W większości nowej sztuki jaką w Londynie oglądam dominuje wielopoziomowa, a często i eklektyczna gęstwa struktur, ironicznych odniesień i znaczeń - jednym słowem "complexity", nieprzeźroczysta zawiłość. Pewnym odpoczynkiem było więc dla mnie doświadczenie elementarnej prostoty i niemal uduchowionej świetlistej wzniosłości jakiego doznałem odwiedzając tutejszy "betonowy bunkier" sztuki - Hayward Gallery na południowym brzegu Tamizy. Po Nowym Jorku i Chicago prezentowana jest tu obecnie retrospektywa amerykańskiego minimalisty Dana Flavina (1933-1996).
Zasłynął ze świecących rurek, masowo produkowanych kolorowych i białych świetlówek, które prezentowane pojedynczo lub zestawione w proste układy od roku 1963 znalazły się w centrum produkowanej przez niego sztuki.
Znalazły się w centrum, ale nie były jej "materiałem", bo tworzywem Flawina jest raczej samo światło. Jeśli pominąć niezwykłe elektryczne iluminacje Paryskiej Wystawy Powszechnej w roku 1937 czy świetlną architekturę nazistowskich Parteitagów Flavin był chyba pierwszym na tym polu i wcześnie zauważono, że to co robił nie było ani malarstwem, ani rzeźbą, ale czymś szczególnym, zawieszonym pomiędzy nimi.
Znając go pod etykietką jednego z pierwszych minimalistów oczekiwałem po jego sztuce większego ascetyzmu, oziębłości i chłodu, ale czekała mnie niespodzianka. Mimo zasadniczej prostoty wiele prac emanuje ciepłem, a kombinacje czystych kolorów świateł w przestrzeni i na białej ścianie (prawie nigdy nie kładł świetlówek na podłodze) dają zaskakująco subtelne i nieoczekiwane efekty przenikania się pól delikatnych błękitów, zieleni, różów i brzoskwiniowych odcieni.
Prawda, że zafascynowany sowieckim konstruktywistą Tatlinem zadedykuje mu w latach 60. szereg swych "monumentów" z białych jarzeniówek, ale obok nich są i inne, choćby kolumna z czterech świetlówek: różowej, niebieskiej, żółtej i zielonej (w efekcie dających jeszcze pastelowe krzyżówki bladych fioletów, oranżów i błękitów), a tę prace z roku 1964 zadedykuje Matissowi.
Pierwsza nowatorsko prosta realizacja, która wyznaczy dalszy kierunek całej późniejszej sztuce Flavina powstała 25 maja 1963 roku. To diagonalnie umocowana na ścianie pracowni 8 stopowa świecąca się rura. Ta pierwsza nie jest ascetycznie biała (później powstaną białe wersje tej pracy), ale złocista (tak sam określa jej żółtawy blask) i dedykowana Constantinowi Brancusi. Czuć w niej odniesienie do duchowego idealistycznego wymiaru sztuki wielkiego Rumuna i do jego "Kolumny nieskończoności".
Poprzedzające tę pierwszą "minimalistyczną" pracę i pokazywane na wystawie początki sztuki Flavina potwierdzają wrażenie, że jego zafascynowanie światłem i blaskiem ma swe korzenie w sztuce religijnej. Dzieła z prostych jarzeniówek poprzedzają jego "Ikony" - pomalowane jednym kolorem płaskie pudła z masonitu z przymocowaną do nich na krawędzi krótką jarzeniówką, kolorową żarówką, a czasem całym ich rzędem. Tytuły też nie bez znaczenia: czerwona "Ikona I - Serce" (1961/2) nosi dedykacje "Światłu Seana McGorana, który błogosławi wszystkim", żółta "Ikona III - Tajemnica" (1961), a czarna "Ikona VII" nosi podtytuł "Via Crucis".
Nie ulega wątpliwości, że w tych religijnych odwołaniach artysty wychowanego w katolickiej rodzinie o irlandzkich korzeniach nie brak ironii. Oczywistym jej przykładem jest bliski drwinom Dada "Ołtarzyk ze Wschodniego Nowego Jorku" (1961/65) zrobiony z umocowanej na puszce pomidorów firmy Pope (po angielsku "papież") żarzącej się różowym blaskiem dewocjonalnej żarówki z wizerunkiem Madonny. Ale nie ironia i kpina jest pożywka całej późniejszej twórczości Dana Flavina. Nawet jeśli nie lubił "metafizycznie" komentować swoich prac ich uduchowiona czystość i wzniosłość jest niewątpliwa. Rozmyślając nad ich duchowym przesłaniem trzeba godzić paradoksy. Minimalistyczna skłonność do redukcji i maksymalnego uproszczenia (wyrażona m.in i w dedykacji jednej z wczesnych instalacji z białych jarzeniówek średniowiecznemu filozofowi Okhamowi kwestionującemu konieczność hipotezy istnienia Boga dla wytłumaczenia świata) nie przeszkadza artyście pod sam koniec życia, w roku 1996, zrealizować świetlnej instalacji dla kościoła Santa Maria di Annunciata w Chiesa Rossa, w Mediolanie.
Ale czyż nie jest zasadniczo paradoksalną i sama korpuskularno-falowa natura światła? Cóż dopiero mówić o naturze Boga.
Dan Flavin, Hayward Galery, South Bank Centre, Londyn, do 2.04.2006