Niemożność porozumienia - feminizm indywidualny Ewy Partum

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Plakat wystawy w Królikarni

Swoisty boom na sztukę kobiet, z jakim mieliśmy do czynienia w Polsce w ostatnich latach, zaowocował między innymi tym, że szereg artystek starszego pokolenia doczekało się swoich wystaw retrospektywnych. Mam na myśli między innymi ekspozycje Marii Pinińskiej-Bereś, Izabelli Gustowskiej, Zofii Kulik, Natalii LL czy Teresy Murak, zorganizowane wszystkie w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Podwójną, bo gdańską i warszawską, prezentację twórczości Ewy Partum można by wpisać w ten ciąg, tyle że ma ona miejsce, z trudnym do przeoczenia, opóźnieniem (1). Powodem tego opóźnienia nie jest bynajmniej fakt, że artystka od wielu lat mieszka poza granicami kraju, ani też wątpliwości czy jej twórczość jest wystarczająco interesująca, by ją pokazać. Powodem jest swego rodzaju niemożność porozumienia się między artystką, instytucjami wystawienniczymi, kuratorami/kuratorkami, krytykami/krytyczkami. Nie zamierzam rekonstruować zdarzeń pokazujących jak do wystawy nie dochodziło i jak w końcu do niej doszło. Mówię o tej "niemożności porozumienia" po to, by wskazać na nią jako na rys całego projektu artystycznego Ewy Partum. Rys, który - nie wiem czy świadomie - w pewnym sensie wystawa warszawska uwypukla.

W takiej też perspektywie - niemożności porozumienia - postrzegam feminizm obecny w twórczości Partum. Artystka ta zawsze była zainteresowana komunikacją. Perspektywa feministyczna pojawiła się - moim zdaniem - w wyniku zaobserwowania znaczenia jakie ma dla chęci zajęcia pozycji mówiącego podmiotu bycie kobietą. Przede wszystkim zauważenia swego rodzaju nieusuwalności, niemożności wzięcia w nawias swej płci. Partum nie interesowała i nie interesuje kobiecość w znaczeniu odkrywania i wydobywania kobiecego zrepresjonowanego w męskiej kulturze. Interesuje ją to, jak bycie kobietą wpływa na jej możliwości zajmowania pozycji mówiącego/komunikującego się podmiotu. Feminizm tej artystki jest więc niejako wtórny wobec zasadniczych problemów ją interesujących związanych ze współtworzeniem ruchu konceptualnego.

Można dodać jeszcze, że ten feminizm jest indywidualny. Tak jak nie interesuje Partum kobiecość, tak też niespecjalnie zajmują ją inne kobiety (może powinno się napisać w czasie przeszłym - nie zajmowały - o czym za chwilę). Ten feminizm był od początku związany ze strategią podejmowaną w negocjowaniu swojego miejsca w świecie artystycznym i poza nim. Często w materiałach dotyczących artystki przytaczana jest jej wypowiedź: "Mój problem jest problemem kobiety". W zarysowanej przeze mnie perspektywie należałoby to czytać jako: mam problem z zajęciem pozycji aktywnego podmiotu, to wynika z mojego bycia kobietą, a więc mój problem jest problemem kobiety. Nie: problem kobiety (kobiet) jest moim problemem. Jej problem związany jest konfliktem między byciem kobietą a byciem mówiącym podmiotem. Nie da się go zlikwidować. Wiele artystek go pomija, niezauważa, tworzy mimo niego. Inne szukają możliwości skonstruowania odmiennej pozycji, z której mogłyby mówić jako kobiety (parler femme). Partum ani nie ignoruje, ani nie szuka innej możliwości. Ona raczej pokazuje ten konflikt i wyostrzając go zwraca uwagę na swą sytuację. Stopniowo to ona staje się głównym tematem jej sztuki.


