como espiar sin descargar nada press localizar numero movil here exposed cell pics programas para espiar por satelite el mejor espia gratis de whatsapp mua giong ong noi necesito espiar espia mensajes de texto de celulares telcel gratis como funciona spyphone pro como espiar blackberry messenger descargar programa prism espia

"Der Jude" - "Ten Żyd" - geneza, funkcjonowanie i siła trwania wizerunku

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wstęp
Tekst ten dotyczy mechanizmu konstruowania w propagandzie wizualnej nazistowskich Niemiec obrazu "tego Żyda" - "Der Jude" (celowo dokonuję translacji dosłownej). Żeby przyjrzeć się temu problemowi konieczne jest uwzględnienie kontekstu historycznego: interesujący nas okres zamyka się w trzynastoleciu określonym ramami czasowymi 1933 (przejęcie władzy przez Hitlera) i 1945 (zakończenie II wojny światowej). Jednak dla wykazania trwałości istnienia pewnych tendencji niezbędne jest odniesienie się do okresów wcześniejszych (czasem bardzo odległych) oraz późniejszych (tj. nam współczesnych). Ujęcie omawianego zjawiska z socjologicznego punktu widzenia umożliwi szersze, bardziej precyzyjne spojrzenie na mechanizm powstawania propagandowego konstruktu, jakim stał się w Niemczech hitlerowskich wizerunek "tego Żyda".

Specyfika nośnika wizualnego
Na początek warto słów kilka poświęcić specyfice propagandy wizualnej. Źródłem przekazu informacji jest tu obraz, rysunek, plakat, karykatura, a więc media, które są odbierane przez spojrzenie. Psychologowie oceniają, że około 70 wszelkich informacji zarówno o otaczającym świecie, jak i stanie naszego własnego ciała odbieramy właśnie za pomocą wzroku. Olivier Thomson, w swojej pracy poświęconej historii propagandy, pisze o sztuce wizualnej jako jednej z najstarszych i najważniejszych metod propagandowych (s. 27). Dla celów związanych z upowszechnianiem określonych treści zaangażowanie wzroku odbiorcy jest najbardziej efektywne (by nie powiedzieć efektowne...). Obraz okazuje się być doskonałym ekwiwalentem opisu słownego, gdyż przekazuje określone informacje w sposób kompleksowy, bezpośredni i jest jednocześnie, poprzez swój syntetyczny charakter i możliwość przedstawiania sytuacji w całości, predestynowany do osiągania rezultatu natychmiastowego, najbardziej pożądanego, bo wywołującego najsilniejsze emocje w tzw. pierwszym odruchu. "Myśl emocjonalna" prowadzi najczęściej do "oczywistych" wniosków często ustępujących czy wręcz w ogóle niedopuszczających argumentacji racjonalnej. Thomson wyróżnia trzy typy propagandy (w kontekście metod jej działania): 1) czysto racjonalną, 2) w części racjonalną, a w części emocjonalną oraz 3) czysto emocjonalną (s. 71). Mnie najbardziej interesować będzie typ trzeci. "Wykorzystuje się tu rozbudzone emocje, przy czym pomocne są wszystkie znane i dostępne środki i techniki organizacyjne. Tego rodzaju propaganda często korzysta z muzyki, przestrzeni mieszczących duże tłumy i środków wizualnych [podkr. moje, Ł. W.]. Ważnym jej elementem są obietnice i przemówienia obliczone na wywołanie silnych emocji - a więc nienawiści, strachu, wiary czy uprzedzeń rasowych" (s. 73).

Kolejną cechą tego typu propagandy jest jej masowość - plakaty, fotografie, rysunki, film (z uwagi na niezwykłe bogactwo materiału faktograficznego kwestie związane z problematyką fotografii oraz filmu propagandowego zostają odłożone do osobnego omówienia) mogą funkcjonować w wielu miejscach jednocześnie, a co za tym idzie - być oglądane przez wielu odbiorców. "Powtarzalność", "wielokrotność", wymienionych wyżej nośników treści wizualnej, wzmaga ich siłę oddziaływania, prowadzi do utrwalenia przekazu.

Naziści doskonale potrafili wykorzystać właściwości propagandy zarówno wizualnej, jak i werbalnej, często sprzęgając je ze sobą (film, masowe uroczystości itp.), niemniej jednak ekwiwalent wizualny był dla nich swoistym idee fixe. Thomson pisze: "Propagandziści hitlerowscy zadbali, by przeciętny obywatel niemal wszędzie dostrzegał połączone barwy czerwoną i czarną oraz swastykę. Barwy te i ten symbol były na każdym mundurze, pojeździe, na setkach budynków, flagach, wielu przeróżnych wyrobach, dokumentach, w filmach, na statkach, samolotach. Powodowało to, że przeciętny człowiek ustawicznie otoczony był symbolami Trzeciej Rzeszy i zachęcony do popierania jej lub przez nią straszony" (s. 30). Jak zobaczymy później, takie działania nie ograniczały się do rozprzestrzeniania wyłącznie symboli sensu stricto.

