komentarz do pokazywanych prac. Ewa Małgorzata Tatar i Dominik Kuryłek sprokurowali obszerny elaborat, pełen cytatów, nawiązań i przypisów, dzięki któremu możemy dowiedzieć się, co zaproszeni do wystawy artyści chcieli nam przekazać i jak mamy to rozumieć.

To prawdziwie dancowe przedsięwzięcie. Tatar i Kuryłek grają tutaj oczywiście na dwa gramofony, miksując różne bity, zmieniając często rytmy, skreczując a to Bachtina, a to Eliadego, a to Baudrillarda, nakładając na Natalię LL, najpierw sampla Teresy Tyszkiewicz, a następnie Sławki Walczewskiej, loopując, zapętlając i mnożąc znaczenia, symbole oraz terminy. Inteligenckie pląsanie na maxa.

I wszystko byłoby OK., gdyby te diżejskie patenty pary kuratorów, miały jakieś odniesienie w warstwie wizualnej pokazywanych na wystawie prac.

Byłoby wspaniale, gdyby w warstwie czysto wizualnej (która skłaniała kiedyś do dokonywania pewnych ustaleń i wartościowań z wykorzystaniem np. estetycznych kategorii), działo się coś ciekawego.

A z tym jest poważny problem, tak jak z tytułowym, pożyczonym od Eliadego terminem sacer (oznaczającego "zarówno święte jak i przeklęte"), który w angielskojęzycznym brzmieniu znaczy jeszcze coś innego.

Lightboxy z wizerunkami "Trzynastu Świętych Dziewcząt" Anny-Marii Karczmarskiej wprost nawiązują do chrześcijańskiej ikonografii. Podobnie jak w przypadku przedstawień sprzed paruset lat, kiedy to kult męczennic za wiarę cieszył się największym powodzeniem, panie (a właściwie jedna osoba w postaci autorki tego cyklu, ubranej całkiem współcześnie w kusą sukienkę i czerwone szpilki) trzymają w rękach atrybuty świętości. W tej współczesnej wersji są to antropomorficzne wypieki i fotografie sugerujące widzowi, co też danemu świętemu dziewczęciu obcięto, wyrwano lub zdemolowano. Ponieważ publiczność Otwartej Pracowni, gdzie ekspozycja miała miejsce, stanowią znacznej mierze artyści i to w dodatku raczej - by delikatnie to ująć - "niszowi", nikogo to darcie łacha ze świętości nie zaszokowało lub zgorszyło. Były zresztą pewne problemy z rozpoznawaniem atrybutów, w czym wydatnie pomogli obecni historycy sztuki, którzy mieli za sobą zaliczenie ze sztuki gotyckiej. Tak, więc zaplanowane przez artystkę oraz parę kuratorów zjawisko "subwersji", nie bardzo miało szansę zafunkcjonować w pełnym wymiarze. Problem polega też na tym, że jedyną świętą kobietą współcześnie rozpoznawalną i obdarzoną prawdziwym kultem jest Matka Boska (zresztą także - Królowa Polski). Wszelkie manipulacje przy jej wizerunku, próby zawłaszczenia symboliki, na pewno wywołałyby "żywe" reakcje i w końcu, być może doprowadziły do niezbędnych przewartościowań stereotypów kobiecości, na które zdaje się liczą kuratorzy wystawy.

Fascynacja Tomka Kozaka mężczyznami, którzy mają w ręku jakieś metalowe narzędzia do uśmiercania jest ewidentna. Dodatkowo artystę tego wyraźnie podnieca polityczny lub historyczny kontekst zabawy tymi niebezpiecznymi przedmiotami (jak i też samo wcielanie się w takie role). Prezentowany podczas ekspozycji w Otwartej Pracowni film pt. "Nerwica romantyczna" jest kolażem, sporządzonym z fragmentów "Krzyżaków" Aleksandra Forda oraz teledysków havy i black(?) metalowych zespołów. Być może ten mix kiepskiego nad wyraz filmu Forda i równie zajeżdżających fajansem wideoklipów, faktycznie "jest swojego rodzaju refleksją nad sposobem funkcjonowania mitu wojownika we współczesnym świecie"? Wydaje mi się, że więcej niż kilkanaście lat temu tematykę tę dość dobrze rozpracowała grupa Leibach, odnosząc się do projektu pod nazwą "III Rzesza", czyli ostatniej tak powszechnej realizacji przedsięwzięcia opartego na romantycznej mitologii (i to w skali przekraczającej granice państw). W postępowaniu słoweńskich muzyków (także nieco "subwersywnym") więcej było ewidentnego szyderstwa niż kampowych zachowań a la Village People (przebranych np. w skórzany ekwipunek z S/M i w hełmy z rogami).

Zestawienie prac Anny-Marii Karczmarskiej i Tomka Kozaka w jednym miejscu i czasie (na dodatek w trakcie karnawału) miało postawić widza w specyficznej dwubiegunowej przestrzeni sacer, bez określania zasięgu sfer "sacrum" i "profanum". "Może taniec na zgliszczach zmierzchu idei postmodernizmu choć na czas karnawału spowoduje odrodzenie ducha?" - pytają na koniec kuratorzy w swoim komentarzu do wystawy. Myślę, że ten taniec na "zgliszczach zmierzchu idei" (nawiasem mówiąc, to chyba jakiś logiczny nonsens?), przy akompaniamencie diżejskiej pary Tatar & Kuryłek, spowodować może jedynie pewien transowy stan umysłu, określany czasem mianem "osłupienia". Mimo że grają oni bity w sumie dość dobrych, czy też uznawanych autorów, nadmiar miksów, zapętleń oraz częste zmiany rytmu, skłaniać mogą do... chaotycznej pląsaniny. Oczywiście z chaosu też można się odrodzić.

Anna-Maria Karczmarska, Tomasz Kozak, "Sacer", Otwarta Pracownia, Kraków, 6-22.01.2006

Anna-Maria Karczmarska "Agata", "Barbara", "Łucja", z cyklu "Trzynascie Świętych Dziewcząt"
Anna-Maria Karczmarska "Agata", "Barbara", "Łucja", z cyklu "Trzynascie Świętych Dziewcząt"