Cień cienia. "Gabinet" Rafała Jakubowicza w "Entropii"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Jakubowicz powraca pamięcią. Zresztą do czasów nie tak odległych, a nawet, paradoksalnie, do teraźniejszości. Za moment wszystko stanie się jasne.

Nie ma tu złotych ram, wyprężonej piersi i insygniów władzy. Choć w takim sztafażu najchętniej, jak sądzę, widzieliby się bohaterowie "Gabinetu". Oto ministrowie kultury III RP, odarci z majestatu, właściwego tece, którą trzymają w garści. Zamiast skodyfikowanego wizerunku mamy tu blednące plamy. Szare, czy nawet biało-białe, zlokalizowane na drobnych płótnach. Przerysowane i uogólnione z fotografii prasowych, na których już wtedy właściciele tych twarzy zostali zatrzymani w niekoniecznie dostojnych pozach. W tych samych mediach czytaliśmy już sporo o awanturach wywołanych na marginesie tworzenia podobnych, co bardziej lokalnych gabinetów (ostatnio w Krakowie, jak dobrze pamiętam). A zatem coś jest na rzeczy.

Rafał Jakubowicz, "Gabinet", (cykl powstał specjalnie dla galerii "Entropia"), galeria Entropia, Wrocław, 30.03 - 16.04.2006
Rafał Jakubowicz, "Gabinet", (cykl powstał specjalnie dla galerii "Entropia"), galeria Entropia, Wrocław, 30.03 - 16.04.2006

Bo każdy z urzędników, czy mecenasów chciałby zostać zapamiętany jak najlepiej. Jeżeli nie poprzez swe dzieło, to chociaż w pięknym dziele. A ministerialnych wpadek było nie mało. Czyżby Jakubowicz odpłacił się im pięknym za nadobne?

Niekoniecznie. Bo choć artysta ma wyraźne poglądy polityczne, ze swoich prac nie czyni agory. Przynajmniej nie w sensie dosłownym. Maluje portrety tych, którzy byli ledwie widoczni wtedy, gdy byli potrzebni i tych, którzy zamiast służyć pomocą, czynili populistyczne gesty. A jest ich w sumie czternaścioro. Dużo, prawda? Nie wszystkich rozpoznaję patrząc na te blednące twarze, nie potrafię też rozdzielić ich na dwie grupy: zasłużonych i tych nie. Przynajmniej te obrazy nie mają takiego klucza. Ponownie po "Seuchensperrgebiet" czy "Pływalni" Jakubowicz nie ułatwia odczytania przekazu. Tym razem odwołuje się jednak do tego, o czym potencjalnie pamiętamy. To krótki okres III RP, wyrażony w czasie present perfect, nasz miniony miniony, w którym nie wszystkiego byliśmy świadomi. I dlatego doświadczanie "Gabinetu" jest prawdziwe. Historia pisana jest niuansami, nawet ta nam najbliższa zaciera się w pamięci i zjawia się ponownie poprzez twarze.

Rafał Jakubowicz, "Gabinet", (cykl powstał specjalnie dla galerii "Entropia"), galeria Entropia, Wrocław, 30.03 - 16.04.2006
Rafał Jakubowicz, "Gabinet", (cykl powstał specjalnie dla galerii "Entropia"), galeria Entropia, Wrocław, 30.03 - 16.04.2006

"Gabinet" to także nadzy królowie, ich wizerunki uciekają wzrokowi. Są jakby pozbawione materialności, formę należy dopiero wytropić (jak w szklance z musującą tabletką). A jednak kuszą wzrok. Zapowiadany powrót Jakubowicza do figuracji można zatem rozumieć dwuznacznie. Jest "wizualne mięso", ale tak jakby go nie było. Ta minimalistyczna seria budzi jednak egzystencjalne nastroje. Twarze zmieniają się w (jakby pośmiertne) maski, mogą też przypominać skamieliny - dowód konkretnego minionego istnienia, nic ponadto. Pod nimi autor zawiesił złote plakietki z datami rządzenia resortem - jedyny ersatz majestatu reprezentacyjnego portretu. Trochę jak data urodzin i śmierci - pisze do mnie Jakubowicz. Trochę jak w muzeum.

Sens "Gabinetu" dociera do widza z niewielkim opóźnieniem. I w tym też leży jego siła. Niewinne i surowe plamy białawej farby dręczą wzrok jak powidoki, powoli uwalniając swoje znaczenie. Dają więcej, niż początkowo obiecują. Wyzwalają pamięć.

Foto: "Entropia"

Rafał Jakubowicz, "Gabinet", (cykl powstał specjalnie dla galerii "Entropia"), galeria Entropia, Wrocław, 30.03 - 16.04.2006.

Rafał Jakubowicz, "Gabinet", (cykl powstał specjalnie dla galerii "Entropia"), galeria Entropia, Wrocław, 30.03 - 16.04.2006
Rafał Jakubowicz, "Gabinet", (cykl powstał specjalnie dla galerii "Entropia"), galeria Entropia, Wrocław, 30.03 - 16.04.2006