"Ściana", nieruchomy performance

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

11.30, CZWARTEK 3 LIPCA

W pracowni przy Inżynierskiej 3 założyłem kostium i buty pomalowane na kolor płyty chodnikowej. Wyszliśmy z Kasią i Szymonem, którego poprosiłem o zrobienie dokumentacji. Kasia była w ósmym miesiącu ciąży. Czekali z Szymonem na narodziny syna.

11.40, PIERWSZA OSOBA KTÓRA PATRZY

Podwórze, stoi Leszek, stróż , treser psów obronnych. Zauważył, że idziemy, zakołysał się z nogi na nogę i krzyknął " Neoś, Neoś !! POZORANT idzie, dawajcie tu Neo, bez kagańca, POZORANT...". Neo: rotweiller, masa 85 kg.

Na Ratuszową wyszliśmy na skos przez podwórko, koło śmietnika gdzie zawsze leży dużo rupieci, przez starą bramę ze stiukami, w upał i słońce. Z naprzeciwka z tyłu i na skos chwytam spojrzenia, odwracają się głowy.

"Czy w ciąży czujesz się jak w przebraniu ?" pytam Kasię.

"Tak się czuję" odpowiada Kasia.

Idziemy do skrzyżowania 11 Listopada z Inżynierską, koło warzywniaka i Lombardu potem koło sklepu ze śrubami, gdzie Bartek Weber zrobił instalację dźwiękową, w głąb Stalowej.

11.50 STALOWA 10

Tu będę stał do piątej.

Cudze oczy bardzo były potrzebne. Kasia i Szymon ustawiają mnie we właściwym miejscu. Wzór na kostiumie musi jak najlepiej pokrywać się z rzeczywistymi zadrapaniami na ścianie, z cegłą i ze stiukowym ornamentem.

ŚCIANA, 5 godzin bez ruchu.

Kostium powoduje, że jesteś całkowicie na zewnątrz, wydanym na spojrzenia. Kostium sprawia, że przechodnie patrzą. Kostium chowa a robisz z siebie widowisko. Tak jakbyś nagi przebiegł ulicą.

12.10

Dwóch ich przyjeżdża na rowerach górskich, w dresach. Zatrzymuje ich widok fotografującego Szymona. Co fotografuje? Zerkają na mnie, ale tak bez zdziwienia . Jeden mówi "Zostaw go, mam lepsze, podejdź tu... tu patrz, tu pofilmuj, patrz..." i znad roweru podciąga nogawkę, bo wciąż trzyma pomiędzy nogami swojego górala, na łydce ze skarpetki wystaje tatuaż "Patrz ZAJEBISTA lisiczka, rób zdjęcie", Szymon pochyla się z aparatem. Trzask migawki . "Oczami" mówi "wodzi za tobą". "A wy co właściwie tu robicie" i w tym momencie spogląda na brzuch Kasi, pochyla się i błyskawicznie: "Mogę dotknąć?" już trzyma rękę na jej brzuchu i uśmiechnięty. "Też się spodziewam" mówi. Ja stoję bez ruchu. On na mnie i "eee a czemu go filmujecie". "Robicie sesje?" I tak jakoś z tym drugim i rowerami i tą swoją lisiczką zagadał Szymona, że ten mu daje wizytówkę. Przeczytał, że Gazeta Wyborcza i mówi "eee to jego zostawcie, Ja to niedawno kurwa poznałem Rosjankę, na Targowej, śliczna jest, no mówię Wam, poczekacie, to zaraz..." i już siedzi na rowerze".... pojadę po nią, poczekasz, ją sfotografujesz, dobra, poczekaj, jadę a ty czekaj". I pojechał. Stoję. Szymon zrobił jeszcze dwa zdjęcia. Film skończył i mówi "nie czekam na niego, Kasia w ciąży, gorąco, może być tu za godzinę. Wytłumaczysz mnie". Kiwnąłem nieznacznie głową i stoję. "Cześć idziemy". Poszli.

