Meta-fizyka według Dominika Lejmana

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Dominik Lejman, "Historia naturalna"
Dominik Lejman, "Historia naturalna"

Na dwa lata przed wybuchem Wezuwiusza, w którym miał zginąć, Pliniusz Starszy wydał w 77 roku gigantyczną, 37-tomową encyklopedię "Historia naturalna". Zawarł w niej całą dostępną wówczas wiedzę o świecie: od opisu wszechświata, przez botanikę, po zoologię i medycynę. Po nim podobne próby, pod tym samym tytułem, podejmowali średniowieczni i nowożytni badacze. Najnowszy projekt Dominika Lejmana "Historia naturalna" jest opowieścią totalną o rzeczywistości, o naszej fizyczności i meta-fizyczności.

Zaraz po wejściu do galerii Atlas Sztuki widzimy za szklaną ścianą sylwetki ludzi obserwujących małpy w brooklyńskim zoo oddzielone od nich szybą. Już po chwili doznajemy jednak wrażenia, że to zwierzęta obserwują z głębi lightboxu - i sfotografowanych gości zoo, i nas. Lejman podejmuje po raz kolejny wątek podmiotu i przedmiotu obserwacji oraz człowieka uprzedmiotowionego. Wystawa stawia pytanie: co w dzisiejszym świecie jest naturalne, a co sztuczne? Gdzie we mnie samym przebiega linia demarkacyjna oddzielająca pozór od rzeczywistości? W konsekwencji odradza się podnoszona nieustannie w historii filozofii wątpliwość: co jest rzeczywistością, a co tylko jej pozorem-obrazem?

Wystawa dzieli się na dwie części. W jednej sali ludzie i zwierzęta pełnią rolę abstrakcyjnych, wprawionych w ruch ornamentów. Ich status został więc zrównany. Tak jest w przypadku mandali, utworzonej przez dziobiące ziarna gołębie, rzutowanej na niemal monochromatyczne płótno. Jest tak również w przypadku wideo-fresku obiegającego ścianę sali, a przedstawiającego spacerujące, zminiaturyzowane ludzkie postacie, w negatywowym odbiciu, sprowadzone w swojej cielesności do bezosobowej arabeski. I tylko wypływająca wprost na nas z ciemności black-boxu olbrzymia ryba bieługa zdaje się być w tej przestrzeni w takim samym stopniu obserwatorem, co przedmiotem obserwacji.

Dominik Lejman, "Historia naturalna"
Dominik Lejman, "Historia naturalna"

Z bardziej skomplikowanym zabiegiem retorycznym mamy natomiast do czynienia w drugiej części wystawy. Lejman na malowane farbami akrylowymi płótna rzutuje opóźniony o kilkanaście sekund obraz znajdującego się przed dziełem widza. Na jednym z płócien "wcielony" w obraz widz ogląda pelikany, na innym nagą, skrępowaną postać, a na innym nawet siebie samego sprzed chwili oglądającego… samego siebie o kolejne kilka sekund wcześniej. Odbiorca zostaje włączony do obrazu tak, jak ryba bieługa czy gołębie, z jedną zasadniczą różnicą: może obserwować sam siebie i manipulować swoim wizerunkiem. Co ciekawe, artysta zastosował opóźniacze transmisji obrazu używane w telewizji do programów prowadzonych "na żywo". Manipulują nami media. Manipuluje nami i uprzedmiotawia nas sztucznie wykreowane przez nas, stechnicyzowane otoczenie, które stało się naszym środowiskiem naturalnym. Wideo-malarstwo Lejmana nie tylko nam tą sytuację uświadamia - ono pozwala ją wewnętrznie przetworzyć. Staje się projekcją jaźni widza oraz jego archetypicznych pragnień. Chwilami w czasie oglądania wideo-obrazów (czy też lepiej: uczestniczenia w ich odbiorze) powstaje wrażenie odwróconej perspektywy, jak w ikonach, w których linie perspektywiczne zbiegają się nie w głębi obrazu, ale w osobie widza. W wideo-obrazach Lejmana takich odwróconych perspektyw powstaje kilka, a punkty ich zbiegu zdają się tkwić i w stojącym przed obrazem widzu, i w jego postaci lub postaciach rzutowanych na płótno.

