Tête-à-tête w Kunst-Werke Berlin

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Sztuka jest dzisiaj taka popularna - w centrach artworldu... Tłumy w galeriach. Czekam cierpliwie na moje statystyczne 5 sekund przed obiektem wyselekcjonowanym przez znanego kuratora albo kuratorkę. Jeżeli przedłużę oglądanie, zrobi się korek. W berlińskim KW znaleziono jednak antidotum na negatywne konsekwencje masowej konsumpcji sztuki i wyprodukowano utopijnie komfortowy show: "One on One". Wystawę, która składa się z 16 małych pomieszczeń, mini white cubów. W każdym z nich umieszczono tylko jedną pracę, którą oglądać może jednocześnie tylko jeden widz, czyli: jeden na jednego ze sztuką. Narrację wystawy piszemy zatem sami, indywidualnie - pytanie o jej znaczenie jest więc pytaniem o intencje kuratorki.

Hans-Peter Feldmann, „One on One”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist
Hans-Peter Feldmann, „One on One”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist

Dobre intencje

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że to, co w centrum świata sztuki stanowi luksus, na jego peryferiach jest normalnością. Czasoprzestrzeń potrzebna, by praca i jej odbiorca nabrali odpowiedniego dystansu, dostępna jest w nieograniczonych godzinometrach w galeriach o mniejszym prestiżu i niższej atrakcyjności turystycznej niż KW. A więc wystawa jest po prostu manifestacją nostalgicznej tęsknoty centrum za peryferiami, za lepszą jakością życia i przeżycia? Zapewne nie tylko. Wystawa wpisuje się w dyskusję na temat kondycji współczesnego wystawiennictwa i jest autotematycznym komentarzem KW jako instytucji. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy ma ona charakter krytyczny (zobacz, co utraciliśmy), czy jest raczej afirmatywna (zobacz, jesteśmy tak progresywni, że możemy zaoferować Ci całkowity komfort, trochę intymności, prawdziwe tête-à-tête ze sztuką. Podpisano - team KW).

Annika Kahrs, „For Two to Play on One”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist
Annika Kahrs, „For Two to Play on One”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist

Gdyby chcieć zrozumieć intencje kuratorki Suzanne Pfeffer, należałoby zapewne odwołać się do dyskursu związanego z pojęciami sfery publicznej i prywatnej, przypomnieć sobie rozważania Habermasa i autorów takich jak Richard Senet, a następnie o nich prawie całkowicie zapomnieć. Podczas towarzyszącej wystawie rozmowy panelowej o znamiennym, dobrze brzmiącym, aczkolwiek enigmatycznym tytule "Public Intimacy" (Publiczna Intymność), pojęcia sfery prywatnej i publicznej przeformułowane zostały w świetle współczesnych teorii performatywności. Zaproszona przez kuratorkę Carolyn Christov-Bakargiev podkreślała, że prywatne i publiczne to konstrukty społeczne, zaznaczając, że różnica między nimi polega przede wszystkim na stopniu zaangażowania i ilości poświęconego czasu. Pytanie o te różnice jest zatem pytaniem z zakresu psychologii integralnej (dotyczy świadomości), a nie psychologi percepcji. Należąca do ścisłej czołówki kuratorskiej Christov-Bakargiev w swojej praktyce konsekwentnie balansuje na granicach obydwu dyskursów, demonstrując, że granica między prywatnym i publicznym jest konwencją. Dobrym przykładem tej praktyki były publikacje związane z documenta 13, np. książka w formie zbioru e-maili zgromadzonych przez kuratorkę podczas organizacji wystawy, czy "List do przyjaciela" czyli przedmowa do katalogu.

Kolejnym dyskutowanym przez Susanne Pffeifer problemem łączącym jej niewielką wystawę z documenta 13 jest diagnoza współczesnej kondycji człowieka funkcjonującego w świecie zaawansowanej technologii i utrata prywatności jako konsekwencja przymusu ciągłej komunikacji. Najlepszym komentarzem do tego wątku był fakt, iż okupująca centralne miejsce na podium Christov-Bakargiev w połowie konwersacji zaczęła zajmować się głównie swoim iPhonem. W jakimś sensie było to jednak zrozumiałe, ponieważ zrobiło się nudno.