Jednocześnie jestem doskonale wewnątrz, ukryty, niejasny, niewidoczny i niewiadomy. W środku ktoś się rusza. Ale kto? Niepewność. Kostium stanowi granicę. KOSTIUM ŚCIANA jest ŚCIANĄ pomiędzy tym kto podchodzi a moim ciałem . Niepewność przechodnia kto jest w środku była wyraźnie odczuwalna. Próby znalezienia kontaktu wzrokowego, przeniknięcia przez siatkę która zasłaniała moje oczy.

12.40

Idzie dwóch, pod gazem, jeden bardziej się zatacza, ten w marynarce w kratę i w zielonym obcisłym golfie, lat 55, zlepione ale przyczesane włosy. Zobaczył mnie i wrzeszczy.

"Tutaj ludzie cierrpią... napraaawdę.... a ty ich tym swoim cymbałem obrażasz!"

Społeczny kontekst działania na Pradze jest bardzo ważny. Zależało mi na byciu neutralnym.

Zakładałem tożsamość z miejscem, niewidoczność, nieingerencję.

12.45

Z bramy po prawej wychodzą dwie starsze panie, które na mój widok zaczynają psioczyć na ADM, że nie remontują, że zaniedbali elewację kamienicy.

ok. 13

Ten rzeczywiście wrócił z tą swoją rosjanką. I do mnie.

" A oni gdzie".

Milczę.

"Gdzie? "

" Jestem Ścianą" mówię. "Dziewczyna w ciąży, rozumiesz? Nie mogli czekać".

On na to " Trudno. To siemaneczko Ściana".

Rosjanka wcale nie taka piękna była.

MÓWIENIE ZE ŚRODKA, PRZEKROCZENIE ZAŁOŻEŃ:

zakładałem tak: milczenie i trwanie. Stabilność i bezruch. Zastygnięcie. Ale milczenia nie dało się utrzymać. A może tak uważam, bo przestałem milczeć? W innym miejscu w Warszawie ludzie nie zadawaliby tylu pytań. Zdumiewające było powszechne zaciekawienie. Potrzeba kontaktu. Przechodnie mnie zagadywali. Pewnie gdybym nie mówił dostałbym w papę. Milczenie może wyglądać na nadęcie.

Godz.12-15

" A ty co tak tu stoisz jak kołek, staaraa zobaacz jakiś kołek stoi nam pod oknem. pyk. Tyy... pomyliłeś się na Stare miasto idź, tyy...co tak stoisz....?" pyk. Siedzi na balkonie pyk nade mną, po skosie i kibicuje mojemu bezruchowi. Je pyk czereśnie. Pestkami pstryka w moja stronę... pyk, pyk, pyk o chodnik wokół mnie. Celuje w głowę. Czasem trafi. Siedział tak trzy godziny. I wciąż pykał tymi czereśniami.

13.30 ŻYWE-NIEŻYWE. TRUDNOŚCI Z INTERPRETACJĄ.

Idzie rodzina. Pijana Matka z siatą. Córka 19 lat z dzieckiem. Matka miała pochyloną głowę ale podniosła 5m ode mnie. Ciemno ubrana. Córka ładna, ze sznytem praskim, elegancja tania z elementami sportowymi plus różowy lakier do paznokci. Mały synek.

Ja to widzę zza siatki bo na oczy mam wycięte otwory w które wszyta jest gaza. Z zewnątrz pomalowana, tak żeby oczodoły nie świeciły. Na kolor cegły. Bo cała głowa wypadała na tle cegły. Przez tę siatkę wszystko było widać jak na sepiowej fotografii.

Podniosła głowę i "Kurwa jakiegoś manekina nam postawili i to pod oknem... kur...". I tak spojrzała na mnie przechodząc, trochę do góry, bo niska była i za chwile słyszę trzask zamykanych drzwi i cala trójka już jest w mieszkaniu, którego okno wychodzi nad moją głową.