Wróg
Wśród ośmiu kategorii propagandy zgodnie z celami, jakie ma ona osiągnąć, Thomson wymienia kategorię społeczną, która odnosi się do "przekonywania mas o wyższości określonych klas, kast, ras, narodów, a także płci męskiej" (s. 21). Z kolei kategoria polityczna "dotyczy całej gamy umiejętności rozpowszechniania informacji, manipulacji, a nawet posunięć organizacyjnych prowadzących do przejęcia i umocnienia władzy politycznej" (s. 17). Celem jest tu budowa autorytetu określonego przywódcy czy całej grupy. W tym sensie można określić te działania mianem "propagandy pozytywnej", która stanowić będzie opozycję względem "propagandy negatywnej", zakodowanej w pierwszej z wymienionych kategorii Thomsona, gdyż przekonywanie o wyższości jednych grup, automatycznie pociąga za sobą przeświadczenie o niższości innych, tworzeniu swoistego "antybohatera". W określonych warunkach społecznych, politycznych czy ekonomicznych dychotomia "my" - "oni" często prowadzi do szukania w tych "onych" przeciwników, czytaj: wrogów. Lewis A. Coser rozpatrując problem konfliktu w grupie oraz pomiędzy grupami, zauważa: "Poszukiwanie zewnętrznego wroga (...) służy nie tylko utrzymaniu struktury grupy, ale również wzmocnieniu jej spójności, w momencie zagrożenia rozprzężeniem energii bądź konfliktami wewnętrznymi. Ostrość zewnętrznego konfliktu ożywia czujność członków i albo godzi rozbieżne tendencje, albo prowadzi do wspólnego działania grupy przeciwko dysydentom" (s. 257).

Określenie wroga jest immanentną cechą wszystkich systemów totalitarnych z nazistowską III Rzeszą czy komunistycznym ZSRR na czele. Dla swej spójności i trwałości władza konsoliduje społeczeństwo, bazując na lękach społecznych lub wręcz je dla swych celów wywołując. Temu właśnie służy potrzeba wskazania "ich", którzy zagrażają "nam". W takim układzie władza zapewnia sobie posłuch i ciągłość poprzez permanentne kreowanie "wroga". Nie ma najmniejszego znaczenia, czy jest to wróg realny, czy wyimaginowany, istotna jest jedynie jego obecność w świadomości społecznej. Jednym z celów propagandy wizualnej staje się więc wytworzenie na potrzeby władzy obrazu, wizerunku takiego wroga, który najbardziej przemawiać będzie do danej społeczności. Świetnie kwestię tę sformułował Sołżenicyn w liście do Sowieckiego Związku Pisarzy, z którego akurat został wykluczony: "Co zrobilibyście bez //wrogów// (...)? Bez //wrogów// nie mogliby prawdopodobnie w ogóle żyć" (za: Kamiński, s. 137). Z kolei w "10 przykazaniach dla Blockführera" znalezionych w kancelarii obozowej w Oświęcimiu, pierwsze brzmiało jak następuje: "Wszyscy więźniowie są wrogami państwa [podkr. moje, Ł. W.], wszystko jedno czy siedzą w obozie koncentracyjnym za przestępstwa lub przewinienia polityczne, kryminalne bądź jakiekolwiek inne. Dostosuj swoje postępowanie do tego punktu widzenia" (Kamiński, s. 138).

W sensie socjologicznym z mechanizmem poszukiwania czy też tworzenia wroga ściśle łączy się koncepcja "kozła ofiarnego", występująca często w tzw. teorii etykietowania. "Kozioł ofiarny" to ktoś (jednostka, grupa), kto zostaje określony, obwiniony i ukarany z powodu karygodnych uczynków innych. Grupa poszukując przyczyn niepowodzeń czy złej sytuacji konkretyzuje je poprzez projekcję na członków innej grupy i tworzy w ten sposób obiekt idealny do wyładowania swych frustracji. "Jednakże aspekt mechanizmu kozła ofiarnego (...) to [również] typ wyimaginowanego zagrożenia, jaki uosabia kozioł ofiarny. Antysemita usprawiedliwia prześladowanie Żydów odwołując się do żydowskiej potęgi, agresji i żądzy odwetu. (...) Rozpowszechnione obawy i strach przed Żydami stanowią jeden z kluczowych elementów złożonego syndromu antysemickiego. To wyimaginowane zagrożenie prowadzi do //przegrupowania się// (...) antysemitów poprzez przyłączenie się, jak to miało miejsce w Niemczech, do rzeczywistej wspólnoty podobnie myślących osób. (...) Dochodzi tu do powstania (...) zbiorowości tych, którzy czują się podobnie //zagrożeni// przez Żydów, i którym w obliczu spodziewanej agresji Żydów nie pozostało nic prócz wspólnego //zagrożenia//" (Coser, s. 258).

