Stach Szabłowski odpowiada na tekst Moniki Małkowskiej w Rzeczpospolitej

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Monika Małkowska, etatowa krytyczka "Rzeczypospolitej", złapała w żagle wiatry IV RP - i postanowiła zdemaskować jakiś Układ. Na początek zdemaskowała układ nieduży, bo jednoosobowy - składający się konkretnie z niżej podpisanego. "Stach Szabłowski (czyli kreślący te słowa) zatrudniony w Centrum Sztuki Współczesnej aktywnie działa jako kurator - donosi Małkowska - zatrudniony w 'Dzienniku' zajmuje się krytyką sztuki". Mało tego, ten sam delikwent "pisuje nie tylko w nowej gazecie - publikuje teksty w miesięczniku 'Zwierciadło' i tygodniku 'Newsweek'."

A więc wydało się: robię wystawy i jednocześnie piszę o sztuce, co gorsza w konkurencyjnym wobec "Rzeczpospolitej" dzienniku "Dzienniku". A skoro zostałem już zdemaskowany, wyznam wszystko. Uprawiam ten proceder od lat. Wymienione przez Małkowską tytuły to wierzchołek góry lodowej: wcześniej była m.in. Machina, Fluid, City, Opcje, Obieg, Magazyn Sztuki, Życie Warszawy. I cały czas kuratorowałem wystawy! Długo udawało mi się wmawiać wszystkim, że Stach Szabłowski kurator nie ma nic wspólnego ze Stachem Szabłowskim krytykiem. Dla większej niepoznaki wszystko robiłem pod tym samym nazwiskiem. Niestety, dociekliwa Małkowska powiązała fakty i odkryła że Stach Szabłowski i Stach Szabłowski to ... Stach Szabłowski.

Co z tego wynika? Zdaniem Małkowskiej samo zło, bo "zajęcia kuratora i krytyka wzajemnie się wykluczają". Pozwolę sobie być innego zdania. I boję się, że moja szanowna koleżanka po fachu pomyliła profesję kuratora z zajęciem galerzysty, marszanda czy dilera sztuki. Marszand prowadzący komercyjną galerię z definicji nie może być krytykiem. Kurator przeciwnie, krytykiem jest zawsze i zasady. Zawód kuratora polega na selekcji, wyborze - i nieodłącznej od wyborów oceny. Kurator -i krytyk - promuje artystów, ale nie uczestniczy w rynku sztuki. Śmietankę spijają inni - na zdrowie! Ten zawód polega także na pisaniu. I tu przerażę Małkowską - niemal wszyscy kuratorzy piszą. Towarzyszenie artystom tekstami oraz uczestnictwo w publicznej dyskusji o sztuce jest naturalnym przedłużeniem pracy kuratora jako organizatora wystaw i zdarzeń. I wbrew Małkowskiej, która pisze, że "krytyk powinien być obiektywny", krytyk z zasady jest nieobiektywny, bo jego zadaniem jest wyrażanie opinii. Dlatego właśnie zły krytyk Szabłowski "pomija wielu artystów, których uważa za nieistotnych lub mniej interesujących". Rozumiem, że w odróżnieniu ode mnie Monika Małkowska z zapałem pisuje o artystach, których "uważa za nieistotnych lub mniej interesujących". Ja będę jednak upierał się przy artystach, których postrzegam jako istotnych i bardziej interesujących. To takim artystom robię wystawy i o takich samych artystach piszę, ponieważ - tak się składa - Szabłowski kurator jest jednego zdania z Szabłowskim krytykiem. Monika Małkowska domaga się od krytyki niezależności. Będąc zatrudnionym w CSW nie czuję się bardziej "zależny" niż moja zatrudniona w "Rzeczpospolitej" koleżanka - na tyle niezależny, że z czystym sumieniem gotów jestem napisać o projektach moich kolegów z pracy, jeżeli są wartościowe i ciekawe. Monika Małkowska robi mi z tego zarzut i raczy demonizować moją osobę pisząc: "nagłaśniając działalność własną oraz kolegów kuratorów z Zamku Ujazdowskiego, usuwa w cień innych komisarzy i ich przedsięwzięcia.". Zgodnie z logiką Małkowskiej pisząc o wystawach w Zachęcie, galerii Kronika, Tate Modern i niezliczonych innych instytucjach - co, proszę mi oddać sprawiedliwość, z zapałem robię - usuwałbym w cień własną działalność kuratorską. Rzecz w tym, pani Moniko, że ja nie jestem zazdrosny o sukcesy kolegów (nawet tych z Zamku Ujazdowskiego, którzy, według Pani myślenia, są dla mnie najbardziej bezpośrednią konkurencją zawodową, bo rywalizują o te same przestrzenie wystawiennicze i te same pieniądze). Dobre projekty, w CSW czy gdzie indziej, nie szkodzą mnie - lecz pomagają sztuce i artystom. Poza tym krytyczka "Rzeczypospolitej" przecenia moją moc usuwania w cień: w Polsce istnieje więcej niż jedna gazeta, a o sztuce pisze armia osób. Jest wśród nich Monika Małkowska, na którą bardzo liczę w kwestii "komisarzy i przedsięwzięć" o których nie zdołam lub nie zachcę wspomnieć - do czego, upieram się, mam dobre prawo jako niezależny i subiektywny krytyk.

Kuratorzy nie ślubują medialnego celibatu, a neutralność w krytyce to fikcja. Czy fikcję tę potwierdza Monika Małkowska lustrując moją działalność zawodową akurat w chwili, w której zacząłem współpracować z "Dziennikiem" - gazetą walczącą z "Rzeczpospolitą" o tego samego czytelnika? Nie dopuszczam do siebie tego podejrzenia. Wolę myśleć, że Małkowska zainspirowała się różnorodnością mojej działalności i rozszerzyła zakres własnej: z recenzji wystaw na recenzowanie kolegów po fachu. Kluczowy zarzut tej recenzji brzmi: "Szabłowski krytyk pracuje na Szabłowskiego kuratora.", Moniko, przecież sama Pani odkryła, że to jedna i ta sama osoba!

Z poważaniem
Stach Szabłowski