Wojciech Fangor zdecydowanie zbyt długo musiał czekać na indywidualną wystawę w Wielkiej Brytanii. Mimo że jest jednym z najważniejszych polskich artystów i jedynym, który zrealizował solowy pokaz w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku, na Zachodzie wciąż jest pomijany. Obszerna prezentacja "Colour - Light - Space" stanowi próbę wskrzeszenia pozycji Fangora w globalnym świecie sztuki i podkreślenia roli, jaką odegrał w historii sztuki XX wieku.
Kuratorzy wystawy - światowej sławy aukcjoner i kolekcjoner Simon de Pury wraz z żoną Michaelą - skupili się na najbardziej przełomowym okresie twórczości artysty. Wybrali trzydzieści obrazów z lat 1958-1974, poczynając od pierwszych, abstrakcyjnych eksperymentów z kolorem, kończąc na pracach, które Fangor stworzył w Stanach Zjednoczonych, gdzie stał się jednym z prekursorów op-artowskich poszukiwań. Grudniowy wernisaż wystawy przy Grafton Street w Londynie był jednocześnie oficjalną inauguracją przestrzeni ekspozycyjnej w zabytkowym budynku należącym do Jana Kulczyka, gdzie jego synowa Katarzyna wraz z duetem de Pury zamierzają organizować do czterech wystaw rocznie.
Fangor wcześnie zaczął eksperymentować z abstrakcją w malarstwie. Natomiast współpraca z architektami - Jerzym Sołtanem, Oskarem Hansenem, a nade wszystko ze Stanisławem Zamecznikiem - rozbudziła w nim zainteresowanie przestrzenią jako środkiem i tworzywem. Na początku lat 50. zwrócił uwagę, że przestrzeń otaczająca widzów jest tak samo istotna, jak płaszczyzna obrazu. W 1958 wraz z Zamecznikiem zaprezentował w Salonie Nowej Kultury w Warszawie wielowymiarową kompozycję "Studium przestrzeni", pierwszy environment w Polsce. Było to dzieło nowatorskie, niestanowiące zamkniętej struktury - odbiorca, krążąc między obrazami zawieszonymi na ścianach i ustawionymi na sztalugach, stawał się współautorem instalacji. Przez kolejny rok artysta kontynuował współpracę z Zamecznikiem i stworzył przestrzenne wystawy w Stedelijk Museum w Amsterdamie i w warszawskiej Zachęcie. Od końca lat 50. w jego twórczości zaczęły dominować obrazy z charakterystycznymi falami, okręgami i kołami o niewyraźnych, rozmytych krawędziach.
Teraz przestronne sale na parterze Grafton Street stały się miejscem prezentacji obrazów przepełnionych jasnymi kolorami i falistymi kształtami. Proste kompozycje w uderzających barwnych połączeniach przedstawiają spektrum światła, stadia jego rozszczepienia oraz chromatyczne efekty powstające w wyniku jego separacji. Ostre linie nie istnieją, nie ma ograniczeń między poszczególnymi tonami; istnieje tylko wibrująca przestrzeń koloru, prowadząca oczy widza od jednego odcienia do następnego. Wzrok odbiorcy nie jest w stanie dostrzec granic poszczególnych kształtów, jak obiektyw aparatu, w którym nie da się ustawić ostrości. Monumentalna marmurowo-onyksowa klatka schodowa wiedzie do górnej sali, gdzie zaprezentowano trzy kolejne olbrzymie obrazy. Ekspozycję dopełnia gablota, w której wystawiono fotografie przedstawiające Fangora przy pracy nad abstrakcyjnymi oraz figuratywnymi realizacjami, a także zdjęcia z rodzinnych albumów artysty.
Zabytkowa architektura efektownych wnętrz przepełnionych freskami i sztukaterią stanowi scenografię pozornie nieadekwatną do prezentacji sztuki współczesnej. Mariaż prac polskiego artysty z takim otoczeniem okazał się jednak wyjątkowo fortunny, pozwala na uwypuklenie i podkreślenie formalnych właściwości obrazów. Sposób aranżacji przywodzi na myśl instalacje Alexa Israela, młodego amerykańskiego twórcy, który na tle abstrakcyjnych płócien z gradientowym wypełnieniem ustawia antyczne rzeźby, zabytkowe przedmioty i filmowe rekwizyty. Tyle że obrazy Israela przedstawiające odcienie zachodzącego słońca są jednak płaskie i trywialne i stanowią dość banalne tło dla zdecydowanie ciekawszych obiektów znajdujących się na pierwszym planie.
