Po co stwarzać pozory?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wystawę "Nie ma sorry" oparliśmy na solidnym i rzetelnym researchu oraz potrzebie wglądu w to, co dzieje się na akademiach sztuki oraz w pracowniach artystów. Jak zaznaczamy w tekście kuratorskim towarzyszącym wystawie - przy wyborze prac nie posługiwaliśmy się jakimś jednym wypracowanym kluczem, ani jasno wyznaczonymi kryteriami. Zgromadzonych na wystawie prac nie spina konwencja tematyczna. Wyróżnić jednak można pewne powtarzające się wątki - takie jak relacja studenta z jego profesorem, tradycją pracowni artystycznej oraz problem metod nauczania - poprawiania, korekt, zaliczeń i zadań.

Przed wystawą spotkaliśmy się z bardzo dużą liczbą artystów, odwiedziliśmy większość znaczących pracowni. Poszukiwania poprzedzały rozmowy i spotkania z profesorami, ze studentami, właścicielami galerii i artystami. Często zdarzała się sytuacja, w której jakiś autorytet polecał nam grupę studentów ze swojej pracowni, z którymi warto się spotkać. Nie poprzestawaliśmy na tym i staraliśmy się wtedy pozyskiwać listę konkurencyjną i konfrontować je ze sobą, tworząc własną. Zbadać pracownię z możliwie jak najszerszej perspektywy. Zobaczyć jak najwięcej i dotrzeć do jak największej liczby interesujących artystów.

Zaakcentowane wątki, widoczne na wystawie pojawiły się już w fazie wstępnego researchu. Ważnym dla młodych artystów okazała się refleksja dotycząca systemu kształcenia i krytyczne podejście do metod nauczania. Okazało się również, w trakcie spotkań w muzeum na Pańskiej 3, że artyści zafascynowani samym budynkiem proponowali realizowanie prac z myślą o tej konkretnej przestrzeni. Wydawało nam się to szczególnie ciekawe, zwłaszcza w kontekście tymczasowości siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej i procesu powstawania nowej instytucji.

Wystawę przygotowaliśmy jako nasz dyplom na muzealniczych studiach kuratorskich na seminarium pod kierunkiem Joanny Mytkowskiej. Wątek nauki i korekt dotyczył więc również nas samych.

Jako, że nie jesteśmy pracownikami muzeum, posłużyliśmy się pewnym prostym zabiegiem - udostępniając podczas trwania wystawy tylne wejście do budynku. Nie symbolizuje to drogi na skróty oraz sprytnego triku pozwalającego ominąć ogrodzenia establishmentu, lecz sygnalizuje pewną postawę: nie jesteśmy stąd. Osiąganie kompromisów i negocjacje podczas przygotowywania wystawy nie należały do łatwych. Efekt naszej pracy i badań nie został wprowadzony do muzeum przy pomocy gotowej, wysłużonej metody kuratorskiej. Podkreślaliśmy raczej proces, w którym my także uczymy się  albo inaczej: "oduczamy".

Niestety w tekstach krytycznych zarówno Jakuba Banasiaka z dodatku kulturalnego "Dziennika" z dnia 24.10.08 jak i Adama Mazura z internetowego "Obiegu" brakuje nam prawdziwej analizy wystawy. Uważamy, że są to teksty płytkie, bazujące na uprzedzeniach oraz na z góry założonych tezach.

W tekście Adama Mazura zabrakło przede wszystkim prawdziwej analizy, namysłu i jakiejkolwiek próby interpretacji. Autor stworzył tekst, który dobrze się czyta, który jest i nawet miejscami zabawny, pełen różnych środków stylistycznych, ale mimo to pusty. Tak jak gdyby autor był bezradny wobec zgromadzonych na wystawie prac, z których części nawet nie próbuje omówić, z góry zakładając, iż prace są złe. Znamienny jest na przykład krótki fragment dotyczący instalacji Pawła Sysiaka, którą określa jako dialog artysty-studenta z profesorem, w którym to tylko ci dwaj wiedzą o co chodzi. Praca ta wymaga czasu i uwagi, a obecne w niej faktycznie odwołania artysty do pracowni są niewątpliwie warte analizy.

