"Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi" to zbiór rozmów, które w listopadzie i grudniu 2006 roku Małgorzata Dawidek Gryglicka przeprowadziła z wybitnym artystą, niekwestionowaną indywidualnością pogranicza poezji i sztuk wizualnych - Stanisławem Dróżdżem. Artysta, który rzadko udzielał wywiadów, tym razem zdecydował się na długą i wnikliwą rozmowę. Pozostała ona ostatnim wywiadem, którego Stanisław Dróżdż udzielił przed śmiercią (zm. 29 marca 2009 r). W tomie autor "między" wspomina dzieciństwo, trudne ze względu na chorobę, dom rodzinny, lata młodości. Powraca do czasów kształtowania się środowiska polskich konkretystów, omawia także najważniejsze kwestie dotyczące uprawianej przez siebie przez 45 lat poezji konkretnej. Odsłania tajemnice własnej twórczości, wspomina mentorów, przyjaciół, żyjących i nieżyjących już twórców. Rozmowa jest ilustrowana obszerną dokumentacją fotograficzną: zdjęciami z albumu rodzinnego, reprodukcjami pierwszych szkiców prac, maszynopisów, materiałów prasowych i dokumentacją wystaw.
Książka ukaże się 6.09.2012 staraniem Korporacji Ha!art i Narodowego Centrum Kultury
Fragment książki:
Czy już wtedy, na studiach [polonistyka na Uniwersytecie im. Bolesława Bieruta we Wrocławiu], zaczął Pan tworzyć poezję konkretną?
Tak, zacząłem pisać na studiach poezję konkretną, z tym że ona była sterowana głównie przez poezję Białoszewskiego, przez poezję Karpowicza, w ogóle poezję lingwistyczną. W niej były już zalążki tego, co później miało stać się poezją konkretną. Sam zapis, forma zapisu była już dobiegająca do tego, co w 1967 roku pokazałem po raz pierwszy jako poezję konkretną, mimo że jeszcze nie wiedziałem, że to tak się nazywa.
Dopiero potem dowiedziałem się tego od mojego przyjaciela, filozofa Bogdana Kundy i jego żony, Polki z Czech, którzy mi kupili antologię światowej poezji konkretnej, zbiór zrobiony przez Josefa Hiršala i Bohumilę Grögerovą. To było w 1968 roku. Jak zobaczyli, co ja robię, w tej Bibliotece Wojewódzkiej we Wrocławiu, to przywieźli mi ją, żeby pokazać, że takie rzeczy się już robi na świecie. Wcale mnie to nie zraziło - niech sobie robią, a ja będę robił tutaj swoje. Taki malutki format - "Antologia poezji konkretnej"1. Nie było tam tylko dźwiękowej poezji konkretnej. I to wtedy dowiedziałem się, że na świecie są też tacy jak ja i pracują w tym kierunku, co ja.
Od 1953 do 1972 roku poezja konkretna była ruchem międzynarodowym - ruchem, mówię, nie tylko twórczością, ale ruchem międzynarodowym. Skończyło się to międzynarodową wystawą, na którą się jeszcze zahaczyłem, w Muzeum Miejskim w Amsterdamie 2. Później rozpadło się wszystko na kontynenty, kraje. A było to tak, że dwóch Szwedów i Francuz 3 napisali manifest poezji konkretnej.
Ja, mimo że to się wszystko skończyło, robiłem swoje. I w pewnym momencie - a trwało to do stanu wojennego - prowadziłem w Galerii Jatki wystawy polskich konkretystów. Pierwsza wystawa była w Kalamburze, czyli teatrze studenckim we Wrocławiu. Później, kiedy wszystko zaczęło się rozwijać, zorganizowałem pierwszą Sesję Teoretyczną Poezji Konkretnej 4 i pierwszą wystawę ogólnopolską 5. W międzyczasie trwały też wystawy w Galerii Jatki. Mój przyjaciel 6 udostępniał mi na kilka miesięcy przestrzeń w tej galerii i pokazywaliśmy różnych artystów. Było tam kilkanaście wystaw. Później zebrałem to do kupy i wydałem książkę.
Czyli antologia jest w pewnym sensie pokłosiem tych wystaw?
Niekoniecznie, ale głównie. Podstawą antologii była praca magisterska, która powstała piętnaście lat po ukończeniu toku studiów, czyli w 1979. W pracy magisterskiej napisałem wstęp, a materiał ilustracyjny musiałem dać osobno w postaci maszynopisów. [pauza]
Miałem napisać pracę o "Niemcach" Kruczkowskiego i ciągle mi nie wychodziła. Mijałem mojego promotora na korytarzu uczelni i on pytał: "Panie Stanisławie, i jak tam te Niemcy" ? A ja zawsze na to: "W porządku, trzymają się!" Profesor Trzynadlowski 7, człowiek z dużym poczuciem humoru i z ogromną odpowiedzialnością i tolerancją. Człowiek wielu zalet. Natomiast przy skończeniu antologii pomagał mi Bogusław Litwiniec, a wydał Socjalistyczny Związek Studentów Polskich 8.
