LIST OTWARTY
J.M. Rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza
Prof. dr hab. Stanisław Lorenc
Szanowny Panie Rektorze,
Ponieważ uważam, że moim obowiązkiem, jako nauczyciela akademickiego jest wychowywanie młodzieży w poszanowaniu honoru, godności, wolności oraz autonomii uniwersytetów, a także niezgody na nikczemne i podle prawo, gwałcące szereg wartości, o których piszę niżej; ponieważ jestem przekonany, że są takie chwile w życiu każdego profesora, kiedy musi on/a własnym postępowaniem dać przykład młodzieży, studentom i studentkom, młodszym koleżankom i kolegom, jak należy postąpić w trudnych chwilach, oświadczam, że nie złożę oświadczenia lustracyjnego.
Decyzja, jaką podejmuję, jest bardzo trudna. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że za moimi placami oraz tych, którzy odmawiają złożenia stosownych oświadczeń z pobudek etycznych i politycznych, będą się ukrywać rzeczywiści, tajni i jawni donosiciele, będą się ukrywali ci, którzy rzeczywiście nie mają czystych sumień, m.in. dlatego, że UAM do tej pory nie podjął wysiłku wyjaśnienia wielu bolesnych dla środowiska historii. Część z tych incydentów było na bieżąco przez prasę podziemną w latach 1980-tych opisywana, między innymi przez nas, redakcję "Obserwatora Wielkopolskiego", jaką wówczas współtworzyłem.
Paradoks mojej decyzji, a także podstawowy dylemat moralny z jakim się w ostatnich tygodniach zmagałem, polega na tym, że moim zdaniem rzeczywiste szkody, jakie wyrządzili naszemu środowisku tajni i jawni donosiciele, powinny zostać wyjaśnione, jednak w istocie rzeczy tzw. ustawa lustracyjna temu nie służy; spełnia ona inne (przede wszystkim polityczne) cele. Dlatego też odmawiając złożenie oświadczenia lustracyjnego apeluję jednocześnie do Pana Rektora o powołanie zespołu, na wzór pracującej na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu tzw. komisji etycznej, do przygotowania rzetelnego i - przede wszystkim - kompetentnego raportu o stopniu inwigilacji UAM przez służby PRL.
Odrzucam więc obecną "ustawę lustracyjnę"
- bo mnie i setki tysięcy obywateli niejako w punkcie wyjścia traktuje ona jako współpracowników reżimu komunistycznego i zmusza do zaprzeczania domniemanej winie; narusza moją godność wymuszając na mnie pod groźbą utraty pracy na 10 lat (praktycznie rzecz biorąc do emerytury, a być może do końca życia) negatywne oświadczenie, że nie byłem tajnym bądź jawnym współpracownikiem służb komunistycznego reżimu, kim w istocie rzeczy nie byłem;
- bo jest niesprawiedliwa, gdyż na tzw. listach agentów mogą się znaleźć ludzie, którzy żadnej szkody nikomu nie zrobili, a dochodzenie zadośćuczynienia, a więc wyjaśnienie ewentualnych pomyłek bądź niewinności osób umieszczonych na wspomnianych listach, nie ma żadnego kalendarza i może trwać lata; jest też niesprawiedliwa, gdyż zakłada surowe kary nie (tylko) dla byłych donosicieli, lecz tych, którzy (tylko) upominają się o szacunek dla własnej godności, a którzy donosicielami nie byli;
- bo narusza wolność obywateli godząc w konstytucyjnie zagwarantowaną swobodę wypowiedzi, przez potencjalny zakaz pisania i nauczania przez 10 lat;
- bo ma charakter deklaracji politycznej, wręcz pewnego rodzaju deklaracji lojalności wobec obecnego układu władzy, wymuszając jednocześnie oświadczenia, które w sensie merytorycznym nie będą miały większego znaczenia, gdyż lista domniemanych agentów i tak zostanie przez IPN opublikowana niezależnie od oświadczeń;
- bo, paradoksalnie, będzie nieskuteczna, tzn. w efekcie jej działania nie będzie można dowiedzieć się, przynajmniej nie w dającym się przewidzieć czasie, kto rzeczywiście szkodził uczelni, kto donosił nie tylko w sposób tajny, ale też jawny, a kto był tylko jako potencjalny donosiciel zarejestrowany; nie daje możliwości rozstrzygnięcia, kto i jaką rzeczywiście krzywdę w tamtych latach nam wyrządzał;
- bo gwałci zasady gwarancji pracy i zawiesza cały szereg regulacji prawnych chroniących pracowników, w tym gwarancji określonych w ustawie o szkolnictwie wyższym; narusza autonomię wyższych uczelni w zakresie decyzji personalnych i naukowych, odrzucając tradycją i prawem ustalone zasady zatrudnienia oraz wolności nauki i nauczania;
- bo wreszcie - last but not least - jako były członek NSZZ Solidarność, jeden z pierwszych w Poznaniu, należący do grupy założycieli Związku na naszym Uniwersytecie, a także aktywny działacz podziemia w latach 1980-tych, członek jednej z najbardziej wpływowych i jednej z nielicznych nie spacyfikowanych przez SB grup opozycyjnych w tym mieście, "Obserwatora Wielkopolskiego", którego byłem jednocześnie współredaktorem, członkiem kierownictwa oraz jakiś czas skarbnikiem, nie zgadzam się na grzebanie ideałów, o które w tamtych czasach walczyłem, takich jak: godność człowieka, prawo gwarantujące bezpieczeństwo pracy, sprawiedliwość, wolność sumienia, swoboda wypowiedzi, niezależność życia akademickiego, poskromienie ideologicznej i politycznej totalizacji państwa oraz wiele innych.
Panie Rektorze, mam nadzieję, że moje stanowisko spotka się z Pańskim zrozumieniem.
Z poważaniem,
Prof. zw. dr hab. Piotr Piotrowski
Dyrektor Instytutu Historii Sztuki
oraz Kierownik Zakładu Historii Sztuki Nowoczesnej
na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Członek Komitetu Nauk o Sztuce PAN