Świadome infantylizacje i duch lat 70. na Bielskiej Jesieni 2007

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.


Tegoroczna Bielska Jesień pokazuje, że jest sens regularnie przeprowadzać taki rodzaj skanowania aktualnego stanu malarstwa w Polsce, który opiera się na nadsyłaniu zgłoszeń prac (z ostatnich dwóch lat) przez samych artystów. Choćby tylko po to, by mogli bez kuratorskiego filtra sprawdzić, na ile są przekonujący. Nie należy jedynie mieć złudzeń, że w ten sposób powstanie obraz malarstwa lepszy, niż jest ono w rzeczywistości - ale to właśnie warto zobaczyć. Z ponad pięćdziesięciu autorów wystawionych obrazów co najmniej kilku zaprezentowało propozycje zatrzymujące na dłużej uwagę. I niemal wszystkie one zdobyły jakieś nagrody lub wyróżnienia. Dyskusyjne może być jedynie, czy hierarchia nagród powinna być akurat taka, jaką ustaliło jury, bowiem wśród ciekawszych prac stanęły w Bielsku naprzeciw siebie przede wszystkim dwie zupełnie różne strategie malarskie.

Stefan Hanćkowiak, "Miłość i nienawiść", 2007, akryl, płótno, 240 x 190 cm
Stefan Hanćkowiak, "Miłość i nienawiść", 2007, akryl, płótno, 240 x 190 cm

Stefan Hanćkowiak "W poszukiwaniu szczęścia", 2007, akryl, płótno, 240 x 190 cm
Stefan Hanćkowiak "W poszukiwaniu szczęścia", 2007, akryl, płótno, 240 x 190 cm

Jedną określiłbym jako świadome korzystanie z kodu infantylności, obrazowania charakterystycznego dla wyobrażeń tak dalece naiwnych, że niemal dziecięcych. Przeciwstawna strategia to poszukiwanie istotności daleko poza terenem popkulturowych, kopiowanych z innych kopii imidżów, to sięganie do inspiracji i aspiracji intelektualnych przypominających ducha sztuki lat 70.

Stefan Hanćkowiak z Zielonej Góry (dyplom 2005) może posłużyć jako emblemat tej pierwszej tendencji. Fantastyczna sceneria, kolory i postacie jak z ilustracji w książkach dla dzieci służą za "opakowanie" albo rodzaj słodkiej polewy, pod którą autor chce zawrzeć jakąś prawdę o zderzeniu złudzeń z rzeczywistością. Nieskrępowana witalność wizualnego efektu jest pociągająca, pytanie tylko, czy odnajdziemy pod tym ziarno rzeczywistości, które jest atutem każdej dobrej bajki. Coś takiego jakby przebijało się spod powierzchni w obrazie z napisem "Did You Kill", ale przebija się dosyć jeszcze nieśmiało. III Nagroda jury.

Agata Biskup"I co ja teraz zrobię?!", 2006, akryl, płótno, 220 x 200 cm
Agata Biskup"I co ja teraz zrobię?!", 2006, akryl, płótno, 220 x 200 cm

Agata Biskup "Pingwin", 2006, olej, płótno, 200 x 180 cm
Agata Biskup "Pingwin", 2006, olej, płótno, 200 x 180 cm

Agata Biskup z Krakowa (dyplom 2006) proponuje bajkę w szacie melancholijnej pustki. Brawurowe wykorzystanie sentymentalnych motywów i przestrzenie kreowane jakby najbardziej tandetnymi przecierkami powodują, że najpierw chce się to po prostu pominąć. A jednak nie można wątpić, że autorka szarżuje w stronę starego kiczu w pełni świadomie i panuje nad całością. Może tej kontroli w obrazie z sarenką jest trochę za dużo, ale już pingwin ma postać zastanawiająco wieloznaczną. II nagroda jury i wyróżnienie czasopisma "Exit".

