Szczyt bohaterów. Pozytywista i romantyk na drugiej fali feminizmu

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Szczyt bohaterów. Pozytywista i romantyk na drugiej fali feminizmu
Nawet pobieżne spojrzenie na Szczyt bohaterów sugerowało umiarkowany zachwyt. Chociaż wystawa kuratorowana przez absolwentki Muzealniczych Studiów Kuratorskich w liczbach prezentowała się dość zachęcająco (2 spore powierzchnie wystawowe, ponad 30 artystów i prac), to wydumany temat ekspozycji i krótki tekst wprowadzający momentalnie gasiły entuzjazm. W tekście mogliśmy przeczytać, że z każdej strony otaczają nas komunikaty1, a po tej odkrywczej konkluzji dowiedzieć się, że fikcja jest równie prawomocna jak świat realny. Następnie kuratorki zdecydowały się postawić pytanie: Gdzie w takiej rzeczywistości szukać wzorców, osób do naśladowania?. Potem rzuciły kilka słów o degradacji pojęcia autorytetu, oraz o tym, że zdaniem Macieja Morozowskiego współczesny idol powstaje niemalże seryjnie (...) nie posiada charyzmy, lecz medialność2.

Nie będę bawił się w purystę i przekonywał, że jednak idol to ktoś inny niż autorytet, a „autorytet" znaczy coś innego niż „bohater". Tak samo, jak zostawię na lepszą okazję lekcję historii idei i podaruję sobie wywody o tym, że podobnie jak dzisiaj, tak w I, VIII i XVIII wieku krzyczano O tempora, o mores!, biadoląc nad upadkiem wzorców i cnót wszelakich. Poprzestanę na stwierdzeniu, że kuratorki Szczytu bohaterów w mglisty sposób zarysowały tematykę wystawy, a pracę kuratorską potraktowały jak pisanie „wypracowania".

Mówiąc dokładniej: jako elementy zadania domowego, za którego odrobienie się zabrały, posłużyło kilka komunałów. Pierwszy: fikcja jest równie prawdziwa jak świat realny (à la zwulgaryzowany Jean Baudrillard). Drugi: autorytety upadają (tutaj w zależności od upodobań może być o. Rydzyk lub „Gazeta Wyborcza"). I trzeci: bohaterstwo to męski kompleks (nie wyartykułowano tej myśli wprost, ale pobrzękuje w tle, o czym później).

Szczyt bohaterów. Pozytywista i romantyk na drugiej fali feminizmu

Lista lektur szkolnych
Podobnie jak w przypadku każdego wypracowania, w Szczycie bohaterów nie chodzi o to, by się wypowiedzieć, lecz o to, by sprawdzić, czy uczeń dobrze opanował materiał. Oczywiście kuratorki odrobiły lekcję: znają na piątkę historię najnowszej sztuki polskiej i nieobcy jest im feminizm drugiej fali. Pewnie dlatego można odnieść wrażenie, że wystawę przygotowały jakby „z pamięci", posługując się wyuczonymi formułkami - odwołując się do znanych artystów, często już opatrzonych prac i nieco zwietrzałych kontekstów teoretycznych.

Propozycje zaproszonych artystów prezentują bardzo różny poziom: od rewelacyjnej instalacji Olafa Brzeskiego Pamięci majora Józefa Monety (2005), po słabiutkie Is it real? (2009) Kingi Dunikowskiej. Także lepiej lub gorzej wpisują się tematykę bohaterstwa: tutaj rodzynkiem jest Bez tytułu (Łajka) (2003) Zbigniewa Rogalskiego, który, jak wyznały kuratorki, znalazł się na wystawie, choć z jej tematyką ma niewiele wspólnego - po prostu spodobał się. Jednak niezależnie od poziomu prac i dopasowania do tematyki ekspozycji, oglądającemu towarzyszy wrażenie, że cofnął się w czasie mniej więcej o pół dekady. Spośród trzech dziesiątek zaproszonych artystów pojawiło się jedno nazwisko, które cechuje jako taka świeżość: Anna Senkara. Wśród pozostałych - z całym szacunkiem - do znudzenia: Klaman, Libera, Bujnowski, Maciejowski, Burska i jeszcze kilka innych (do kompletu brakuje tylko Sasnala). Nie chodzi ani o to, by podważać dorobek wymienionych twórców, ani o to, by szukać nowości dla zasady. Idzie o to, że wystawa wpisuje się w pewną generalną tendencję: kuratorzy działają tak, jakby zawsze mieli pod pachą mały skoroszyt - żelazny kanon polskiej sztuki współczesnej, listę szkolnych lektur - i w razie potrzeby, pisząc kolejne wypracowanie, sięgali po odpowiednich autorów i właściwe tytuły. Bo, jak wiadomo, w wypracowaniu najważniejsze są dobrze dobrane cytaty.

