SUPER FOTO FESTIWAL

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Ilość fotograficznych festiwali, jaka w tym roku odbyła się, lub ma dopiero wystartować w Polsce, przybysza z zewnątrz może doprowadzić do mylnego przekonania, co do rangi tego medium w naszym kraju. A przecież, status fotografii jako działalności artystycznej jest ciągle mocno wątpliwy. O ile zdjęcia inscenizowane lub te mocno "przetworzone" załapują się jeszcze jakoś na "artystyczny" przymiotnik, to dokument i fotoreportaż już raczej nie. No i te festiwale, pojawiające się jak grzyby po deszczu, lub powstające jak plantacje truskawek po roku dobrej koniunktury w punktach skupu. Jak uczy polskie festiwalowe doświadczenie, nawet pozyskanie odpowiedniej liczby wypłacalnych sponsorów, nie gwarantuje, że dojdzie do powstania imprezy z interesującym programem. "Nie wystarczą dobre chęci… (ciąg dalszy, jak w tej ludowej rymowance). Z dużymi, więc obawami, jechałem do Bielska-Białej na otwarty tam z wielką pompą 10 czerwca "I Światowy Festiwal Sztuki Fotograficznej - "Foto Art Festiwal".

Bielsko-Biała jest obecnie raczej dość smutnym miejscem. Utrata statusu stolicy województwa po ostatniej reformie administracyjnej i upadek kilku dużych zakładów pracy, doprowadziły to przemysłowe, zamożne niegdyś miasto do stanu wyraźnej stagnacji. Paradoksalnie jednak, to właśnie tutaj funkcjonują dwie instytucje kulturalne, bardzo aktywne w czasach tej gorszej dla podbeskidzkiego grodu koniunktury. Galerii Bielskiej BWA nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Firma ta ma na swym koncie zorganizowanie kilku głośnych wystaw współczesnej polskiej sztuki, szeroko potem komentowanych, czy nawet otoczonych aurą skandalu (nie mam tu oczywiście na myśli tych imprez, które są rodzajem "daniny" dla lokalnego środowiska plastycznego). Prowadzona przez Inez i Andrzeja Baturo Galeria Fotografii B & B, istnieje nieprzerwanie od 1992 roku i przez te wszystkie lata (12 wystaw w każdym roku) bardzo konsekwentnie zajmuje się promowaniem, umieszczonego w swojej nazwie medium.

Wiszący na internetowej stronie "Foto Art Festiwalu" program wygląda bardzo zachęcająco. Często jednak to, co jest atrakcyjne w wirtualnym świecie, nie zawsze sprawdza się w realu. W przypadku bielskiej imprezy firmowanej przez Fundację Centrum Fotografii (jak się nie trudno domyślić, powołanej przez założycieli "Galerii B & B"), wszelkich wątpiących spotkać może miłe rozczarowanie. Właściwie niemal wszystkie wystawy są interesujące i starannie wyeksponowane. Organizatorzy dołożyli sporo wysiłku, żeby pokazać prace fotografów wybitnych. Być może ze względu na fakt, że Andrzej Baturo, ma za sobą fotoreporterską przeszłość, w tegorocznej, pierwszej edycji festiwalu, sporo fotografii o takim charakterze, jednakże w moim przekonaniu akurat nie te wystawy były najciekawsze. Ale do rzeczy.

Inge Morath, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów
Inge Morath, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów

Obszerna ekspozycja prac duńskiego fotoreportera Joachima Ladefogeda pt. "Albańczycy" zawiera komplet motywów, jakie powinny się znaleźć we współczesnej wizualnej relacji z tzw. "gorących miejsc". A jednak, mimo, że widz dostaje tutaj odpowiednią dawkę radości, bólu i strachu, pogrzebów i wesel, pokrzywdzonych i nieżywych, rannych cywilów, cywilów głodnych, facetów wymachujących kałachami, a wszystko to jest fajnie skadrowane przy użyciu szerokich szkieł, po oglądnięciu zdjęć z pokazanego cyklu, można dojść do dziwnego przekonania, że głównym ich tematem jest... sam fotoreportaż i nic więcej. W natłoku rejestrowanych kadrów, ginie gdzieś indywidualna ludzka osoba, doświadczająca tych wszystkich okropności etnicznych waśni. Rywalizacja z telewizyjnymi newsami o wizualną atrakcyjność relacjonowanych tematów podjęta przez wielu fotoreporterów (a wymuszona zapewne przez redakcje), z góry skazana jest na porażkę i w prosty sposób prowadzi do coraz rzadszej obecności takich fotografii na łamach wysokonakładowej prasy.