Nie powinniśmy skupiać się jednak na uwagach Adama Mazura dotyczących poszczególnych prac, gdyż to nie one są przedmiotem jego tekstu. To tylko pozory prawdziwej krytyki. Szkoda, bowiem wszystkie zgromadzone na wystawie prace umieściliśmy z konkretnych powodów, pomiędzy pracami istnieją powiązania i napięcia, jest to faktycznie pajęczyna znaczeń i sensów jak to określił z kolei Jakub Banasiak w swoim tekście. Powiązania te nie zostają jednak zerwane, prace i wystawa nie traci znaczenia, gdy ten drugi krytyk wpada na trop innego powiązania, co obwieszcza czytelnikom: Muzeum - Mytkowska - Fundacja Galerii Foksal - Szymczyk...

Wydaje nam się, że tłumaczenie wszystkiego międzynarodową pozycją Szymczyka i Fundacją Galerii Foksal jest błędne i do niczego konstruktywnego nie prowadzi. Prawdą jest, że naszym nauczycielem była Joanna Mytkowska i można dopatrzyć się jej pedagogicznego wpływu na naszą wystawę, lecz nie jest to w tym przypadku najważniejsze. Nie zmienia to przecież znaczeń wystawy ani ich nie niweluje.

Oczekiwaliśmy interpretacji i krytyki a nie posługiwania się gotowymi tezami, które niczego nie tłumaczą. Wskazywanie analogii z ostatnim berlińskim biennale wydaje się bezcelowe, dla czytelnika tekstu jest obracaniem się na jałowym biegu. Nasza wystawa i BB5 mają zupełnie inne założenia i mówią o czym innym. Tam: komentarz dotyczący praktyki tworzenia wielkich wystaw międzynarodowych, tu: przekrój nastrojów i zainteresowań w sztuce młodych twórców. W tym sensie wydaje nam się, że to nie wystawa, jak pisze Jakub Banasiak, a teza na której oparł on swój tekst jest efektowną pustą bańką.

"Nie ma sorry" umocowane zostało w bardzo konkretnej artystycznej rzeczywistości, opiera się na solidnym fundamencie naszego researchu. Wystawa pokazuje "nowe", które już nadeszło. Nie musimy czekać na głos krytyków, którzy jego nadejście nam tryumfalnie obwieszczą. My sami pokazaliśmy to, co nowe na wystawie.

Autor artykułu "Wystawa, która nie rzuca cienia" wydaje się być przekonany o posiadaniu jakiegoś klucza do prawdy, który pozwoli wszystko w cudowny i prosty sposób wytłumaczyć. Porównuje jednak wystawy należące do zupełnie różnych porządków. Zawsze można porównać  coś z czymś innym. Dobrze jednak, jeśli to do czegoś prowadzi.

Wracając jeszcze do poprzedniego tekstu, razi nas nierzetelność Adama Mazura, który zarzuca swoje narzędzia i żongluje bulwarowym tekstem. Bo jak nazwać taką analizę pracy jak opis pracy Paula Destieu, w której autor zobaczył tylko "pociąg do kariery", czy też oparte na powierzchownych skojarzeniach i żartach słownych wtręty. Molska faktycznie podobnie brzmi jak Polska, a język Bąkowskiego można parodiować, ale co z tego?

Dlatego rozczarowani jesteśmy tekstami Mazura i Banasiaka po naszej wystawie. Brakuje nam krytyki rzetelnej, opartej o wystawę i znajdujące się na niej pracach. Wydaje się to tym bardziej potrzebne, iż proces uczenia, tak ważny podczas pracy nad tą wystawą, będzie dzięki temu trwał dalej. Oczekujemy poważnej i pozbawionej uprzedzeń krytyki. Bo po co stwarzać jej pozory?

Kuratorzy "Nie ma sorry":
Katarzyna Karwańska, Stanisław Welbel, Aleksandra Jach, Klaudia Benjaszewicz, Elżbieta Piotrowska, Kamila Jezierewska, Anna Tomaszewska, Piotr Lisowski

Ps. "nie ma sorry,
po co stwarzać pozory"