13.35 GADANIE Z MIESZKANIA NA PARTERZE TUŻ NAD MOJĄ GŁOWĄ

"Staaary kurrwa manekina nam pod oknem postawili"," Eee tam postawili" , ale nie ma ruchu, nikt do okna nie leci. "Facet leży na kanapie" myślę. "Mamo to nie manekin to człowiek, człowiek", "Żywy?", "No żywy człowiek jest w środku", "To po co kurwa on tam tak stoi?". Dalej rozmowy, stukają garnkami, podsłuchuję nie mogę się obejrzeć. Zastanawiam się czy w końcu wyjrzą. Słyszę, że zbiera się do wyjścia młoda mama z synkiem. Ona do niego ( myślę, że siedział na stołeczku) " No wkładaj", "Włóż buciki bo Ci jebnę". "Pieszczotliwe" myślę. Trzaskanie drzwi.

13.40 ZWIADY I SPACER

Wyszli, przeszli koło mnie, trochę było przechodniów, a z drugiej strony pojawiło trzech chłopaczków, którzy wcześniej się koło mnie kręcili, i pytali " kim Pan jest. Po co Pan stoi", " Po co Pan stoi", "A ściana po co stoi" . Spotkali kolegę pokazują mu że stoję. Po gestykulacji widzę jaką historię mu opowiadają, że podeszli pytają, że ja mówię JESTEM ŚCIANĄ, że tak będę długo stał. Oni do mnie mówili "Panie Ściana, Panie Ściana!". Ten kolega się zaciekawił. A grubszy zaczął kombinować ( był tam taki jeden grubszy i trochę większy od pozostałych 12 latków ), miał już audytorium, trzech było do słuchania, to kombinował. Głos miał donośniejszy, Stalowa charakter ma leniwy, a w lipcowy gorąc szczególnie, ruch jest niewielki, tramwaj z regularnością przejeżdża, ale akurat nie jechał, więc dobrze słyszę. Stoję. "A sprawdźmy go! A gdyby tak, spreyem" i taki gest robi jakby tag na ścianie malował " I tak przez niego, jak chce być tą ścianą". I ucieszyłem się, bo to byłoby dopełnienie niespodziewane tego działania. Ale koledzy nie zrealizowali. Zresztą gdzieś poleźli, za to wraca mama i synek, ze spaceru, skosem przez ulicę i pyta mnie już z bliska "Co pan robi" odpowiadam " Jestem Ścianą". A ona idzie do domu. Nie była z tych co drążą. Więc idzie do domu, znowu skrzypniecie drzwi nad moją głową. I odgłosy życia domowego. Synek poleciał się bawić. A po jakiejś chwili słyszę, że ktoś zbliża się do okna. I tuż nad głową: "Ciekawe czy ta Ściana jest przystojna?".

godz.14 NAJPOPULARNIEJSZE PYTANIE

Przyszedł dresiarz. Pojawił się z lewej od razu z pytaniami po co, kto i dlaczego. Kiedy usłyszał, że jestem ścianą, padło ulubione pytanie:

"Kto Ci za to płaci"

I usłyszał ulubioną odpowiedź:

"A ścianie kto płaci, ot stoi".

Powinieneś chcieć czegoś od ludzi, załatwiać sprawy, słuchać rad, płacić za usługi. Stojąc poza czujesz się figurą bez figury. Kostium dawał to poczucie. Kostium zasłaniał zwykłą rolę. Cel mojego istnienia, w środku kombinezonu, pozostawał niejasny.

godz. 14.10 CIAŁO W KOSTIUMIE

Druga godzina stania bez ruchu zaczęła się od zmęczenia kręgosłupa. Bólu stóp. Na szczęście mogłem przestępować z nogi na nogę i zmieniać rozkład ciężaru. Początkowe zaciekawienie reakcjami przechodniów osłabło. Zresztą zrobiło się obiadowo, pustawo, bardziej skwarno. Stałem specjalnie po stronie zacienionej, żeby światło słoneczne nie zmieniało koloru kostiumu i ściany. Stalowa ma orientację wschód - zachód. Stałem pod ścianą o wystawie północnej. Zacząłem zamykać oczy. I słuchać. Sprawdzałem czy nie boję się stać z zamkniętymi oczami, słysząc zbliżające się kroki.

14.20

Pierwsze jajko trafiło mnie w łydkę. Pozostałe dwa rozbiły się na chodniku, koło mnie. Rzucały małolaty z balkonu gdzieś po prawej. Zwykły żart, przypomniał mi hece z dzieciństwa.

14.40

12 latkowie, którzy chcieli spreyować na kostiumie, pojawili się nagle ze śmiechem, większą gromadą i nakleili mi na klatce piersiowej ogłoszenie:

AGD- Pełen Asortyment, ul. Mała.

14.50

Przechodzi parka. Ona do niego:

"Patrz reklamują ten sklep na Małej"

14.55

Stoję smętnie i myślę " Zdejmę to cholerne ogłoszenie, złamię założenie bezruchu".

"Do dupy to ogłoszenie" denerwuję się. Nie wiem co robić.

Nagle z bramy ktoś wychodzi. Pojawia się przede mną pan w sile wieku. Zbliża twarz do otworów na oczy zrobionych w głowie kombinezonu. Twarz ma doświadczoną, włosy szpakowate, trochę jest wczorajszy, tak po chuchu to po chlaniu, na kacu. Odzywa się.

"Chłopaczyno" mówi " Ty jesteś biedny studencina . Tyś się pomylił. Wiesz kto tu mieszka, wiesz? Tu element mieszka. Ty idź na Stare Miasto, tam zarobisz. Patrz, idiotę z ciebie robią. Świństwo na tobie kleją. Ale ja ci to zdejmę". Zrywa ogłoszenie. " Niech nie kleją po mojej ścianie. Ja tu mieszkam"

Cud!

Poszedł.

ok. 15

Kilka pań zatrzymuje się koło mnie i zaczyna swobodnie rozmawiać. W ogóle nie zwracają na mnie uwagi. Bardzo jestem z tego zadowolony. Staję się elementem krajobrazu.

15.15

Przechodzi para z wózkiem. Za nimi idzie dwóch siedemnastolatków. Jeden kozłuje piłką do nogi. Na mojej wysokości rzuca piłkę, która odbija się od mojej głowy i wraca wprost w jego ręce. Przechodzą nie zatrzymując się.

15.20

"Walniesz żura, te ściana" i podtyka mi pod nos proste wino. Nie ruszam się więc z rezygnacją odchodzi. Pojawia się pan, który pyta czy może zrobić zdjęcie. Nie daje znaku życia więc robi zdjęcie i odchodzi.

16 ŻULICA:

Po prawej stronie, 10 m ode mnie była brama. Były momenty, że był spory ruch. Wiele osób wchodziło i wychodziło tą bramą. To była mniej więcej czwarta godzina stania kiedy z tej bramy wyłoniła się żulica i dwóch chłopaków tak z 17 lat. Ta żulica też w ich wieku, ale już podniszczona, pijana, wyraźnie się zataczała, to zobaczyłem kątem oka. Taka dziewczyna brzydka co za bardzo pije z chłopakami. Przykre, ale rzecz jest o Naturalnej Ciekawości . Więc wytaczają się, oni ją podtrzymują. W ręku dziewucha ma butelkę wody ( to dopiero widzę jak zaczyna się zbliżać ). Luuu tą woda we mnie, chlusnęło mnie z boku, poruszyłem głową ale się nie ruszyłem z miejsca a ona "Aaa żyje". Zaśmiała się, tak z chrypką i poszli. Przyjęła metoda badawczą nieoczekiwaną ale skuteczną.

Zastanawiam się ile zostało czasu do końca. Mimo, że zabraniam sobie o tym myśleć. Czekam na 17.

16.40

Przyjeżdża Natalia. Parkuje samochód przede mną, przy krawężniku. Wysiada śmiejąc się. Ogląda kostium, który pomagała mi szyć. Próbuje namówić mnie, żebym przerwał akcję. "Choć na kawę". Stoję. Natalia wsiada do samochodu i czeka. Ok. 17 wykorzystuję moment, kiedy przejeżdża tramwaj 23 i znikam. Siedzę w samochodzie. Odjeżdżamy do pracowni.

