Komu, komu, maść Prosperity…

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Dorota Podlaska na warszawskim placu targowym
Dorota Podlaska na warszawskim placu targowym

„Komu, komu? Bo idę do domu!". Kto nie zna tych głośnych krzyków, wydawanych przez handlarzy na placu targowym? Co prawda zdaje się, że głośne zachwalanie swoich wyrobów i zachęcania do ich nabycia powoli zanika. Ale chyba nie całkiem - przecież reklamy i akcje promocyjno- marketingowe bywają bardzo głośne!

Poza tym dopóki istnieją place targowe, dopóty bezpośrednia sprzedaż swoich wyrobów na nich będzie najłatwiejszym sposobem spieniężania własnych zdolności i talentu. No i pracowitości, to też się liczy! Bez honorariów dla pośredników i inwestowania w reklamy i szeroko pojęte akcje marketingowe. Aukcje zresztą bywają skuteczne, ale nie zawsze i nie do końca jednoznaczne moralnie.

Właśnie w czasach nagłośnianego kryzysu Dorota Podlaska zdecydowała się sprzedawać paraleki własnego wyrobu na największym placu targowym Warszawy. To teren po słynnym Jarmarku Europa, który ma ustąpić miejsca Stadionowi Narodowemu i kompleksowi hotelowo-kongresowemu. Wreszcie warszawiak będzie dumny z czegoś innego aniżeli ruiny Stadionu Dziesięciolecia!

Jak każdy kupiec, artystka miała zaplecze magazynowe. Przygotowywała swoje narzędzie pracy w postaci podręcznego wózka oraz asortyment gościnnie w magazynie pana Sławka, jednego z tysięcy polskich kupców. Nowinki wszelkie rozchodzą się tu szybko. Jeszcze przed startem kolega pana Sławka przyszedł prosić Dorotę o namalowanie portretu córki z porażeniem mózgowym. Cel szlachetny, więc nasza malarka zgodziła się od razu. Kupiec warszawski (i stadionowy), jak na kupca przystało, obiecywał: „Mogę nawet zbierać pieniądze dla pani za malowanie portretu!". W dobie kryzysu, Doroto, trzeba liczyć się z każdym ewentualnym mecenasem sztuki! Ja też zacznę szukać sponsora dla swojego właśnie pisanego tekstu...

Handel barterowy na zapleczu magazynowym.
Handel barterowy na zapleczu magazynowym.

Ale od samego gadania nie przybywa konkretów. Malarka więc wzięła się do pracy będąc na zapleczu magazynowym. Przedstawiła nowo poznanemu kupcowi swoją ofertę, której znalazła się maść Prosperity- na polepszenie kupcom koniunktury. Na swoje nieszczęście miała tylko wersję wietnamską tej cudownej maści. „Ale im to się nie należy! - twierdził stanowczo nasz kupiec, nie zważając na obecność skośnookiego, czarnowłosego kupca.

„Niech pan powtórzy do kamery" - prosiłem szczerze; taka wypowiedź powinno znaleźć się w kadrze kamerzystki Oli. Z kupiecką i chłopską konsekwencją kupiec stadionowy powtórzył. W ten sposób modlitwa o to, aby krowa sąsiadowi zdechła otrzymała nowe, stadionowe brzmienie: „ Boże, sypnij złotówki naszym, polskim kupcom, a wietnamskim złamanego grosza".

Niech i to będzie, ale nie tyle Bóg, ile maść Prosperity Doroty Podlaskiej! Żniwo artystyczne na dzień dobry wygląda obiecująco. W swej ofercie Dorota miała jeszcze balsam na zaciętą twarz, lek na samotność oraz olej wzmacniający kupiecką solidarność - đoàn kết là sức mạnh" czyli, jak to mówimy po swojemu: „ w jedności siła". I jeszcze inne wszelkie cudeńka na życzliwość i radości życia! „Kupić, nie żałować! To pieniądze wcale nie wyrzucone w błoto". Tak właśnie zachęcałem później swoich rodaków, kiedy mieli jeszcze wątpliwości po wyjaśnieniu Doroty.