Szczyt bohaterów. Pozytywista i romantyk na drugiej fali feminizmu

Od młodych absolwentek studiów kuratorskich oczekiwalibyśmy większej żywiołowości. Spodziewalibyśmy się, że wejdą do świata sztuki kopniakiem wyważając drzwi. Że oprócz wyciągania ze skoroszytu kilku pojawiających się wszędzie nazwisk, zaproponują nowe postacie. Że nie tylko poszperają w pamięci i zrobią research w galeryjnych archiwach internetowych, lecz przejdą się po pracowniach, zasięgną języka „w środowisku" i zajrzą na końcoworoczne wystawy na ASP. Owszem, postawę kuratorek można zgrabnie nazwać „czerpaniem z dorobku uznanych artystów" lub „odwoływaniem się do tradycji". Jednak skoro przyjąłem język szkolny, ich praktykę wolę nazwać „odpisywaniem".

Jedną z prac, które otwierają wystawę, jest Salvami Stanotte (2009) Kuby Dąbrowskiego. Instalacja składa się z części fotograficznej i wideo. Pierwsza to zdjęcia artysty z czasów z dzieciństwa, na których widnieje on i brat. Motywem przewodnim drugiej części jest postać Batmana. Dąbrowski półżartem, półserio, skacząc od wątku do wątku, opowiada o rozmowach z bratem na temat kreskówkowych super-bohaterów.

Symptomatyczne, że wystawę otwiera właśnie ta praca. Podobnie jak monolog Dąbrowskiego, Szczyt bohaterów opiera się na luźnych skojarzeniach - czasem naiwnych, czasem zbyt „programowych", innym razem, dla odmiany, ciekawych. Owe asocjacje, stanowiąc „paliwo wolnego lotu", zawiodły kuratorki w kilka miejsc jednocześnie. Szkoda, że nie są to nowe galaktyki, a dobrze znane podwórka.

Szczyt bohaterów. Pozytywista i romantyk na drugiej fali feminizmu

W grupie raźniej
Kuratorki pracowały nad projektem w dziewiątkę. Wystawy organizowane przez tak wiele osób są specialité de la maison Muzealniczych Studiów Kuratorskich. Z pewnością stanowi to kuriozum. Jakkolwiek trzeba przyznać, że czasem ekspozycja organizowana przez podobne „pospolite ruszenie" może się obronić i zachować jednolity kształt (przykładem zeszłoroczne Sensualia w krakowskiej Galerii Starmach, 10.07-15.08.2009). Choć w przypadku Szczytu bohaterów gdzieniegdzie pojawiły się zalążki spajającej myśli, to tym razem jednak ilość współpracujących stanowiła przeszkodę. Wystawa sprawiła wrażenie warsztatów, w których bardziej zdolne uczestniczki gubiły wątek, nieustannie podając rękę mniej utalentowanym lub wyciągając za uszy osoby leniwe. Przedsięwzięcia grupowe dają o tyle komfortową sytuację, że odpowiedzialność spada na wszystkich.

Pewne prace dowodzą, że w kuratorskim teamie pojawiły się osoby z intuicją i pomysłem. Autoportret (1992) Przemka Mateckiego- namalowany w czasach licealnych i zdecydowanie różny od stylistyki, którą posługuje się on obecnie - stanowi dobry punkt wyjścia dla refleksji nad autowizerunkiem, zabiegami PR-owskimi i wypracowywaniem swojej pozycji przez artystę. Tę kwestię rozwijało kilku innych twórców. Wśród nich Jerzy Kosałka, który pokazał postument „wystawiony" mu przez wdzięcznych Polaków. Podobnie Aneta Grzeszykowska (Wielka artystka, 2009) podjęła wątek niesymetrycznej relacji między twórcą a widzem i egotycznych fantazji artysty na ten temat. Zresztą, tak jak Oskar Dawicki, który siląc się na żart, nakłonił m. in. Zbigniewa Liberę i Mirosława Bałkę, żeby odcisnęli swoje ręce w „krowich placach" (Aleja gwiazd, 2009). (Dodajmy jednak, że chociaż Libera i Bałka „wielkimi artystami są", to parodia Hollywood i dystans do siebie to trochę za mało, żeby stworzyć interesującą pracę.)

Z tych propozycji kiełkowały pytania, które warto by rozwinąć i potraktować z powagą. Wyciągnięcie na światło dzienne kategorii, którymi artyści posługują się w myśleniu o samych sobie, przyjrzenie się im, potraktowanie twórców jako przedmiotu eksperymentu i prześwietlenie artystycznej „jaźni odzwierciedlonej" mogłoby pokierować tę wystawę w interesującym kierunku. Niemniej kuratorki zrezygnowały z tej opcji i podążyły w stronę wydumanych, licealnych pytań: czy w dzisiejszym świecie istnieją bohaterowie? A jeśli tak, to jacy są? (jakby pisały zadanie domowe na nieśmiertelny temat: Stanisław Wokulski - pozytywista czy romantyk?). Otóż, proszę wierzyć na słowo, istnieją i są bardzo różni.

