Biegiem po galeriach, czyli „Gdzie jest sztuka?", cz. II

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Le Guern
Le Guern

Le Guern
Le Guern

W Le Guern starsi i młodsi artyści dystansują się od obrazu i przestrzeni za pomocą zdjęć, szkiców, instalacji, wideo. Sześciu artystów (m.in. T. Rolke i S. Batoeva), siedem prac, zakrzywione perspektywy, luki, brak dosłowności, rozmycie na białym galeryjnym tle budzą tytułowy dystans wobec wystawy. Jest to przykład prezentacji, której sam zbiór ciekawych prac nie wystarcza. Jako oddzielne byty byłyby może ciekawe, ale zestawione razem pod przeintelektualizowanym tytułem - „Distaneces. Aerial spaces between mental oceans" - raczej irytują, każąc dopatrywać się w nich ducha, którego gdzieś po drodze wyzionęły. Wspólny rdzeń, hasło wywoławcze, spójność utonęły w tych mental oceans. Ta koalicja kilku ciekawych artystów sprawiła, że musieli (?) iść na mdły kompromis i zatracili wymowność.  Dlatego mój głos w tych galeryjnych wyborach oddam zgranemu duetowi Chomętowska - Breguła w Fundacji Archeologia Fotografii.

Le Guern
Le Guern

Fundacja Archeologii Fotografii
Fundacja Archeologii Fotografii

Fundacja Archeologii Fotografii
Fundacja Archeologii Fotografii

Karolina Breguła przypomniała zdjęcia Zofii Chomętowskiej i w powiększonym formacie umieściła je w tkance miejskiej, tworząc ciekawe konteksty ukazujące problemy urbanistyczne Warszawy. Do tego poprosiła o komentarz przechodniów. Z filmu dowiadujemy się, że brak nam przestrzeni, sielskości, zieleni, życia towarzyskiego, na które nie mamy pieniędzy (bo w stolicy drogo) i czasu. Że czujemy się spięci, a Warszawa nie jest żadną miejską dżunglą, lecz klatką. Chociaż oczywiście nie brak tu dzikich terenów, jak choćby dworce kolejowe, oswojone nieco przez warszawiaków (głównie za sprawą  przyzwyczajenia), ale ciągle straszące obcokrajowców. Film powinni obejrzeć nie tylko urbaniści, ale również psychologowie. „Fotografie korekcyjne" to działanie bezpretensjonalne, skromne, ale potrzebne i ciekawe.

Starter
Starter

Starter
Starter

Starter
Starter

W Starterze Łakomy i Czyszczoń biorą na warsztat dzienniki, pozostałości notatek i ciekawostek, które z czasem stają się tylko niezbyt czytelnymi strzępkami znaczeń. W nocie do wystawy „3 nad ranem" można przeczytać: „Artyści wprowadzają widza w znane tylko sobie rejony, by porzucić go sam na sam z historiami kryjącymi się za zbiorem obiektów prezentowanych w galerii". To prawda - artyści sobie, widz sobie. Widz ma wrażenie, że samotnie zagląda do pracowni porzuconej przez artystów i zderza się z pustką, z wizją  artystów, którzy chadzają „sobie tylko znajomymi rejonami" i w sumie lepiej im nie przeszkadzać. Kolaże na papierze i rzeźby zaprezentowane nam w tej niewielkiej galerii są przykładem zmagania się z materią ciężką i oporną. Trzecia nad ranem to jednak nie pora na wystawę.

Piktogram/BLA
Piktogram/BLA

Piktogram/BLA
Piktogram/BLA

Piktogram/BLA zaserwował nam zagadkowy tytuł wystawy: „Berlegustopol". Rozwiązywanie zagadki jest przyjemne i ciekawe. Wystawa jest z założenia czymś na kształt straganu, na którym dwójka marchandów-pasjonatów (kuratorzy: Agnieszka Pindera i Michał Woliński) nonszalancko miksuje stare z nowym, tym samym dostarczając inspiracji na przyszłość. Na zachętę rozwiązanie zagadki: Berle - jak Berlewi, zawsze modny awangardzista dwudziestolecia międzywojennego, gusto - od Yomara Augusto - młodego projektanta, który razem z grupa Fontarte poprowadził dodatkowo warsztaty graficzne w Soho Factory, i wreszcie -pol - przyrostek, który wespół z -ex był bardzo popularny w nazewnictwie firm polskich w latach 90. Te wszystkie Beatexy i Darkopole można obejrzeć w telewizorze w postaci wyświetlanych zdjęć szyldów. Do tego zdjęcia, kolaże, albumy, druki i ciuchy na wieszakach (ZUO Corp i Fontarte) plus fotografie Berlewiego w ujęciu Hartwiga. „Berlegustopol" to kreatywna zabawa w skojarzenia, która daje do zrozumienia, że romans sztuki użytkowej z tą wyższą to nie chwilowy mezalians, lecz udany związek, który przetrwał próbę czasu.

Fundacja Galerii Foksal
Fundacja Galerii Foksal

Fundacja Galerii Foksal
Fundacja Galerii Foksal

O tym, co zaserwowała Fundacja Galerii Foksal można już tylko powiedzieć: było, minęło. Był wykład Bonnie Camplin 23 września. Można też było zobaczyć film Lizzie Borden „Born In Flames" z 1983 roku - feministyczne science-fiction - który narobił trochę szumu w latach 80. I fajnie by było go zobaczyć, gdyby nie to, że był wyświetlany tylko 23, 24 i 25 września. Kto się nie załapał, trudno - nie ma nagród pocieszenia i na pytanie „gdzie jest sztuka" w FGF może sobie jedynie odpowiedzieć: nigdzie. Trzeba czekać na nową wystawę. Mam nadzieję, że w kolejnych odsłonach akcji FGF da widzom trochę więcej czasu, bo trzy dni to jednak trochę za mało.

Fot.: Grzegorz Borkowski