Małe niespodzianki w Szarej Kamienicy

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Definicyjna cecha Krakowa, jaką jest zazdrosne wzdychanie w stronę stolicy, potrafi przysłonić radość z codzienności dostarczającej tytułowych miłych, małych niespodzianek. Mapa artystycznego Krakowa niezaprzeczalnie posiada mocnych i stałych (odwiecznych?) graczy: Wawel-dominujący nad krajobrazem, dzielne i konsekwentne galerie prywatne, czy z rzadka współpracujące ze sobą wyspy, jakimi są duże instytucje muzealne. Ponadto miasto spowija nie tylko smog, ale i przedziwna otulina najróżniejszych efemerycznych inicjatyw. Wart podkreślenia jest fakt, że aby zasłużyć w Krakowie na legendę nie trzeba wcale upływu lat. Docenienie F.A.I.T.-u, czy Spółdzielni Goldex Poldex przyszło natychmiast. Tekst ten nie jest jednak końcoworocznym podsumowaniem, ale spóźnioną recenzją właśnie z kameralnej krakowskiej niespodzianki. Tym ciekawszej, że znajdującej się tuż przy wypełnionym po prostu wszystkim i to do granic możliwości Rynku.

Fragment wystawy, fot. Katarzyna Wincenciak
Fragment wystawy, fot. Katarzyna Wincenciak

Z wydanej na kredowym papierze broszurki "Szara kamienica w Krakowie" można poznać historię tego ponad siedemsetletniego budynku, który za sprawą Fundacji Grey House powrócił do dawnej świetności i gości dziś wiele różnych instytucji, a od dwóch lat także galerię. Choć genius loci domaga się, by doceniać trud renowacji Szarej Kamienicy, równie ciekawa wydaje się linia programowa galerii - skupiającej się na młodych twórcach. Skryta w podwórku, przysłonięta bogatym wystrojem restauracji Budda, Galeria Szara Kamienica udanie łączy kliniczną czystość white cube'a z piwnicznym wnętrzem. Pod koniec roku pokazywano w nim wystawę laureatów konkursu Fundacji Grey House. Wystawę poprzedzał konkurs skierowany do artystów przed trzydziestką, w którym nadesłane portfolia oceniali: Ewa Łączyńska-Widz (BWA Tarnów), Dominik Kuryłek (Muzeum Narodowe w Krakowie, UJ) oraz Krystyna Axmann - Prezes Fundacji Grey House. Warto docenić mecenasa (zwycięzca oprócz możliwości indywidualnego pokazu w galerii, dostaje 5.000 zł), długofalowość założeń programowych (konkurs będzie kontynuowany co roku) oraz otwartość na współpracę (do przygotowania pokonkursowej wystawy zaproszono zewnętrzną kuratorkę Małgorzatę Mleczko). Dzięki jej wizualnej wrażliwości prezentowane prace, które łączyło tylko uczestnictwo w konkursie, znacząco zyskały na wzajemnym sąsiedztwie. Sprawdziła się też przestrzeń galerii prowokująca do działań site specific.

Pierwsza tego typu realizacja autorstwa Aleksandry Zaorskiej znajdowała się nad schodami prowadzącymi w głąb galerii - "nasączone zapachem chusteczki, podwieszone do sufitu, tworzą delikatną formę, w której każdy dotyk widza wyzwala falę pobudzającą zmysły dotyku, wzroku i węchu"1. Chusteczkowe niebo wita i żegna odwiedzających wystawę. Obiecywana synestezja jest jednak tak delikatna, że w późnojesiennej aurze udało mi się jej przy wejściu skutecznie nie zauważyć, ponieważ ... szukałam chusteczki. Przy wejściu praca przegrywa walkę o uwagę także z życzliwie witającą obsługą oraz samą galerią - pachnącą, profesjonalnie oświetloną, jasną, białą.

Instalacja Aleksandry Zaorskiej, fot. Katarzyna Wincenciak
Instalacja Aleksandry Zaorskiej, fot. Katarzyna Wincenciak

Instalacja Aleksandry Zaorskiej, fot. Katarzyna Wincenciak
Instalacja Aleksandry Zaorskiej, fot. Katarzyna Wincenciak

Mocnym i słusznym gestem było odseparowanie od reszty wystawy instalacji Kamila Ciołkowskiego Geminis Mens, która wypełniła jedną z sal ekspozycyjnych. Enigmatyczna instalacja dopasowująca swój kształt do pomieszczenia, w którym jest pokazywana, składa się z dwóch wyrzeźbionych głów bliźniaków połączonych topornym systemem kabli i metalowych listew. Szeptanie do ucha jednej z głów, w drugiej wywołuje efekty świetlne. Mikroświat braci bliźniaków jawi się jako zjawisko zdecydowanie osobne i niedostępne.