Jan Dziaczkowski, "Marcin jako Thimothy Threadwell, Grizzly Man", 2007, olej, płótno, 120 x 150 cm
Jan Dziaczkowski, "Marcin jako Thimothy Threadwell, Grizzly Man", 2007, olej, płótno, 120 x 150 cm


Infantylizację bez ryzyka zgrabnie uprawia Jan Dziaczkowski z Warszawy (dyplom 2007). Łączy elementy z różnych bajek zupełnie poza rzeczywistością fizyczną i społeczną. Zapewne stawia na prawdę o popkulturze. W tym wydaniu jednak to prawda zdecydowanie i jedynie dekoracyjna. Wyróżnienie czasopisma "Artluk".

Znajdujące odbicie w przyznanych nagrodach wyraźne docenienie infantylizującego malarstwa wynika z tego, że przedstawione zostały propozycje wyraziste, a unikające powtarzania konwencji opatrzonych i całkowicie już rozpoznanych. Poza tym formuła ta umożliwia wyjście poza gazetową aktualność i gazetowe mądrości. Najbardziej znaczący jest fakt, że ten kod - nie będąc przecież czymś zupełnie nowym - przyciąga teraz uwagę. Powinnością malarstwa jest w końcu także testowanie tego, jakiego rodzaju wizerunki mogą nas rzeczywiście poruszyć. I wyciąganie z tego wniosków. Już choćby z tego powodu losy tej propozycji warto obserwować. Zobaczymy, czy nie okaże się efemerydą.

Grand Prix Bielskiej Jesieni przyznano pracom duetu Wojciech Kubiak i Lidia Krawczyk z Krakowa. Oboje zdobyli dyplomy w 1994 roku i pracują wspólnie według zasady: Lidia Krawczyk (absolwentka Instytutu Sztuk Wizualnych na UJ) wymyśla obrazy, a Wojciech Kubiak (absolwent ASP w Krakowie) je wykonuje.

Wojciech Kubiak, Lidia Krawczyk, "B. z cyklu Genderqueer", 2007, olej, płótno, 195 x 195 cm
Wojciech Kubiak, Lidia Krawczyk, "B. z cyklu Genderqueer", 2007, olej, płótno, 195 x 195 cm
Wojciech Kubiak, Lidia Krawczyk, "I. i L., z cyklu Genderqueer", 2007, olej, płótno, 195 x 195 cm
Wojciech Kubiak, Lidia Krawczyk, "I. i L., z cyklu Genderqueer", 2007, olej, płótno, 195 x 195 cm


Ich obrazy przypominają stylistycznie najbardziej opatrzone wizerunki billboardowe, ale są porządnie namalowane w dużej skali i na szczęście pozbawione napisów. To mocne znaki, które silnie działają zarówno oglądane się je w oryginale, jak i na reprodukcji. Autorzy dołożyli starań, by wykonane przez nich portrety nie pozwalały jednoznacznie określić tożsamości płciowej przedstawionych osób. Nie wiadomo, czy mamy do czynienia z transseksualną zmianą wizerunków postaci, czy jej pozorowaniem. Tym sposobem kwestia ta ulega emancypującemu zawieszeniu. Mamy zatem niełopatologicznie podjęty aktualny temat i wykonanie na przyzwoitym poziomie. Czy to już wystarczająca podstawa do przyznania głównej nagrody? Moim zdaniem jednak nie, bo jest to sam środek mainstreamu - obrazy, które mają szansę zdobyć nagrodę publiczności.

No właśnie, a co charakteryzuje ten główny nurt w krajowym malarstwie? Najkrócej mówiąc: chorobliwa już skłonność do łatwo rozpoznawalnych przedstawień, ścigających się pod tym względem z fotografią. Do tego obowiązkowe korzystanie z plakatowych gorących kolorów lub równie mocno przyciągających zestawień czerni i bieli. Podgrzewanie emocji i robienie hałasu na wzór reklamy. A w warstwie podskórnej, bo nie w głębi bynajmniej - generowanie nieustannego pośpiechu. Powstają w ten sposób obrazy aspirujące, niezależnie od formatu płótna, do roli gadżetu, zaopatrzonego przez wykorzystany motyw czy podjęty temat w jakiś publicystyczny i poprawny politycznie komunikat. Nie chcę demonizować tych elementów, ale naprawdę potrzeba też i innych jakości.