Samoidentyfikacja 1980

Grzegorz Dziamski wspominając jak artystka występowała nago w czasie wernisażu wystawy "Samoidenfikacja" pisał: "w tamtym czasie, w 1980 roku, nie istniał w Polsce rozwinięty dyskurs feministyczny, nie można więc było "okryć" nagości artystki żadnym teoretycznym komentarzem [...] Polska krytyka mogła tyle samo powiedzieć o akcji Ewy Partum, co starsza pani mijająca uliczną kolejkę lub kierująca ruchem milicjantka, z wystawionych w galerii fotomontaży, gdyby w rzeczywistości, a nie jedynie na zdjęciu spotkały nagą Ewę Partum"(2). Naga artystka w czasie tego otwarcia wystawy mówiła: "ja występuję w takim, powiedzmy, stroju, bo chodzi mi o alienację kobiet". Można by dodać, że ją tym "strojem" (nazywanym niekiedy przez krytyczki "uniformem walki o emancypację") podtrzymywała. Prowokacja z pewnością nie służyła jakiemukolwiek porozumieniu, raczej artystka wpisywała się nią w ten nurt performance, którego twórczynie stawiały sobie za cel wprawienie w zakłopotanie widza. "Okrycie" teoretycznym komentarzem było potrzebne odbiorcom, bo ułatwiłoby im poradzenie sobie z niecodzienną sytuacją. Natomiast po myśli Partum było chyba raczej właśnie zrównanie krytyka (także jej kolegów artystów) z "starszą panią mijającą uliczną kolejkę".

Dzięki nagości artystka uzyskała ona szersze zainteresowanie dla siebie jako postaci aktywnej w polu sztuki, ale w niewielkim stopniu wiązało się to z nawiązaniem porozumienia. Być może zresztą na pokazaniu niemożliwości jego osiągnięcia jej zależało, albo przynajmniej do niego nie dążyła. Jej feminizm nie jest pozytywny, a raczej konfrontacyjny. Pozornie nie wydaje się to niczym specjalnym w wypadku feminizmu, ale to dlatego, że odpowiada stereotypowym wyobrażeniom dotyczącym celów tego ruchu, który miałby polegać i ograniczać się do walki płci. Tymczasem, w rzeczywistości feminizm nieomal zawsze zawiera w sobie element pozytywny. Konflikty nie są wywoływane dla samej przyjemności burzenia ładu patriarchalnego, czy jako akt zemsty, a po to by stworzyć przestrzeń dla kobiet, dla kobiecej obecności społecznej i artystycznej, dla kobiecości w języku, czy szeroko rozumianym tekście. Jest też pozytywny w sensie wspólnego działania kobiet, jednoczącego je i wzmacniającego. U Partum działania feministyczne to w dużej mierze działania skupione na niej samej, strategiczne w budowaniu jej pozycji, nie świata kobiet czy kobiecego.


My touch is a touch of a woman, 1971

W klasycznym już artykule Julii Kristevej "Le temps des femmes" autorka wyróżnia postawy feministyczne, pisząc o dwóch skrajnych w feministycznej teorii i praktyce relacjach do czasu (3). W pierwszej z nich struktury czasowe "męskiej kultury" pozostają nienaruszone - są linearne - a działanie kobiet polega na chęci wpisania się w ciąg jej osiągnięć. Reprezentantki drugiego sposobu myślenia poszukują raczej możliwości stworzenia własnej historii, czemu towarzyszy pokusa oderwania się od czasu linearnego i pomyślenia o jakimś innym sposobie jego konceptualizacji uwzględniającego inną (niż "męska") relację między kobiecą podmiotowością i tradycją. W miejsce linearnego czasu pojawia się przede wszystkim cykliczność wypierająca rozwój i postęp. Nacisk jest raczej na to, co powraca (to wartościowane pozytywnie) niż to, co się zmienia. W pierwszej z nakreślonych perspektyw mówi się o "włączeniu drugiej płci do systemu wartości doświadczanego jako obcy, w drugiej o uczynieniu z drugiej płci kontr-kultury, alternatywnej społeczności" (s. 202).

Według tej autorki najczęściej możemy spotkać się ze spojrzeniem pośrednim, czy raczej łączącym oba. Takim, które postuluje włączenie do historii i równocześnie radykalną odmowę ograniczeń podmiotowych narzucanych przez czas tej historii. Przede wszystkim oznaczałoby to niezgodę na ignorowanie nieredukowalnej różnicy, co tu odnosi się do niezgody mówiącej kobiety na rezygnację ze swojej kobiecości i niemożność mówienia jako "kobieca" kobieta. W wypadku Ewy Partum mamy jednak do czynienia raczej z tym pierwszym podejściem, które powstaje i określa się cały czas wobec "męskiego" świata (rzeczywistości społecznej i artystycznej) i swojej tam (nie)obecności. Nie zajmuje się ona tworzeniem odrębnego "kobiecego" świata, choćby możliwościami jego pomyślenia. Twierdzę tak, mimo iż kilka lat temu szukałam w jej poems śladów tego-co-kobiece. Odciski jej ust, którymi pisze w swoich pracach można, co prawda, postrzegać jako próbę stworzenia odmiennego, "kobiecego" sposobu mówienia. Próbę, która jest jednak w zasadzie z założenia nieudana, bo wypowiedzi pozostają niezrozumiałe bez zestawiania z literami. Nacisk artystki zostaje położony więc gdzie indziej - być może od początku tam był - na swego rodzaju niemożności znalezienia dla siebie satysfakcjonującego miejsca w procesie komunikacji. Partum zależy przede wszystkim na byciu podmiotem dyskursu i skupia się na tym, co jej to utrudnia, uniemożliwia wręcz może. Interesuje ją jednak przede wszystkim wykluczanie (opresja) kobiet, nie represja kobiecego głosu. Nie niemożność ekspresji kobiecego doświadczenia, a raczej te elementy społecznego funkcjonowania kobiet, które prowadzą do ich uciszania. Które prowadzą do jej uciszania, jej marginalizowania.

Wracając do modeli zarysowanych przez Kristevę. Wspomniałam, że Partum należy do tych kobiet, które pozostają przy linearnym modelu czasu. Związany jest on z takim sposobem myślenia o relacji między artystkami, ich sztuką i sztuką w ogóle, który opiera się na idei genezy i koncepcji postępu. To pociąga za sobą mówienie o pierwszeństwie. Ważne są więc na przykład artystki, które uznaje się za zapoczątkowujące jakiś nurt, a inne postrzega się jako coś naśladujące, w najlepszym razie rozwijające. Ten sposób myślenia można dostrzec w działaniach podejmowanych przez Partum. Przykładem może być dyskusja jaką wywołała ona wokół użycia przez Iwonę Majdan w projekcie "The Love Project" motywu ust".(4). Kanadyjska artystka w reklamach i anonsach swojej akcji poszukiwania męża wykorzystała wizerunek dużych, czerwonych ust, niekiedy animowanych (w internetowych odsłonach projektu pojawił się pocałunek). Partum zarzuciła jej arogancje i ignorancję prowadzącą do nierespektowania jej prawa. Pisała między innymi: "w 1971 roku wprowadziłam ten osobisty znak do sztuki. Było to odkrycie nowego języka. [...] To jest moje logo". Przedstawiciele galerii, w których występowała Majdan i krytycy argumentowali - częściowo słusznie - że to zupełnie co innego (inna technika, inne znaczenia, kontekst, sytuacja kulturowa itd.). Łukasz Guzek apelował do Partum: "proszę zwrócić kobietom prawo do używania swoich ust", ona odpowiadała: "nikt nie zabrania kobietom używać swoich ust. Trzeba jednak mieć trochę wiedzy i informacji, aby to miało sens i nie było powierzchownym plagiatem, jeżeli się tego znaku używa w kontekście sztuki".


Kino tautologiczne 1971-73

Feminizm rozgrywa się nie tylko w pracach, ale i poza nimi. Być może przede wszystkim poza. W tym kontekście interesujące są relacje z kobietami, jakie pojawiają się w pracach Partum i wokół nich. Z tego między innymi względu zdecydowałam się na przytoczenie fragmentów tej dyskusji wokół kwestii pierwszeństwa w sztuce. Zachęciło mnie do tego też umieszczenie w końcowej sali ekspozycji warszawskiej zapisu akcji "Kuratorki. Między instytucjonalnością a prywatnością", akcji będącej w gruncie rzeczy dyskusją między artystką i kuratorkami. Dyskusją między innymi, może przede wszystkim, o zajęciu przez Partum należytego miejsca w historii sztuki. Ta akcja, jak i dyskusja wokół projektu Majdan, są w moim przekonaniu dalszym ciągiem działań artystki skupionych na negocjowaniu, czy wręcz wywalczaniu dla siebie miejsca. Nie dla nas (przez "nas" rozumiem tu: innych kobiet)(5).