 Szczyt bohaterów. Pozytywista i romantyk na drugiej fali feminizmu

Między wami dziewczynami
Obraz, który wyłania się ze szkolnego wypracowania, nie może być zbyt złożony. Toteż kuratorki postać bohatera naszkicowały grubą kreską. Tytuł wystawy i plakat (dwie „penisopodobne" ręce układają się w kształt zbliżony do swastyki - projekt Twożywa) sugerują, że bohaterstwo to sprawa wybitnie męska. Próbując desperacko ogarnąć miszmasz prac wspólną ideą, kuratorki stwierdzają, że bohater to mężczyzna. Należy do „patriarchatu" niezależnie od tego, czy jest artystą (wspomniane wcześniej projekty), politykiem (przygotowany specjalnie na wystawę film Grzegorza Sztwiertni Heroica: projekt filmowej epopei narodowej, 2009), świętym (Anny Krenz, Siedmiu wspaniałych, 2005),czy everymanem (Piotra Wysockiego, Jarosław Rosłon - Wspomnienia o mojej służbie w DDR, 2009).

Być może dlatego mało na tej wystawie kobiet. Na dwie artystki przypada trzech artystów. Podobnie bohaterami większości prac są mężczyźni. Praktycznie zupełnie pominięto kobiety jako potencjalne bohaterki. Można odnieść wrażenie - pogłębione przez tytuł ekspozycji i plakat - że kuratorki odwołują do tzw. feminizmu drugiej fali. Sugerują że, to mężczyźni kreują rzeczywistość kulturową, w której istotna jest dominacja. Dzięki tej „męskiej logice" miała pojawić się figura bohatera: tak samo artysty-geniusza, jak politycznego lidera lub świętego. Kobiety natomiast, w myśl tych założeń, cechuje poczucie wspólnoty. Nie wiedzą, co to wybujałe „ego", a w ich naturze leży łagodzenie sporów3.

Niestety kuratorki sięgnęły po tę ideę trochę za późno. Feministyczne teksty świeższej daty zarzucają ideę specyficznej, kobiecej „natury" jako utopijną. Postulują płynność płci i przekonują, że role społeczne przyjmowane przez kobiety i mężczyzn mogą być różne4. Bohaterstwo w tym kontekście nie jest wyłącznie „męskim" problemem, ale pewną kulturową figurą, która może dotyczyć tak samo mężczyzn, jak kobiet.

Stąd na tle innych wystaw dotyczących płciowości, które miały miejsce w ostatnich latach, Szczyt bohaterów okazuje się powierzchowny. Takie ekspozycje, jak Biały Mazur (Bunkier Sztuki, 2004), Boys (Bunkier Sztuki, 2005), Polka (CSW Zamek Ujazdowski, 2005) od Szczytu bohaterów różni to, że nie były to wystawy „z tezą". Niczego nie starały się udowodnić; stanowiły obszar badań i proponowały różne kierunki myślenia. Metodycznie szukały ról, które współczesna kultura proponuje kobietom i mężczyznom.

Wydaje się, że Szczyt bohaterów od początku miał niewielkie szanse powodzenia. Tłum daje nie tylko anonimowość i uśrednia cechy uczestników, ale też łatwo w nim o zachowania niekontrolowane i przypadkowe. Nic więc dziwnego, że dziewiątka kuratorek rozmieniła na drobne podjętą tematykę. Nadały wystawie postać szkolnej wprawki, proponując kilka komunałów i sięgając po nazwiska uznane, ale nieco już sfatygowane.

Fot. Rafał Sosin

Szczyt bohaterów, Bunkier Sztuki, Kraków 19.09-31.10.2009
Kuratorki: Martyna Fołta, Ksenia Kaniewska, Daria Kieżun, Magdalena Majewska, Agnieszka Mazur, Urszula Ostrowska, Agnieszka Pawłowska, Eliza Suder-Tobiasz, Karolina Vysata
Artyści: Paweł Althamer, Azorro, Anna Baumgart, Magda Bielesz, Olaf Brzeski, B. Buczek i M. Nawrot, Rafał Bujnowski, Bogna Burska, Oskar Dawicki, Kuba Dąbrowski, Kinga Dunikowska, Aneta Grzeszykowska, Grzegorz Klaman, Jerzy Kosałka, Tomasz Kozak, Anna Krenz, Paweł Kruk, Maciej Kurak, Agnieszka Kurant, Zbigniew Libera, Marcin Maciejowski, Przemysław Matecki, Joanna Rajkowska, Zbigniew Rogalski, Małgorzata Rozenau, Anna Senkara, Grzegorz Sztwiertnia, Twożywo, Paweł Wocial, Piotr Wysocki

Szczyt bohaterów. Pozytywista i romantyk na drugiej fali feminizmu
  1. 1. Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej pochodzą z http://www.bunkier.art.pl/wystawy/pokaz/48, data dostępu: 10.10.2009.
  2. 2. M. Morozowski, Bohater naszych czasów, „Kultura Popularna" 2004, nr 3, s. 77-83.
  3. 3. Por. S. Anderlini-d'Onofrio, The „Weak" Subject: On Modernity, Eros and Women's Playwriting, New York 1998.
  4. 4. Por. J. Butler, Uwikłani w płeć, tł. K. Krasuska, Warszawa 2009.