O sile ekspozycji Fangora decyduje jego kunszt i subtelność malarskiej techniki. Artysta do perfekcji opanował operowanie cienkimi warstwami olejnej farby. Wizualna moc abstrakcyjnych form podkreślona została poprzez intencjonalnie mgliste, przejściowe pasma między kolorami. Patrząc na poszczególne obrazy, odbiorcy mogą poczuć się zanurzeni w osobnych, psychodelicznych światach, przepełnionych nasyconymi burgundami, różami, akwamarynami, w których geometryczne kształty zamieniają się w optyczne iluzje. Niektóre z realizacji przypominają prace Marka Rothko, inne malarstwo Bridget Riley bądź Kennetha Nolanda. Można zauważyć także pewne zbieżności z eksperymentami dotyczącymi perspektywy Marka Grotjahna czy najnowszym, również prezentowanym w Londynie, cyklem prac Olafura Eliassona "Colour experiment", stworzonym w hołdzie J.M.W. Turnerowi. Duńsko-islandzki artysta wyizolował z wybranych obrazów romantycznego malarza światło oraz kolor. By skomponować adekwatną paletę barw, współpracował z chemikiem, który pomógł mu stworzyć kolory farb odpowiadające każdemu nanometrowi światła w dostrzegalnym spektrum. Wyniki poszukiwań Eliasson przedstawił w postaci abstrakcyjnych okrągłych płócien, bez zauważalnych pociągnięć pędzla czy przejść między poszczególnymi odcieniami.
Inni przedstawiciele op-artu, jak chociażby Victor Vasarely, traktowali piktorialną płaszczyznę jako główną platformę artystycznego wyrazu. Fangor, zafascynowany astronomią i optycznym instrumentarium, stworzył nowy rodzaj przestrzennej iluzji, która poprzez wykorzystanie renesansowej techniki sfumato nie jest skierowana do wewnątrz powierzchni malarskiej, lecz rozciąga się w przeciwnym kierunku - w realną przestrzeń między obrazem a odbiorcą. Artysta nazwał ją pozytywną przestrzenią iluzyjną. Odwrócenie klasycznej perspektywy, wyprowadzenie widzenia przed, a nie w głąb obrazu stało się możliwe dzięki unikaniu ujawnienia malarskiej powierzchni (faktury, grubości farby, ruchów pędzla), prostocie i minimalizmowi form, z których Fangor najczęściej wybierał obłe kształty, takie jak fale, elipsy, koła. Efekt pulsujących, rozedrganych konturów został wywołany poprzez stopniowanie tonacji barwnej oraz wielkości poszczególnych okręgów i pasm kontrastujących kolorów przy jednoczesnym zachowaniu łagodnej, miękkiej linii.
Zagadnienia przestrzeni, którymi polski malarz zajmował się pół wieku temu, wciąż eksplorują inni artyści, już przy użyciu nowych mediów. Doug Wheeler materiałem, z którym pracuje, tworząc świetlne, immersyjne instalacje, uczynił percepcję odbiorców. Sam tytuł wystawy Fangora przywodzi na myśl także realizacje Jamesa Turrella, zarówno te z lat 70., jak najnowsze - "Apani" prezentowaną podczas 54. Biennale w Wenecji czy fascynującą ekspozycję w Muzeum Guggenheima w 2013 roku. Fangor, podobnie jak Turrell i Wheeler, jest mistrzem kreowania optycznych złudzeń, dzięki którym widz może doświadczać pulsujących kolorów, efektownych przejść świetlnych i wibrujących płaszczyzn. Londyńska wystawa, mimo że prezentuje jedynie wycinek malarskich dokonań artysty, uzmysławia, jak aktualne i istotne dla sztuki światowej są osiągnięcia polskiego twórcy.
"Wojciech Fangor. Colour - Light - Space", kuratorzy: Simon i Michaela de Pury, 3 Grafton Street, Londyn, 9.12.14 - 9.01.2015