Fiński eksport - Szkoła Helsińska w Kulturhuset.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Polskie tłumaczenie szwedzkiego słowa "personligt", które pojawia się w tytule sztokholmskiej wystawy, nie oddaje w pełni jego znaczenia. Analogicznie do angielskiego "personal", można byłoby użyć określeń "osobisty" czy "indywidualny". Zawsze jednak chodzić będzie o to samo, a mianowicie o własny, jednostkowy punkt widzenia, w tym wypadku punkt widzenia poszczególnych artystów, których fotografie i wideoinstalacje składają się na wystawę prezentowaną w Kulturhuset.

Santeri Tuori, Karlotta, video, 2004, fot. organizatorzy
Santeri Tuori, Karlotta, video, 2004, fot. organizatorzy

Tytuł może dziwić w zestawieniu z faktami: w ramach wystawy prezentuje się wszak prace artystów należących do tzw. Szkoły Helsińskiej, co kojarzy się raczej ze zunifikowaną grupą kontynuatorów określonej tradycji artystycznej niż z indywidualną wypowiedzią. Okazuje się, że określenie "szkoła" należy traktować dosłownie: wszyscy twórcy wywodzą się z The University of Art and Design w Helsinkach (TaiK), największej w Skandynawii uczelni o profilu artystycznym, w której blisko 400 nauczycieli współpracuje z ponad 1700 studentami. Piszę "współpracuje", a nie "uczy" nie bez powodu. We wszystkich materiałach na temat wystawy i na stronie internetowej TaiK, podobnie jak w albumie "The Helsinki School. Photography by TaiK", wydanym przez Hatje Cantz, podkreśla się, że Szkoły Helsińskiej nie definiuje jakiś określony styl, narodowość czy kontekst geograficzny, tylko specyficzny sposób myślenia o fotografii. To myślenie zaś wynika ze sposobu, w jaki przebiega proces nauczania w szkole, gdzie profesorowie są raczej doradcami niż nauczycielami, a "każdej generacji dana jest szansa wymyślenia się na nowo" (http://taik.homeip.net).

Ola Kolehmainen, A Composition with a Tree, 2004, fot. organizatorzy
Ola Kolehmainen, A Composition with a Tree, 2004, fot. organizatorzy

Stwierdzenie to brzmi dość górnolotnie, a idylliczne wizje wolności artystycznej studentów w szkole, w której proces nauczania "skoncentrowany jest na krytyce, współpracy i dzieleniu się pomysłami, gdzie teoria spotyka praktykę" (cytaty ze wstępu do wspomnianego albumu), nie brzmią zbyt wiarygodnie, szczególnie że ich autorem jest jeden z dyrektorów szkoły, a zarazem kurator wystawy, Timothy Persons. Być może mój niedobór wiary wynika z polskich doświadczeń akademickich i artystyczna Arkadia rzeczywiście w Helsinkach istnieje, niemniej jednak trudno znaleźć wspólny mianownik prezentowanych prac, który usprawiedliwiałby użycie powyższego terminu. Prace są bardzo zróżnicowane zarówno pod względem formalnym (trudno uznać przywiązanie do konceptualizmu za wyróżnik), jak i stosowanej techniki fotograficznej czy poruszanej tematyki. Dlatego Szkoła Helsińska wydaje się raczej fenomenem medialnym, niż rzeczywistym bytem, co nie zmienia faktu, że jest to określenie niewątpliwie użyteczne, gdy opisuje się międzynarodowy sukces artystów związanych z TaiK. W niczym nie umniejsza to także wartości samych prac.

W ramach wystawy zaprezentowano blisko 200 fotografii i 4 wideoinstalacje, dlatego nie sposób nakreślić choćby pobieżny obraz, który obejmowałby większość z nich. Tym bardziej, że są wśród nich prace tak różne, jak utrzymane w klimacie Cartier-Bressona czarno-białe fotografie Pentti Sammallahti, inspirowane duńskim i włoskim malarstwem autoportrety Eliny Brotherus czy minimalistyczne, operujące subtelnymi zarysami kształtów fotografie/obrazy Sandry Kantanen, dzięki skomplikowanemu procesowi technologicznemu przeniesione na aluminiową powierzchnię. Przytłoczona wielością form i komunikatów, skupię się na kilku zaledwie artystach. Nie dlatego, że są najbardziej znani czy że ich prace mają największą wartość artystyczną (kto zresztą miałby to stwierdzić?). Jedynym kryterium wyboru jest fakt, że właśnie przy ich fotografiach się zatrzymałam, tak jak się to często zdarza na wystawach, na których jest zbyt wiele dzieł, żeby je zapamiętać czy tym bardziej przeżyć...

