Gdzie jest nadzieja w tej dialektyce?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Ostatnie trzy lata w Rosji to okres politycznej konsolidacji w sferze tworzenia nowego, oficjalnego wizerunku. Nowa Rosja chce budzić szacunek, sprawiać wrażenie nowoczesnej i modnej; pal diabli nacjonalizm i kryminalną przeszłość. Najważniejsze, aby wypaść dobrze w kontekście globalnego rynku, podtrzymywać pozory prawa i porządku, skrywając pod nimi prawdziwe problemy społeczne. Ten zwrot w polityce reprezentacji dotyczy nie tylko strategii rządowych, ale pojawia się także w sferze kultury. Elity nowej Rosji potrzebują nowych środków, które uwiarygodniałyby ich pozycję, a współczesna sztuka jest jednym z obszarów, gdzie takie możliwości istnieją. Potrzeba zaprezentowania nowoczesnego image'u usprawiedliwia czasowe użycie nadzwyczajnych środków, aby za ich pomocą zademonstrować władzę na obszarze kultury. A więc potrzebne jest biennale.

Santiago Sierra, Espreado de poliuretano sobre 18 personas, 2002
Santiago Sierra, Espreado de poliuretano sobre 18 personas, 2002

Biennale Sztuki Współczesnej w Moskwie (28 stycznia - 28 lutego) to pierwsza w Rosji tak wielka prezentacja tego, co aktualne w sztuce światowej, przygotowana przez gwiazdorski zespół kuratorów (Rosa Martines, Hans Ulrich Obrist, Nicolas Bourriaud, Iara Bobunowa, Daniel Birnbaum, Joseph Backstein) i za największe pieniądze, jakie rząd Federacji Rosyjskiej kiedykolwiek wyasygnował na sztukę współczesną. Cały budżet biennale wyniósł 4,3 miliona dolarów, z czego 1,5 miliona dało Ministerstwo Kultury. Przygotowania biennale trwały dwa lata, ale przez sześć ostatnich miesięcy przed inauguracją "wielkiego projektu" stworzył się wokół niego dość nieprzyjemny klimat. Zadecydowało o nim negatywne oblicze globalizmu: mezalians między lokalną elitą - gotową sięgnąć po każde środki dla wzmocnienia swojej władzy nad lokalnym obszarem kultury - i "globalną sztuką", reprezentowaną przez grupę kuratorów o statusie gwiazd, mającą udowodnić, że Moskwa już jest w stanie prowadzić dialog z międzynarodowym światem sztuki.

W sierpniu 2004 roku jeden z kuratorów biennale, Wiktor Misiano, został usunięty z grupy w następstwie biurokratycznej intrygi o wysoce lokalnym posmaku. Misiano został zdymisjonowany po denuncjatorskim liście Josepha Becksteina (koordynatora prac) do federalnej Agencji Sztuki i Kinematografii, którego ton przypominał stare dobre czasy stalinowskie. Wiktor Misiano jest twórcą i redaktorem naczelnym prestiżowego, "Moscow Art Magazine", krytykiem i kuratorem, który w latach 90. położył bodaj największe zasługi dla wypromowania na świecie sztuki rosyjskiej. W liście Backstein "z krwawiącym sercem" oświadczył, że Misiano "utracił moralne prawo uczestnictwa w projekcie". Jak można było wyeczytać z bardzo lakonicznych wzmianek na ten temat w prasie, Misiano oświadczył podobno w rozmowie z Rosą Martinez, że rosyjscy artyści Oleg Kulik i grupa Aes+F nie zgodzili się wziąć udziału w biennale. Kuratorka przekazała tę informację zainteresowanym i innym kuratorom: Misiano zaprzeczył, mówiąc, że został źle zrozumiany, ale artyści się oburzyli. Nie podjęto próby wyjaśnienia i rozwiązania tego nieporozumienia we własnym gronie, o usunięcie Misiano zwrócono się bezpośrednio do państwa, które sprawowało biurokratyczną kontrolę nad biennale.

Paulina Ołowska, Accidental Collages, 2005
Paulina Ołowska, Accidental Collages, 2005

Trudno wyrokować, na ile udział Wiktora Misiano zmieniłby ostateczny kształt Biennale i dobór artystów. Główny projekt, za który odpowiedzialny był zespół zaproszonych kuratorów, nosił bogaty w znaczenia tytuł "Dialektyka nadziei". Przedstawiono w jego ramach prace 41 młodych artystów z 22 krajów, w przeważającej mierze realizacje wideo, fotografie i instalacje. Ekspozycja ulokowana została w trzech miejscach: dawnym Muzeum Lenina, w Muzeum Architektury i na jednej ze stacji metra. Specjalnymi gośćmi Biennale byli Bill Viola, Christian Boltanski i Ilja Kabakov. Notabene udział wymienionych rozczarował: Viola pokazał starą już mocno (z 1995 roku) pracę "Spotkanie", Kabakov zlecił odtworzenie swojej instalacji "16 sznurków" z 1985 roku, a Boltanski zrealizował, co prawda, nową pracę "Duchy Odessy" - ale ograniczył się w niej do podstawowego elementarza swojego artystycznego słownictwa, tzn. białych prześcieradeł z nadrukowanymi oczami i czarnych kapot.