Podkręcanie fotografowanych motywów pod kątem ich większej atrakcyjności, zawsze odbywa się kosztem fotografowanego tematu. Zdjęcia, pochodzącego z Południowej Afryki Obie Oberholzera, są... "ładne". Oczywiście muszę tutaj natychmiast dodać, że są też zawsze ładnie skomponowane, a ich autor w pełni panuje nad beneficjami, jakie daje używanie współczesnych kolorowych materiałów. Oglądając festiwalową prezentację Oberholzera, trudno się było oprzeć wrażeniu, że za bardzo utrzymane są one w estetyce fotografii publikowanych zazwyczaj w pismach Geo lub National Geografic (z wyraźną przewagą tego pierwszego tytułu). Estetyce bezbolesnej, czyniącej np. z etnicznych mieszkańców Południowej Afryki, kolorowe pocztówki dla przedstawicieli "turystyki klasowej" z lepszego świata.

Peter Korniss, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów
Peter Korniss, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów

Peter Korniss, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów
Peter Korniss, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów

Takiego charakteru nie mają w ogóle fotografie Pétera Kornissa z pokazywanego podczas festiwalu cyklu "Obrazki z Siedmiogrodu", który realizowany był długo, bo aż przez 37 lat! W tym czasie węgierskiemu fotografowi udało się zarejestrować materiał o kapitalnych walorach dokumentalnych. Penetrując odcięte od świata górskie wioski, Korniss sfotografował na czarno-białych materiałach sytuacje z życia codziennego, które zapewne staną się przedmiotem badań etnografów lub historyków. Abstrahując od możliwości przyszłego, "naukowego" wykorzystania tych zdjęć, warto zwrócić uwagę na bezpretensjonalny sposób fotografowania ludzi. Wyraźnie widać tutaj, że tak naprawdę, głównym tematem cyklu Kornissa są mieszkańcy Siedmiogrodu, podglądani podczas codziennych czynności, w trakcie wiejskich uroczystości, ale także całkiem statycznie pozujący (i patrzący prosto w obiektyw) we wnętrzach swoich mieszkań, w stodołach lub na tle gospodarskich zabudowań. Doszukiwanie się pewnych analogii z "Zapisem socjologicznym" Zofii Rydel lub cyklem Augusta Sandera jest w tym przypadku jak najbardziej na miejscu, lecz mamy tutaj do czynienia nie z naśladownictwem, ale z podobnym (i równie skutecznym) sposobem podejścia do tematu.

Lars Tunbjork, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów
Lars Tunbjork, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów

Lars Tunbjörk nie jest w Polsce postacią nieznaną, chociaż wystawa prezentująca jego fotografie ze Szwecji pt. "Country beside itself" (przyniosły mu one międzynarodową sławę), pokazywana w połowie lat '90 w Warszawie i Krakowie, przeszła właściwie bez większego echa. Podczas bielskiego festiwalu publiczności dano możliwość zapoznania się z najnowszym i głośnym już bardzo cyklem szwedzkiego fotografa pt. "Biuro". Kolorowe zdjęcia wykonywane przy użyciu lampy błyskowej, zgodnie z tytułem przedstawiają współczesne biurowe pomieszczenia i uwięzionych w nich (niemal dosłownie) pracowników. Ostre fleszowe światło, typowe dla sposobu pracy Tunbjörka, podkreśla jeszcze bardziej sztuczność rejestrowanych sytuacji i miejsc. Nieprzyjazna architektura biurowców, byle jaki dizajn urzędniczych pomieszczeń, lub całkiem obezwładniający wygląd biurowych korytarzy czy wyłożonej matowym aluminium sali konferencyjnej, mogą przerazić bardziej niż wizyta w zamku księcia Draculi. Oryginalnie pomyślany i zrealizowany w nowoczesny sposób cykl szwedzkiego fotografa, przynosi istotne i raczej niewesołe sygnały na temat egzystencji w postindustrialnych dekoracjach.

Eberhard Grames "Walking day", FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów
Eberhard Grames "Walking day", FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów

Wystawa Larsa Tunbjörka i nieznanego mi wcześniej Eberhrda Gramesa, to największe wydarzenia bielskiego Foto Art Festiwalu. W przypadku drugiego z wymienionych fotografów, gdyby polegać wyłącznie na udostępnionych w internetowej witrynie agencji Bilderberg próbkach jego prac, trudno byłoby nabrać ochoty do zapoznania się z nimi w wersji analogowej. Wygląda na to, że Grames realizuje się głównie jako autor fotografii użytkowych. Jednakże w przypadku prac o mniej komercyjnym charakterze ujawnia się jego prawdziwe mistrzostwo, czego przykładem mogą być pokazane w Bielsku zdjęcia z Japonii lub cykl z przełomu lat '80/'90 zrealizowany we wschodnich landach Niemiec, tuż po zjednoczeniu. Wykonane wielkoformatowym aparatem (8x10 cala) fotografie o ciepłych, stonowanych barwach są niezwykle plastyczne i mają prostą kompozycję. Zdjęcia z Japonii mogą nasuwać pewne skojarzenia ze stylem u-kijoe, ale nie jest to próba formalnego naśladowania siedemnasto czy osiemnastowiecznych drzeworytów, lecz widać wyraźnie, że sam charakter motywu, "wymusił" na fotografie podobny sposób widzenia. Grames nie "czyści" swoich kadrów ze współczesnych elementów, obok więc bardziej kojarzącego się z tradycyjnym pejzażem zdjęcia zamarzniętego wodospadu lub całkiem klasycznego ujęcia Gór Hokaido w zimie (prawdziwe mistrzostwo świata!), częściej oglądamy nadmorskie pejzaże z wrakami autobusów, zasypane śniegiem samochody, czy zardzewiałe kutry rybackie zimujące na brzegu.

Cykl realizowany w poenerdowskich landach, oraz fotografie wykonywane nieco później w Rosji lub Rumunii, przynoszą sporo portretów. W swoim sposobie fotografowania ludzi, Grames zbliża się wyraźnie do Augusta Sandera, z tym że, nie jest to znowuż żadna próba imitowania stylu sprzed kilkudziesięciu lat, lecz raczej idzie tu o podobny rodzaj relacji między fotografem a modelem. Zdjęcia te są znowu bardzo proste, mają klarowną kompozycję, a portretowane osoby patrzą z godnością w stronę obiektywu, co w przypadku np. współczesnego reportażu jest raczej rzadkie. Jeżeli pojawił się w tym miejscu temat fotografii reportażowej, to każdy odwiedzający pierwszą edycję Foto Art Festiwalu, powinien koniecznie zobaczyć wystawę pt. "Obraz nieoficjalny". Ekspozycja ta prezentuje polskie fotoreportaże z lat '70 i '80 z kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu i Muzeum Historii Fotografii w Krakowie, odrzucane przez redakcje, lub pokazywane tylko na zorganizowanych przez Andrzeja Baturo, Przeglądach Polskiej Fotografii Socjologicznej w Bielsku-Białej (we wczesnych latach osiemdziesiątych).

Mimo że, na tej przemyślanej i sensownie ułożonej wystawie, udostępniono widzom kapitalne dokumenty, głównie z czasów tzw. "propagandy sukcesu" oraz wzlotu i upadku towarzysza Edwarda Gierka, we mnie osobiście pozostawiła ona jednak uczucie pewnego niedosytu, ponieważ... prawie wszystkie te zdjęcia wcześniej już gdzieś widziałem (m.in. w prowadzonej przez Baturów Galerii Fotografii B & B). Trochę szkoda, że nie spróbowano sięgnąć nieco głębiej, np. do owych niemal mitycznych archiwów polskich fotografów. Oczywiście, da się to nadrobić przy okazji kolejnych odsłon festiwalu lub innych fotograficznych imprez i w ten sposób, prezentowany w Bielsku "Obraz nieoficjalny" byłby tylko rodzajem zapowiedzi w ujawnianiu tych rewelacji.

Pisząc tą relację z pierwszej edycji Foto Art Festiwalu, pomijam niektóre ekspozycje, już to z względu na własne upodobania, lub po prostu starając się nie rozbudowywać nadmiernie rozmiarów tekstu, a naprawdę było co oglądać! Jeżeli ktoś np. lubi mdłe piktoralne pejzażyki, to mógł się ich do syta napatrzeć podczas obszernej ekspozycji prac Tadeusza Wańskiego. Miłośnicy fotografii "preparowanej" lub komercji w stylu "glam", zachwycili się na pewno ekspozycjami Rolanda Castro lub Erwina Olafa. Zaprezentowana w sąsiedztwie "Obrazu nieoficjalnego" retrospektywa Ananasa Sutkusa wydawała mi się być znacznie ciekawiej ułożona, niż jego wystawa w Starej Galerii w Warszawie (choć być może były to dokładnie te same zdjęcia?). Organizatorom bielskiego Foto Art Festiwalu udało się ułożyć obfity i różnorodny program oraz ściągnąć kilku fotografów ze światowej pierwszej ligi. Pozostaje mieć nadzieję, że impreza ta będzie mieć charakter cykliczny, bo jak do tej pory, jest to najbardziej profesjonalnie zrealizowany i najciekawszy festiwal fotografii w Polsce.

FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała
10 czerwiec - 3 lipca 2005

Eikoh Hosoe, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów
Eikoh Hosoe, FOTO ART FESTIVAL, Bielsko-Biała, 10.06- 3.07.05, fot. dzięki uprzejmości organizatorów