Magnus Scharmanoff, Foolish Man Beside an Overspan, 2004, fot. organizatorzy
Magnus Scharmanoff, Foolish Man Beside an Overspan, 2004, fot. organizatorzy

Jedną z takich artystek jest Aino Kannisto, która ukończyła TaiK w 2001 roku. Jej kolorowe autoportrety są niczym sceny z nigdy nieopowiedzianych historii, których bohaterką jest samotna kobieta-obiekt obserwacji, narratorka i alter ego autorki. Nasuwa się tu skojarzenie z Cindy Sherman i jej "Untitled Film Stils", szczególnie że Kannisto również nie nadaje tytułów swoim pracom, nie chcąc, jak twierdzi, zamykać ich znaczenia i definiować treści. Tak jak Sherman potwierdza też, że źródłem inspiracji są dla niej wizerunki, które pojawiają się w literaturze, kinie czy fotografii. Na tym jednak podobieństwo się kończy. Sherman nawiązuje kontakt z widzem, odwołując się do obrazów znanych z kultury popularnej, których sceneria jest zawsze starannie zaaranżowana. Amerykańska artystka odgrywa role przypisane kobietom w amerykańskiej (i nie tylko) kulturze, obnażając ładunek zagrożenia, kryjący się w tych wizerunkach, podczas gdy Kannisto wydaje się obserwować siebie i swoje własne życie, dokumentując momenty trudne do zdefiniowania, przesycone samotnością, oczekiwaniem i niepokojem. Siedząca w opustoszałej klasie, niczym przerośnięta niegrzeczna dziewczynka zostawiona za karę po lekcjach; płynąca w granatowo-szarym jeziorze, w którym odbijają się burzowe chmury; stojąca na dachu supermarketu i niedbale odgarniająca włosy, jakby zastanawiała się, czy skoczyć...

Zupełnie inny świat kreuje w swoich pracach Miklos Gaal. Tu jednostka właściwie się nie pojawia - zresztą cały przedstawiony świat jest na tyle nierealny, że widzowie są z reguły święcie przekonani, iż nie jest on prawdziwy (ja sama uwierzyłam, że jest inaczej dopiero po dokładnym przeczytaniu opisów). Krajobrazy placów budów, miejskich plaż, ulic wypełnionych samochodami, pochodów czy atrakcji turystycznych przypominają światy stworzone ręką dziecka-perfekcjonisty. Co ciekawe, artysta uzyskuje ten efekt dzięki poddaniu manipulacji kliszy filmowej, która to metoda daje efekty nieprzewidywalne dla samego twórcy - nigdy do końca nie wiadomo, jaki obraz się uzyska. Teoretycznie wszystko jest tu na swoim miejscu - samochody jadą, drzewa mają liście, budynki kształt i kolor, ludzie zaś maszerują, kręcą się po placu budowy albo leżą na plaży. Tyle tylko że wszystko to wygląda jak sztuczny miniaturowy świat, który artysta powołał do życia za pomocą klocków Lego i powiększającego szkła. Gaal bawi się pojęciem realności i kpi sobie z przyzwyczajeń odbiorców, którzy wciąż jeszcze postrzegają fotografię jako dokumentację "prawdziwego życia". To, co sprawia wrażenie wykreowanego świata, okazuje się być rzeczywistością, w której ludzie są jedynie maleńkimi figurkami o zamazanych kształtach, poustawianymi tu i ówdzie według niezrozumiałych reguł dziecięcej zabawy.