Żydzi jako grupa w ramach społeczeństwa Niemiec hitlerowskich znaleźli się w roli podwójnie negatywnej. Z jednej strony stali się "kozłami ofiarnymi", gdyż na nich zrzucono odpowiedzialność za klęskę Niemiec w II wojnie światowej, traktat wersalski oraz niepowodzenia Republiki Weimarskiej. Z drugiej strony stali się "wrogiem", którym władza nazistowska posłużyła się do konsolidowania społeczeństwa w toku tworzenia systemu totalitarnego, tj. od 1933 roku.

Mechanizm tworzenia kozła ofiarnego zadziałał w Niemczech hitlerowskich w sposób niemal modelowy, zaś sytuacja ekonomiczna u progu lat 30. ugruntowała go i przyczyniła się do wzmocnienia "naturalnej" w tej sytuacji potrzeby społecznej - żądzy odwetu. Światowy kryzys ekonomiczny sprawił, że bezrobocie w Niemczech osiągnęło poziom niemal astronomiczny: od września 1929 do września 1932 liczba bezrobotnych wzrosła z 1,3 miliona do 5,1 miliona! (Grunberger, s. 16). "Głęboko zakorzenione lęki społeczne i ekonomiczne zyskiwały postać bynajmniej nie abstrakcyjną - taką jak //system społeczny// czy //mechanizm rynkowy// - ale konkretną: Żydzi; (...) w ostatniej fazie istnienia republiki weimarskiej Żydzi stali się wcieleniem wszelkiej choroby dręczącej państwo i społeczeństwo - na skalę nie znaną w dotychczasowej historii" (s. 26).

W swej fundamentalnej pracy o III Rzeszy Richard Grunberger pisze: "Ponurzy handlarze spiskowej teorii dziejów twierdzili, że Niemcy nie zostały pokonane w boju, lecz otrzymały // cios w plecy // od zdradzieckich polityków (...); fakt, że Wolff [wydawca "Berliner Tageblatt i współzałożyciel Demokratische Partei, Ł. W.], Toller [pisarz lewicowy, Ł. W.], wybitna socjalistka Róża Luksemburg i architekt konstytucji weimarskiej Preuss byli Żydami, posłużył jako pretekst do nazwania całego państwa weimarskiego // żydowską republiką //" (s. 11).

Odwołania historyczne
Warto w tym miejscu opuścić na moment Niemcy hitlerowskie i przyjrzeć się kształtowaniu stereotypów antysemickich w perspektywie historycznej. Określenie mechanizmu ich powstawania, genezy przyczyni się do lepszego zrozumienia konstruktów propagandy nazistowskiej.

Badając historię antysemityzmu Francois de Fontette stwierdza, że pojęcie "Żyd" przeszło swoistą ewolucję semantyczną i z określenia osoby o pewnej narodowości czy religijności stało się synonimem skąpca i sknery, a więc zyskiwało zabarwienie pejoratywne czy wręcz obraźliwe (s.10)

Antysemityzm okazuje się zjawiskiem niezwykle trwałym, gdyż jego początki autor odkrywa w czasach starożytnych (s. 15). Już wtedy podnoszono "drażniącą odrębność tej nacji", opór wobec procesów asymilacyjnych. Przedmiotem powszechnego niezrozumienia, drwin stały się praktyki religijne Żydów, jak na przykład obrzezanie (okazja do sprośnych żartów), czy szabas - oburzano się tym dniem bezczynności. Warto poczynić tu dłuższą dygresję. Fontette, za pisarzem z I wieku naszej ery, niejakim Apionem Aleksandryjczykiem, wskazuje etymologiczną genezę szabasu, który pochodzić ma od egipskiego "sabbatosis", dosł. "ból w pachwinie". W czasie ucieczki z Egiptu po sześciu dniach nieustannego marszu Żydzi mieli być dotknięci wrzodami w pachwinie, więc odpoczynek dnia siódmego stał się koniecznością. Z kolei ten fakt zestawić można z tym, co Egipcjanie później pisali o brudzie Żydów, o tym, jak to koślawi, trędowaci, pokryci liszajami zostali wypędzeni przez faraona. Brud, nieczystość, potrzeba oczyszczenia przetrwa w retoryce antysemickiej aż do XX wieku.

Mordy rytualne rzekomo dokonywane przez Żydów to kolejny, niezwykle trwały mit. Początkowo wskazywano osoby dorosłe, które miały być przez Żydów chwytane, zabijane i składane w ofierze (czytaj: spożywane), zaś w późniejszej wersji ich łupem stawały się bezbronne dzieci, co naturalnie przyczyniało się do wzmagania nienawiści i zaostrzania represji.

Główny zarzut chrześcijan przeciwko Żydom to naturalnie śmierć Chrystusa. U progu chrześcijaństwa retoryka antyżydowska staje się zajadła, wulgarna i zyskuje kolejny trwały rys: dehumanizację w sferze języka. Fontette przytacza sformułowania kilku autorów chrześcijańskich. Jan Chryzostom: "Żyjąc dla swego brzucha, zawsze z otwartymi ustami, nie zachowują się lepiej od wieprzy i kozłów w ich rozwiązłej nieprzyzwoitości (...)"; św. Jeremiasz ich modlitwy przyrównuje do "chrząkania wieprzy i do ryku osłów"; Grzegorz z Nyssy określa ich jak następuje: "Zabójcy Pana, mordercy Proroków, buntowniczy i nienawistni wobec Boga (...) figuranci Diabła, rasa żmij, donosiciele, oszczercy, (...) ohydni potępieńcy (...) wrogowie wszystkiego, co jest piękne" (s. 33).

Kolejne stulecia przynosiły różne nasilenie fal antysemityzmu. Czasy względnego spokoju przeplatają się z pogromami i próbami tworzenia pierwszych gett. Retoryka antysemicka wzbogacała się o nowe hasła ("zaraźliwa zaraza", zatruwanie źródeł i studni, opanowanie i ekspansja w dziedzinie handlu). W XIX wieku antysemityzm zyskał nowy aspekt - rasistowski, który najpełniejszy wyraz znalazł - i tu znów wracamy do punktu wyjścia - w Niemczech hitlerowskich (choć trzeba nadmienić, że w drugiej połowie XIX i pierwszych dekadach XX wieku antysemityzm równie mocno był zakorzeniony w Anglii czy we Francji, gdzie pod koniec XIX wieku popularne były parasole z napisem "Precz z Żydami").

Produkt propagandowy
W III Rzeszy Żyd, jednostka, członek określonej grupy określony został jako "wróg", "kozioł ofiarny" i wreszcie "gatunek", przedstawiciel najniższej rasy, by w procesie "propagandyzacji" stać się "tym Żydem", zdehumanizowanym fetyszem propagandowym, który zaczął funkcjonować w sferze wizualnej. Nechama Tec, amerykańska socjolożka i historyczka, jako dziecko uratowana z Holocaustu, ujęła to tak: "(...) Dla nich [antysemitów, Ł. W.] to było stosunkowo proste: nienawidzą Żydów, bo są //chciwi, nieuczciwi i w ogóle są udręką chrześcijan//. Jednak to proste wyjaśnienie nie zadowalało mnie. Nie mogłam poukładać sobie w głowie różnych sprzeczności, które dostrzegałam w naszej sytuacji. Zastanawiałam się, kto jest //prawdziwym// Żydem. Ojciec robił, co mógł, żeby mi to jakoś wyjaśnić. //Prawdziwy Żyd to nie jest Żyd konkretny// - mówił i uważał, że (...) [antysemici] nienawidzą abstrakcji, stereotypu Żyda, a nie rzeczywistych ludzi, takich jak my, którzy akurat są Żydami..." (Tec, cyt. za "Gazetą Wyborczą").

Jak zostało już powiedziane, poszczególne elementy, składające się na stereotypowy wizerunek "Żyda" ukształtowane zostały wieki temu. Jednak propaganda nazistowska nie tylko skorzystała z gotowych schematów, ale dodatkowo je wzmocniła, poprzez masowe ich skumulowanie, złożenie w kompleksowy, konkretny "produkt", który za pomocą nowoczesnych (jak na tamte czasy) środków wizualnych przeznaczony został do konsumpcji przez masowe społeczeństwo niemieckie, tkwiące w "totalnych" kleszczach władzy nazistowskiej.

