Sababa: Cezary Bodzianowski w Tel Awiwie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
CEZARY BODZIANOWSKI, SABABA
"Great Gatsby" foto. Monika Chojnicka

W Warszawie w marcu rządził Performer, a w odległym Tel Awiwie nie kto inny tylko Cezary Bodzianowski. Co robił Cezary Bodzianowski w Tel Awiwie? Jak dziesiątki - ba! - setki polskich artystów i artystek Bodzianowski brał udział w organizowanym przez Instytut Adama Mickiewicza roku polskim w Izraelu. Bodzianowski włączył się w polsko-izraelską wymianę kulturalną wystawiając w telawiwskim Centrum Sztuki Współczesnej serię projekcji wideo będących zapisem ostatnich działań artysty. No właśnie, działań, a może gestów, czy też lepiej performensów? Czy Bodzianowski to performer? Chyba tak, ale nie z tych nadmiernie zapatrzonych w Grotowskiego czy Warpechowskiego, ani nawet Beresia. Bodzianowski słynie nie tyle z patetyczno-politycznych akcji, co raczej drobnych przesunięć, przemieszczeń sensów i kontekstów (jego antagoniści - stosunkowo nieliczni - przebąkują o czczych wygłupach). Jest w tym coś z sytuacjonistycznego odwrócenia, ale pomniejszonego właśnie o politykę przez duże P i performens przez jeszcze większe P. Co zatem zrobił Bodzianowski dla roku polskiego? W typowy dla siebie sposób - lekki, momentami zabawny i jednocześnie angażujący wyobraźnię - Bodzianowski wykonał serię czynności, które utrwalił techniką wideo. Na projekcjach widzimy jak Bodzianowski skrada się gdzieś niewiadomo gdzie na bosaka w Jerozolimie, skacze przez wiszące w nadmorskiej alei kable z żarówkami. Na innym filmie refleksy kabli odbite w kałużach - to rzadki widok w słonecznym mieście jakim jest Tel Awiw - służą jako inspiracja do wykonania mini-koncertu skrzypcowego. Trudno to wyrazić słowami, lepiej zobaczyć i pojąć w chwili olśnienia. Bądź co bądź, Bodzianowski to artysta wizualny. Na innym filmie Bodzianowski próbuje specjałami kuchni miejscowej nakarmić - tak mi się przynajmniej wydaje - koty. Na jeszcze innym siedzi w przeciągu w pokoju hotelowym. W tymże pokoju, jak się okazuje po lekturze katalogu, co jakiś czas artysta fotografował swoją partnerkę w niezwykle skromny i zarazem zmysłowy sposób. Notabene, delikatny wątek erotyczny pojawia się chyba pierwszy raz w twórczości Bodzianowskiego: w zdjęciach kostiumu kąpielowego, wykonanych przed wyjściem, po powrocie z plaży telawiwskiej, też będącej częścią roku polskiego w Izraelu.

CEZARY BODZIANOWSKI, SABABA
"Catwalk", foto. Monika Chojnicka

Co zatem zrobił Bodzianowski? Można powiedzieć, że zrobił „prawdziwą" wystawę. Obok projekcji z dokumentacją przeoczonych przez miejscowych akcji nasz filuterny „performer" (w cudzysłowie) pokazuje „instalację" (w cudzysłowie) skonstruowaną z poprzewracanych ławek; instalację przestrzenną i przylegającą do charakteru miejsca jakim jest Centrum Sztuki Współczesnej w Tel Awiwie. Innymi słowy, Sababa to wystawa poprawna: kilka projekcji wideo i obiekty w postaci ławek rozmieszczonych tak, że tylko na jednej można usiąść i obejrzeć wideo.

Czasem warto wpaść na wystawę artysty polskiego do odległej galerii by zobaczyć go w innym świetle. Niejako odkryć go na nowo. Można powiedzieć, że Cezary Bodzianowski ma się dobrze. Robi kolejne performensy. Dobrze, że ich nie numeruje, choć mogłoby to wprowadzić pewną systematykę w jego działaniach. Wciąż są to akcje rozwalające i konsekwentne w swej szczególnie absurdalnej aurze. Ale też powoli zaczynają być przewidywalne. Ujmując rzecz inaczej, można powiedzieć, że Bodzianowski zamiast podrzucać na dachu kółka skacze przez linki. Można w sumie ogłosić mini konkurs wśród czytelników na to, co Bodzianowski powinien zrobić dalej? Tylko czy takie obsyłanie redakcji scenariuszami, a nawet partyturami nie byłoby blatowaniem tego niezwykle czujnego artysty? Czymś na swój sposób przypominającym pamiętną zgrywę kuratorów wystawy Młodzi są realistami, którzy odegrali się na Bodzianie Bodzianem.

Swoją drogą warto się zastanowić, czy konsekwentne rozwijanie swojego artystycznego algorytmu to coś złego? Nikt nie ma pretensji do Edwarda Krasińskiego, że ten pasek w kółko na nowo rozwijał, albo do Romana Opałki, że nic tylko liczy i liczy. Być może delikatne wrażenie redundancji wyniesione z wystawy telawiwskiej wynika z dość dużego nagromadzenia absurdalnych akcji na metr kwadratowy wystawy.

