Jak dla mnie przeźroczysty.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

DIK Fagazine to nowy pomysł Karola Radziszewskiego na uprawianie sztuki i publicystki. Gejowski artzine, bo tak określa go twórca, ma trafiać do heteroseksualnych i gejów, którzy czują się elitą. Do mnie nie trafia. Postaram się wytłumaczyć dlaczego. Ale najpierw o zawartości. Są dwa ciekawe wywiady - jeden w pewien sposób oczywisty - bo z Michałem Witkowskim, autorem Lubiewa, drugi z Ryszardem Rysią Czubakiem "diwą warszawskich salonów", sesja zdjęciowa utrzymana w stylu sado-macho i kilka kartek z "kolorowankami" autorstwa Karola - reprodukcjami obrazów homoseksualnej miłości. Oprócz tego Endo i jej kilka rysunków, no i wstęp. Poza tym jest elegancko wydane pismo - z jakim logo na okładce! - w którym bez nawet puste strony różowego papieru mają swoje miejsce. Zawartość choć mała, jest ok.

Gorzej z odbiorem. Dlaczego tak jest, nie wiem? Bo to już sprawa tego, gdzie i w jakim języku to pismo wychodzi. Sam cenię sztukę Karola Radziszewskiego bardzo. Uważam, że jego przewrotność i wrażliwość to nadzwyczaj ciekawa gleba, na której wyrośnie jeszcze wiele zaskakujących rzeczy. Gdy jednak te zaskakujące rzeczy trafią w bagno społecznej gęby (przepraszam za rolnicze metafory), mają przed sobą jedną drogę - brak owoców, które ożywiałyby innych.

I dokładnie to stało się z Fagazinem - świetnie wydanym, doskonale zaprojektowanym - artystycznym zinem, który w ciągu kilku dni przeobraził się w oręż w walce przeciwko polskiej konserwie, a miał być, jak mówi Radziszewski, spokojnym pomysłem na artystyczną ekspresję. Co pytanie, co wywiad - powtarzał Karol na spotkaniu- wszyscy szukają sensacji związanej z walką i płcią. I nie znajdują! Oczywiście samemu powstaniu magazynu towarzyszyły przygody - pan z drukarni nie chciał wydrukować, wielu autorów odmówiło publikacji, ale gdy pismo powstało, to w końcu nie straszy!

W czym rzecz? Być może właśnie w początkowym targecie - elitach. Spróbujmy się w nie wczuć. Weźmy mnie na ten przykład, albo Ciebie czytelniku - w końcu czytasz o sztuce, masz internet, jesteś elitą. Widziałeś już filmy Pedro Almodovara, znasz estetykę campu i nie masz nic przeciwko gejom. Nie masz, bo wokół Ciebie nikt nie ma.

Tak wypada, takie są prawa człowieka i taki jest ogólny trend. A to wszystko sprawia, że DIK Fagazine owszem odpowie Twoim potrzebom: wyróżnienia, elitarności, nawet potrzebie narzekania na otaczający Ciemnogród, ale poza tym? Poza tym niestety nic więcej. Będziesz mógł położyć go na parapecie i cieszyć jego widokiem znajomych. Bo geje, bo wolność, bo prawa…

I choć w samym magazynie jest kilka wyraźnie mocnych fragmentów - zdjęcia, które są niemal wstępem do gwałtu, kolorowanki o których za chwilę, to całość w elitarny sposób usypia, a samo usypianie to doskonały materiał do analizy współczesnej kultury, grup które ją tworzą i ich odmienności.

Ja podczas rozmowy z Radziszewskim, pytałem o wywiady z Michałem Witkowskim i Rysią Czubakiem zwracając uwagę, że w zasadzie obydwa mogłyby się pokazać w Gazecie Wyborczej. Karol odpowiadał, że owszem mogłyby w Wyborczej - ale po znaczących choć marginalnych korektach. I tu żeśmy się złapali obaj. Ja dlatego, że zapatrzony jestem w idola Gazety, która stała się dla mnie miarą wszystkiego - już nawet nie liberalizmu, ale po prostu - miarą wszechrzeczy, jak dla Protagorasa człowiek. Z drugiej strony Radziszewski, który wierzy w marginalne różnice. Oczywiście ten margines to dużo, bo wspomina, że cenzurowano go nawet w hedonistycznym piśmie "Lifestyle", ale z drugiej strony wciąż zbyt mało, aby kogokolwiek - tu w Warszawie, czy którymkolwiek z pięciu dużych polskich miast pobudzić do myślenia. (zwłaszcza z elit).

Dlatego z całego materiału w zinie wyróżnia się dla mnie tylko wspominana sesja i słynne (chciałbym, aby takie były) kolorowanki autorstwa Radziszewskiego - na których nadzy mężczyźni po pierwsze się kochają, po drugie zastygli tuż przed ekstazą. To na prawdę porusza.

Cała reszta jest pytaniem. Czego trzeba by zrozumieć innego? Nie dotyczy to wyłącznie gejów, ale każdej inności, która glajszachtowana elitarnością i niszowością została wpisana w mainstream i zginęła w kolorach. Co trzeba pokazać, zobaczyć, napisać, aby inni stali się zrozumiali? Abyśmy doświadczyli ich doświadczenia? Nie wiem. A możliwe odpowiedzi jakie przychodzą mi do głowy są poza pismem (i proszę nie traktować tego jako krytyki Dika). Może trzeba mniej gęby, może nie powinno być elitarnie? Może bardziej wprost? No tak, ale wtedy nie będzie już tak pięknie, będą inne zarzuty i znów pojawi się nowa gęba.

Słowem, dla elit nie ma ucieczki, więc cieszmy się, że istnieje coś poza nimi. Prowincja, miasta inne niż Warszawa. Tam Dik ma szansę odegrać poważniejszą rolę pisma, na które się czeka, które uczy siebie i to pisma, które zarazem nie jest manifestem, biuletynem społeczności, sztandarem. Dlatego przy następnych numerach warto życzyć Dikowi trzymania wysokich lotów i przede wszystkim - bez żadnego sarkazmu - dobrej dystrybucji na prowincji. Elity sobie poradzą.

DIK Fagazine  Karola Radziszewskiego
DIK Fagazine Karola Radziszewskiego