"Konkretyzacja" produktu propagandy nazistowskiej była niezbędnym elementem warunkującym jej skuteczność. Narzędziem nadzwyczaj użytecznym stał się stereotyp. By bliżej przyjrzeć się tej kwestii powróćmy na chwilę do rozważań natury socjologicznej. Elliot Aronson wskazuje, że stereotyp "oznacza przypisywanie identycznych cech każdej osobie należącej do danej grupy, bez uwzględniania istniejących w rzeczywistości różnic między członkami tej grupy" (s. 282). Stereotypizacja wizerunku Żyda, a co za tym idzie ustalenie kanonu jego możliwych "wcieleń", pociągnęła za sobą zmiany na poziomie znaczeń semantycznych: "Żyd" przestał oznaczać osobę określonej narodowości, wyznania, ale stał się niezwykle głęboko zakorzenionym synonimem "podczłowieka". Między innymi dlatego na plakatach propagandowych pokazywano nie bezimienny tłum, ale - przepuszczony przez filtr stereotypu - wizerunek jednostkowy swego rodzaju "przedstawiciela" "światowego żydostwa". Z kolei "atomizacja" Żydów jako grupy w sensie wizualnym, skumulowanie w jej reprezentancie wszystkich obiegowych, stereotypowych opinii i poglądów i ukształtowanie w ten sposób określonego konstruktu propagandowego, umożliwiło wyeksponowanie jednostkowego "wroga" całej niemieckiej społeczności; łatwiej skupić emocje (nieważne czy pozytywne czy negatywne) na obiekcie w jakiś sposób skonkretyzowanym. "(...) przecież oni [wrogowie, Ł. W.] być muszą, bo inaczej (...) społeczeństwo uległoby frustracji i całkowitej dezintegracji" (Stomma, s. 90). Aronson powiada również: "(...) sfrustrowana jednostka wykazuje silną tendencję do zaatakowania przyczyny swej frustracji. Często jednak przyczyna frustracji danej osoby jest zbyt potężna lub zbyt nieokreślona, by możliwy był bezpośredni odwet" (s. 310).

Badacz powiada o "sfrustrowanej jednostce", a w omawianym przypadku mamy do czynienia ze sfrustrowanym społeczeństwem. Naziści podsunęli swym współobywatelom konkretny obiekt, na którym można było wyładować całą swoją złość, frustrację, agresję: przecież wszystkiemu winni są "ci Żydzi"! Sfera wizualna natychmiast wypełniona została wizerunkiem "tego Żyda", abstrakcyjnego fantazmatu nazistowskiej logiki, poskładanego z zawieszonych w czasie i przestrzeni wyobrażeń. Ale za tym "abstrakcyjnym" obrazem stali konkretni ludzie. Stwierdzenie Aronsona niech będzie dobrym zamknięciem dotychczasowych rozważań: "(...) Wyłania się następujący obraz zjawiska zwanego szukaniem kozłów ofiarnych: ludzie skłonni są do przemieszczania agresji na grupy, które rzucają się w oczy, są względnie bezsilne i od początku nielubiane. Ponadto forma, jaką przybiera agresywność, zależy od tego, co dozwala lub aprobuje własna grupa: lincze Murzynów i pogromy Żydów nie były częstymi wydarzeniami, o ile panująca kultura lub podkultura nie uznawały ich za właściwe sposoby postępowania" (s. 312).

Konkretyzacja wizerunku
"Głównymi znakami, po których można rozpoznać Żyda, są: ów sławetny zgięty nos, migające oczy, ściśnięte zęby, odstające uszy, kwadratowe paznokcie zamiast zaokrąglonych jak migdał, tors zbyt długi, płaskie stopy, okrągłe kolana, kostki wysunięte niezwykle na zewnątrz, ręka miękka i spocona hipokryty i zdrajcy. Mają oni dość często jedno krótsze ramię" (Fontette, s. 84).
Ten katalog fizycznych cech Żyda pochodzi z Francji końca XIX wieku. Ponad trzy dekady później powtarzany będzie w niezmienionej formie w nazistowskich wizerunkach propagandowych. Zarówno na plakatach, jak i rysunkach w gazetach (szczególną obfitością zawierał "Der Stürmer" wydawany przez Juliusa Streichera, zajadłego antysemitę nazywanego "żydożercą") prezentowano postać "tego Żyda" w różnych kontekstach. Co ciekawe, nigdy nie mamy do czynienia z kimś młodym, zawsze bowiem jest to mężczyzna około 40 - 50-letni czasem wręcz starzec), z obfitym zarostem, o tłustej (bądź nienaturalnie wychudzonej; propaganda zwykle operuje skrajnościami) twarzy i małych, przymkniętych oczach bacznie obserwujących widza oraz mięsistych ustach rozchylonych w lubieżnym półuśmiechu lub przybierających wyraz pogardy pomieszanej z uczuciem wyższości.