Oprócz wystawy głównej z okazji Biennale zorganizowano w Moskwie około 25 specjalnych i paralelnych wystaw i projektów, które można było zobaczyć w galeriach i miejscach specjalnie wynajętych na tę okoliczność. Co ciekawe, na imprezy towarzyszące głównemu projektowi nie wyasygnowano funduszy z budżetu biennale. Kuratorzy tych, czasami bardzo ciekawych wystaw ( np. "Gender Troubles" - kurator Ludmila Bredichna, "Human Project" - przygotowany przez petersburską filię Narodowego Centrum Sztuki Współczesnej w Moskwie, "No Comment? Art. Of Young Russian Artists" - kuratorki Julia Aksinowa i Elena Zajcewa, "Accomplices. Collective and Interactive Works in Russian Art of 1960-2000" - kurator Andriej Jerofiejew) i zaproszeni artyści sami musieli starać się o finansowe wsparcie gdzie indziej. Nic więc dziwnego, że jedno z najczęściej powtarzających się pytań dotyczących biennale brzmiało: na co poszły te pieniądze?

Paweł Althamer, Kwadryga, 2005
Paweł Althamer, Kwadryga, 2005

Wszyscy zgodnie podkreślali, że główną wartością moskiewskiego biennale jest to, że w ogóle doszło do jego realizacji, co pozwala mieć nadzieję, że jest to zaczątek pewnej tradycji. Chociaż sama wystawa jako koncept nie była projektem, który wyraźnie nakreślał jakiś problem, a raczej w bardzo asocjacyjny sposób odnosił się do tematu biennale, to wyselekcjonowane prace reprezentowały wysoki poziom. Nie zawiodły gwiazdy, takie jak Santiago Sierra, Jeremy Deller, grupa Gelatin czy Paweł Althamer, a i wśród mniej znanych artystów naprawdę wielu zasługiwało na uwagę. Bardzo dobrze wypadła reprezentacja rosyjska w składzie: Aleksiej Kallima, Ira Korina, David Ter-Oganian, grupa Blue Soup i Niebieskie Nosy. Kallima wykonał imponujący mural węglem i kredą zatytułowany "Metamorphosis", na którym przedstawił w mistrzowskim skrócie perspektywicznym starcie Czeczeńca z Rosjaninem. Kompozycja tego przedstawienia z daleka jednoznacznie przypominała znaną figurę sierpa i młota. Dopiero po zbliżeniu się do ściany widać było szczegóły obrazu, a także niezwykły poziom wykonania.

Alexei Kallima, Metamorphoses, 2005
Alexei Kallima, Metamorphoses, 2005

David Ter-Oganian, syn artysty Awdieja Ter-Oganiana, który za obrazę uczuć religijnych musiał salwować się kilka lat temu ucieczką z kraju, w którym groziło mu więzienie i do dnia dzisiejszego przebywa na wygnaniu poza Rosją, rozmieścił we wnętrzu Muzeum Lenina atrapy bomb wykonane z warzyw i produktów spożywczych, do których przymocowane były kable i zapalniki. Praca nosiła tytuł "To nie jest bomba", a jednak przypominała o wszechobecnej w dzisiejszych czasach traumie terroru. "Modules" Iry Koriny to gigantyczna rzeźba przywodząca na myśl realizacje architektoniczne Franka Ghery: - wypiętrzona forma, w której dopatrzyć się można było sylwetek samochodów i bliżej nieokreślonych geometrycznych kształtów: wszystko wykonane z tanich oklein łazienkowo-biurowych. Polskę reprezentowała dwójka artystów. Paweł Althamer przedstawił pracę Kwadryga, mająca postać jakby nieukończonej realistycznej rzeźby, wykonanej wspólnie z grupą Nowolipie, w skład której wchodzili ludzie cierpiący na różne formy paraliżu. Ekspozycję rzeźby uzupełniały fotografie dokumentujące prace nad jej przygotowaniem. Paulina Ołowska pokazała serię prac zatytułowaną "Accidental Collages" z 2004 roku, prezentowaną wcześniej w Stedelijk Museum w Amsterdamie, w znakomitym towarzystwie rysunków Kazimierza Malewicza. Kolaże Ołowskiej to eleganckie, sprawiające wrażenie bardzo ulotnych kompozycje na tle z szarego papieru. Pojawiają się w nich fotografie kobiet wycięte z żurnali mody z lat 60. i 70., zdjęcia z rodzinnego albumu, fragmenty tekstów, rzuty architektoniczne fasad socrealistycznych budynków z warszawskiego MDM-u - jednym słowem stanowią pole spotkania dla reminiscencji z odległej pamięci indywidualnej i zbiorowej, któremu aktualność nadaje refleksja artystki.

