Kij wsadzony w... nic

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Monika Weychert Wałuszko

Czytałam niegdyś pewną książkę. Autorem był chyba ojciec gatunku campus novel, Malcolm Bradbury, ale ręki za to nie dam sobie obciąć. Opowiadała o małym miasteczku, które żyje wyłącznie dzięki uniwersytetowi. Nic się tam nie dzieje. Znudzeni profesorowie wyczerpali już wszelkie formy rozrywki. W ograniczonym gronie nie ma szans na żaden nowy romans, bo wszystkie się już odbyły, na żadną porządną aferę, bo na to wykładowcy są zbyt poważni. Co robić? Szacowne grono wpada na pomysł nowej towarzyskiej gry: będą wymieniać podstawowe i najważniejsze dzieła światowej literatury, których... nie przeczytali! Wygrywa ten, kto przyzna się do najbardziej szokującego braku w wykształceniu. Gra ma jednak mały feler. Kto wygrywa - ten w istocie przegrywa: szacunek, poważanie, autorytet. Nikt już nie spojrzy na niego tak, jak wcześniej. Piszę o tym nie bez kozery: od dwóch tygodni patrzę na podobną grę toczącą się w mediach. Tylko mam problem z uchwyceniem jej zasad. O co właściwie chodzi?


petitio principii

25 sierpnia ukazała się Naiwność Nieznalskiej, czyli felieton umoralniający Krzysztofa Vargi. Po lekturze rozmowy Nieznalska na bramie felietonista „Gazety Wyborczej" przypomina, że artyści powinni mieć całkowitą wolność wypowiedzi, a za swoją sztukę nie powinni być karani. Jednak w wypadku Nieznalskiej robi zastrzeżenia. Po pierwsze: jeśli Pasja miała prowokować emocje, to nie należy się dziwić, że je wywołała. Naiwność Nieznalskiej objawiła się w zadziwieniu reakcją widzów. Po drugie: katolicy mają prawo czuć się urażeni Pasją w ramach swego światopoglądu - Varga nie jest katolikiem, ale potrafi obrazę uczuć religijnych sobie wyobrazić. Po trzecie: on sam także jest zniesmaczony pracą Nieznalskiej - z powodu jej mizernej jakości formalnej i intelektualnej.

I tu przechodzi Varga do potępienia sztuk wizualnych w ogóle. Według niego, w przeciwieństwie do innych gałęzi sztuki, wymagają tłumaczenia, bo widz sam nie jest w stanie ich zinterpretować. Po drugie: kiedyś sztuka była lepsza, bo zrozumiała.

Niestety, tekst jest napisany w taki sposób, że trudno powiedzieć, co było jego celem. Do kogo było skierowane owo „umoralniające słowo" - do Nieznalskiej? Do środowiska sztuki? Do czytelników „Gazety"? Wyrażone w nim sądy nie były ani oryginalne, ani odważne. Potwierdzały obiegowe opinie powtarzane bezrefleksyjnie od lat. Varga chciał być może wsadzić kij w mrowisko, ale chybił. Wsadził kij w... nic. Przesądza o tym przyjęcie przesłanek bez należytego uzasadnienia stopnia pewności, z jakim przesłanki te się uznaje. Jeśli felietonista deklaruje brak wiedzy na temat przedmiotu swej wypowiedzi, to czytelnik taki tekst powinien w zasadzie zignorować.


inhonesta victoria est suos vincere

Jednak już następnego dnia Anna Laszuk poprosiła o odniesienie się do tej wypowiedzi Bognę Świątkowską oraz Marcela Andino-Veleza. Ten drugi świetnie podsumował sentyment Vargi do przeszłości. Polacy są mianowicie przywiązani do historycznych form we wszystkim („dawniej to było lepiej"), ale przecież stojąc przed malarstwem dawnym, przeciętny odbiorca nie ma w głowie podręcznika ikonologii... Świątkowska zaś poruszyła wątek komunikatywności sztuki i jej celów oraz strony formalnej. Trochę to jednak przypominało pogawędkę na zasadzie „no wiecie państwo: między nami inteligentami czasem takie zaczepki bywają, one nie są tak na poważnie". „Przyznaję Vardze rację. Ja też nie pojmuję, dlaczego obieranie ziemniaków w Zachęcie było dziełem sztuki" - mówi Anna Laszuk. I też się nie wstydzi.


argumentum ad verecundiam

„Może ktoś mi to wszystko wyklaruje, będę bardzo wdzięczny" - poprosił w swoim felietonie Varga. Na to wezwanie odpowiedziała Dorota Jarecka felietonem Przerażający eksces wolności. Autorka karci Vargę za szerzenie podwójnej moralności: artyści mają mieć całkowitą wolność wypowiedzi, a jednocześnie przepraszać za swoje prace i czuć się winni? Według Jareckiej artyści nie tylko są wolni w swoich wypowiedziach i postawach, ale też tworzą nowe pola wolności. W iście belferskim stylu poucza Vargę:Literatury na temat sztuki współczesnej wyprodukowano aż nadto, dostęp do niej jest łatwy". Opisuje też źródła klisz, którymi posługuje się Varga pisząc o sztuce: brak edukacji, sytuację sztuki w krajach postkomunistycznych. „Jeśli chodzi o klarowanie - na dzisiaj, drogie dzieci, to by było na tyle".


argumentum ad personam

Jaś Kapela wprost nazywa Vargę knurem i ciemnotą. Twierdzi, że samo uznanie przez Vargę możliwości urażenia uczuć religijnych jest oddaniem pola Kościołowi. Swoje wzburzenie uzasadnia nabożnym stosunkiem do sztuki. Pisze o samozadowoleniu ludzi krytykujących sztukę:Varga dumnie broni bogatej tradycji knurów polskich, wg której należy być dumnym ze swojej niewiedzy i niechęci do rozumienia". Wskazuje także na własność sztuki, o której zapomniał Varga: „Sztukę nie zawsze trzeba rozumieć, czasem wystarczy na nią patrzeć i również może to być przeżyciem".


argumentum ad misericordiam

„Wierzę, że obu panom idzie o coś ważnego, a nie o samo zainteresowanie własną osobą" - miłosiernie wyraża nadzieję Sylwia Chutnik. W tekście Sztuka nie do rozumienia, opierając się na rozmijającej się argumentacji tuzów polskiego pióra - Vargi i Kapeli - pisarka dokonuje rozróżnienia: „Nie widzę tu nic do awantury, bo rozumienie sztuki, to nie to samo co jej odczuwanie".


respondere

Varga postanowił dać odpór polemikom. W kolejnym felietonie - Elementarzu Falskiego, czyli proszę mnie nie przepraszać za sztukę - odniósł się właściwie tylko do repliki Doroty Jareckiej. Zapomniał już, że prosił o przewodnika po świecie sztuki współczesnej. Uznał, że warto się za taką lekcję obrazić. Należy też obrazić adwersarkę. Okazało się, że nie umie ona czytać ze zrozumieniem. Rozumieniem Vargi. „Jej felieton jest wszak dowodem, że jest ona ekstremalnie wręcz wolna, wolna bezgranicznie, aby napisać taki tekst, trzeba nieograniczonej wolności od myślenia (...) Przeczytaj, pomyśl, potem jeszcze raz to przeczytaj". Varga zaś ma tę trudność, o jaką podejrzewa koleżankę z pracy. Wyczytał bowiem ze wszystkich przytoczonych wyżej tekstów tyle, że nie wolno mu nie lubić prac Nieznalskiej. I płonąc ze świętego oburzenia pisze: „Nie będzie prawdziwie wolnych artystów, jeśli ceną, jaką trzeba zapłacić za ich wolność, ma być brak wolności widowni".


fallacia fictae universalitatis

Kończąc już ten festiwal cytatów, ponownie zastanawiam się, jakie są zasady tej gry. Znane nazwiska i ich niepodważalny dorobek stają naprzeciw kompletnej niechęci do wzajemnego zrozumienia argumentów. Mało tego, obrażają się ci przedstawiciele kultury w sposób, który mnie poraża. A wszystkiemu znowu winne... sztuki wizualne.

Może i rozumiem, co chciał powiedzieć Varga. Nie rozumiem tylko, po co? Nieznalska została uniewinniona przez sąd rok temu. Sama może o procesie oraz Pasji opowiadać w wywiadzie, ponieważ walka w sądzie położyła cień na dziesięć lat jej życia. Jednak musi pójść dalej. Przekroczyć związaną z wczesną pracą legendę i cenzorską aferę. Dlaczego jej na to nie pozwolić? Wracanie do problemu Pasji dzisiaj nie ma już większego sensu.