Dominik Lejman, "Historia naturalna"
Dominik Lejman, "Historia naturalna"


Prace Lejmana stanowią idealną odpowiedź na koncepcję i postulat dzieła otwartego Umberto Eco. "Malarstwem dla mnie będzie każdy przekaz, jeżeli będzie w stanie wpisać się w kategorię obrazu nieskończonego albo niedokończonego, który stricte przekazem może nie będzie, tylko pewną refleksją nie spełniającą wymogu jednoznaczności" - cytował ostatnio Bartosz Łukaszonek wypowiedź artysty na łamach "Obiegu" ("Białe powierzchnie Buczkowskiego i Lejmana"). I faktycznie - odbiór prac Lejmana jest nieustannym, dynamicznym i otwartym procesem, a samo dzieło poddaje się różnym integracjom. Znaczna część uprawnień do organizacji dzieła przekazana zostaje odbiorcy. Sztuka wprawdzie już dawno zerwała z odbiorcą czysto receptywnym. Nieustannie jest on wciągany do interakcji z dziełem - musi przycisnąć jakiś guzik lub poruszyć elementem pracy, żeby ta mogła zafunkcjonować tak, jak życzył sobie tego twórca. Natomiast Lejman nikogo do niczego nie zmusza. Wchodząc w przestrzeń jego wystawy zostajemy co prawda mimowolnie wciągnięci, niejako "wrzuceni", w przestrzeń obrazu, stając się jego częścią. Pułapka zastosowana przez artystę nie jest jednak w żaden sposób odczuwana jako gwałt, ale raczej jako nobilitacja. Nigdy jeszcze odbiorca nie uczestniczył tak dalece w tworzeniu struktury dzieła, pozostając jednocześnie tak dalece bierny i bezwolny. Podobnie jak w wypadku sytuacji z fotografii brooklyńskiego zoo - nie wiemy już, czy jesteśmy obserwatorami, czy też przedmiotem obserwacji. W końcu dokonujemy odkrycia, że jesteśmy jednym i drugim jednocześnie, a struktura podmiot-przedmiot zaczyna się piętrzyć w nieskończoność: ktoś wszak stoi za inwigilującą nas kamerą, a my sami uwięzieni w płótnie obrazu nie tyko patrzymy na samych siebie sprzed kilkunastu sekund, ale też kierujemy wzrok w dal, poza ramy obrazu, dziwiąc się czemuś nieuchwytnemu i niewidocznemu.

Dominik Lejman przygotował dla nas powierzchnię malarską i zaaranżował sytuację, w której stosuje subtelne strategie zaskoczenia. Wiecznie ruchome wideo-freski nie dają się nigdy tak naprawdę "obejrzeć" i objąć w całości, gubimy się też w dociekaniu co jest powierzchnią obrazu, co stanowi jego formę, a co materię. Dzieła Lejmana są zakodowane formalnie i znaczeniowo na tylu poziomach, że wrażenie ich kosmiczności jest nieuchronne. Rozum zaczyna błądzić, nie mogąc podążać linearnie za arystotelesowskimi podziałami logicznymi na prawdę i fałsz. "Historia naturalna", oprócz swoistego "odtworzenia" dla nas narzuconej przez media i technikę sytuacji zatarcia jasnych podziałów na rzeczywistość i jej pozór, idzie o wiele dalej. W świecie okrzykniętym na wszystkie już chyba sposoby "post-światem", w którym nie raz głoszono śmierć sztuki, Lejman odważył się po raz kolejny stworzyć dzieło pod każdym względem piękne. Wysmakowanie estetyczne nie tylko na poziomie wrażeń wzrokowych, ale na głębokim poziomie aisthesis - doznania intelektualnego oraz niejasnego doznania w najdalszych zakamarkach jaźni. Zostajemy włączeni w świecki akt transsubstancjalny - rzeczywistość zostaje dla nas przez artystę przekształcona. Historia naturalna wyrasta na horyzoncie post-sztuki niczym ogród, pełen znaczeń hortus conclusus czy też hortus deliciarum. Kto do niego wejdzie - jak w XIII-wiecznej "Powieści o róży" Guillaume'a de Loris - wyjdzie odmieniony.

Małgorzata Ludwisiak

Dominik Lejman, "Historia naturalna". Atlas Sztuki, Łódź, 20.04-10.06.2007.

Fot. dzięki uprzejmości galerii Atlas Sztuki

Dominik Lejman przed wernisażem wystawy w Galerii Atlas Sztuki w Łodzi, 20.4.2007, fot. am
Dominik Lejman przed wernisażem wystawy w Galerii Atlas Sztuki w Łodzi, 20.4.2007, fot. am