Robert Kuśmirowski, „Lichtung”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist
Robert Kuśmirowski, „Lichtung”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist

Robert Kuśmirowski, „Lichtung”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist
Robert Kuśmirowski, „Lichtung”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist

Robert Kuśmirowski, „Lichtung”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist
Robert Kuśmirowski, „Lichtung”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist

Dobre rezultaty

Sama wystawa jest bardzo atrakcyjna. Po pierwsze - coś nowego, coś innego, inny rytm... Każdy widz otrzymuje papierowy wieszak na klamkę oznaczający: zajęte. Wystawa upływa na oczekiwaniu. Przed każdym białym kubikiem ustawia się kolejka. Widzowie otrzymują osobistą audiencję, a artyści niezmąconą niczym uwagę widza. W kolejkach dochodzi do ciągłych interakcji - czekając razem, ludzie zaczynają się dostrzegać, rozmawiają, komentują. Nie ma żadnych informacji na temat prezentowanych prac ani na ścianach, ani w ulotce towarzyszącej wystawie. Prawdziwe sam na sam. Artyści wykorzystali tę władzę nad widzem, stosując różne strategie. Pracą, która moim zdaniem najlepiej komentuje sytuację zindywidualizowanego widza, jest "Telephone Piece" (1972-2012) Yoko Ono, będący zarazem jedynym obiektem umieszczonym w otwartej przestrzeni. Biały telefon na niewielkim taborecie: Yoko Ono obiecała, że zadzwoni. Można usiąść i poczekać; do mnie nie zadzwoniła, ale może wcale nie miała zamiaru dzwonić? Instalacja Hansa-Petera Feldmana "One on One" jest również dla widza niejednoznaczna. Na podeście z przymocowaną metalową plakietką ze słowem "NEIN" artysta umieścił pudełko pełne batoników Milky Way... Oczywiście natychmiast przyszło mi do głowy, żeby jeden wziąć. Nie zrobiłam tego, ale później widziałam innych widzów wychodzących z batonikami. Na samym dole, w największej przestrzeni, Robert Kuśmirowski zaprasza nas na pozornie niewinny spacer na łonie zrekonstruowanej przez niego natury. Po drugiej stronie naturalistycznego wzgórza natykamy się na zagrzebane kości, szczątki i szmaty będące kiedyś ludźmi i ubraniami ("Olśnienie", 2012). Bardzo nieprzyjemne memento mori. Anri Sala ("112 mm / 137 Days") pozwala natomiast podglądać widzów oglądających pracę Guentera K. w sąsiednim pomieszczeniu. Annika Kahr w "For Two to Play One" zaprasza widza do pokoju z fortepianem, w którym dwóch performerów/pianistów zaczyna grać dopiero gdy opuścimy tę przestrzeń. Ale widz oczywiście nic o tym nie wie - stoi i czeka.

Yoko Ono, „Telephone Piece”, 1971/2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist
Yoko Ono, „Telephone Piece”, 1971/2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist

Sposób, w jaki zaprezentowane zostały prace, uniemożliwia krytyczną analizę wystawy jako całości. Jest to raczej zbiór ciekawych i ekscytujących, czasem nieprzyjemnych i przewrotnych prac, zredukowanych do formuły swoistych trików artystycznych. Jest to zarazem zbiór odpowiedzi artystów na postawione przed nimi zadanie: stworzenie pracy dla jednego widza pozbawionego jakiejkolwiek instrukcji obsługi. Jedyna pozostawiona widzowi kompetencja to wybranie jego ulubionych momentów, stworzenie jego indywidualnej listy top 10.

Sztuka wyboru - "The Art of Choosing"1 - we współczesnym społeczeństwie konsumpcyjnym jest niezwykle istotną kulturalną praktyką. Wystawa sztuki to tradycyjnie narracja napisana poprzez wybory dokonane przez kuratora/kuratorkę. Wystawa "One on One" przesuwa akcent z autorki wystawy na indywidualnego odbiorcę. Dorothea van Hantelmann przypomina, iż najważniejsze kulturowe znaczenie wystaw sztuki to ustanowienie przestrzeni, w której odbywa się nowoczesny rytuał indywidualizowania. Wystawa adresuje indywidualnego odbiorcę, pozycjonuje go w relacji z obiektem materialnym i zanurza oboje - obiekt i widza - we wspólnej w narracji. Borys Groys nazywa muzea po prostu szkołami konsumpcji2.

Odwołując się do powyższej diagnozy, wystawę "One on One" można odczytać jako manifestację opisywanego wielokrotnie zwrotu estetycznego, czyli współczesnej kondycji kulturowej, w której "ja" konstytuowane jest poprzez indywidualną relację z obiektem i w obrębie której najważniejszą kompetencją kulturową jest dokonywanie wyborów. Jak już wspomniałam, moją ulubioną pracą była praca Yoko Ono...

 

"One on One"; kuratorka: Susanne Pfeffer, KW Institute for Contemporary Art, 18.11.12 - 20.01.2013.

Anri Sala, „112 mm / 137 Days”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist
Anri Sala, „112 mm / 137 Days”, 2012, Photo: Uwe Walter, Courtesy the artist
  1. 1. Por. Sheena Iyengar, "The Art of Choosing", NY 2010.
  2. 2. Por. Dorothea von Hantelmann, ed. "Die Ausstellung: Politics eines Rituals", Berlin, Zurich 2010.