Jeśli jesteśmy przy studiach, to czy może Pan opowiedzieć o spotkaniu z Marianną Bocian? Jak się poznaliście? Czy połączyła was od razu poezja konkretna?
[śmiech] Ja studiowałem rok niżej. Ale kiedy się poznaliśmy, nie pamiętam. Moja siostra mówiła, że Marianna mnie zobaczyła siedzącego gdzieś na murku koło uczelni i powiedziała do mojej siostry: "Ja tego chłopca muszę polubić". I tyle. I polubiliśmy się nawzajem. Ona wtedy pisała głównie poezję tradycyjną, ale pod moim wpływem zaczęła też pisać konkretną. Miała potem wystawę w Galerii na Jatkach i trafiła do antologii. Poza tym miała też sporo wystaw - zbiorowych i indywidualnych. Ciągle mam poczucie, że ona zbyt szybko od nas odeszła [dłuższa pauza].
Ale wie Pani, wszyscy pisaliśmy najpierw poezję tradycyjną. Ona dla mnie była fazą przedwstępną - na przykład te wszystkie wiersze, które były nagradzane na Kłodzkich Wiosnach Poetyckich. A o poezji konkretnej nawet wtedy nie wiedziałem, że istnieje. Pisałem teksty, wystawiałem je.
Kończy Pan studia. Na pierwszą wystawę został Pan zaproszony w 1967 roku przez Janusza Stycznia do Biblioteki Wojewódzkiej. Zbigniew Makarewicz, plastyk, czytał tam wówczas swoje wiersze, natomiast Pan, nagradzany poeta, zaprezentował swoje utwory wizualne.
Tak, pokazywałem na niej moje pierwsze teksty, m.in. "Zapominanie". [pauza]
Konsekwencją tego wydarzenia było zaproszenie Pana przez Zbigniewa Makarewicza do udziału w jego wystawie organizowanej w Galerii pod Moną Lisą.
Tam pokazałem już "Tryptyk"9, "Zapominanie", na ogromnych planszach, a podobne rzeczy były też pokazywane w Galerii odNOWA u Andrzeja Matuszewskiego. Pierwszym ważnym dla mnie tryptykiem były znaki zapytania i wykrzykniki, czyli praca "Niepewność - Wahanie - Pewność". Natomiast później powstawały inne prace, większe, i inne kombinacje znaków zapytania i wykrzykników, ale też praca "Między".
Jak wówczas definiował Pan to, co Pan robił?
Nim się dowiedziałem, że jest to poezja konkretna, miałem już ukuty na to termin: "pojęciokształty". To była pierwsza nazwa. Później używałem sformułowania "Pojęciokształty. Poezja konkretna". Pod taką nazwą odbyła się już wystawa w Galerii Foksal. Chyba że miałem inny tytuł, już bardziej ukierunkowany, na przykład "Między" nie wymagało uściśleń. Ale przy "Żyłkach" było już sformułowanie "Pojęciokształty. Poezja konkretna"10. Nie można było nazwać tego inaczej, musiałem nadać kierunek myśleniu odbiorcy.
Stanisław Dróżdż [1939-2009] poeta-konkretny, jeden z najbardziej znaczących artystów polskiej awangardy lat 60. i 70. XX w. Od 1967 roku tworzył prace z pogranicza literatury i sztuk wizualnych, definiowane przez niego jako "pojęciokształty". Łączył w nich symbole językowe z porządkami innych nauk, np. systemami matematycznymi. Jego najważniejsze realizacje, zaliczane do światowej klasyki nurtu, to "Zapominanie", "było-jest-będzie", "Samotność"[1967] oraz "między"[1977]. Artysta reprezentował Polskę na najważniejszych wystawach sztuki konceptualnej i poezji konkretnej na świecie, m.in. "Sound text - concrete poety - visual texts" w Stedelijk Museum w Amsterdamie [1970-1972], 50. Biennale Sztuki w Wenecji [2003], oraz "Beyond Geometry, Experiments in Form, 1940s-1970s" w Los Angeles County Museum of Art w Los Angeles [2004]. Wspierał i prezentował na wystawach twórczość wielu artystów. Organizując sesje naukowe i literacko-krytyczne propagował wiedzę na temat dziedziny, którą tworzył.
Inny fragment książki dostępny na: