Konceptualne miraże. Łukasz Jastrubczak w Bunkrze Sztuki

  • : Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
  • : Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W filmie Jastrubczaka „Need for Speed" prosta, ciągnąca się w nieskończoność droga prowadzi przez miasta, autostrady oraz puste przestrzenie amerykańskiej pustyni, o której Baudrillard pisał: „Jej definicja jest absolutna, granica inicjacyjna, kontury ostre, a przestrzeń nieubłagana. To obszar znaków wszechwładnej, nieuniknionej konieczności, lecz znaki te pozbawione są sensu, są arbitralne i nieludzkie; to znaki, które mija się nie pojmując".1 To dopiero w tym miejscu, poza czasem i kulturą mogą powstawać miraże. Tylko tu można wkroczyć w fikcję, rozpłynąć się w dawnych mitach i legendach. W filmie Jastrubczak opuszcza samochód. Kurczowo trzymając w dłoni dziwny przedmiot, idzie przed siebie. Kamera wymierzona jest prosto w jego sylwetkę, coraz bardziej się oddalającą. Spojrzenie kamery nie umyka na boki, nie drga. To, co dzieje się poza obiektywem jest nieistotne. Dla reżyserów kina awangardowego ważne było wchodzenie w filmowy świat oczami głównego bohatera. Razem z nim wyruszamy w drogę, jednak tak, czy inaczej znajdujemy się poza obiektywem kamery. Ten, którego obserwujemy, decyduje jednak o tym, co zobaczymy.

fot. Rafał Sosin
Fragment ekspozycji "Miraż", fot. Rafał Sosin

W wielu wywiadach Jastrubczak przyznaje się do filmowych inspiracji: „Filmy są częścią mojego życia, mojego świata, albo raczej jednym z obiektywów, przez który świat postrzegam".2 Sama konstrukcja wystawy Miraż" przypomina filmowy montaż. Proces rozwijania się narracji zostaje rozbity na mniejsze sceny. W trakcie oglądania, jak w zmieniających się kadrach, ujawnia się sens opowieści. Wkraczając w „Miraż" trafiamy w sam środek świata widzianego z perspektywy kina lat 50. XX wieku, amerykańskiego snu oraz legend o Złotym Mieście.

W jednym z kluczowych dla rozszyfrowania narracji tej wystawy filmie Alfreda Hitchcocka „Zawrót głowy" lęki głównego bohatera doprowadzają do serii tragicznych wydarzeń. Jego obsesyjne podążanie za tajemniczą Madaline-Carlotty-Judy prowadzi detektywa do granicy obłędu. Klaustrofobiczna atmosfera filmu zagęszcza się wraz z każdym kolejnym posunięciem bohaterów. Dla Jastrubczaka ta historia była pretekstem, by podążyć ulicami San Francisco śladami postaci. Wyposażony w aparat fotograficzny zrekonstruował całą opowieść na nowo, usuwając głównych bohaterów. Fotografia może płatać figle. Zapętlony cykl slajdów zdaje się coś ukrywać. Może właśnie ta nieobecność bohaterów jest dowodem, że w rzeczywistości pokazuje świat, którego nie ma?

"Klatki", 2011, projekcja slajdów (109 przeźroczy, rzutnik do slajdów)
"Klatki", 2011, projekcja slajdów (109 przeźroczy, rzutnik do slajdów)

Podążając dalej hitchcockowskim wątkiem w kolejnej sali natrafimy na found footage „Upadek", ukazujący dolly zoom, bardziej znany jako efekt vertigo. Zabieg ten polega na jednoczesnym przybliżaniu obrazu wraz z równoczesnym zwiększaniem ogniskowej obiektywu, co może wywołać wrażenie zawrotu głowy. Pulsująca klatka schodowa zdaje się niebezpiecznie przybliżać. Trudno ocenić jej faktyczną wysokość. Im bliżej, tym jej obraz zdaje się być coraz bardziej nieostry. Podobnie jak w wypadku pracy „Potyczka" będącej slajdem z filmu „Okno na podwórze" - wraz ze zbliżającym się końcem wystawy naklejona na lampę rzutnika scena z filmu w wyniku silnego naświetlania zniknie.

"Upadek", 2012, found footage (3 sek. sekwencja z filmu "Vertigo" Alfreda Hitchcocka)
"Upadek", 2012, found footage (3 sek. sekwencja z filmu "Vertigo" Alfreda Hitchcocka)

Znaczna część prac Łukasza Jastrubczaka odnosi się do zasady perspectiva artificialis (perspektywy centralnej). Interesuje go geometria, ostre krawędzie, teoria widzenia w historii sztuki. Na bazie tych teoretycznych utopii podejmuje on poszukiwania czwartego wymiaru, wizerunku wodza plemienia Muisica, czy odnalezienia tajemniczej góry Paramount. Dlatego na wejściu do trzeciej sali pojawia się prawie dwumetrowa błękitna góra, wykonana jedynie z narzuconego na drabinę niebieskiego płótna. W renesansowych teoriach obrazowania kolor ten używany był do zaznaczenia najdalej wysuniętego punktu. W „Górze (w perspektywie powietrznej)" realizm ulega zachwianiu, przekracza naturalne granice. Pojawiający się w czołówce filmów wytwórni Paramount szczyt w rzeczywistości nie istnieje. Jego poszukiwanie przez Jastrubczaka zmieniło się w podróż za tym, co ukryte za filmowym kadrem.

"Złota perspektywa", 2011, relief
"Złota perspektywa", 2011, relief

Każda świadomość granic budzi potrzebę ich przekroczenia. Teoria zaczyna być interesująca w chwili, gdy pęka. W momencie odkrycia tego stanu, znika zaufanie do ustalonych reguł. Tak jest w reliefie „Złota perspektywa": według tradycji, wszystkie linie w perspektywie zbieżnej powinny spotkać się w jednym punkcie, w praktyce jednak staje się to niewykonalne, gdyż zaczepienie każdej kolejnej linii nieznacznie powiększa wyznaczony wcześniej punkt ich zbiegu.

W swoich teoretycznych rozważaniach o widzeniu, Władysław Strzemiński powtarzał za Cézanem, że „kontury mu uciekają" a „wszystkie linie się przesuwają".3 „Kubistyczna kompozycja z dzbankiem" Jastrubczaka zostaje przedstawiona na kilku płaszczyznach. Zwarta bryła złotego dzbanka rozrywa się i pęka. Szczeliny zdają się mówić więcej o zastosowaniu naukowych ram, niż kolejne spisywane traktaty. Tak, jak spojrzenie przez „Lunetę" na okrąg na ścianie. Nie ma tam nic, poza zasysającą wszystko czernią. Pozostaje tylko intuicja, za którą można podążać wyznaczając nowe granice, by odkryć to, co niewidoczne.

"Spotkanie z wodzem plemienia Muisica", 2012, fotografia
"Spotkanie z wodzem plemienia Muisica", 2012, fotografia

Ten rodzaj rozważań kontynuuje Jastrubczak w kolejnych pracach fotograficznych: „Ruch numer 4", „Spotkaniu z wodzem plemienia Muisica", kolażu „Flagi na pustyni", czy rzeźbie „Śpiący kowboj". Wchodząc w ramy utopii, legend czy mitów przyjmujemy zasady rządzące tą symboliczną przestrzenią. Przedmioty stają się artefaktami, a przypadkowe słowa i opowieści legendami. Podróżując, Jastrubczak pozostawia na pustyni ślad: metalowy, powyginany drut, widoczny wcześniej w filmie „Need for Speed". Okazuje się on odwzorowaniem drogi przebytej przez postacie z wcześniejszych prac. Tak, „Ruch numer 4" ukazuje drogę, jaką przebył wpadający w obłęd detektyw Scottie w „Zawrocie głowy", śledząc tajemniczą kobietę.