Dorota Podlaska
Dorota Podlaska


No to idziemy w Stadion, z pełną obstawą. Jeden z ochroniarzy został oddelegowany do towarzyszenia Dorocie na całej jej trasie. Najpierw musiał doprowadzić Dorotę do swoich przełożonych. Gromadą poszliśmy więc sławną Đường Ngang, Wielką Przecznicą, przy której w czasach prosperity nieruchomości w postaci blaszanych szczęk kosztowały ładnie kilkadziesiąt tysięcy dolarów." Czym ona handluje, że została zatrzymana przez ochroniarzy?" - usłyszałem z ust pewnej Wietnamki. Poprosiłem aby Dorota poszła do niej. Zrobiła to chętnie - z nadzieją na pierwszą transakcję. Ku mojemu rozczarowaniu Wietnamka uciekła do sąsiednich szczęk, nie dowiedziawszy się, czymże ta Polka dysponowała i co chciała zaoferować. No cóż, azjatycka wstydliwość wzięła górę nad ciekawością. Jej strata!

Idziemy dalej, do siedziby ochroniarzy, aby pokazać, że asortyment jak najbardziej dopuszczony jest do powszechnego obrotu. Ci okazali pełne zaufanie naszej artystce: nie zajrzeli ani na wierzch, ani pod spód! Handlować każdy może! Nawet paralekami, jeśli znajdzie się na nie nabywca!

Rezultaty działania Doroty Podlaskiej prezentuje

Pierwsza sprzedaż Doroty nastąpiła bardzo szybko. Grupka kupców wietnamskich miała pewne wątpliwości, ale jeden, usłyszawszy, że za jedyne dwa złote można dostać maść leczącą wszelkie dolegliwości, wyciągnął portfel i kupił. Cieszę się niezmiernie, przecież czytał instrukcję użytkowania po swojemu: bôi lót tay, bay tiếp!, przetłumaczona przeze mnie z polskiego „smarujesz, jedziesz!". Dorota miała obawy, czy dobrze oddaję to, co jest po polsku. Zapewniłem ją, że bardzo dobrze, nawet zastosowałem wietnamski rym częstochowski! A że po wietnamsku właściwie znany to „smarujesz, polecisz", to wcale nie świadczy o złej woli tłumacza, tylko o różnych skutkach tej samej czynności, zależnych od tego, czy wykonana jest po wietnamsku, po polsku,czy - zwłaszcza - po francusku!

Rezultaty działania Doroty Podlaskiej prezentuje

Ale z handlem nie tak łatwo! Większość moich rodaków okazywała małe zainteresowanie, umiarkowane zaciekawienie. Przewodniczący Stowarzyszenia Wietnamczyków w Polsce „Solidarność i Przyjaźń" był tak zajęty rozmową ze swoimi towarzyszami, że nawet nie spojrzał na Dorotę i jej marny wóz. Kilkanaście minut wcześniej widziałem go parkującego swoje terenowe bmw w pobliżu magazynu artystki. Zameldowałem mu posłusznie, że będę towarzyszył pewnej polskiej artystce w pracy na bazarze. Panie przewodniczący, czy ktokolwiek i kiedykolwiek mówił, że kobieta potrzebuje mercedesa na przedłużenie swojej kobiecości!?

Na co dzień moi rodacy muszą namawiać polskich klientów do kupna swoich towarów. Dziś wyjątkowo pewna nieznana im Polka usiłuje im sprzedać jeszcze bardziej egzotyczne, ba! wątpliwej jakości towary. Pewna Wietnamka wzięła do ręki maść Prosperity z napisami po wietnamsku, po czym oddała, mówiąc, że nie rozumie. Kolejna wręcz krzyknęła: „Po wietnamsku? Nie rozumięm!". Serce mi się kroiło, ale po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że to jest bardzo często stosowana praktyka. To jest najczęstsza odpowiedź na pytania urzędników, straży miejskiej, policjantów, straży granicznej. W ten sposób Wietnamczycy udają Greków, żeby uniknąć mandatu, grzywny i deportacji. O dziwo, często im się udaje. Jeśli nie w całości, to chociaż znacznie mniejszym kosztem. No cóż, cel uświęca środki. Maść „Prosperity. Smarujesz, jedziesz" działa doskonale! Dziękujemy ci, Doroto!