CEZARY BODZIANOWSKI, SABABA
"Parachuting", foto. Cezary Bodzianowski

Tak czy inaczej Bodzianowski jest jak łyk świeżej wody, albo powietrza w upalnym Tel Awiwie. Jak koan albo jak haiku. To drugie nawet lepsze. Bodzianowski detonuje cały rok polski już pod sam koniec jego trwania. Nie ma tu strachu, paniki, demonów, mesjaszy, polskich antysemitów i semickich polonofilów, lasu z Lanzmannem, bojkotu instytucji przez wojnę w Gazie, gazu w komorach, tysiącletniej wspólnej historii i współczesnej histerii. Jest sam Bodzianowski, kilka leniwych popołudniowych sesji fotograficznych, kilka owocnych spacerów, które zaowocowały kilkoma nagraniami wideo.

Kiedyś działania Bodzianowskiego porównywał ze sztuką Pawła Althamera Jarosław Lubiak. To była słuszna intuicja. Ale też nie do końca, bo Althamer to przy Bodzianowskim artysta wyjątkowo „relacjonalny". Bodzianowski wykonuje działania dokamerowe, performensy i zdjęcia unikalnie absurdalne. Nikogo w sumie nieangażujące, niewymuszone i nieprzymuszające. Bodzianowski jest sam sobie sterem, okrętem i żeglarzem. Wyjątkiem jest tu wspomniana już partnerka artysty, której los kazał pełnić rolę dokumentatorki.

CEZARY BODZIANOWSKI, SABABA
"Chill out", foto. Cezary Bodzianowski

Akcje Bodzianowskiego prowokują egzegetów do erupcji literackich ekwiwalentów dla minimalistycznych performenstów. Po części również ten tekst padł ofiarą swoistego „klimatu" Bodzianowskiego (oparł mu się chyba tylko rzeczony Jarek Lubiak, w którego tekście były nawet przypisy!). W takim impresyjnym stylu o Bodzianowskim pisze w katalogu telawiwskiej wystawy również Sebastian Cichocki. Bodzianowski to, tamto, z dźwigu ludzi budził, chodził na skocznię i na kogoś czekał, czytał Kafkę i przebrał się za Indianina. Dobrze się czyta, ale co z tego wynika dla artysty? Co dla izraelskiej publiczności? Jestem coraz bardziej przekonany o tym, że Bodzianowskiemu przydałaby się poprawna, historyczno-sztuczna hermeneutyka, kontynuacja Lubiakowej egzegezy. To coraz bardziej palące, gdyż sztuka artysty tonie w katalogowym freestyle'u, typowym dla dyskursu sztuki współczesnej „wszystkoizmie". Sam artysta nieśmiało, w wywiadach prasowych daje wskazówki. Mówi o surrealizmie belgijskim, który go inspirował na studiach. Niby wiemy, że studiował z Markiem Koniecznym i razem z Piotrem Uklańskim mają zdjęcie w kultowym albumie Earth. Wind. Fire... (jest tam jeszcze partnerka Koniecznego, ale czy ktoś pisał kiedyś o „Koniecznialni" i Bodzianowskim w tym kontekście?). A propos kontekstu, a Jan Świdziński i czyszczenie sztuki, to zły kontekst dla interpretacji? A tradycja polskiego performensu - sięgająca wstecz aż do Włodzimierza Borowskiego, chyba najbliższego momentami Bodzianowskiemu? Znalazłyby się również analogie międzynarodowe, nie tylko trop belgijski. Na gorąco przychodzi mi inspiracja fotograficzna i taki na przykład John Baldesari ze swoimi Wrong Pictures. Z fotograficznych tropów polskich z całą pewnością Zbigniew Libera, z medialnych paralel: Józef Robakowski, ogrywający absurdalną momentami relację między ciałem artysty i nowymi technikami komunikacji wizualnej. Teraz Robakowski powraca z Witkacym, a Bodzianowski?

W świetnym tekście o Performerze Małgorzata Butterwick pisała, że po obejrzeniu wystawy w Zachęcie performer to osoba z niemodną fryzurą. Dla mnie to osoba z niemodnym wąsikiem, z lekką nadwagą i w cokolwiek niemodnym stroju. Artysta niemodny, czy też raczej skutecznie modzie się wymykający. Zamiast nadekspresyjnych działań, wycofanie, Sababa. Co znaczy Sababa? Jeden z moich żydowskich przyjaciół powiedział mi to podczas kolacji, ale to było mało znaczące, coś jak „nevermind", jakieś „później", „cokolwiek", „być może", przerywnik. Nie mogę sobie przypomnieć, nie chcę już mu zawracać tym głowy, dociekać i szukać. Pamiętam, że świetnie pasowało, przylegało do wystawy Sababa.

CEZARY BODZIANOWSKI, SABABA, Tel Awiw, Izrael, Center for Contemporary Art, ul. Kalisher 5, www.cca.org.il; 5.02 - 7.04.2009

 

 


CEZARY BODZIANOWSKI, SABABA
"Hammer Raid", foto. Monika Chojnicka

CEZARY BODZIANOWSKI, SABABA
"Sakaya sky", foto. Monika Chojnicka

CEZARY BODZIANOWSKI, SABABA
"After rain suite", foto. Monika Chojnicka

Wszystkie prace są częścią projektu SABABA