PIĄTEK 4 LIPCA

W piątek pojawiam się o godzinie 12 na Stalowej 10 w kostiumie. Zajmuję swoje miejsce i nieruchomieję. Dziś będę stał 6 godzin. Do 18.

Wytęż wzrok, spacer po Stalowej

Do programu festiwalu "Sąsiedzi dla sąsiadów- Sztuka w sklepach l'Epicerie" celowo nie podałem w którym miejscu będę stał. Zatytułowałem działanie "Fabryka Mebli" korzystając z nazwy swojego malarskiego projektu . Zrezygnowałem z opisu. W folderze ukazał się tekst: "tymczasem na ulicach działają : Fabryka Mebli ( Jan Mioduszewski), nie podajemy niewidzialnego miejsca, nie ma godziny. W czwartek i piątek gdzieś na ulicy Stalowej ".

Pierwszego dnia nie było prawie w ogóle publiczności festiwalowej. Stałem 5 godzin, zauważany jedynie przez mieszkańców.

12.10

"Znowu pan tu stoi, panie pan jakiś pierdolnięty jesteś, panu płacą za to czy jak i co długo jeszcze pan tak będzie?". Stary znajomy z balkonu, ten od pstrykania pestkami.

Dołącza się drugi sąsiad ( głos z balkonu nade mną). " Jak tak tu tak będziesz wystawał to Cię jebnę rowerem w łeb". Spoglądam w górę czy groźba prawdziwa. Rzeczywiście trzyma rower w powietrzu za balustrada balkonu. "Szkoda na mnie roweru" krzyczę. Przestał.

Ładne powitanie.

"Dzień dobry panie ściana" przechodzą 12 latkowie. "Strzałka ściana" przechodzi jakiś uśmiechnięty dresiarz. Panowie z przeciwka, ze składu mebli pokazują sobie palcami, że znów stoję. "To teraz już tak zawsze?" pyta pani z pieskiem.

Niepokój o to, że będę tak stać codziennie, wśród ich życia, rośnie. Pytania "Po co", "Kto", "Dlaczego", "Kto za to płaci", "Czemu u nas", "Jak długo" niepokoją mieszkańców. Od ściany trudno im uzyskać składną odpowiedź.

"Jak długo Pan jeszcze postoi?"

"A ściana jak długo postoi?"

12.40

Stoję. Przez ulicę przechodzi barczysty, średniego wzrostu mężczyzna. Obserwował mnie ze sprzedawcami ze składu mebli. Palili papierosy i dyskutowali. Nie wytrzymał i przyszedł z przeciwka wybadać co ja jestem.

"Jestem tokarzem. Tymi rękami pracuję". I podkłada mi pod nos ręce. "A ty kim jesteś".

"Jestem ścianą"

"Pffy" parsknął. "To ma być protest przeciw czemu?"

"A ściana przeciw czemu protestuje?"

"Ale ja czuje, że to ma być protest. Myślisz, że ktoś się do ciebie przyłączy. Rozumiem są gity, są panki, skiny a ty kim jesteś ŚCIANOWCEM ?!".

Milczę. On na to.

"A stój sobie, coś w tobie jest"

13.00

Przyszła Dorota Jarecka.

"Ciężko być ścianą?" zapytała.

13.30

Zaczęli się pojawiać się ludzie, którzy przyjechali na festiwal. Coraz więcej. Minął mnie Maciek z Dominiką. Nie zauważyli. Ucieszyłem się. Po chwili Maciek wrócił i zrobił kilka zdjęć. Ofiarował mi je. Bardzo dobre zdjęcia.

Pojawiła się Ola z moim bratem. Przyszli ludzie z telewizji z kamerą. Przyczepili do mnie mikrofon i schowali się w bramie naprzeciwko. Filmowali przez pół godziny różne drobne zdarzenia. Próbowałem miesiąc później wydobyć od nich materiał. Okazało się, że skasowali. Szef powiedział, że nudny. Monotonny.

