Karminowe piękno. Odnowione Kryształy Bogny Burskiej

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Bogna Burska, Kryształy, Muzeum Narodowe w Gdańsku
Kryształy Bogny Burskiej, czyli sześć makrofotografii zamarzniętych kropli krwi, wystawiono już dwa razy - na wystawach Pożądanie-Patrzenie-Przerażenie i Podobne lecz podobnym. Wówczas, w kontekście innych prac, wywoływały bardzo silne emocje, zabierając widza w obszary nie przez każdego, co zrozumiałe, chętnie eksplorowane.

„Gdy patrzyłam na Kryształy Burskiej i makiety piwnic stworzone przez Orlikowską - pisze w recenzji dla „Obiegu" Magdalena Zięba - przypomniał mi się fragment Kultu Lubko Deresza, gdzie opisano scenę gwałtu dokonanego przez dyrektora szkoły na niewinnej pielęgniarce" 1.

„Czerwone kryształy to zamarznięta krew, to szyba, przez którą postrzegamy sceny pojawiające się w naszych snach - wtóruje jej Agnieszka Żechowska. Z jednej strony miłość, namiętność, pulsowanie, tętnienie, przepływ, ruch, ciało żywe, z drugiej - zbrodnia, ofiara, ciało martwe. Krew i śmierć ściśle się ze sobą łączą, tak jak dwie śmierci" 2.

W Gdańskiej Galerii Fotografii można obejrzeć piętnaście prac - dziewięć z nich pokazano po raz pierwszy. Wystawione samodzielnie w jasnym, przestronnym wnętrzu, nie ewokują gwałtownych emocji. Zamiast tego urzekają subtelną świetlistą kolorystyką i elegancją formy. Według folderu towarzyszącego wystawie „stawiają pytania o granice piękna". Być może, choć bliższym prawdy jest, że piękno reprezentują - tak po prostu.

- Ta praca dla mnie jest połączeniem piękna, wyrafinowania i tzw. mroku. Taki jest jej sens; te rzeczy spotykają się i przenikają w jednym obiekcie i można wybrać, co nam jest w danym momencie bliższe - mówi autorka.

Bogna Burska, Kryształy, Muzeum Narodowe w Gdańsku
Choć sama Burska nigdy nie uważała aspektu abjektualnego za najważniejszy, to właśnie on podkreślany jest najchętniej, jak i ogólnie znane mroczne interpretacje. A można przecież, nie wykluczając niczego, wskazać na inne, być może ciekawsze wątki, np. krew jako zwiastun nowego życia, odrodzenia, oznaka zdrowia, witalności - co w oczywisty sposób dotyczy krwi menstruacyjnej i porodowej.

Potem rozmawiałyśmy o wczesnych, studenckich jeszcze fascynacjach światłem przenikającym barwne szklane abstrakcje, nad którymi pracowała. O cudownym przypadku, kiedy to rubinowa kropla uwięziona między dwoma kawałkami szkła stała się syntezą czegoś, co być może od dawna dojrzewało w umyśle. Na tyle intrygującego, by zdeterminować jej drogę artystyczną na wiele lat. Co do Kryształów, artystka nie wie, czy są bardzo ważnym jej etapem. Tym niemniej wielu postrzega je jako warte komentarzy, choć środki użyte przy tworzeniu tych prac nie zdają się być zbyt wyszukane.

- Rozmazywałam krew na szybach zimą; ciekawa byłam, czy zamarza w taki sam sposób, jak woda. Zainspirowały mnie „zamrozy" na oknach. Chciałam wiedzieć, czy uda się zrobić coś podobnego, tyle że tworzywem nie była para wodna...

Fotografie, pochodzące z lat 2005-2006, poprzedzały zrealizowany techniką found footage film Heart so white. W nim właśnie artystka zebrała wszystkie fascynujące ją wątki  znaczeń krwi w jedno i niejako zamknęła temat - przyszedł czas na eksplorację innych obszarów, z których najbardziej interesującym wydaje się ten dotyczący wzajemnego splatania rzeczywistości i fikcji filmowej. Trudno się więc dziwić, że pochłonięta nowymi projektami, porzuciła wyeksploatowane już motywy. Chociaż stało się to kilka lat temu, dla wielu właśnie one nadal stanowią swoisty znak firmowy Bogny Burskiej.

