Książka w kulturze płynności

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Książka w kulturze płynności1

"Filmem, powieścią, utworem sztuki możemy się zachwycić i zaraz o nich zapomnieć. Mogą one w nas zapaść głęboko i ciążyć jak nieznośny ładunek. Możemy też - jak nam się podoba - przeczytać z danej powieści tylko 20 przypadkowo wybranych stron albo porzucić film w połowie seansu. Kultura nie pożąda już odbioru całości jej wypowiedzi i nie domaga się od nas długotrwałej ich kontemplacji. Wywołuje u nas odbiór nieciągły, w którym sąsiadują ze sobą wysokie i słabe tony emocjonalne oraz luki między nimi"2. "Uwolnione od zasady linearnej ciągłości narracje mogą rozszczepiać się w wielu kierunkach, nie budząc w nas oczekiwania na jakieś zakończenie. Sam autor często wydaje się rozmyślnie nie wiedzieć, co będzie dalej, i czy w ogóle będzie"3. "Ontologiczną bazą takich niespójności jest rozpruwanie się bytu"4. "Dla widza i czytelnika oznacza to deregulację układu poznawczego"5. "Również język - jego gramatyka i słownictwo, okazują się - jak powiada Lyotard - akademickim rytuałem, który przeszkadza w przywoływaniu tego, co nieprzedstawialne"6. "Jako nietożsame, sprawiają kłopot w warstwie leksykalnej języka: nie dają się opatrzyć nazwą"7. "Nasza konfuzja poznawcza może tylko wzrastać"8

  1. 1. Alicja Kępińska, Sztuka w kulturze płynności, Arsenał, Poznań, 2003. Cytaty pochodzą z książki, wybrane są nieobiektywnie i poukładane w ten sposób, aby stworzyły rodzaj jej podsumowania. Natomiast komentarz przybiera formę adekwatną do treści: skoro każdy kolejny fakt powstaje na marginesie i w kontekście faktów poprzednich (postmodernizm!), niniejsze uwagi są marginaliami zamieszczonymi w przypisach. Nie może być nawet inaczej, skoro podmiotem jest książka, a recenzja dodatkiem do niej, co więcej, dodatkiem niekoniecznym. A tak naprawdę dobra książka w ogóle nie potrzebuje recenzji. Ostatecznie należy sobie też postawić pytanie, czy wszelkie omówienia (recenzje?) książek w ogóle mają sens. Czytanie czyjegoś osądu na temat jakiegoś dzieła nie ma sensu, o ile nie znamy tego dzieła i o ile z czytania nie wynika podnieta do jego poznania. Zachęta, by dokądś popłynąć, jest jedynym usprawiedliwieniem dla obecności glonu przyczepionego do statku. Natomiast ocena poprawności kierunku powinna pozostać sprawą płynącego. W końcu każdy może podróżować tam i z powrotem lub, gdy się zorientuje, że kupił niewłaściwy bilet, wysiąść w połowie. Ostatecznie przecież każdy chce osiągnąć inny cel, inne są zatem kryteria jego oceny.
  2. 2. s. 168. Lektura książki wywołuje różne emocje, nabiera tempa, to znów zwalnia. Porywa i demobilizuje. Pomaga zniwelować strach przed współuczestnictwem w kulturze, przed rozproszeniem czy nawet zagubieniem w niej. Okazuje się bowiem, że każdy kierunek jest właściwy, że sztuka nie wymaga niczego więcej jak zanurzenia się w niej. W sztuce bowiem - podobnie jak i w tej książce - płynąć można w każdym kierunku i na każdej głębokości. Sama struktura książki doskonale odzwierciedla zawarte w niej tezy. Obydwie, książka i sztuka, unoszą nas między pojęciami, między obecnością a nieobecnością, miedzy tym, co było, a tym, co będzie, między tak a nie. Droga do poznania wiedzie u Kępińskiej przez wyłapywanie rozproszonych dźwięków - obrazów dryfujących przez stronice, które razem budują większą całość. Każdy jest pewną energią, ale powstały z nich obraz przez fakt bycia większym nie będzie ani bardziej skończonym, ani bardziej prawdziwym. Będzie większą energią o większej sile oddziaływania.
  3. 3. s. 110. Układ książki - choć ustalony kolejnością rozdziałów - rzeczywiście nie wymaga tradycyjnego odbioru liniowego. Czasami odnoszę nawet wrażenie, że układ tradycyjny jej przeszkadza. Można ją czytać od wybranej strony do jakiekolwiek innej, bez uszczerbku na zawartości. Wyobrażam sobie nawet, że można by ją było wydać w formie bez początku i końca, bez okładek, na jakimś kiju jak gazetę czytaną w kawiarni "dookoła". Skakać po akapitach konikiem szachowym, pijąc kawę i oglądając przechodniów za szybą. I chyba autorka nie miałaby nic przeciwko temu, skoro na większości stron przekonuje czytelnika, że struktura ciągłości liniowej umarła, że we wszystkim istnieją "tunele czasowe" i "narracja kłącza".
  4. 4. s. 123. Podstawą książki jest analiza przejawów obecności sztuki w dzisiejszym świecie. Autorka omawia kierunki poszukiwań współczesnych artystów, analizuje strategię dekonstrukcji wszelkich wartości przez sztukę, w tym także dekonstrukcji obszarów sztuki przez sztukę. Motywem przewodnim jest koncepcja nieustannej zmiany, brak jakichkolwiek form stałych, pewników. Wszystko płynie, nie ma początku i końca, konkretnego kierunku i tempa. Jedyne, co jest stałe, to ciągły ruch. Budowanie nowych układów z zastanych części czy odniesień i skojarzeń jest już w zasadzie normą naszej kultury. Stąd trzonem książki jest pojęcie ponowoczesności.
  5. 5.  s. 109. Pole badań prof. Kępińskiej jest tak zdumiewająco szerokie, że granice pomiędzy dyscyplinami zacierają się. Dowodem dla wybranej przez nią tezy może być działanie z kręgu sztuki wizualnej, muzyki, kina, literatury czy potocznych codziennych wydarzeń. Wszystko bowiem wchodzi w zakres jej czujnego oka i ucha, wszystko jest częścią naszej kultury. Ogarnięcie tego terenu imponuje. Prof. Alicja Kępińska analizuje całe spektrum miejsc dotykanych przez sztukę: od problemu czasu do zagadnienia cielesności. Sztuka współczesna według niej nie jest już celem czy podmiotem ale narzędziem do badania (jak stetoskop) różnych pojęć czy przejawów życia nawet w tak skrajny sposób, jak poszukiwanie obecności (czegoś lub kogoś) poprzez definiowanie obszarów nieobecności (antyobecności).
  6. 6. s. 108. Nomen omen. Czytamy i nie potrafimy sprecyzować o czym. Głównie z powodu wielkości terenu, na jakim stoimy, gdyż nie widzimy jego granic. Jednak w odbiorze znakomitych tez przeszkadza także często język. Wygodniej czyta się książki napisane prostszym językiem. Język może być niepotrzebną barierą, którą nie każdy będzie chciał pokonać, ponoć umiejętność pisania prosto o trudnych rzeczach jest cnotą bardzo rzadką. Z drugiej strony książek nie czyta się dla wygody, tylko dla tezy (własna wygoda nie powinna mieć tu znaczenia). Ostatecznie wszystko jest kwestią obranej przez autorkę konwencji, a tym samym wskazania odbiorcy, do jakiego chce ona dotrzeć. Tak więc to ona decyduje, kto sięgnie po lekturę. To chyba jej oczywiste prawo.
  7. 7. s. 33. No właśnie. Jak więc sprecyzować "nieprzedstawialne" i "nienazywalne" -jak opowiedzieć o kształcie wody? I jak zatem opisać sztukę? Dlatego wszystkie chwyty dozwolone, a każde naczynie (jeśli nie dziurawe) będzie równie skuteczne.
  8. 8.  s. 30. Lektura obowiązkowa.

    Alicja Kępińska, Sztuka w kulturze płynności
    Alicja Kępińska, Sztuka w kulturze płynności