Kamil Ciołkowski, Geminis Mens, instalacja, 2010 fot. Katarzyna Wincenciak
Kamil Ciołkowski, Geminis Mens, instalacja, 2010 fot. Katarzyna Wincenciak

Pozorną bliskość można odnaleźć także w twórczości Ity Haręzy. Na wystawie można oglądać szereg jej grafik inspirowanych krajobrazem. Autorka wybiera niecharakterystyczne elementy pejzażu: puste ulice i boiska. Mgliste i szare Mazury jawią się jako Kraina Tysiąca Boisk, widziana zza samochodowej szyby. Depresyjno-deszczowo-posezonowy klimat wynika z ciekawego sposobu konstrukcji przedstawienia - rozbicia obrazu na szereg małych, wręcz pointylistycznych kropelek-pikseli, uwidaczniających się przy bliższym podejściu do dzieł.

Szare, delikatne grafiki Ity Haręzy opowiadające o zapośredniczeniu widzenia, zestawiono z Sennikiem Kai Szechowsko. Zwyciężczyni konkursu przedstawiła dyskretną, kolorową instalację z klatek dla ptaków, wiszących w surrealistycznej równowadze. Choć i ta praca, podobnie jak Geminis Mens, nie kryła stojącej za nią technologii, całość stwarzała wrażenie lekkiej, bardzo delikatnej konstrukcji. Jaki jest cel tej maszynerii? "Szkła powiększające, różnorodne "patrzałki", stare projektory, kolaże fotograficzne, mechanizmy zegarowe, pojawiają się tu w zupełnie nowej odsłonie. Tworzą wyjątkowy pamiętnik mający uchwycić strzępki ulubionych snów2." Jest w Senniku urok, prowizorka i nieostrość rezultatów towarzysząca konstruktorom-amatorom lub prekursorskim eksperymentom. Przypomina rozpływającą się w powietrzu chmurę, stworzoną w galeryjnej przestrzeni przez holenderskiego artystę Berndnauta Smilde'a z powodu użycie wiedzy o wilgotności i temperaturze, obwieszczoną jednym z najlepszych wynalazków 20123.

Nieoczywiście utkana siatka odniesień, zarysowana na poziomie aranżacji wystawy sprawia, że momenty "pomiędzy" subtelnymi pracami stają się najbardziej elektryzujące. Dzieje się tak na przykład, gdy "przysłaniające" obraz punkciki z grafik Ity Haręzy nagle materializują się w instalacji Aleksandry Zaorskiej. W drugiej swojej realizacji artystka pokryła ścianę galerii zwieńczoną kolebkowym sklepieniem setkami drżących piłeczek ping-pongowych. W efekcie, coś tak sztucznego jak plastik udało się przekształcić w rodzaj tajemniczego grzyba opanowującego ścianę galerii.

Za punkt kulminacyjny ekspozycji można uznać prace Bartosza Kokosińskiego, chociaż to artysta znany krakowskiej publiczności. Wystawa w Szarej Kamienicy odbywała się tuż po zakończeniu jego indywidualnego pokazu w Bunkrze Sztuki4, który uwypuklał stronę ready-made jego twórczości. Udział w wystawie zbiorowej zawsze pozwala na konfrontację własnych działań z innymi. Wygięte obrazy Kokosińskiego nie podporządkowujące się przestrzeni galerii, uderzające kolorami, ujawniały stojący za nimi gwałtowny proces twórczy. Wśród laureatów konkursu rysuje się podział na delikatną i nieśmiałą sztukę dziewcząt oraz wyraziste propozycje chłopaków. W odróżnieniu od hermetycznego Geminis Mens, pokazywane prace Bartosza Kokosińskiego, potwierdziły, że jego zmagania z materią i historią malarstwa, przynoszą uniwersalne rezultaty.

Bartosz Kokosiński, Obraz pożerający scenę rodzajową, 2010 fot. Katarzyna Wincenciak
Bartosz Kokosiński, Obraz pożerający scenę rodzajową, 2010 fot. Katarzyna Wincenciak

Wychodząc z galerii, wracało się do pierwszej instalacji Aleksandry Zaorskiej. Chusteczki w roli atrybutu pożegnań, wyprowadzające nas w górę ku podwórku galerii okazywały się dużo bardziej przekonujące.

Wystawa Laureatów I etapu Konkursu Fundacji Grey House: Kamil Ciołkowski, Ita Haręza, Bartosz Kokosiński, Kaja Szechowsko, Aleksandra Zaorska, kurator: Małgorzata Mleczko

Galeria Szara Kamienica, Rynek Główny 6, Kraków, 9 - 25.11.2012.

  1. 1. Z tekstu kuratorskiego Małgorzaty Mleczko na ulotce towarzyszącej wystawie.
  2. 2.  Tamże.
  3. 3.  P. Cieśliński, Wynalazki roku 2012, "Gazeta Wyborcza", 27.12.2012.
  4. 4. (Nie)porządek rzeczy, Bartosz Kokosiński, Bunkier Sztuki, Kraków.