Jeremy Deller, Bez tytułu, z serii Memory Bucket, 2003
Jeremy Deller, Bez tytułu, z serii Memory Bucket, 2003

Jedną z ciekawszych realizacji na biennale była praca austriackiej grupy Gelatin. Artyści zamontowali na zewnętrznej ścianie Muzeum Lenina drewniany wychodek, z którego zwisał gigantyczny, żółty stalaktyt zamarzniętej uryny. Do tej sławojki można było wejść po drewnianych schodkach z sali wystawowej, a nawet umyć ręce. Bardzo przyjemnie spędzało się czas w dużej sali zagospodarowanej przez Saadane Afifa. Jego praca, zatytułowana "Montana Blues" była kontemplacyjną przestrzenią wypełnioną muzyką, tekstami poetyckimi Toma Mortona naniesionymi na ściany, ciepłym światłem i oszczędnymi interwencjami artysty. Pośrodku ustawiono czworoboczne siedzisko wymoszczone haftowanymi wschodnimi poduchami - spoczywając na nich, można było na chwilę zapomnieć o srogiej rosyjskiej zimie za oknami.

Irina Korina, Modules, 2005
Irina Korina, Modules, 2005

Przeważającą część prac na Biennale stanowiły filmy i projekcje wideo. Rosyjska grupa Blue Soup pokazała pracę zatytułowaną "Way out", animowaną opowieść w klimacie subtelnej grozy, rozgrywającą się w opustoszałym gabinecie W.I.Lenina na Kremlu. Film Santiago Sierry z 2002 roku "Spraying of Polyurethane over 18 People" to zapis akcji wykonanej przez artystę we wnętrzu opuszczonego średniowiecznego kościoła w Lucce. Do udziału w projekcie Sierra wybrał 18 prostytutek, które pracowały w okolicy, w przeważającej części pochodzących ze wschodniej Europy. Za ustalone wynagrodzenie zgodziły się posłużyć artyście jako "formy" do wykonania rzeźb z pianki poliuretanowej. Każda z nich ubrana była w bieliznę i zakryta wełnianym kocem oraz czarną plastikową folią. Sierra wraz z asystentem kolejno pokrywali pianką okolice ich genitaliów, w pozycji siedzącej z przodu i w pozycji "na czworaka" z tyłu. Zaschnięte, amorficzne formy z napęczniałej pianki na czarnych foliach wypełniły pod koniec sesji cały kościelny dziedziniec. Akcja odbywająca się w ciszy i nacechowana monotonią powtarzających się czynności przypominała tajemnicze misterium składania ofiary, oczyszczające katharsis o głęboko egzystencjalnym wymiarze.

John Bock
John Bock

Na mnie osobiście chyba największe wrażenie zrobił film chińskiego artysty z Pekinu, Yanga Fudonga "Siedmiu intelektualistów w bambusowym lesie". Jest to druga część dużego projektu, składającego się w zamyśle autora z pięciu filmów i poruszającego temat statusu i roli intelektualistów we współczesnych Chinach. Tytuł filmu nawiązuje do starej chińskiej legendy o siedmiu mędrcach w bambusowym zagajniku. Mędrcy ci, zwolennicy wolności indywidualnej ekspresji i hedonistycznej ucieczki od skorumpowanego świata polityki, udali się w odosobnione miejsce, gdzie mogli zapomnieć o doczesnych sprawach świata i oddać się rozmyślaniom i "czystej rozmowie". Pierwszy film, pokazywany na biennale w Wenecji, stanowi wstęp do całej serii - siedmioro młodych intelektualistów przebywało w naturze, w przepięknych, jakby wyjętych ze snu górzystych krajobrazach. Film z Moskwy pokazuje tę samą grupę młodych ludzi we wnętrzach jakiegoś miejskiego domu, być może w Szanghaju. Atmosfera filmu jest bardzo oniryczna, nie ma żadnej fabuły czy narracji, tylko lużno powiązane ze sobą sceny. Czarno-biała konwencja przypomina klimat "nowego kina" z lat 50. i 60. W filmie wyczuwa się wyraźnie napięcie erotyczne, ale jego bohaterowie nie próbują go rozładować. Ciągle coś się zaczyna, ale nic się nie kończy, jakby ludzie ci znaleźli się w pętli czasu albo próbowali sobie przypomnieć jakiś dziwny, niepokojący sen, którego nie da się odtworzyć, a tym bardziej opowiedzieć - można tylko zatrzymać dla siebie wrażenie.

Wszystkie fotografie pochodza ze strony internetowej Biennale w Moskwie moscowbiennale.ru