Ruch numer 4, 2011, fotografia
"Ruch numer 4", 2011, fotografia

Podobnie, jak bohater filmu Hitchcocka, kilka wieków wcześniej hiszpańscy konkwistadorzy plądrowali Amerykę w celu odnalezienia El Dorado. Historia miasta położonego nad złotym jeziorem Guatavitá stała się w efekcie opowieścią o poszukiwaniu fantasmagorycznego celu. Nikt nigdy nie potwierdził istnienia Złotego Miasta, a pojawiły się nawet głosy, że było ono wytworem halucynacji wywołanych przez narkotyk ayahuasca. Zarówno wyprawy konkwistadorów, śledztwo Scottiego jak i podróż Jastrubczaka działy się na dwóch płaszczyznach. Wśród rzeczywistych gęstwin leśnych i miejskich dróg mieli oni za przewodnika wyobrażeniowe tropy, coraz bardziej ciągnące ich w nieznane. W efekcie „Miraż" pokazuje sytuacje i opowieści istniejące jedynie w teoretycznych utopiach lub wyobraźni.

Przestrzeń ekspozycyjna Bunkra Sztuki jest niełatwa, zarówno dla kuratora, jak i dla artysty. Nawet najlepsze prace można bardzo łatwo mogą nie zadziałać ekspozycyjnie. W wypadku „Mirażu" udało się tego uniknąć, chociaż oddzielenie dwóch wspomnianych sal od ostatniej białą zasłoną wprowadza pewien dyskomfort. Szkoda, bo w efekcie powstaje wrażenie, że „Miraż" to wystawa dwuczęściowa. Wrażenie potęguje jeszcze fakt, że dwie pierwsze sale są pogrążone w półmroku, a ostatnia wręcz oślepia białymi ścianami.

"Śpiący kowboj", 2011, rzeźba
"Śpiący kowboj", 2011, rzeźba

Wystawa Jastrubczaka w Bunkrze Sztuki jest jednym z najbardziej interesujących wydarzeń, jakie miały ostatnio miejsce w Krakowie. Prezentowane prace nie są ilustracją jakiegoś wydumanego tematu, ani prezentacją kumulacji dorobku, ale tworzą konkretną opowieść. Warto tu jeszcze wspomnieć o ciekawym programie towarzyszącym, gdzie poza tradycyjnymi oprowadzeniami i wykładami znalazła się nietypowa zapowiedź artystycznej książki Łukasza Jastrubczaka i Sebastiana Cichockiego. Całe spotkanie bardziej przypominało set didżejski połączony z czytaniem fragmentów książki, dźwiękiem i wizualizacjami, niż kanapowe rozmowy o jeszcze nie wydanej publikacji. Do tego w ramach Dnia Otwartego w Bunkrze, wieczorem, odbył się koncert Sebastiana Buczka.

Złożoność narracji wystawy, liczne cytaty i odwołania wymagają od widza więcej zaangażowania niż tradycyjne ekspozycje problemowe. Zagubić się w mirażach jest bardzo łatwo. Wystarczy moment nieuwagi. Czasem jednak to, co odkryjemy, jest bardziej interesujące niż to, co zostawiliśmy za sobą.


Łukasz Jastrubczak, „Miraż", Bunkier Sztuki, Kraków, 6.04 - 6.05.2012

fot. Rafał Sosin
Fragment ekspozycji "Miraż", fot. Rafał Sosin

fot. Rafał Sosin
"Góra (perspektywa powietrzna)", fot. Rafał Sosin

fot. Rafał Sosin
Fragment ekspozycji "Miraż", fot. Rafał Sosin

  1. 1. J. Baudrillard, „Ameryka!", przeł. Renata Lis, Warszawa 2001, s. 166.
  2. 2. „Wątpię nieustannie. Z Łukaszem Jastrubczakiem rozmawia Adam Andrzej Fuss", [w:] „Arteon" nr 3(107)/2009, s. 24.
  3. 3. W. Strzemiński, Teoria widzenia, Kraków 1974, s. 219.