14.00

Z kamerą przyszedł Grzesiek z DKF "Pokrak". Był z kolegami. Rozjuszyli gromadkę dzieci , które jeździły na rowerkach. Wiadomo jak kamera działa na dzieciaki. Popisują się. Zaczęli im zadawać pytania "A myślicie, że tam w środku jest żywy człowiek?". "On jest z kamienia" powiedziała dziewczynka w czerwonej sukience. Chłopiec był ciekawszy. Podszedł i poruszył moją ręką. Podniósł ją. Opuściłem bezwładnie. Nie przekonało go to. Zaczął rozpinać rzep na końcu rękawa, włożył rękę do środka i wyczuł moją dłoń. "Żywy człowiek" krzyknął chłopczyk. W tym momencie podleciał drugi czterolatek w krótkich spodenkach i z całej siły rąbnął mnie swoją małą piąstką w brzuch. " Jebnij go w chuja"- wrzasnął do kolegi. Wtedy poznałem malca. Widziałem go wieczorem, dwa dni wcześniej, kiedy starszy brat trenował go w ogródku jordanowskim przy 11 Listopada. Starszy brat razem z kolegami ( 12- latkowie ze szlugami w chudych dziobach ) zorganizowali zapasy czterolatków. Kazali im zdjąć koszulki i prać się do pierwszej krwi koło piaskownicy zachęcając "Zabij go, zabij". Ten czterolatek, który właśnie mnie rąbnął zaczął przegrywać z grubaskiem, który zrobił wiatrak i młócił go raz za razem. Uciekł z płaczem do brata. Brat dał mu pięścią w twarz. Rzucił nim o ziemię i wydarł się "Walcz Gołota!". Ten gnojek miał ksywkę Gołota. "Spróbuj synek" musiałem się odezwać. Nie odważył się. Ale i tak gromadka stała się strasznie dokuczliwa. Popisywały się szarpiąc mnie i szturchając. Idą dziewczyny wyglądające na studentki z lewego brzegu. Przyjechały zwiedzać Pragę z festiwalową mapką "Nie szarpcie go. Ładnie to tak"- przechodząc rzucają do dzieci. "Zrób mi laskę"- odszczekuje Gołota w krótkich spodenkach. "Chłopczyku ty rozumiesz co mówisz" powiedziała jedna z dziewczyn odwracając się. Zamiast odpowiedzieć Gołota zrobił odpowiedni gest.

15.00

Dzieci poszły. Na szczęście. Niewiele brakowało a rozszarpałyby kostium. Zrobiło się na chwilę spokojnie.

15.15

Przyszła moja mama i moja siostra. Obejrzała. "I ty tu tak stoisz idiotycznie. A w domu tyle roboty"- powiedziała. Rzeczywiście mieliśmy wówczas remont kuchni. Mama zrobiła siostrze zdjęcie ze mną. Siostra zrobiła mamie zdjęcie ze mną. Po czym poszły. Wysłałem je do jadłodajni na naleśniki. Bo są pyszne.

15.30

Nikt nie przechodził, więc wyciągnąłem zza rynny, która była obok mnie, projekt kostiumu oprawiony w ramkę. Przygotowałem go poprzedniego dnia. Postanowiłem, że zostawię ślad ludziom pod których oknem stałem

( "Ciekawe czy ta ściana jest przystojna?"). Zapukałem w szybkę okna nad moją głową. Raz i drugi. W końcu wychylił się chudy, nieogolony chłop. Trudno powiedzieć w jakim wieku, miedzy czterdzieści a pięćdziesiąt. Ucieszył się. Podziękował.

15.45

Stoję.

Zacząłem zastanawiać się kiedy koniec. Niedobrze. Wtedy czas gęstnieje, zaczyna wolniej płynąć. Więc z całych sił próbowałem pozbyć się tych myśli. Ćwiczyłem oddechy. Koncentrowałem się.