 Il. Internet
Il. Internet

Cechą charakterystyczną tego oblicza jest monstrualny, niemal karykaturalnych rozmiarów haczykowaty nos. Wyraz tak przedstawionej twarzy przywodzi na myśl kogoś, kto przejawia jakieś niecne zamiary, skłonny jest do chytrych knowań.

W przypadku ujęć całopostaciowych pokazywano osobnika niskiego, krępego, często wyraźnie tęgiego (typ bankiera, lichwiarza, a więc - "wyzyskiwacza").

Il. Internet
Il. Internet


Pojawiające się w dziewiętnastowiecznym opisie dłuższe jedno ramię stało się ujęciem niemal "kanonicznym"; cała postać przechyla się na jedną stronę i zyskuje jeszcze bardziej groteskowy wyraz. Osiągnięcie tak jednoznacznie negatywnego efektu bez cienia jakiegokolwiek pozytywu nie byłoby zapewne możliwe w przypadku przedstawienia osoby młodej, w postaci, której skupienie tak wielu negatywnych cech fizycznych byłoby trudne i wywołało niezamierzony efekt śmieszności. A celem nazistowskiej propagandy było wzbudzenie obawy, strachu i dopiero w dalszej kolejności ośmieszanie czy szydzenie.

Postać "tego Żyda" pojawia się w rozmaitych "wcieleniach" i kontekstach: a to jako podejrzany starzec ukryty za ciemnymi okularami częstujący dzieci cukierkami (aluzja do opowieści o mordach rytualnych), a to jako gruby finansista taszczący ciężkie torby z "kapitałem" niemieckim, a to jako odrażający typ "wyabstrahowany" z konkretnego tła i ukazany niejako w ujęciu portretowym.

Bardzo częsty motyw to wizerunki "wszechogarniające": "typowe" oblicze "tego Żyda" widoczne jest na nieboskłonie lub postać, wyposażona w zewnętrzne atrybuty władzy, np. koronę, wręcz obejmuje cały glob ziemski, co naturalnie konotuje sytuację panowania nad światem i stanowi ilustrację do ustawicznie powtarzanej tezy o "światowym spisku żydowskim".

Il. Internet
Il. Internet

Francuska karykatura z 1898 roku

Il. Internet
Il. Internet

Niezwykle często wizerunek opatrywany był podpisem "Der ewige Jude", "Wieczny Żyd", "Wieczny Tułacz".

Plakat propagandy nazistowskiej
Ten apokryficzny bohater (znany pod różnymi imionami, najczęściej jako Ahaswer) często pojawia się w literaturze i związany jest z okolicznościami ukrzyżowania Chrystusa. Andrzej Z. Makowiecki pisze: "Wedle licznych ustnych, zapisywanych dopiero później wersji postać ta miała być żydowskim dozorcą domu Piłata lub żydowskim szewcem, odganiającym Chrystusa od drzwi domu i ponaglającym go z krzyżem w drodze na Golgotę. Na ponaglenia te, wyrażane w słowach //Idź, idź//, Zbawiciel miał odpowiedzieć: //Idę już, ale ty poczekasz (lub //będziesz chodzić//) aż do mego powrotu//. Legenda mówi dalej, że obdarzony w ten sposób nieśmiertelnością Ahaswer (...) przemierza czas i przestrzeń po dziś dzień, pojawiając się w różnych epokach historycznych i wszystkich miejscach świata" (s.14).

Il. Internet
Il. Internet


"Antropoidalne" wizerunki to tylko jedna z form wcieleń Żyda - wroga ukształtowana przez propagandę nazistowską. Kolejna grupa to przedstawienia, które zostały pozbawione cech typowo ludzkich. Także i w tym przypadku skorzystano z mających długą tradycję matryc myślowych. "Już w 1857 r. uczeń Hegla, Constantin Rössler (...) głosił, iż byłoby //niedorzecznością// //konserwować wszelkie narodowe robactwo//. W trzydzieści lat później pruski teolog i pisarz polityczny Paul de Lagarde (Boetticher) nauczał w swojej pracy o Żydach i Indogermanach - która z kolei doczekać się miała co najmniej tuzina wydań, w tym trzech pełnych (...) w Trzeciej Rzeszy - iż Żydzi są //pleniącym się robactwem//, które należy //rozdeptać//, //trychinami i bakcylami//, które należy //unicestwić tak szybko i gruntownie, jak tylko się da//" (Kamiński, s. 83).

