Na własną rękę, a nawet dwie. Pracownia Tarasewicza w Zachęcie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
"Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa06.01-22.01.06, fot. Sebastian  Madejski
"Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa06.01-22.01.06, fot. Sebastian Madejski

Gdy nasz redakcyjny specjalista od najmłodszej sztuki polskiej stwierdził, że "nie warto pisać" o wystawie najlepszych studentów Leona Tarasewicza w Zachęcie ("Na własną rękę"), pomyślałem, że "run na młodych" przynajmniej na jakiś czas minął. Ostatecznie jeszcze nie tak dawno temu nazwiska z pracowni Tarasewicza (w katalogu wymienianej jako najciekawsza w Polsce) były najgorętsze na scenie. Dziś już wiadomo, że Bielesz, Gilewicz, Chomicki, Burska, Nowak, Korzeniecka, Okrasko, Szczerepa weszli w okres mozolnego budowania artystycznych karier i niewiele pozostało z uroku nowości, który przyciągał uwagę krytyków.

Anna Okrasko, fot. materiały prasowe Zachęta, "Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa, 2006,
Anna Okrasko, fot. materiały prasowe Zachęta, "Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa, 2006,

Przygotowana przez kuratorkę i krytyczkę sztuki Joannę Sokołowską wystawa "Na własną rękę" pokazuje artystów najmłodszej generacji, których łączy doświadczenie studiów w pracowni Leona Tarasewicza. Oglądając wystawę można odnieść wrażenie, że znany z temperamentu i charyzmy Tarasewicz zrobił wszystko, by na wystawie nie znalazł się nawet jeden obraz choćby przypominający jego malarskie realizacje. Wielość poszukiwań i różnorodność temperamentów, pomimo usilnych zabiegów kuratorskich, by z tego melanżu coś wynikało, doprowadziły do powstania dziwnej mieszanki i to raczej mało wybuchowej. Wśród wystawionych prac są zarówno te znane z innych pokazów, które miały szansę przedostać się do świadomości krytyków (np. ścinkowy film Bogny Burskiej, czy obrazy z działań malarskich Wojtka Gilewicza), jak i realizacje szerzej nieznane (studenckie prace Anny Okrasko) lub nowe przygotowane specjalnie na potrzeby wystawy (film Marzeny Nowak, zdjęcia Marcina Chomickiego, Magdy Bielesz). Na tej zaskakująco eklektycznej jak na wystawę jednej pracowni wystawie pojawiają się prace lepsze (Burska, Okrasko, Korzeniecka) i gorsze (realizacja Szczerepy jest jakby ucieleśnieniem tego, co krytycy z przekąsem nazywają "pracą studencką", a mógł pokazać swoją może nieco już zgraną, ale ciekawą mięsną kanapę). Z nowych realizacji rozczarowuje film Marzeny Nowak, która przedstawia film - w porównaniu z poprzednimi realizacjami artystki - mało wyrafinowany. W Zachęcie oglądamy nagrane na wideo flamingi w zoo, które artystka ożeniła z lecącym niczym na karaoke tekstem popularnej piosenki o tematyce miłosnej. Podobnie proste i równie mało inspirujące są fotografie Chomickiego, dobrze zapowiadającego się malarza (świetne prace studenckie z przemalowanymi obrazkami z zeszytu do religii, które były eksponowane m.in. w kościele na Bielanach), który idąc z duchem czasu i za przykładem przynajmniej pół tuzina artystów, którzy podobne rzeczy robili w ciągu ostatnich lat (rok temu w Obiegu drukowaliśmy m.in. analogiczny materiał Karoliny Kowlaskiej z tekstem Magdy Ujmy), wyczyścił z napisów i reklam fragmenty skomercjalizowanej do bólu przestrzeni publicznej.

Magda Bielesz, fot. materiały prasowe Zachęta, "Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa, 2006,
Magda Bielesz, fot. materiały prasowe Zachęta, "Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa, 2006,

Na wystawie pozytywnie wyróżnia się Wojtek Gilewicz, którego symulujące fragmenty rzeczywistości obrazy przeniesione do galerii stanowią ciekawy komentarz do kondycji abstrakcji dziś i tym samym dają się czytać w relacji z obrazami profesora. Wśród eksponowanych prac są jeszcze wydruki na folii Radziejewskiego i obrazy Buczaka, które świadczą, że więcej wspólnego mają oni z Korolkiewiczem niż Tarasewiczem. W każdym bądź razie na pewno lepiej by wyglądali na pokazie, którejś z post-hiperrealistycznych pracowni. Na wystawie, oprócz Gilewicza, który nie znalazł partnerów do dyskusji wśród kolegów z uczelni, ciekawie grają ze sobą pokazywane w jednej sali prace Katarzyny Korzenieckiej (mniej znane zdjęcia dojrzewającego chłopca Filipa pokazane w typowy dla artystki sposób na białym płótnie) i wspomniany, paryski film Bogny Burskiej, tylko gdyby zamiast tych natrętnych pokrwawionych szmat wstawić sofę Szczerepy i starszą, ale lepszą Nowak.

Marcin Chomicki, fot. materiały prasowe Zachęta, "Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa, 06
Marcin Chomicki, fot. materiały prasowe Zachęta, "Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa, 06

Pracownia Leona Tarasewicza zapewne jest jedną z ciekawszych w kraju, choć wystawy takie jak ta w Zachęcie raczej nie przyczyniają się do wzrostu jej symbolicznych notowań. Porównywana z Kowalnią Grzegorza Kowalskiego, malarnia Tarasewicza kształci ciekawych artystów, którzy nie mówią wspólnym głosem. Każdy rwie się w inną stronę, tak jakby miał ochotę raz na zawsze przeciąć pępowinę łączącą jego/ją ze studenckimi klimatami, wyzwolić się z gęby studenta od Tarasewicza i naprawdę rozpocząć pracę na własną rękę.

5.01.- 22.01.2006 - "Na własną rękę", Zachęta, Warszawa

"Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa06.01-22.01.06, fot. Sebastian  Madejski
"Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa06.01-22.01.06, fot. Sebastian Madejski

"Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa06.01-22.01.06, fot. Sebastian  Madejski
"Na własną rękę. Absolwenci pracowni Leona Tarasewicza", Zachęta, Warszawa06.01-22.01.06, fot. Sebastian Madejski