Na razie nie pojawiło się żadne odkrycie malarskiej formuły mogącej podważyć ten dominujący standard. Tym bardziej warto zwracać uwagę na propozycje zawierające odmienne strategie, także wtedy, gdy sięgają do doświadczeń przeszłości. Chodzi oczywiście o takie wypowiedzi, z którymi mamy ochotę zacząć jakiś dialog.

Może to być poczytane za ekstrawagancję, ale na Bielskiej Jesieni zatrzymał mnie na dłużej taki zestaw obrazów tworzący całość:

Tadeusz Moskała "Permutacja pierwsza", 2007, poliptyk, akryl, płótno, 30 x 30 cm, 10 elementów
Tadeusz Moskała "Permutacja pierwsza", 2007, poliptyk, akryl, płótno, 30 x 30 cm, 10 elementów


Jego autor jest absolwentem Politechniki Śląskiej w Gliwicach, ale dyplom zdobył w niewyobrażalnie odległym czasie: w 1956 roku; przez dłuższy czas zajmował się grafiką. Wiele z tej politechniki i grafiki widać i na obrazach. Ta aktualnie powstała praca działa jak otrzeźwienie. Jest układ prostych znaków (ale do rozszyfrowania) niejednoznaczne zadanie intelektualne, opanowanie emocji. Nie twierdzę, że mamy oto drogowskaz dla malarstwa na przyszłość, jednak nie można tego zbyć frazesem, że to tylko sztuka lat 70. (choć z niej się niewątpliwie wywodzi).

Inne zatrzymanie uwalniające od pośpiechu:

Małgorzata Borek, "Green", 2006, olej, płótno, 120 x 240 cm
Małgorzata Borek, "Green", 2006, olej, płótno, 120 x 240 cm

Zasadniczą inspiracją dla Małgorzaty Borek (już od czasu dyplomu w 1993 r.) jest unizm Władysława Strzemińskiego, ale przecież nie podrabia ona estetyki tego artysty. Przedstawia widok na przestrzeń nieiluzyjną, a jednocześnie zmysłowo konkretną, z oddechem. Z najbardziej rudymentarnych elementów tworzy strukturę zapisującą pewien naturalny rytm harmonizujący zmysłowość. Z pewnością nie do pogardzenia.

I wreszcie autor, który sprawił mi najwięcej kłopotu.

Bartłomiej Otocki "Bez tytułu (portret pamięciowy)", 2007, akryl, płótno, 102 x 140 cm
Bartłomiej Otocki "Bez tytułu (portret pamięciowy)", 2007, akryl, płótno, 102 x 140 cm


Przy pierwszym obejrzeniu odniosłem wrażenie, że mam do czynienia ze zwykłym trikiem komputerowym przeniesionym mechanicznie na płótno. Przypomniałem też sobie, jak niemiłosiernie schlastał obrazy tego autora prezentowane na konkursie Gepperta kolega redakcyjny z "Obiegu", Kuba Banasiak. Jednak później doszedłem do wniosku, że skompromitowana "estetyka PRL" mnie tu nie razi, a raczej ciekawie niepokoi jak jakiś alien i że Otocki raczej wie, co robi, sięgając po wyrzuconą na out stylistykę. Nie dostrzegłem też w obrazie jakichś sztucznych pretensji intelektualnych, to opiera się tylko na obserwacji i hipnotyzowaniu obserwacją. Działa tu niemal podprogowo - zgoda - op-artowski chwyt, polegający na sprowokować oka widza do niemożliwego ślizgania się wgłąb obrazu i potem do ucieczki od niego. Oglądając inne obrazy na Bielskiej Jesieni, coraz bardziej doceniałem technicystyczny chłód tego portretu pamięciowego. Przyszło mi też do głowy zastrzeżenie, że to raczej wyobraźnia grafika, a nie malarza. Ale czy te granice muszą tak mocno zobowiązywać? Skoro jednak obraz sprawia takie problemy, to ma w sobie pewną siłę intrygowania. W rezultacie, korzystając z zaproszenia galerii Bielskiej, przyznałem tej pracy wyróżnienie "Obiegu" na całkowicie własną, jednoosobową odpowiedzialność. Jako redakcja nie jesteśmy monolitem.
Te trzy oldskulowe prace znalazł się wśród wyróżnienień jury.