Dehumanizacja wroga, odzieranie go z wszelkich znamion człowieczeństwa to metoda bardzo częsta w wielu systemach propagandowych na przestrzeni dziejów. Niezależnie od czasu i miejsca stanowiła jedną z najbardziej radykalnych metod negatywizacji wizerunku: "wróg" ukazywany dotąd jako, najoględniej rzecz biorąc, "zły człowiek", oto człowiekiem w ogóle być przestawał. Dla propagandzistów nazistowskich konstruowanie właśnie takich wizerunków stało się niejako "naturalną" konsekwencją wynikającą z funkcjonującej oficjalnie w państwie rasistowskiej ideologii z jej kluczową koncepcją "podczłowieka". Retoryka antysemicka przesycona była sformułowaniami, porównaniami, czy metaforami, które można określić mianem "zoologicznych" [ale tez szerzej "biologicznych", bo odwołujących się również do choroby i brudu - przyp. red.]. Oto wybrane przykłady.

"Hitlerowcy głosili tę myśl [vide: wypowiedź Lagardego, Ł.W.] nieustannie. Hitler określił już w pierwszym tomie Mein Kampf przywódców niemieckiej socjaldemokracji, uznanych przez niego ryczałtem za Żydów, jak //robactwo//, które należałoby wytępić i wygubić. (...) Wiosną 1934 r. Hitler rozszerzył to pojęcie na narody wschodnioeuropejskie i oświadczył w kręgu zaufanych, że //ma prawo... usunąć miliony [osobników] pośledniej rasy, mnożącej się jak robactwo//. (...) 17 kwietnia w rozmowie z regentem Węgier Horthym, Hitler głosił, iż Żydzi //są przecież pasożytami bez przymieszki// i należy potraktować ich //jak bakcyle gruźlicy//" (Kamiński, s. 83 - 84).

Heinrich Himmler: "My, Niemcy, jedyni na świecie przyzwoicie traktujemy zwierzęta i przyzwoicie będziemy traktować także te ludzkie zwierzęta." (Wolff - Powęska, s. 25.)

Der Stürmer pod koniec 1936 roku pisze: //Mobilizacja pragnień narodu niemieckiego, by zniszczyć bakcyla zagnieżdżonego w jego ciele, jest wypowiedzeniem wojny wszystkim Żydom na świecie//. (...) Goebbels dodawał, na Zjeździe w Norymberdze w 1937 roku: //Żyd... to uniwersalny wróg, niszczyciel cywilizacji, pasożyt narodów, dziecko chaosu, wcielenie zła, zaczyn rozkładu, demon powodujący degenerację ludzkości//. W następnym roku Der Stürmer podejmuje: //Nie można tolerować tych bakterii, robactwa i zarazy. Czystość i higiena nakazują nam je niszczyć//" (Fontette, s. 94).

Mnogość tego typu stwierdzeń w propagandzie werbalnej przekładała się na liczne przedstawienia w propagandzie wizualnej. Jeśli wszelkiej maści węże, żmije, pająki nie zostają wyposażone w twarze pozwalające zidentyfikować je jako kolejne, podłe wcielenie "tego Żyda", towarzyszy im gwiazda Dawida, która spełnia tu rolę swoistego atrybutu.
Obsesyjne porównania z pasożytami, insektami, które każdorazowo znajdują swój ekwiwalent wizualny na plakatach czy rysunkach w prasie, spełniają kilka zasadniczych funkcji. Przede wszystkim służą wzbudzeniu niechęci, odrazy wobec tak skonkretyzowanego "wroga". Po drugie, stwarzają wrażenie, że łatwo można się go pozbyć, że wytępienie go nie stanowi żadnego problemu. Tego typu retoryka automatycznie odsuwa jakiekolwiek podejście moralne - przecież chodzi jedynie o "dezynsekcję", tępienie szkodników żerujących bezkarnie na żywej tkance narodu...

Za przedstawienie łączące w sposób niemal modelowy wszystkie te aspekty uchodzić może szeroko rozpowszechniony w okupowanej Polsce plakat "Żydzi, wszy, tyfus plamisty".

Il. Internet
Il. Internet

Dodatkowo nadmienić należy, że porównania epidemiczne, bakteryjne stanowiły swoistą mutację mitu o "światowym spisku". W sposób naoczny uświadamiały łatwość przenoszenia się "żydowskiej zarazy" i jednocześnie służyły jako usprawiedliwienie praktyk ludobójczych. Psychologia społeczna dowiodła istnienia pewnej prawidłowości: ludobójstwo zawsze jest poprzedzone dehumanizacją przyszłych ofiar (por. np. Bilewicz, s. 92).