Mówi się sporo w ostatnich latach o istnieniu konfliktu miedzy przedstawicielkami drugiej i trzeciej fali feminizmu, czy inaczej o relacji młodych kobiet do historii ich poprzedniczek. Przedstawicielki starszego pokolenia zwracają uwagę przede wszystkim na dystansowaniu się od dawnych ruchów, przy równoczesnym korzystaniu z ich zdobyczy. "Ignorancja dotycząca tamtego czasu" - piszą - "jest także swego rodzaju kalectwem. To jakby brać udział w sztafecie nie wiedząc co biegacz (biegaczka) w poprzedzającej zmianie ci przekazuje"(6). Trudno nie zauważyć, że to zjawisko "zapominania" jest powszechne, jako strategia młodych artystów, i nie dotyczy tylko kobiet. W wypadku sztuki kobiet ma jednak szczególne znaczenie, bo zaprzecza niejako głoszonej od kilkudziesięciu lat potrzebie zwracania uwagi na tworzące kobiety, dopominanie się o ich docenienie, wprowadzenie do istniejącej historii, czy zbudowanie kobiecej tradycji. A także zwracania uwagi na kobiecą solidarność. I choć te zarzuty są zazwyczaj słuszne, to ich moc ulega osłabieniu, jeśli zauważy się, że taka postawa skupiania się na swoim problemie (postrzeganym jako problem kobiety), ale nie na problemie kobiet, dotyczy nie tylko młodych kobiet, ale i ich poprzedniczek.

Wystawa, przy okazji której powstał ten tekst, jest między innymi gestem uznania dla Partum. Ekspozycja ta, wraz z gdańską, zorganizowana kilka tygodni wcześniej, stanowi w jakimś sensie zwieńczenie starań o docenienie tej artystki jako znaczącej twórczyni. To pozwoliło artystce - jak mi się wydaje - na zajęcie się innymi kobietami. W tym roku po raz pierwszy zrealizowała akcję - "Perły" w Malpartida de Careres - w której zajęła się ich problemem i pomogła im przemówić, użyczając swojego języka. Ciekawe czy to jednorazowa akcja tego rodzaju czy też otwiera nowy etap w twórczości Partum to otwiera.

Przypisy:
1. Tekst ten został wygłoszony na konferencji zorganizowanej z okazji wystawy Ewa Partum. Samoidentyfikacje zorganizowanej w Królikarni, MN Warszawa w październiku 2006 roku.
2. Grzegorz Dziamski, Sztuka pisana ciałem, w: Ewa Partum, kat. wyst. Muzeum Narodowe, Warszawa 2006
3. Julia Kristeva, Le temps des femmes,w: 33/44: Cahiers de recherche de sciences des textes et documents, 5, zima 1979.
4. Rekonstruuję tę dyskusję opierając się na materiałach zamieszczonych na portalu www.spam.art.pl. Tam też znajdują się cytowane w tym akapicie wypowiedzi.
5. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że w historii polskiej sztuki kobiet i sztuki feministycznej nie zajmuje Partum istotnego miejsca. Zajmuje, oczywiście. Uwagi, które formułuję służą przede wszystkim precyzyjnemu określeniu jej stanowiska w niejednolitym przecież dyskursie feministycznym.
6. Rachel Du Plessis, Ann Snitow, Introduction, w: The Feminist Memoir Project: Voices from Women's Liberation, Rachel Du Plessis, Ann Snitow red., Nowy Jork 1997.

Fot. z ekspozycji w Królikarni - Grzegorz Borkowski


Dokumentacja akcji Perły, 2006