Jak bardzo można się bać prac Moniki Mazety?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Jak bardzo można się bać? Przekonałam się o tym organizując wystawę "Dzień Matki" w Instytucie Polskim w Budapeszcie (8.07-2.09.2005). Wystawa została ocenzurowana, a pracą, której dosięgło ostrze cenzorskich nożyc był light-box Moniki Mamzety "Jak dorosnę będę dziewicą". Dlaczego? Według dyrekcji Instytutu Polskiego fotografia mogłaby urazić czyjeś uczucia religijne lub rozdrażnić któregoś z wizytujących placówkę urzędników ministerialnych. Kobieta w ciąży wznoszącą w górę ręce w geście bachantki... Dyrektorska ostrożność sięgnęła szczytu. Light-box ma kształt krzyża św. Antoniego (litery T). Wygląda na to, że po procesie Nieznalskiej dyrektorzy zawiadujący placówkami kulturalnymi na wszelki wypadek od razu będą dyskwalifikować wszystkie prace odwołujące się do ikonografii krzyża. Takim decyzjom nie towarzyszy jakakolwiek refleksja i w tym właśnie tkwi istota problemu. Nikt nie zastanawia się nad przesłaniem prac. To fakt, bywa ono mało wygodne. Epokę socrealizmu mamy jednak już dawno za sobą, sztuka współczesna, choćby najbardziej zaangażowana, nie jest propagandą. W jej odbiorze istotnym elementem jest interpretacja, ale ta wymaga pewnego namysłu. Bez niego interpretacja bywa bardzo powierzchowna.

Dziwi też fakt, że taka placówka jak Instytut Kultury odżegnuje się od prezentacji współczesnej sztuki, decydując się jedynie na pokazanie jej bezpiecznego, najmniej kontrowersyjnego wycinka. To strategia szkodliwa zarówno dla nas - naszego wizerunku na świecie, jak i w dalszej perspektywie dla owych instytucji, które prezentując najbardziej zachowawcze, nudnawe (i moim zdaniem nieprawdziwe) oblicze polskiej kultury, po prostu stracą rację bytu.

Na szczęście nie jesteśmy uzależnieni jedynie od funkcjonowania oficjalnych placówek kulturalnych. Praca Moniki Mamzety, która już pod dotarciu do Budapesztu została "wykluczona" z pokazu, zyskała zwolenniczki w osobach organizatorek wystawy sztuki kobiet "NE(a)T - women about women" w budapeszteńskiej niezależnej galerii Kogart www.kogart.hu. Wystawa była ciekawa, choć może trochę zbyt dokumentalna - mnóstwo modnej ostatnio "fotografii banalnej", która być może świetnie ilustruje "kwestie kobiece", ale tam zdecydowanie dominowała. "Dziewica" Moniki Mamzety była zatem jedną z niewielu prac problemowych, krytycznych i jedną z lepszych.

Zabieg dyrekcji Instytutu Polskiego nie powiódł się zresztą do końca także na terenie tej instytucji. Praca "Jak dorosnę będę dziewicą" została bowiem (w angielskiej wersji) zaprezentowana podczas wernisażu w postaci koszulek, które założyły Monika Mamzeta, Agata Baumgart i ja. To był taki mały manifest, ale też próba sił, co się stanie. Pan dyrektor zdawał się nie zauważać półnagiej dziewicy rozpierającej się na naszych piersiach. Zresztą jakie miał wyjście? Mógł jedynie w swoim cenzorskim zapale zacząć nas rozbierać, ale... chyba się bał.

Praca Moniki Mamzety na wystawie  "Dzień Matki" w warszawskiej XX1. Fot. G.Borkowski
Praca Moniki Mamzety na wystawie "Dzień Matki" w warszawskiej XX1. Fot. G.Borkowski

Monika z "Dziewicą" na piersiach. Fot.A.Rayzacher
Monika z "Dziewicą" na piersiach. Fot.A.Rayzacher