16.00

Pojawili się w piątkę. Pięciu dresów. Zatrzymali się przede mną. Stanęli łukiem.

"Ruchasz się?" rzucił pierwszy. Taki mały. "Ściana się rucha?". Odpowiedziałem. W środku już byłem gotowy na cios i tylko sobie powtarzałem, ze się nie poruszę. Wciąż stoję nieruchomo. "Chuja masz?" to drugi, większy. "A ściana ma chuja". "Co ty pierdolisz o tej ścianie. Chuja nie masz i się nie ruchasz, frajerze". "A jak ty chuju chcesz być ściana to pomyśl kurwa, biorę procę" to trzeci, i robi mi przed nosem taki gest jakby naciągał procę "i strzelam, i nie masz zębów. Co ty chuju na to?". "Po co strzelać w ścianę. Lepiej w coś celować". "Mnie próbujesz przegadać". "Nie próbuję" Stoję, nie ruszam się. Czwarty dres markuje cios. W genitalia oczywiście. Nie ruszam się. Zatrzymał pięść o pięć centymetrów.

Wtedy piąty ze śmiechem podchodzi i mówi "Jak ty jesteś ściana to ja się na Ciebie wyjulam". Ściąga gacie na środku Stalowej i oczom nie wierzę, wyciąga siura na wierzch. Tego się nie spodziewałem. "Zawsze lejesz na ścianę na środku ulicy?" pytam. Nagle pojawia się dwóch, jakby starszych. Przechodząc rzucaj w stronę tej piątki która zrobiła sobie wokół mnie konsylium. "Zostawcie go. Spoko jest". Wtedy tamten podciąga spodnie. Dali mi spokój. Nie omieszkali oczywiście podkreślić przy rozstaniu, za kogo mnie maja.

godz. 16.10

Odpoczywam. Zastanawiam się następnego dnia.

Strach. Byli blisko. Bardzo blisko. Bezruch obronny ze świata przyrody. Nie przekroczyli granicy. Mimikra przestała mieć wartość czysto myślową a stała się użyteczna. Myśląc o tej akcji w marcu nie brałem pod uwagę możliwości agresji. Kiedy myślałem o wtopieniu się w ścianę, o maksymalnej identyfikacji z miejscem, moje zastanawianie się było blisko zadrapań na tynku, blisko faktury cegły, zapachu ulicy. Myślałem o trwaniu, o czasie. Myślałem o mimezis. Kontekst społeczny był dla mnie istotny jedynie o tyle, że zakładałem maksymalną dyskrecję działania. Nie chciałem niczego narzucać ludziom mieszkającym w tej dzielnicy. . Właściwie łatwo sobie wyobrazić, że jak "Pajac chuj wie po co stoi" to "może zarobić". Ale miałem być ścianą. Po co walić łbem w ścianę?

godz. 16.30

Pojawia się wiele znajomych twarzy. O 17 w Jadlodajni przy Stalowej 20/22 będzie wernisaż "naleśnikowo-kefirowy". Miga mi Roman z Zeldą, Tomek. Przychodzi Ela z kwiatami jak na wernisaż. Białe kwiaty. Kładzie je koło moich nóg, jak przed pomnikiem. Potem ktoś te kwiaty zabiera. Przyszli Paweł i Marta.

Piknikowa atmosfera jaka zrobiła się na Stalowej różniła się od codzienności tej ulicy. Gwarny tłum podążał na wernisaż.

Miałem wytrzymać do osiemnastej.

godz. 18

Kończę. Trudna była ostatnia godzina, bo co chwila ktoś znajomy mi perswadował, że "już starczy, już dość wytrzymałem" , że "mógłbym już skończyć".

Wracam do pracowni.

Jan Mioduszewski / Fabryka Mebli, "Ściana", nieruchomy performance, 03.07 i 04.07.2003 r. 2 x 5 h. ul. Stalowa 10, Warszawa, w ramach projektu "Sąsiedzi dla Sąsiadów" 2003.