Ten film ma zapach nadpsutego pokarmu, a w ustach pozostawia posmak popiołu - pisano kiedyś o „Gabinecie doktora Caligari". Dziś tymi słowami można opisać „Hubę" Anki i Wilhelma Sasnalów. Wtedy jednak film Roberta Wiene'a został niezrozumiany i odrzucony jako dzieło makabryczne i ponure, a w „Hubie" taki efekt został stworzony umyślnie.
Andrzej Kostołowski napisał o profetyzmie Jerzego Beresia. Rozpoczęcie dyskusji czy napisanie polemiki dotyczącej kwestii posiadania tak unikalnej zdolności, jak przepowiadanie przyszłości, rozsypuje się w rękach, bo nie ma do czego się odnieść.
Jako obiegowa diagnoza polskiego rozwarstwienia społecznego krąży opinia jednego z dyrektorów Tesco o wielkim jakoby błędzie, który sieć popełniła, wchodząc do Polski i zupełnie nie przewidując tego, że za lat naście stanie się w gruncie rzeczy zbędna. Pal sześć Tesco. W Biedronce za pałąki z napisem „następny klient"
Na plakat polski z ubiegłego wieku patrzę z sentymentem, jak na spuściznę z zamierzchłej epoki; zapewne nie ja jeden. Umocniła mnie w tym przeświadczeniu wystawa retrospektywna Henryka Tomaszewskiego w Galerii Narodowej Zachęta, którą obejrzałem z dużym zainteresowaniem kilka tygodni temu, podczas krótkiego pobytu w kraju, i czułem się tam trochę tak, jakbym spotkał ducha.
Jeśli chcecie być na bieżąco z najnowszymi produkcjami dokumentalnymi, wiedzieć, jakie historie proponuje dziś kino i co porusza współczesnego widza, to organizowane przez Haus der Kulturen der Welt Berlin Documentary Forum nie jest do tego miejscem właściwym.
Mamy coraz ładniejsze galerie, coraz lepiej wyposażone. I coraz ładniejszą sztukę wykonywaną przez profesjonalnie działających artystów. Spektakl świata sztuki w Polsce dogania zachodnie standardy. W galeriach purytański ideał white cuba wreszcie nie przysparza problemów w urzeczywistnieniu.
Wojciech Ciesielski: Spotykamy się z okazji prezentacji twojej wystawy „Kilaufafanuzinihatari". Warto byłoby naszą rozmowę zacząć od pana, nazwijmy go XY, który zadeklarował, że napisze o niej tekst, a ostatecznie zrejterował, podając bardzo ciekawy powód.
Katowice to zakompleksione miasto. Wciąż porównujemy się albo tęsknimy, a to do Berlina, a to do Warszawy, a to - nawet - zatęchłego Krakowa - że tam tyle się dzieje, że mają kontakt z artystami, o których my możemy tylko poczytać. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko na afiszach pojawia się topowe nazwisko, czekamy niecierpliwie na wernisaż. Tak też było w wypadku długo wyczekiwanej wystawy „O powstawaniu i ginięciu",
Wrażenie z kończącej się właśnie w Zachęcie wystawy Moniki Zawadzki pod tytułem „Bydło" dobrze skontrować oglądaniem albumu "Dissasembly" Bownika dostępnym cały czas w księgarni piętro niżej. Skontrować i upewnić się po której jest się stronie. Bo choć poniekąd obydwie te prace są o tym samym, postawy które zajmują artyści wobec zjawiska są na przeciwległych biegunach.