Pertti Kekarainen, Density, 2002, fot. organizatorzy
Pertti Kekarainen, Density, 2002, fot. organizatorzy

Kompletnie nierealne z kolei światy kreuje Ilka Halso, który zdaje się nawiązywać do prac artystów takich jak Nils Udo czy Andy Goldsworthy. Z jednej strony wykorzystuje możliwości, jakie daje cyfrowa obróbka zdjęć (projekt "Museum of Nature"), z drugiej zaś tworzy realne odpowiedniki nierealnych światów czy scenerie, które następnie fotografuje (jak w serii zatytułowanej "Restauration"). Temat pozostaje zawsze ten sam: relacja człowiek - natura i wszelkie konsekwencje tego niebezpiecznego związku. Jak mówi sam artysta: "Wyobrażam sobie schronienie, ogromne budynki, gdzie wielkie ekosystemy mogłyby zostać odbudowane tak, jak istnieją obecnie. Te ogromne budynki chroniłyby lasy, jeziora i rzeki przed zanieczyszczeniem i, co ważniejsze, przed działaniem samych ludzi".* Idealista? Niekoniecznie. Halso traktuje ten pomysł jako swoiste ćwiczenie umysłu raczej, niż realny postulat z dziedziny sztuki zaangażowanej społecznie. Zdaje sobie sprawę z faktu, że tak potraktowana natura zaczyna pełnić rolę "pokazu osobliwości" albo staje się parkiem rozrywki dla spragnionej wrażeń publiki. Co ciekawe, wyraźny społeczny przekaz łączy się tu z wyrafinowaniem formalnym i daleko idącą estetyzacją - w pracy "Kitka-river" z 2004 roku koronkowe filary metalowo-szklanej konstrukcji, pokrywającej sielski krajobraz niczym z powieści Tolkiena (a raczej filmu Petera Jacksona) wyraźnie nawiązują do architektonicznych osiągnięć gotyku, kolejka górska w "Rollercoaster" zaś tak udatnie wpisuje się w krajobraz skalistego koryta rzeki, że aż trudno postrzegać ją jak ciało obce.

Widok wystawy, fot. organizatorzy
Widok wystawy, fot. organizatorzy

W ramach wystawy pokazywane są też prace, które wywołują niemiłe wrażenie déja vu. Do takich należą zdjęcia Joakima Eskildsena, jako żywo przypominające reportaże z "National Geographic"; fińskie popłuczyny po Nan Goldin w wykonaniu Maarit Hohteri czy zapomniane kadry z "The Crash" Jouko Lehtola. I fakt, że uwielbiam "Balladę o seksualnej zależności" czy Cronenberga, nie zmienia faktu, że oglądanie wizerunków półnagiej fińskiej młodzieży z klasy średniej w trakcie posiłku w wannie, wywołuje we mnie równie bolesną pustkę poznawczą, żeby nie powiedzieć nudę, jak seria zdjęć pojazdów zniszczonych w wypadkach. Generalnie jednak fakt, że z TaiK wyszło tak wielu ciekawych artystów mających tak różne wizje i operujących tak odmiennymi technikami sprawia, że zaczynam wierzyć w ideę Szkoły Helsińskiej jako przestrzeni, gdzie każdy może odkrywać swoją własną drogę.

*Niniejszy cytat, tak jak i inne informacje użyte w tekście pochodzą, o ile nie zaznaczono inaczej, ze strony internetowej TaiK . Znajdują się tam nie tylko opis omawianej wystawy i pełny spis artystów, ale też portfolia poszczególnych osób oraz informacje na temat ich dorobku artystycznego wraz z komentarzami odnoszącymi się do prezentowanych prac.

Tytuł: "Prywatny / Prywatnie: fotografie ze Szkoły Helsińskiej"
25 luty do 8 maja 2005
Kuratorzy: Timothy Persons, Jorma Puranen
Kulturhuset, Sztokholm, Sergels torg 3
Wystawa - pod nazwą "The Helsinki School - A new Approach" ("Szkoła Helsińska - nowe podejście") - będzie pokazywana w Künstlerhaus Bethanien w Berlinie od 15 września do 23 listopada 2005. Informacje na: www.photography-now.com

CZYTAJ WIĘCEJ:
Piotr Bernatowicz, Przyjemności ze Szwecji - bez przyjemności

Sandra Kantanen, River, 2002, fot. organizatorzy
Sandra Kantanen, River, 2002, fot. organizatorzy