Yellowizm w Tate. Dwa lata więzienia

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

"Yellowists nie tworzą i nie niszczą, robią wszystko płaskim. Dlatego wewnątrz yellowismu dekonstrukcja, kreatywność, wandalizm, surrealizm lub faszyzm czy cokolwiek innego jest spłaszczone do tego samego miejsca - do ekspresji żółtego".1

Kilka dni temu na dwa lata więzienia został skazany Włodzimierz Umaniec. Wyrok został wydany na podstawie oskarżenia opartego na zarzucie zniszczenia pracy Marka Rothko w londyńskiej Tate. Galeria nie kryła zadowolenia z decyzji sądu.

Mieszkający w Londynie młody absolwent poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego wspólnie z Marcinem Łodygą od 2010 roku deklaruje się jako założyciel i praktyk Yellowism'u ("Żółcizm" nie brzmi już tak dobrze). Yellowism to przede wszystkim program inspirowany obiektami ready made, który dokonuje aneksji zastanych obiektów sztuki poprzez tagowanie. W 2010 robił to m.in. z pracami Damiena Hirsta, Mirosława Bałki i Neville Brody'ego. Postawie Umańca i Łodygi trudno odmówić konsekwencji, w końcu nie od dziś artyści jawnie buntują się przeciw praktykom obecnym w świecie sztuki.

W tym miejscu warto przypomnieć radykalną akcję Istvana Kantora w Hamburger Banhof - trwała tam wówczas wystawa Josepha Beuys'a, a wchodzących do tego szacownego gmachu witał napis "Joseph Beuys. Die Revolution sind wir" ("Jesteśmy rewolucją"). Na zamieszczonej na Youtube2 relacji widać, jak Kantor próbuje umieścić pod nim swój nieco mniejszy banner z napisem "und wir haben auch" ("i my też"). Przedsięwzięcie oczywiście się nie udaje i artysta zostaje w dość brutalny sposób wyniesiony przez czterech pracowników ochrony muzeum, skandując przez cały czas "We are the revolution". Kiedy zestawiam te dwie interwencje, u polskiego artysty brakuje mi nieco energii, jaką wykazywał Kantor.

Tym, co powinno budzić poważne zastanowienie, jest ujawnienie się brutalnego mechanizmu przemysłu sztuki, który nie mogąc wchłonąć i spacyfikować postawy artystów uruchamia mechanizm sądowy, kończący się surowym wyrokiem. Yellowism faktycznie nie może być zagospodarowany przez mechanizm rynku sztuki, ma z nim problem również obieg galeryjny. Decydując się na tagowanie obrazu Rothki Umaniec świadomie wszedł w otwarty konflikt ze sztandarową instytucją art worldu.

Wybór obrazu Marka Rothki nie był w żaden sposób przypadkowy. I nie jest to kwestia jedynie specyfiki stylistycznej tego artysty. W 2012 roku jeden z jego obrazów "Pomarańczowe, czerwone, żółte" został sprzedany przez Christies za 86,9 mln USD, rok wcześniej "Biały środek (żółty, różowy, lawendowy)" uzyskał cenę aukcyjną 72,8 mln USD. Nie jest tajemnicą, iż na takich transakcjach zawsze najwięcej zarabia dom aukcyjny poprzez swoją prowizję. Rekordy cenowe osiągane w trakcie poważnego kryzysu świadczą o zachowawczej postawie uczestników rynku, którzy sięgając do klasycznych nazwisk szukają bezpiecznego sposobu zamrożenia kapitału i ochrony przed niekorzystnymi zjawiskami w sferze pieniężnej (inflacja, etc).

Sam Rothko może być określony, podobnie jak Jean Michel Basquiat, mianem śpiocha aukcyjnego. Są to artyści, którzy osiągają rekordy cenowe na aukcjach w oderwaniu od recepcji artystycznej. Mimo, iż w ostatnich latach życia Rothko został doceniony przez świat sztuki i kolekcjonerów, poziomy cenowe, o których mogliśmy czytać w ostatnich latach, zdecydowanie przekraczały to, co artysta mógł sam obserwować przed swoją samobójczą śmiercią w 1970 roku.

Rynek sztuki w stosunku do artystów pełni rolę opresyjną nie tylko w polskim wypadku. O ile w naszej sytuacji nieistniejący faktycznie rynek tworzy oczekiwania, które nie mogą być spełnione, o tyle na rynkach wiodących jest to często relacja wyzysku, implementująca mechanizmy obrotu sztuką do systemu finansowego. Rynek aukcyjny, który dokonuje najbardziej spektakularnych transakcji i wycen jest obszarem, na którym artyści nie są obecni podmiotowo. Efekty ich wieloletniej pracy są najczęściej konsumowane przez rynek wtórny. Tam, gdzie pojawia się wielki kapitał kolekcjonerski czy inwestycyjny artysta z jego uwarunkowaniem biograficznym i intelektualnym zostaje poddany sprawnemu utowarowieniu.

Jak wskazują w liście otwartym Tomasz Kitliński, Paweł Leszkowicz, Lara Perry, Lisa Redliński oraz Katarzyna Murawska-Muthesius, bardzo surowy wyrok londyńskiego sądu przypomina sprawę Pussy Riot. Pomijając różnice w jakości obu systemów prawnych i penitencjarnych sam mechanizm obronny instytucji jest uderzająco podobny. W obu wypadkach chodziło o poprzez straceńczy gest. Tate w systemie świata sztuki pełni rolę kluczową, ma największe instytucjonalne narzędzia mogące kształtować wewnętrzne hierarchie.

Zestawienie interwencji Umańca z wydarzeniami z końca lat 90. może rzucić nieco światła na ewolucję działania Tate. Podczas wystawy artystów nominowanych do nagrody Turnera w 1999 duet performerski Yuan Chai i Jian Jun Xi wykorzystał pracę Tracey Emin "My bed" do performansu zatytułowanego "Two Naked Men Jump Into Tracey's Bed". Została wezwana policja, performance został przerwany, a przedstawiciele Tate lakonicznie skwitowali działanie słowami, iż praca została naprawiona i można ją znowu oglądać. Nie poszły za tym żadne konsekwencje prawne.

Reakcja na akcję Włodzimierza Umańca pokazuje, jak dalece zmieniła się polityka tej instytucji. Argumentem, który przywoływano w tym kontekście, była szacunkowa wartość pracy, oraz koszt renowacji określany na blisko 200 tys. GBP. Brytyjska opinia publiczna jest w tej sprawie mocno podzielona, słychać wiele głosów kwestionujących zasadność tak wysokiego wyroku więzienia, który prawdopodobnie zaważy na przyszłości młodego artysty.

Można różnie oceniać zasadność jego akcji, można mieć zupełnie inne podejście do przemysłu sztuki, niemniej zrównanie radykalnego gestu Umańca z kibolskim wybrykiem jest świadectwem tego, że brytyjski system prawny oraz samo Tate Modern wyraźnie nie poradziły sobie z artystycznym testem.

Włodzimierz Umaniec napisał w rogu obrazu: "A potential piece of yellowism".


Dziękuję Tomkowi Kitlińskiemu i Rafałowi Jakubowiczowi za uwagi które pomogły w przygotowaniu tego tekstu.

Marcin Łodyga and Vladimir Umanets at The British Museum in London (January 2012). © Sylwester Kolton
Marcin Łodyga and Vladimir Umanets at The British Museum in London (January 2012). © Sylwester Kolton
  1. 1. Tłum fragmentu posta ze strony "This is yellowism": www.facebook.com
  2. 2. www.youtube.com