Trzeba koniecznie wymienić jeszcze przynajmniej dwie prace z Bielskiej Jesieni.

Cykl sześciu obrazów Andrzeja Wasilewskiego "Pin up friuts" dotyczy aktualnego hałasu efektowności w malarstwie, na który przed chwilą narzekałem.

Andrzej Wasilewski, z cyklu "Pin up fruits", 2007, akryl, olej, płótno, 60 x 48 cm
Andrzej Wasilewski, z cyklu "Pin up fruits", 2007, akryl, olej, płótno, 60 x 48 cm

Andrzej Wasilewski, z cyklu "Pin up fruits", 2007, akryl, olej, płótno, 60 x 48 cm
Andrzej Wasilewski, z cyklu "Pin up fruits", 2007, akryl, olej, płótno, 60 x 48 cm

Z daleka wyglądają na słodkie kompozycje złożone z owoców i postaci amerykańskich ślicznotek z lat 50. Jak się podejdzie bliżej to już widać, że owoce są w stanie rozkładu i pozór apetyczności znika. Reklamowa estetyka staje się zgniła, a mimo to wciąż atrakcyjna. Nie ma aury vanitas, bo tak pokazany rozkład też potrafi uwodzić. Do kolorystyki cytatów z twórczości Gila Elvgrena dostrojone są lepkie i sztucznie ciepłe barwy owoców. Na egzystencjalne dramatyzowanie i melancholię nie ma tu miejsca. Potencjalny dydaktyzm uchylony został z premedytacją i pewną ręką. Zostaje spektakl konsumpcyjnego uzależnienia wyobraźni.

Na koniec rzecz nie będąca w pełni malarstwem, lecz o malarstwie. Kamil Kuskowski przedstawił na płótnach powiększone grzbiety pięciu ksiąg o współczesnym malarstwie. Takim konceptualnym zabiegiem dopisał do wystawy zawartość tych woluminów jako punkty odniesienia albo tło na którym można by zobaczyć tegoroczną Bielską Jesień.

Grzbiety albumów malarstwa wyglądają jak dumne kolumny jego wyobrażonego gmachu lub wzorce miar. Jest tu także i książka filozoficzna - "Prawda w malarstwie" Jacquesa Derridy, która nie dotyczy tylko malarstwa, a nawet sztuka nie jest w niej ani punktem wyjścia, ani ostatecznym celem wywodu. Wertykalne obrazy Kuskowskiego budują imaginacyjnie horyzont wyobrażeń i pojęć, który może będzie uwzględniony w przygotowanej w Galerii Bielskiej sesji "Malarstwo a może konceptualizm" (29.11.2007 g.18).

Fotografie dzięki uprzejmości Galerii Bielskiej w Bielsku-Białej

38. biennale malarstwa Bielska Jesień 2007, Galeria Bielska, Bielsko-Biała, 23.11 - 30.12.2007

www.galeriabielska.pl

Zestaw prac Kamila Kuskowskiego przed umieszczeniem na ekspozycji Bielskiej Jesieni 2007
Zestaw prac Kamila Kuskowskiego przed umieszczeniem na ekspozycji Bielskiej Jesieni 2007
fragment ekspozji Bielska Jesieni 2007, fot. Jerzy Janota
fragment ekspozji Bielska Jesieni 2007, fot. Jerzy Janota