Jakie są obrazy Niemczyka? Strasznie nierówne, ale pamiętajmy, że przede wszystkim był to pisarz i swoisty performer, czy może lepiej - artysta życia. Ale ciągle jest to malarstwo w jakiś sposób magnetyzujące, osobne, ujmująco nieporadne, szczerością rozkładające widza na łopatki. To wrażenie wzmaga bez wątpienia nasza wiedza o samej osobie Niemczyka, jednak niektórym płótnom nie pomaga nawet to: przypominają estetykę obrazków, jakie można spotkać na ścianach dziecięcych przychodni. Co ciekawe, niektóre rozwiązania formalne przypominają niektóre bloki prac Jakuba Juliana Ziółkowskiego, podobnie jak Niemczyk artysty skrajnie indywidualistycznego, zatopionego w wykreowanym przez siebie świecie. Tym bardziej cenna wydaje się być prezentacja tych prac.
Mapę polskiego nadrealizmu najbardziej precyzyjnie nakreślił bodaj Andrzej Banach, autor książki O polskiej sztuce fantastycznej1, jedynej znanej mi publikacji na ten temat. Banach z niebywałym pietyzmem rekonstruuje wszelkie „niesamowite" tropy w polskiej plastyce: od średniowiecznych bestiariów, przez wizerunki Szatana, ilustracje biblijne, aż po Grottgera, Jacka Malczewskiego, Mehoffera, Witkacego, Lebensteina, a nawet Szapocznikow. Co jednak dość wymowne, gros przykładów podanych przez Banacha to rozmaite ilustracje, ryciny, exlibrisy i inne formy graficzne (w tym także dwudziestowieczne plakaty). Innymi słowy, książka Banacha dowodzi, że w polskiej kulturze nadrealizm bardzo często był zjawiskiem wtórnym, przeważnie inspirowanym tekstem. Do podobnych wniosków doszła Agata Pyzik w tekście Dziady polskie, czyli o wcieleniach niesamowitego w polskiej kulturze zamieszczonym w ostatnim numerze „Obiegu"2, w dużej mierze poświęconemu właśnie rekonstrukcji tradycji polskiego nadrealizmu.
I faktycznie, przypominając sobie teksty polskiego romantyzmu i kartkując książkę Banacha, można pomyśleć, że polski nadrealizm literaturą stoi - plastyka ma wobec niego rolę wyłącznie służebną. A o surrealizmie z freudowskim rodowodem nie może być nawet mowy. To może dlatego przedstawiciele polskiego nadrealizmu nie tworzą żadnej zbornej reprezentacji: to zbiór indywidualności, artyści z różnych bajek, którzy tworzą historię niekonsekwentną, z pourywanymi nitkami kolejnych wątków. Kto należy do tej niesamowitej gromady? Raz jeszcze przywołując papierowy „Obieg": bez wątpienia Witkacy, Stanisław „Stach z Warty" Szukalski, Bronisław Wojciech Linke, Kazimierz Mikulski, Jan Lebenstein, ale także Edward Krasiński i Krzysztof Niemczyk. I chyba także urodzony w Katowicach Hans Bellmer, któremu obszerną publikację 11 lat temu poświęcili Andrzej Przywara i Adam Szymczyk3. Wszyscy osobni, bez wspólnoty losów i kalendarza - o samej twórczości nie wspominając. Ale może to właśnie tacy powinni być nadrealiści?
Ale wydaje mi się, że poza „ilustratorami" i „indywidualistami" można wyodrębnić jeszcze jeden nurt polskiej sztuki niesamowitej. Swoje źródło znajdzie on w księżycowym pejzażu Świtezi, a rozwinięcie w romantycznych i symbolistycznych (choć nie tylko!) ujęciach „niesamowitej" natury. Od realistycznych w formie, lecz romantycznych w wymowie pejzaży inspirowanych poematami Wieszcza, przez obrazy Witkiewicza ojca, posępne niczym dekadentyzm przełomu stuleci, aż po niesamowite ogrody Mehoffera.
Warto pamiętać też o artystach, którzy „ukradli" nadrealizm sztuce współczesnej: Wojciechu Siudmaku, Zdzisławie Beksińskim, Jerzym Dudzie-Graczu i Franciszku Starowieyskim. Każdy zrobił to w innym stopniu i na innym artystycznym poziomie, ale to świat arte polo dźwigany przez tych czterech atlasów polskiej sztuki popularnej na długie lata skompromitował fantazję i zmyślenie, czyniąc z nich synonim kiczu. Jednocześnie to właśnie ci artyści faktycznie zorganizowali plastyczną świadomość Polaków po 1989 r., co dla naszych rozważań powinno być bardzo wymowne. Tak czy inaczej stygmat pozostał, a sztuka młodych malarzy podejmujących poetyki nadrealistyczne jeszcze dziś postrzegana jest jako twórczość o mniejszym „ciężarze gatunkowym" niż np. sztuka artystów zaangażowanych społecznie.
A bon mot Kantora? W kontekście pokazu prac Niemczyka nabiera dwuznacznej wymowy - wszak Niemczyk twierdził, że Kantor odsunął go od skupionego wokół siebie „dworu" w obawie przed zdolniejszą „konkurencją"4...
Więc może słowa Kantora warto potraktować jedynie jako samospełniającą się przepowiednię - przekleństwo rzucone na sztukę, którą po prostu reprezentował Niemczyk? Pozostaje mieć nadzieję, że moc Świtezi będzie silniejsza...
Świteź tam jasne rozprzestrzenia łona,
W wielkiego ksztalcie obwodu,
Gęstą po bokach puszczą oczerniona,
A gładka jak szyba lodu.
Jeżeli nocną przybliżysz się dobą
I zwrócisz ku wodom lice,
Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą,
I dwa obaczysz księżyce. 5
Krzysztof Niemczyk, ...który był, ART+on, do 28 marca.
Na froncie ilustracja do poematu Adama Mickiewicza pt. Dziady, cześć II, rys. Czesława Jankowskiego, data nieznana.
W TYM TEMACIE CZYTAJ TAKŻE:
Adam Mazur, Nad nadrealiści: Borowski i Śliwiński w Galerii A