Największe jednak zdziwienie wszystkich wywołało pyrrusowe zwycięstwo Krzysztofa Vargi, niczym z kampusowej gry profesorów, czyli przyznanie się do szokującego braku w wykształceniu. Powtórzę tu przytaczany przez wszystkich fragment: „Sztuka współczesna jest jedyną dziedziną kultury obecnie, która potrzebuje krytyka, przewodnika i tłumacza, który takim ciemnotom jak ja wyklaruje ideę dzieła. Jak czytam powieść, to wiem, czy jest dobra, czy nie, bo mam do niej narzędzia, jak oglądam film, mam jasność, czy to wybitne kino, czy wybitny gniot, bo mam oczy, gdy słucham muzyki, wiem, że jest świetna lub koszmarna, bo mam uszy, ba - nawet teatr współczesny umiem jakoś ogarnąć swym umysłem. Sztuki współczesnej nijak nie kumam, wszystkie zmysły zawodzą". Przedostatnie zdanie jest dla mnie ze wszech miar ciekawe. Weźmy pierwszy z brzegu przykład: „gdy słucham muzyki, wiem, że jest świetna lub koszmarna, bo mam uszy". Ale czy nie warto poza uszami mieć też słuchu muzycznego? Czyż nie jest tak, że słuchając tego samego utworu - jedni słyszą melodię a inni także wirtuozerię lub błędy wykonania? Poza tym: „wiem, że jest świetna lub koszmarna"? Tutaj Varga odnosi się do poczucia dobrego smaku, które jest mu „dane". Tyle że sąd smaku nie jest obiektywny. Słuchacz Dody tak samo jak słuchacz Philipa Glassa uważa, że muzyka jest świetna - w oparciu o to samo - o swoje uszy. Ale czy obaj zgodziliby się ze sobą? Sztuki wizualne mają różnych odbiorców i różne poziomy odczytań. Jest tak jak z innymi dziedzinami. Wchodząc na podwórko literackie: najlepiej sprzedające się w Polsce książki to Syrenka Camilli Läckberg, Gra o tron George R.R. Martina, Sfera Armilarna Andrzeja Pilipiuka. Nie jest to pewnie obraz literatury miły Krzysztofowi Vardze. Im bardziej złożona jest konstrukcja książki, im większych kompetencji kulturowych wymaga, tym mniej ma odbiorców. Jeśli zatem literatura, muzyka, film, teatr mogą nie uginać się przed popularnym gustem, czy mogą to robić również sztuki wizualne? Nie narażając się przy tym na zarzut elitaryzmu i wsobności?

Przy odbiorze sztuki potrzebne są dokładnie te same instrumenty: oczy, uszy, czasem nos. I... mózg. Varga nie ma narzędzi ani wiedzy, by poradzić sobie ze sztuką. Czy to jest dobry powód, by się na nią obrażać? Kolega mojego syna powiedział niedawno, że matematyka jest głupia, bo jej nie rozumie. Tyle że ten młody człowiek zostanie zmuszony przez szkołę, by nadgonić swoje zaniedbania edukacyjne. A Varga swoich braków nie chce nadrabiać. Gdyby było inaczej, musiałby przyznać rację Kapeli: „problem jest nie ze sztuką, ale z Vargą".

„W takich wzniosłych kwestiach jak sztuka współczesna liczyć się może tylko słuszny głos chwalący, dyskusja zaś wszelka jest ograniczaniem wolności artysty?" - pyta Varga.

Otóż wolno mu nie lubić prac Nieznalskiej. Nie wolno mu jednak na interpretacji jednej pracy budować wniosków ogólnych dotyczących sztuk wizualnych. Ci, którzy z powodu jednostkowych przypadków wyciągają wnioski dotyczące całości, popełniają błąd nieuzasadnionego uogólnienia. Stąd się biorą szkodliwe stereotypy. I mógłby Varga popełniać takie błędy na własny rachunek, kiedy jednak robi to felietonista opiniotwórczego dziennika, to mamy poważny problem, kształtuje on bowiem negatywną postawę potencjalnych odbiorców. A to już godzi w wolność. Wolność wyboru.


- Nieznalska na bramie. Z Dorotą Nieznalską rozmawiały Magdalena Grzebałkowska i Dorota Karaś, „Gazeta Wyborcza", „Duży Format", 18.08.2011
- Krzysztof Varga, Naiwność Nieznalskiej, czyli felieton umoralniający, „Gazeta Wyborcza", „Duży Format", 25.08.2011
- „Czy artyści robią z nas idiotów? Sztuka ma prowokować do myślenia", gazeta.pl
- Dorota Jarecka, Przerażający eksces wolności, Gazeta Wyborcza, 28.08.2011
- Jaś Kapela, Knur polski, „Krytyka polityczna", 02.09.2011
- Sylwia Chutnik, Sztuka nie do rozumienia, zwierciadlo.pl, 08.09.2011
- Krzysztof Varga, Elementarz Falskiego, czyli proszę mnie nie przepraszać za sztukę, „Gazeta Wyborcza", „Duży Format", 08.09.2011
- Lista bestsellerów „Gazety Wyborczej" - lipiec 2011