Czarnuch historii
Thomson wskazuje, że powszechne jest przekonanie uznające propagandę za zjawisko współczesne, związane z pojawieniem się mass mediów (s. 9.). Jest to oczywista nieprawda, gdyż, idąc za autorem, stwierdzić należy, że historia propagandy liczy sobie bez mała kilka tysięcy lat. Jak się przekonaliśmy "ten Żyd" obecny był w świadomości ludzkiej przez długie wieki. W sposób najbardziej wyraźny (i najbardziej tragiczny zarazem) skonkretyzował się w Niemczech nazistowskich, ale to nie był kres jego wędrówki, gdyż dotarł do czasów nam współczesnych, tylko w nieco zmienionej postaci. Jeśli bowiem w III Rzeszy powszechna była tendencja do "judeizacji" wroga, teraz mamy do czynienia z jego "homoseksualizacją". Agnieszka Graff ("Gazeta Wyborcza", s. 24-25) czy Rafał Nawrocki ("Polityka", s. 29-33) wskazują, że w polskim dyskursie publicznym na trwałe zadomowiła się analogia "gej, czyli Żyd". Zagadnienie to wykracza poza ramy niniejszego artykułu, dlatego poprzestanę jedynie na stwierdzeniu, że sposób, metody funkcjonowania pewnych mechanizmów, automatyczne przenoszenie stereotypów z jednych grup na drugie i konstruowanie w taki sposób obrazu "wroga" (nie będzie przesadą określenie tego zjawiska mianem "potrzeby uniwersalnej") jest zjawiskiem niezwykle trwałym i powszechnym. "Być może dzieje się tak za pośrednictwem niezbywalności pewnych mitów i symboli, tkwiących u podstaw naszej wspólnej tożsamości i uzewnętrzniających lęki przed czymś, co nieoswojone, obce, co tłumione głęboko wewnątrz nas. Być może owe schematy to nieświadomie zapożyczona konwencja, która umożliwia zbiorowej wyobraźni wyrażenie odczuwanych fobii w przestrzeni społecznej. Być może wreszcie mamy do czynienia ze świadomą strategią autorów, wykorzystujących atrakcyjność pewnych klisz dla fantazji w celu intensyfikacji konfliktu i dramatyzacji oceny (rzeczywistego czy urojonego) przeciwnika" (Nawrocki, s. 33.).

Zmieniły się media, kanały przekazu uległy udoskonaleniu tak samo jak znajomość zachowań ludzkich, jednak mechanizmy generowania wroga w celu jego późniejszego wykluczenia pozostały te same. "Ten Żyd" uległ kolejnej metamorfozie i oto objawił się jako "ten pedał". Obaj są wcieleniami uniwersalnego "Czarnucha historii" (określenie to zawdzięczam Kindze Dunin), który w każdym czasie i miejscu najpierw zostaje określony, zdefiniowany (także w sensie wizualnym), by potem być poddanym wydaleniu poza nawias "my" jako przedstawiciel "tych innych", obcych...

I tak parasolki z napisem "Precz z Żydami" zastąpiono koszulkami i plakatami "Zakaz pedałowania".

BIBLIOGRAFIA
Aronson Elliot, Człowiek istota społeczna, Warszawa 2001.
Bilewicz Michał, Ile człowieka w człowieku, "Polityka" nr (23 2557), 10 czerwca 2006.
Coser Lewis A., The Functions of Social Conflict, New York 1956; przekład K. Gadowska [w:] Socjologia. Lektury, red. P. Sztompka, M. Kucia, Kraków 2005.
Dunin Kinga, Sklep z Żydówkami, "Gazeta Wyborcza", 14-15 maja 2006.
Fontette Francois de, Historia antysemityzmu, Wrocław 1992.
Graff Agnieszka, Gej, czyli Żyd, "Gazeta Wyborcza", 24-24 czerwca 2006.
Grunberger Richard, Historia społeczna Trzeciej Rzeszy, Warszawa 1994.
Kamiński Andrzej Józef, Koszmar niewolnictwa, München, 1990.
Makowiecki Andrzej Z., Słownik postaci literackich. Literatura powszechna, Warszawa 2004.
Nawrocki Rafał, Żyd i upiór, wampir i gej. O pokrewieństwach, "Polityka" ("Niezbędnik inteligenta") nr 25 (2559), 24 czerwca 2006.
Stomma Ludwik, Wróg odnaleziony, "Polityka" nr 31, 2 sierpnia 2003.
Tec Nechama, Suche łzy, Warszawa 2005; cyt. za: "Gazeta Wyborcza", 26-27 listopada 2005.
Thomson Olivier, Historia propagandy, Warszawa 2001.
Wolff - Powęska Anna, Auschwitz - krzyk i milczenie, "Gazeta Wyborcza", 17-18 czerwca 2006.

Fotografie - z Internetu.