Rezultaty działania Doroty Podlaskiej prezentuje

Panowie okazali więcej zaufania i chęci obejrzenia i sprawdzenia, co to jest. Część kupców wietnamskich była zdania, że to jakaś akcja prowokacyjna, że kręcą film, że fotografują; no na pewno to nie jest na serio. Ale nie wiedzieli do końca, czy to żart, czy naprawdę ktoś chce zarabiać tak jak oni. Część nawet okazywała niejaką pogardą na widok marnego kramiku Doroty. Młoda polska para na wąskiej ścieżce pełnej towarów i skośnookich sprzedawców wyśmiała artystkę: „Wariatka!". No cóż, trudno oczekiwać, aby wszyscy otaczający nas ludzie, czy to w miejscu zamieszkiwania, czy to w pracy, czy na placu targowym byli dla nas życzliwi. Ale powinni. W każdym razie Dorota na co dzień - i dziś usiłuje to zrobić. Jest to karkołomne zadanie, ale spróbować warto. Ja zacznę od jutra, od współlokatorki...

Tak poza tym, optymistycznie podsumowując, życzliwości na bazarze nie brakuje. Ukrainka sprzedająca herbaty, kawy i napoje szybko oswoiła się z Dorotą. Dała jej zarobić, kupując lek na samotność. Grupa kupców polskich zaczęła dłuższą rozmowę z niecodzienną sprzedawczynią, co nie zdarzyło przy Wietnamczykach, ze względu na trudność językową. Jedna z pań uznała, że „balsam na zaciętą twarz" będzie jak znalazł dla jej męża. Dobrze, że jej nie słyszał. Niektórzy zamówili leki na inne dolegliwości. Nikt nie widział w Dorocie konkurencji. Pewna starsza klientka powiedziała, że leki kupuje gdzie indziej. Szczerze doradziła Dorocie, aby zaczęła handlować lodami. No cóż, pierwszy dzień marca na odkrytym bazarze to stanowczo nie pora na lody. Pomysł też nie całkiem świeży i oryginalny. Nieodżałowany aktor komediowy Bogumił Kobiela nieraz szalał z lodami na plaży w Sopocie. Wózek i pojemnik na lody miał nawet podobne. Wariat jeden!

Po kilku godzinach morderczej pracy, wymagającej stalowych nerwów i anielskiej cierpliwości, Dorota wraz ze świtą dotarła do alejki z barami wietnamskimi na zasłużone bún chả, bún cá i phở. Tu powitana została jak prawdziwa bohaterka i obfotografowana. Znajomi, jak to znajomi, z jednej strony chcieli zademonstrować swoją solidarność i chęć wsparcia, z drugiej chyba po cichu liczyli na „wartość muzealną" leków. Powykupywali więc cudne dzieła Doroty Podlaskiej. Oliver, biesiadnik tutejszych barów, nasz wspólny znajomy, obserwował to całe zamieszanie z bliska. Nic od niej nie kupi. Całą historię skwitował krótko i zwięźle:„Łatwo zarobiła kilkadziesiąt złotych. W dobie kryzysu to niezły zarobek!".

W każdym dowcipie tkwi ziarno prawdy. Doroto, sypnij mi trochę groszy z dzisiejszego utargu! Była to przecież wspólna akcja marketingu i promocji! Kredyt na M-2 ciągle mam do spłacenia. A Olivera i innych, jak do tej pory, w swej opiece miej!

Fot: Ngo Van Tuong

Ngo Van Tuong (Ngô Văn Tưởng), działacz społeczny, aktywnie współpracuje z fundacjami realizującymi projekty kulturalno-społeczne (m.in. Fundacją Inna Przestrzeń, Fundacją Sztuki Arteria oraz Bęc Zmiana). Jest tłumaczem języka wietnamskiego. Pisze po wietnamsku i po polsku (własny blog www.danchimviet.com/blogs). Jest redaktorem wietnamskiego, niezależnego, opozycyjnego portalu www.danchimviet.com, który jako miesięcznik wychodził w Polsce w latach 1999-2006. Jest aktorem amatorem. Przyjechał do Polski w 1983 r. jako stypendysta rządowy. W 1990 r. ukończył budownictwo okrętowe w Instytucie Okrętowym na Politechnice Szczecińskiej. Po studiach pozostał w Polsce. Od ponad 10 lat mieszka w Warszawie, prowadzi własną działalność gospodarczą.

Rezultaty działania Doroty Podlaskiej prezentuje wystawa Prosto, za garniturami w prawo w Galerii Kordegarda, Warszawa, 14.03 - 3.05.2009.