Instabilt - Nya riktningar inom svensk fotografi
(Niepewni - nowe kierunki w szwedzkiej fotografii)
11 września 2004 do 9 stycznia 2005
Kuratorzy: Peder Alton i Helene Boström
Kulturhuset, Sztokholm,
Sergels torg 3
Nieliczni o tej porze roku turyści w Sztokholmie muszą walczyć z obezwładniającym uczuciem smutku - zmrok zapada wcześniej nawet niż w Warszawie, wiatr hula w najlepsze po opustoszałej Kungsgatan, w kanałach zaś wzbiera ciemna, lodowata woda. Niestety, odwiedziny w miejscowych galeriach i muzeach być może pomogą rozgrzać zmarznięte dłonie, ale z pewnością nie pomogą wyjść z jesiennej depresji tym, którzy już w nią wpadli.
Jedną z ciekawszych wystaw w tym sezonie jest "Instabilt - Nya riktningar inom svensk fotografi" ("Niepewni - nowe kierunki w szwedzkiej fotografii") pokazywana w Kulturhuset, miejscu z wielu względów godnym polecenia. Na kilku piętrach budynku położonego w samym sercu Sztokholmu, na Sergels Torg, tuż przy głównej ulicy handlowej Drottninggatan, obok T-Centralen, miejscem spotkań mieszkańców miasta, znaleźć można teatr, kino, bibliotekę ze zbiorem książek, płyt i filmów; jest hala, w której odbywają się koncerty, kilka sal wystawowych, kawiarnia i restauracja; jest też sklep z plakatami i książkami o sztuce. Nie zapomniano również o dzieciach - jest tu miejsce, gdzie mogą do woli biegać, krzyczeć i tworzyć sztukę za pomocą farb, kredek i nożyczek.
Peter Alton, kurator "Niepewnych...", w informacyjnej ulotce pisze, że "prezentowanie przykładów nowej szwedzkiej fotografii w Kulturhuset to trochę jak przeklinanie w kościele". Nawiązuje tu do szwedzkiego modernizmu, którego symbolem jest ten budynek, sama wystawa zaś zaprzeczeniem, jednak odczytać to można także w nieco szerszym wymiarze, powiedzmy - społecznym. W gruncie rzeczy Kulturhuset reprezentuje miłą, gładką twarz szwedzkiego państwa opiekuńczego, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jednak czytając szwedzkie gazety, oglądając telewizję, spotykając się z ludźmi można zaobserwować rosnącą niepewność i obawę o to, jak długo jeszcze da się utrzymać model otwartego społeczeństwa mającego oparcie w państwie opiekuńczym.
Wystawa młodej fotografii nie pozostawia złudzeń. Artyści wybrani przez Petera Altona pokazują drugą stronę skalistej arkadii: samotność, alkoholizm, bezdomność i zagubienie, nędzę ludzką, która szczególnie razi i kłuje w oczy w sytym, ładnym, szwedzkim blond społeczeństwie. Jest tu wszystko, co budzi stany lękowe - starzy ludzie w oknach odrapanych, szarawych budynków, pijane kobiety, leżących gdzieś w lesie mężczyzn. Nic nie jest niewinne. Przyroda na zdjęciach to przestrzeń, w której gubią się małe, bezradne sylwetki ludzi, jak w pracy We Are Going Down But We Don’t Know Why Cariny Lindhl, lub zwykła pustka (seria zdjęć Anniki Karlsson Rixon). Z kolei architektura fotografowana przez Mikaela Olssona również obnaża swą bezduszność - sztokholmska Kunsthallen, sfotografowana o zmierzchu wygląda jak opuszczona hala fabryczna, gdzieś na peryferiach miasta; zaś szereg czerwonych samochodów na tle sklepu ICA Arniki Holmer, wywołuje niepokój powtarzalnością i uniformizacją świata. Wśród sfotografowanych ludzi wiele to wizerunki osób społecznie wykluczonych: bezdomnych, narkomanów, alkoholików, zamkniętych w blokowiskach ludzi bez przyszłości. Pojawiają się również "ludzie, których nie ma", jak na fotografiach Andersa Kristara (Flesh Clouds), ukazujących zaledwie zarys ludzkiej obecności.
Patrząc w ten sposób, ciekawe wydaje się również zdjęcie Pettera Magnussona Explosion #1 umieszczone na plakatach wystawy. Przedstawia ono mały, biały domek na tle szarego zbocza góry, z obowiązkowymi mgłami u szczytu i zieloną łąką u podnóża, przywodzącymi na myśl szczytowe osiągnięcia szwedzkiego modernizmu. Charakterystyczna skandynawska architektura, łącząca funkcjonalizm z prostą formą, pozostaje w harmonii z naturą. Jeśli jednak przyjrzeć się uważniej idyllicznemu krajobrazowi, dostrzec można pęknięcia i rysy w postaci czarno-białych strzępów tytułowej eksplozji, która bezlitośnie rozrywa "nasz" ładny, mały, biały domek na drobne kawałki. Okazuje się, że odurzeni pozornym pięknem grafitowego zbocza góry i prostej architektury nie dostrzegliśmy zagrożenia.
W jakimś sensie emocjonalne napięcie udzieliło się również twórcom prowizorycznej wystawy pt. Hej Djur! (co można dość swobodnie przetłumaczyć jako Hej Zwierzaku!) pokazanej w części Kulturhuset przeznaczonej dla dzieci. Wystawa jest rewizją "standardowego" modelu portretowania zwierząt jako miłych i sympatycznych stworzeń. Pieski o niezdrowo błyszczących w mroku oczach, albo takie z pyska których cieknie ślina; perski kot o nieokreślonych granicach, rozmywający się na białym tle; nadnaturalnej wielkości mewa gotowa pożreć malutkie sylwetki ludzi w tle: wszystko to sprawia, że wychodzimy z Kulturhuset zagubieni i niepewni, próbując wmówić naszym dziecięcym towarzyszom, że przecież była tam też ta mała, miła, biała myszka...