- Tamten film był moim pożegnaniem się z tematem. A „Kryształy" dziś? Dla mnie to przede wszystkim kontekst szukania piękna tam, gdzie się go, teoretycznie, nie spodziewamy. Trudno spodziewać się także niektórych barw. Dominuje czerwień, co oczywiste. Ale skąd odcienie zieleni?

- Te dziwne kolory, wbrew pozorom, nie są podrabiane w Photoshopie. Zepsuła się migawka, miałam taki stary aparat. Zauważyłam dopiero przy wywołaniu.

Tak więc naturalne zjawisko optyczne (dwa kolory dopełniające), które objawiło się zupełnie przypadkowo, otworzyło kolejne przestrzenie interpretacyjne. Zieleń to przecież chlorofil - „krew roślin". Zabawna sytuacja, ale czy sztuka nie jest także zabawą, wyrafinowaną grą, angażującą zarówno emocje, jak i intelekt, kiedy to widz otrzymuje praktycznie nieograniczone przestrzenie dyskursu? Kryształy takie są, dzięki szczególnej inteligencji artystycznej Burskiej.

- Dosłowność to rodzaj przekazu stosowanego w reklamie - mówi artystka. Kilka lat temu w jednym z wywiadów powiedziała: „W malowaniu własną krwią jest coś szczególnie patetycznego, takie samoofiarowanie" 3 . Być może dlatego nigdy nie zdecydowała się na taki gest, choć technicznie nie ma przeszkód. Barierę stanowi pytanie o cel podejmowanych działań.

- Oczywiście, są artyści którzy bardzo sensownie wykorzystywali własną krew. To nie zawsze musi być bezcelowe czy dosłowne.

Szczególnie ciekawie słowa te brzmią w kontekście ostatnio nagłaśnianych przez media „zamrożonych głów" - autoportretów Marca Quinna. Od 1991 powstały już cztery, zawsze w podobny sposób: przygotowaną formę, czyli odlew głowy, artysta wypełnia sukcesywnie, co sześć tygodni, wytaczanym z żył „surowcem". Każda praca zawiera około 4,5 litra krwi. Z konieczności musi być na stałe podłączona do aparatury chłodzącej, utrzymującej temperaturę około minus 16 stopni Celsjusza. Twórca chce w ten sposób dokumentować procesy starzenia, eksplorować procesy rozkładu, ukazać fizjologię w najbardziej elementarnym znaczeniu - ciecz, ciepła i pełna tlenu, w opozycji do zimnego, twardego ciała stałego. Tylko dzięki tej zmianie zachowa na wieki (o ile, rzecz jasna, technika nie zawiedzie) rysy twarzy Quinna. Można zatem prace te widzieć w kontekście masek pośmiertnych bądź szukać idei krionicznych. Tym niemniej gest artysty niebezpiecznie blisko zbliża się do prawdy zwięźle wyrażonej przez Adorno: „Krok, jaki dzieli wzniosłość od śmieszności, podobno najmniejszy, rozstrzyga o wielkości stylu" 4.

- No cóż, „Głowa" nie rzuca mnie na kolana, to fakt - mówi artystka. - ale nie mnie rozstrzygać, czy Quinn przekroczył ową cienką linię, czy nie. Wolę skoncentrować się na czym innym - tworzyć sytuacje, kiedy odbiorca sam zechce opowiedzieć swoją własną historię.

Bogna Burska, Kryształy, Muzeum Narodowe w Gdańsku, Gdańska Galeria Fotografii, 12.02 - 14.03.2010.

Fot. Małgorzata Taraszkiewicz-Zwolicka

Bogna Burska, Kryształy, Muzeum Narodowe w Gdańsku
  1. 1. Magdalena Zięba, Monstrum niesamowite, przerażające, nieokrzesane, http://www.obieg.pl/recenzje/5326
  2. 2. Agnieszka Żechowska, Sztuka, rozkosz, pożądanie, http://www.obieg.pl/prezentacje/5473
  3. 3. P. Kwaśniewski, E. Winnicka, Nie tworzę bólu, http://free.art.pl/galeria.artmix/bogna/bb/teksty/tekst4.htm
  4. 4. Theodor W. Adorno, O literaturze. Wybór esejów, Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik", Warszawa 2005