Ai Weiwei jakiego nie znacie w poruszającym filmie Andreasa Johnsena

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Podobno Ai Weiwei wcale nie chciał filmu o sobie. Tak przynajmniej twierdzi Andreas Johnsen, reżyser prezentowanego w ramach tegorocznej edycji PlanetDoc filmu „Podejrzany: Ai Weiwei" („Ai Weiwei The Fake Case", Dania 2013), który wspomina pierwszą odpowiedź artysty jako jedno wielkie „Nie". Był 2009 rok i twórca „Znaków Zodiaku" zasłaniał się pracą i brakiem czasu. Trudno się zresztą dziwić, skoro właśnie powstawał pełnometrażowy film o nim - amerykańska dziennikarka Alison Klayman realizowała (2008 - 2010) dokument „Ai Weiwei. Chiński głos ludu" („Ai Weiwei - Never Sorry", USA 2012). Do tego obrazu i interesującej odmienności dwóch filmów o tym samym artyście powstałych prawie w jednym czasie jeszcze powrócę.

Jonhsenowi udało się w końcu przekonać Ai Weiweia swoimi filmami: przez zaprzyjaźnionego galerzystę z Kopenhagi, który pokazywał prace artysty, przekazał mu swoje wcześniejsze filmy. Podobno Ai Weiweiowi wystarczyło pierwszych 5 minut poprzedniego obrazu Duńczyka - filmu „Murder" poświęconego prawu aborcyjnemu w Nikaragui - by zgodzić się na obecność reżysera w domu i dać mu swobodę działania.

Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013
Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013

Andreas Johnsen (rocznik 76) jest samoukiem i cudownym dzieckiem duńskiego filmu dokumentalnego. Zaczynał od fotografii, potem robił programy telewizyjne, a od 2002 realizuje filmy dokumentalne w ilości niemal hurtowej; do tego praktycznie samodzielnie - jako reżyser, producent, jedyna osoba na planie. W wywiadach powtarza, że jego metoda pracy wynika z tego, że jest po prostu ciekawy i dla własnej satysfakcji drąży tematy, które go interesują. Pracę nad filmem rozpoczyna z marszu - po prostu udaje się na miejsce i filmuje; dopiero potem szuka finansowania, partnerów czy promocji (Duńczycy są zdania, że dokument należy promować już na etapie jego powstawania, a nie dopiero tuż przed premierą). W efekcie powstają filmy w dużej mierze obserwacyjne, jednak nie jest to nieme przyglądanie się światu z dbałością o nieingerencję w rzeczywistość i przezroczystość kamery. Johnsen towarzyszy swoim bohaterom w ich działaniach, rozmawia z nimi zza kadru, ale nie tworzy sztucznych sytuacji, usadzając ich na stołku w odpowiedniej pozie i oświetleniu do wywiadu.

Nie inaczej Johnsen podszedł do sprawy, kiedy bohaterem filmu zdecydował się uczynić jednego z najważniejszych artystów współczesnych. Towarzyszył Ai Weiweiowi z kamerą od 2011 roku, kiedy ten po zwolnieniu z więzienia został umieszczony w areszcie domowym. Każdy jego ruch śledziły kamery i tajniacy czatujący przed domem. Obłożony restrykcjami, nie mógł wypowiadać się publicznie; stres potęgowało jeszcze oskarżenie o rzekome malwersacje podatkowe jego firmy „Fake" (stąd właśnie oryginalny tytuł filmu - „The Fake Case" czyli „Sprawa firmy Fake" albo „Sfingowana sprawa", który lepiej opisuje rzeczywistą sytuację). Podczas swoich ośmiu pobytów w Pekinie w ciągu prawie czterech lat Johnsen towarzyszył Ai Weiweiowi praktycznie nieustannie. Artysta zastrzegł na początku, że nie ma czasu na wyjaśnienia, więc reżyser nie był uprzedzany o tym, co miało nastąpić, nikt też na bieżąco nie tłumaczył mu z chińskiego, co się dzieje.

Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013
Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013

Efektem jest bardzo intymny portret człowieka osaczonego, którego na skutek stresu nękają zaburzenia snu i pamięci. W tej trudnej sytuacji Ai Weiwei nie przestaje jednak tworzyć, a bieżące wydarzenia nieodmiennie traktuje jako bezpośrednią inspirację do działania. Johnsen pokazuje swojego bohatera w relacjach ze współpracownikami, tweetującego czy piszącego bloga. Widzimy też bardzo stresujące momenty rozmów telefonicznych z prawnikami czy reprezentantami władzy. Widzimy, jak opiekuje się swoim kilkuletnim synkiem i rozmawia z matką o trudnej przeszłości rodziny i jej przyszłości. Johnsen pokazuje Ai Weiweia jako człowieka silnego, pewnego swoich przekonań i walczącego o swoje prawa. Jednak nie jest to spiżowy posąg, ale człowiek z krwi i kości, obdarzony trudnym charakterem artysta, którego czasem ponoszą nerwy.

Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013
Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013

Ai Weiwei podkreśla swoją artystyczną niezależność i brak sympatii do jakichkolwiek opcji politycznych. Przyznaje, że nie jest przeciwnikiem chińskiego rządu - chodzi mu tylko o respektowanie prawa. Jego sytuacja na tle pozostałych chińskich aktywistów i artystów nękanych przez władze jest wyjątkowa; swojej pozycji na arenie międzynarodowej zawdzięcza rozgłos, dzięki któremu ma szansę zwracać uwagę na ogólną sytuację w kraju, nie tylko własną. Jednak najbardziej poruszające w filmie Johnsena nie jest poparcie udzielone mu przez śmietankę światowego świata sztuki, lecz przez chińskie społeczeństwo, które spontanicznie i bez portali społecznościowych robi zrzutkę na kaucję wyznaczoną przez rząd. Na podwórko artysty anonimowi wspierający wrzucają banknoty złożone w kształt samolotu. Film kończy się drobnym zwycięstwem: co prawda zwolniony z aresztu domowego Ai Weiwei nadal nie odzyskał paszportu, ale udało się wysłać na weneckie biennale - w częściach, okrężną drogą przez różne kraje - odtwarzającą jego pobyt w więzieniu instalację „S.C.A.R.E.D.".

Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013
Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013

Powrócę teraz do wspomnianego wcześniej filmu Alison Klayman. Jako pierwszy pełnometrażowy dokument poświęcony Ai Weiweiowi zapowiadał się imponująco; odniósł zresztą spektakularny sukces finansowania społecznościowego i nawet został nominowany do Oscara. Ale jest to zupełnie inny obraz artysty. Wybierając tak wyjątkowego bohatera, Klayman zdecydowała się na niewyszukaną formę opowiadania w stylu reportażu telewizyjnego. W galopującym tempie przeplatają się ujęcia gadających głów - wypowiedzi artysty, ekspertów, współpracowników. Jej bohater to wycięty z szablonu wielki artysta i pozbawiony choćby jednej rysy bojownik o prawa człowieka, grający reżimowi na nosie. Autorka sprowadza twórczość Ai Weiweia do środkowego palca pokazywanego władzom komunistycznych Chin. Jeśli chcecie poznać życie i sztukę Ai Weiweia w encyklopedycznym zarysie, to film Klayman świetnie się do tego nadaje. Znajdziemy tu też efektowne gotowce na temat poszczególnych jego dzieł, dzięki którym z pewnością będziecie mogli zabłysnąć w towarzystwie. Natomiast Johnsen podaje strzępy, resztę trzeba uzupełnić samodzielnie. Szczegóły dotyczące aresztu bohatera interesują go o tyle, o ile może pokazać, jak reaguje na nie artysta. Jego film obrazuje natomiast, kim jest jedna z najważniejszych postaci współczesnej sztuki, czym żyje na co dzień i o czym myśli. Daje też klarowny obraz twórczości Ai Weiweia, choć nikt tu niczego nie tłumaczy.

Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013
Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013

Ciekawe, że dwa tak różne filmy o jednym artyście powstały niemal jednocześnie. Moment, w którym reżyserzy przedstawiają swego bohatera, determinuje wprawdzie w pewnym stopniu jego postawę i zachowanie, a areszt i wydarzenia ostatnich lat stanowią z pewnością poważną cezurę w jego życiu, sporo jednak, jak widać zależy od ich wrażliwości.

Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013
Andreas Johnsen, „Podejrzany: Ai Weiwei” („Ai Weiwei The Fake Case”), Dania 2013