Druga edycja najbardziej chyba obecnie prestiżowego konkursu dla artystów "Spojrzenia" to kończenie zaległości w nominowaniu gwiazd młodej sztuki z edycji pierwszej, oraz wchodzenie na tereny jeszcze nieznane. Podczas pierwszej edycji nominowani zostali głównie artyści, którzy takiego wyróżnienia właściwie wcale nie potrzebowali. Paweł Althamer, Cezary Bodzianowski i Monika Sosnowska to już przecież najważniejsze nazwiska na scenie artystycznej, nie tylko "młodej". Pozostali laureaci, czyli Elżbieta Jabłońska, Oskar Dawicki i Piotr Wyrzykowski też już do debiutantów nie należeli... . W tym roku również było parę nominacji, które można by nazwać oczywistymi, jak Rafał Bujnowski i Robert Kuśmirowski. Pozostali artyści to już jednak początek niepewności: osoby mniej znane, których nominacje wcale nie muszą być tak oczywiste.
Cóż więc mamy na wystawie? Bujnowski maluje pejzaże widziane z satelity oraz portrety z USG, czy może raczej sugestie tychże pejzaży i portretów. Malowane w banalnie prosty sposób, symulują, że "coś tam widać", podczas, gdy tak naprawdę zupełnie nic na nich nie ma, poza kilkoma rozmazanymi plamami. Inną serię, "Kwiaty, paznokcie", namalowaną w równie prosty sposób, stworzył w oparciu o cudowne dokonania kosmetyczek, umiejących namalować na małym paznokciu "istne cuda". Wszystko to wydaje się być dedykowane tym zwolennikom malarstwa, którzy nie pozbyli się jeszcze co do niego ostatnich złudzeń.
Azorro z kolei konstatuje, że wszystko już było. Nie można nawet nie robić już nic, bo to też już było. Takie właśnie rozmowy ucina sobie czterech artystów przed kamerą. Na drugim filmie typowa, polska rodzina siedzi przed telewizorem. Tak, jak przystało na ową typową, polską rodzinę, ojciec dyskutuje o video art-cie, matka przegląda albumy o konceptualizmie, córka maluje czarny kwadrat, a syn rzeźbi z plasteliny kopię pracy Kozyry. Słowem: prostactwo i zacofanie w wydaniu burżuazyjno-inteligenckim. Tego jeszcze nie było.
Komentarz do samej sztuki dał również Maciej Kurak, budując w galerii zwykłe mieszkanie, z którego wychodzi się przez ramę obrazu. Wewnątrz można się poczuć trochę jak Alicja w krainie czarów, bowiem pokoje niezupełnie pasują do wnętrza Zachęty, wciskając się w ściany, ucinając fragmenty mebli i gubiąc dywany. Szkoda tylko, że mieszkanie pozostało wyraźnie zbyt sterylne, brak w nim śladów ludzkiej obecności i szczegółowego dopracowania detali. Niestety, realizacja ta mocno odstaje od poziomu prac, jakie proponował dotąd Kurak, co zresztą często powtarzano w kuluarowych rozmowach.
Do interesujących należą też prace Michała Budnego: starannie odwzorowany, pomniejszony model zaobserwowanego przez artystę legowiska anonimowego bezdomnego, opakowany zestaw przedmiotów o sentymentalnym znaczeniu należących do jego przyjaciół, oraz model mapy w skali 1:1. Starannie wykonane przez niego - nie bójmy się tego słowa - piękne przedmioty zawierają w sobie - znów nie bójmy się tego słowa - poezję.
Skromne i uroczo melancholijne prace Budnego kontrastują z rozbuchaną barokową różnorodnością, uwodzącą swym alchemicznym hermetyzmem realizacją Roberta Kuśmirowskiego prezentującego w Zachęcie kolejną odsłonę swego projektu "The Ornaments of Anatomy", którego pełną prezentację będzie można zobaczyć już pod koniec stycznia w Kunstverein w Hamburgu. Na wernisażu "Spojrzeń", przebrany za wymyśloną przez siebie, żyjącą w XVII wieku postać dr. Verniera, o ogolonej i pomalowanej połowie ciała, oddawał się lekturze tajemniczego inkunabułu, prezentując swą postać wewnątrz oszklonej, muzealnej gabloty. Po wernisażu pozostały już tylko ślady jego akcji, czyli perfekcyjnie odtworzone przez artystę fikcyjne, zabytkowe przedmioty: wielka księga zawierająca rzekomo przepis na "Miksturę Nieczystości", czyli zbawcze walory urynoterapii, dwa stylizowane autoportrety, oraz drzwi Zachęty wzbogacone o liczne zdobienia i ornamenty, zapowiadające wejście do świata doktora Verniera. Wystawa w Hamburgu to chyba najbardziej oczekiwane wydarzenie artystyczne przyszłego roku.
Antropoligiczno-fotograficzne portrety wnętrz warszawskich mieszkań, które wykonują Aneta Grzeszykowska i Jan Smaga są już dobrze znane bywalcom Świetlicy Sztuki Raster. Ta para fotografów będąca nowoczesnym, a więc zupełnie odmienionym wcieleniem małżeństwa Becherów prezentuje domowe życie mieszkańców miasta. Mniej znany jest ich trójwymiarowy model wywróconego na lewą stronę modelu budynku YMCA, który dokładnie prezentuje wnętrze sali gimnastycznej, basenu i korytarzy zaniedbanego już nieco budynku.
Na koniec najmniej znana i najmłodsza uczestniczka konkursu, Anna Orlikowska, która zaprezentowała cykl wielkoformatowych fotografii "Insomnia", oraz swą pracę dyplomową z łódzkiego ASP "Istota". Bezsenność wśród codziennych przedmiotów, odrealnionych jeszcze poprzez zaskakujące oświetlenie, nieustanne czuwanie i płacz postaci uwięzionej wśród prześcieradeł i materacy - tak w skrócie można je opisać. Są one interesujące, jeśli uznamy je za próby zwizualizowania stanów psychicznych. Jednak nie wiem, czy to wystarczy, aby młoda artystka otrzymała nagrodę.
Tak naprawdę prawdziwe zawody rozpoczną się dopiero za dwa lata - podczas trzeciej edycji "Spojrzeń", gdy nie będzie już takie oczywiste, kogo nominować. Trzeba będzie szukać ciekawych artystów, którzy tworzą prace fascynujące, choć z dala od centrów kultury, jak Kurak, bądź szukać wśród świeżo upieczonych absolwentów wyższych uczelni, jak Orlikowska. Najciekawiej jednak będzie, gdy komisja zdecyduje się nominować artystę bez dyplomu, z prowincji, nie posiadającego w swoim CV żadnych ważniejszych wystaw. W końcu Raster i FGF nie mogą mieć wyłączności na dobrych artystów. No, ale nie oczekujmy, ze co roku będzie się rodził nowy Nikifor.
"Spojrzenia 2005 - Nagroda Fundacji Deutsche Bank",
galeria Zachęta, Warszawa, 24.10 - 27.11.2005
Notes krytyka