Gejsza ze wschodniej Europy

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Andrzej Karmasz, Autoportret/ Self-portrait - Nienaznaczony, 2003 c-print, 120x150 cm (fot. Dominik Kulaszewicz)
Andrzej Karmasz, Autoportret/ Self-portrait - Nienaznaczony, 2003 c-print, 120x150 cm (fot. Dominik Kulaszewicz)

Andrzej Karmasz żongluje tożsamościami ze swobodą godną pozazdroszczenia. Może na chwilę stać się chińską księżniczką Yang Kuei Fei, lub ogorzałym eskimosem. Fotografuje się jako wytatuowana maoryska, ale również jako starannie ucharakteryzowana, uczesana i ubrana gejsza. Poddaje się długotrwałym i kosztownym zabiegom inscenizacyjnym, po których każe wykonać sobie zdjęcie, będące materialnym dowodem jego tożsamościowej elastyczności. Ale czy nie jest to dowód sfingowany?

Młody artysta uczęszcza obecnie w Tokio do szkoły dla gejsz, gdzie uczy się, jak być idealną japońską kobietą, doskonałą przedstawicielką swojej kultury. On - mężczyzna ze wschodniej Europy. Przyznam, że trudno mi zaufać w jego przemiany. Przypominają one trochę dziecinne wycinanki, w których na nagą papierową postać przymierza się kolejne, papierowe stroje. Nie sposób jednak Karmaszowi odmówić uporu. Rzeczywiście, artysta robi, co może, by uwiarygodnić swoje przeskoki płciowe i kulturowe. Oglądając film, na którym japońska opiekunka polskiego artysty systematycznie wprowadza go w swoje obyczajowo-wizualne konwencje, jestem w stanie uwierzyć, że zaakceptowała go ona jako pełnoprawnego członka (członkinię?) jej środowiska. Chciałbym zobaczyć więcej efektów tego spotkania, zwłaszcza, że jego zapis filmowy to najciekawsza część wystawy w warszawskiej galerii Le Guern.

Andrzej Karmasz, Autoportret/ Self-portrait - Geisha II, 2005 c-print; 150x120 cm (fot. Makoto Murata)
Andrzej Karmasz, Autoportret/ Self-portrait - Geisha II, 2005 c-print; 150x120 cm (fot. Makoto Murata)

A jednak Karmaszowi to nie wystarcza. Wydaje się, jakby chciał koniecznie dowieść tego, że przynależność etniczna i kulturowa to tylko sztuczne konstrukty, które przez sztukę powinny być nieustannie przełamywane. W tym celu nie skupia się tylko na jednym, niezwykle pociągającym wątku japońskim, lecz wkłada coraz to nowe kostiumy - czy to skórę renifera, chińską koronę, czy czarną perukę. Co więcej - wierzy w to, że wszystkie te stroje można w jednej chwili z siebie zrzucić, niczym czary Kopciuszka o północy. Fotografuje więc siebie jako "Nienaznaczonego", pozornie pozbawionego wszelkich cech umożliwiających jego identyfikację, lub geograficzne umiejscowienie. Wygląda jednak przy tym jak buddyjski mnich o spojrzeniu błądzącym w otchłaniach pustki.

Wystawa jest interesująca. Profesjonalizm i zaangażowanie, z jakimi młody artysta podchodzi do swej pracy pozwalają wierzyć, że jeśli tylko głębiej wejdzie w interesujący go temat, będziemy mieli do czynienia z niezwykle ciekawą propozycją artystyczną. Dlatego jego nazwisko warto zapamiętać.

Andrzej Karmasz, Autoportret/ Self-portrait - Yang Kuei Fei, 2005 c-print, 120x150 cm (fot. Makoto Murata)
Andrzej Karmasz, Autoportret/ Self-portrait - Yang Kuei Fei, 2005 c-print, 120x150 cm (fot. Makoto Murata)