Prywatne fotografie z getta

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wybierając się na wystawę zdjęć Henryka Rossa, zrobionych w łódzkim getcie, spodziewałem się, że zobaczę fotografie podobne do tych dość znanych, autorstwa Mendla Grossmana, opublikowanych w dwóch albumach "With a Camera in the Getto" (1977) oraz "My Secret Camera: Life in the Lodz Getto" (2000). Obaj przymusowi mieszkańcy największego obozu pracy niewolniczej dla ludności żydowskiej, dzięki zatrudnieniu w tamtejszym "Departamencie Statystyki", mieli możliwość używania kamery fotograficznej, w celu sporządzania zdjęć do przepustek oraz dokumentacji na użytek niemieckiej propagandy. Jak się nietrudno domyślić, obok zleceń zapewniających im po prostu dostęp do codziennych racji żywnościowych, wykonywali oni też fotografie całkiem "nieoficjalne", oczywiście z narażeniem życia, dokumentujące makabryczne warunki tamtejszej egzystencji. Przed likwidacją getta w lipcu 1944 roku, obaj zakopali negatywy, ale tylko Henryk Ross miał możliwość własnoręcznego odnalezienia ich po wojnie (Mendel Grossman zginął w kolumnie ewakuacyjnej na terenie Niemiec, podczas tzw. "marszu śmierci"). Ocalałe negatywy Rossa, blisko 3.000 szt., poza dosłownie kilkoma wyjątkami nie były upubliczniane przez ich autora. W 1950 roku wyemigrował on do Izraela i dopiero 6 lat po śmierci, jego syn przekazał filmy ojca fundacji Archiwum Współczesnych Konfliktów w Londynie.

zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie
zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie

Łódzka wystawa, krążąca już od ponad roku po Europie, prezentuje 50 prac wybranych przez Martina Parra i Timothy Prusa (100 zdjęć znalazło miejsce w wydanym przy jej okazji Książce "Łódź Getto Album" ). Ekspozycja podzielona została na dwie części, w których możemy oglądać fotografie określone jako "oficjalne" i "prywatne". W tej pierwszej odsłonie sporo jest kadrów zarejestrowanych ewidentnie z ukrycia, przedstawiających deportacje do obozów zagłady, ludzi umierających na ulicy z głodu, więźniów miejscowego aresztu, ofiarę egzekucji wiszącą na szubienicy postawionej na Rynku Bałuckim, poćwiartowane ludzkie ciała i oddzielone od nich głowy w pomieszczeniu jakiegoś laboratorium (lub prosektorium?). Zdjęcia te, choć przedstawiają wydarzenia tragiczne i przerażające, paradoksalnie... nie są zaskoczeniem. Zapisane na nich sytuacje, znane już z albumów Mendla Grossmana, lub fotograficznych świadectw z innych miejsc izolacji i prześladowań ludności żydowskiej, są obecnie chyba już stałym elementem wiedzy na temat holokaustu.

zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie
zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie

Przechodząc do drugiej, tej "prywatnej" części wystawy (pokazywanej w osobnej sali), z rosnącym zdumieniem patrzyłem na fotografie przedstawiające małe dzieci i sielankowe niemal sceny rodzinne. Ponieważ łódzkie getto było olbrzymim przedsiębiorstwem pracy niewolniczej, w celu zminimalizowania "kosztów produkcji", jesienią 1942 roku podczas tzw. "geszpery" wywieziono z niego do obozu śmierci w Chełmnie wszystkich mieszkańców poniżej 10 i powyżej 65 roku życia (uznanych jako "zbędny, niepracujący element"). Tzn. nie do końca wszystkich, z zagłady ocalały np. dzieci urzędników nadzorujących deportacje... Te "prywatne" fotografie Rossa, na których oglądamy zresztą nie tylko najmłodszych mieszkańców getta, ale także błaznujących policjantów (tu również dzieci bawiące się w policję), przyjęcie weselne, domowe sceny, parę całującą się w zaroślach, uśmiechających się do obiektywu modeli, zapewne świadczą o tym, że w tych ekstremalnie trudnych warunkach, ludzie starali się żyć "normalnie", choć jednocześnie jasne jest też chyba, jakim i czyim kosztem musiało się to odbywać. Trzeba też tutaj pamiętać, że na ogrodzonym kolczastym drutem terenie Bałut i Starego Miasta, na którym stłoczono prawie 200.000 ludzi, tylko dwie z przebywających tu osób mogły posługiwać się aparatem fotograficznym.

zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie
zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie

Prezentowana w Łodzi wystawa zdjęć Henryka Rossa (wcześniej można ją było oglądać w Anglii, Francji i Czechach) jest przedsięwzięciem odważnym i potrzebnym. Dobrze się stało, że mając dostęp do archiwum Rossa, osoby dokonujące wyboru fotografii zdecydowały się pokazać też te prace, które odbiegają od stereotypu przedstawiania tematyki shoah. Myślę, że intencją Martina Parra i Timothy Prusa nie było, skłanianie kogokolwiek do wystawiania ocen moralnych, choć sądy takiego rodzaju zapewne się pojawią. Obok dość często reprodukowanych zdjęć Mendla Grossmana oraz slajdów niemieckiego księgowego Waltera Geneweina (wykonywanych w celach propagandowych - a przez to niechętnie udostępnianych w obawie, że wypaczą obraz holokaustu), "prywatne" fotografie Henryka Rossa, są cennym uzupełnieniem wizualnej dokumentacji, pokazującej mechanizmy funkcjonowania totalitaryzmu, w swej najbardziej zbrodniczej odmianie.

zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie
zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie

zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie
zdjęcia Henryka Rossa, zrobione w łódzkim getcie