W londyńskim Tate Modern otwarto wystawę Martina Kippenbergera, którego ceny idą ostatnio w górę nie tylko dlatego, że nic już nie stworzy (zapił się biedak na śmierć i umarł w 1997 mając zaledwie lat 44), ale i z racji sporych zakupów jego dzieł jakie zrobił Charles Saatchi, który tu ceny nowej sztuki dyktuje. W ostatniej sali tej wystawy zobaczyć można olbrzymi przenośny pojemnik na śmieci ("skip"), a w nim pocięte i porzucone obrazy niemieckiego malarza. Ich oprawione za szybą fotograficzne reprodukcje zajęły na ścianach miejsce oryginałów. Gest brzytwy czy skalpela tnącego naciągnięte na blejtramy płótno obrazów pełen jest tu, jak przystało na nasze wisielcze czasy dramatycznej rezygnacji i nihilistycznej destrukcji. Nie brak jej w sztuce młodo zmarłego artysty.
Piętro wyżej zobaczyć można w Tate o pięćdziesiąt lat starsze dzieło innego artysty, który podobnie chwyta za brzytwę, by przeciąć powierzchnię obrazu. To jedna z prac Włocha Luccia Fontany (1899-1968), który po latach spędzonych w Argentynie wrócił po wojnie do Mediolanu i stał się jednym z czołowych twórców włoskiej awangardy. Obaj rzucający pędzel i chwytający za brzytwę artyści docierają do granic malarstwa, ale rezultaty, zamiary i postawa obu są zupełnie inne. Bliższy naszym czasom Niemiec wydaje się znużony cyrkiem sztuki, pełen jest gorzkiej ironii i niewiary w sens malowania, ważność swej misji i przesłania. Pół wieku wcześniej Włoch Fontana z brzytwą w ręku też stoi na granicy malowania. Jego gwałt na płótnie również pełen jest pasji, ale ile w nim elegancji i pozy maestra-szamana! Swym niszczycielskim gestem stwarza, przekracza normy i reguły, otwiera nowe przestrzenie. Proste cięcie dosłownie otwiera się w mroczną czeluść za nim, artysta (Fontana przez większość swego życia był przede wszystkim rzeźbiarzem) porzuca dwuwymiarowe uniwersum w jakim do tej pory operował malarz i ukazuje mroczne poza , jak matematyk, który w stwórczym postanowieniu nieskończone uniwersum liczb naturalnych, uzupełnia nagle alefami , liczbami poza nieskończonymi, zaczynającymi się od nieskończoność + 1.
Historyczny kontekst obu działań, Niemca i Włocha, też inny. Kippenberger jest dzieckiem pełnego ironii postmodernizmu, sceptycznego wobec jakichkolwiek absolutów. Fontana tworzy w kontekście zainteresowania gestem malarskim, japońską i chińską kaligrafią, buddyzmem zen i sztuką Jacksona Pollocka, artysty szamana. Ważna dla nich wszystkich jest fascynacja ideą naturalnej energii, instynktu i sił przekraczających racjonalność norm i spekulacji. Otwierają nowe domeny, wyrywają się do Absolutu. Sztuka Fontany zainspiruje Yves Kleina, który "malować" będzie miotaczami płomieni, i propagować sięgające korzeniami surrealizmu idee artysty-maga, czarownika. W swych manifestach i działaniach Francuz zdaje się już ocierać o obrazoburcze utożsamienie twórczego gestu artysty ze stwórczym gestem Boga.
Obraz Fontany pokazywany jest w Tate Modern razem z szeregiem innych jego dzieł od początków lat 50. po początek następnego dziesięciolecia. Wszystko w ramach niewielkiej, zamykającej się już wkrótce, a godnej uwagi wystawy Beyond Painting: Burri, Fontana, Manzoni . Pozostali dwaj włoscy artyści tej wystawy, Alberto Burri (1915-1995), słynny przede wszystkim ze swych eksploracji zdegradowanych, materiałów (m.in. obrazy zszywane z jutowych worków, z palonego plastiku, zardzewiałej blachy) i pozostający pod silnym wpływem Fontany młodo zmarły twórca m.in. białych obrazów Piero Manzoni (1933-1963), pochodzą z tego samego okresu burzliwych lat powojennej włoskiej awangardy, gdy artystom nie brakło jeszcze wiary w swe moce.
Tate Modern, Londyn: Martin Kippenberger, do 7.05.2006; "Beyond Painting: Burri, Fontana, Manzoni", do 28.02.2006.