Wideo-retrospektywa Grzegorza Sztwiertni w 15 odcinkach

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
GRZEGORZ SZTWIERTNIA, „SERIAL”, WIDOK WYSTAWY, BWA AWANGARDA
GRZEGORZ SZTWIERTNIA, „SERIAL”, WIDOK WYSTAWY, BWA AWANGARDA

We wrocławskim BWA po raz pierwszy możemy oglądać retrospektywną wystawę prac Grzegorza Sztwiertni - artysty znanego, ale całkiem nieświetnie, jak sam o sobie mówi. Serial to wystawa wyjątkowa, podszyta ironią i absurdalnym humorem, przetykana popkulturowymi wątkami, dotykająca ważkich problemów filozoficznych, zjawisk rzeczywistości społecznej. Szczególna, bo jak sam Sztwiertnia przyznał, jego przygody z kamerą przez długi czas należały do historii wstydliwych, niektóre prace w ogóle nie były pokazywane szerokiej publiczności. Oprócz nich we Wrocławiu zobaczyć można instalacje i kolaże dźwiękowe.

Tytułowy gatunek odsyła nas do telewizyjnych tasiemcowych produkcji, choć w perspektywie ostatnich kilku lat serialowa sztuka przeżywa swój prawdziwy renesans. Serial wyznacza nam również pewien kontekst czytania wystawy jako spójnej całości złożonej z elementów, które są rozwijane, przepracowywane, dookreślane, jak w serialu, gdzie filmowa rzeczywistość nie jest ograniczona długością metrażu.

Spośród piętnastu pokazywanych we Wrocławiu prac można umownie wyodrębnić trzy obszary tematyczne, które są żywo obecne także w pozostałych, malarskich pracach Sztwiertni. Pierwszy z nich, to nurt społeczno-obyczajowy, drugi, to szalenie interesujący wątek dyscypliny, pamięci ciała, pozowania, trzeci nazwałabym filozofującym. Część prac zdradza zainteresowanie artysty chorobą, deformacją, zaburzeniami percepcji. Sztwiertnia przy tym doskonale bawi się konwencją, która w jego pracach traktowana jest jako materiał do intelektualnej gry, ironicznej zabawy. Fascynują go ukryte związki znaczeniowe, intelektualne kalambury, które często lokuje w dyskursie medycznym.

Wśród prac wideo Sztwiertni jest grupa filmów, będąca rodzajem etnograficznego badania, paradokumentu. Rytuał (2009) i Trzy kolory: żółty (2002) to nieprzypadkowo zestawione ze sobą dwa obrazy prowincji, w których artysta serdecznie podśmiewa się z żarliwej polskiej religijności. Rytuał jest rejestracją na poły pogańskiego obrzędu - palenia Jodosza. Rytuał oglądamy okiem kamery wmieszanej w tłum, razem z miejscowymi podążamy za Jodoszem, by na końcu obserwować uroczyste spalenie kukły. Wydarzenie to staje się widowiskiem, w którym ochoczo biorą udział wszyscy mieszkańcy. Do głosu dochodzą resztki dawnego folkloru, magii apotropeicznej, mającej korzenie w rozbuchanej słowiańskiej obrzędowości.

GRZEGORZ SZTWIERTNIA, „MÓJ PRZEWODNIK”
GRZEGORZ SZTWIERTNIA, „MÓJ PRZEWODNIK”

Na przyległej ścianie, w Trzech kolorach: żółtym obserwujemy z kolei przygotowania mieszkańców pewnego miasteczka do wizyty papieża. Do priorytetów należą: odnowienie fasad budynków, łatanie dachów. Mamy tu dwa różne oblicza religijności sprowadzające się w gruncie rzeczy do tego samego - do jej fasadowości. Ale mimo tego, że obie sceny są momentami groteskowe, niosą one w sobie bezcenny ładunek autentyzmu, lokalnego kolorytu, szczerą potrzebę widowiska, odświętności, obrzędu, rytuału właśnie.

Inna praca, Action painting (2001/2002) zanurzona jest także w żywej tkance rzeczywistości. Jest zapisem zmagania się starszego człowieka ze stawiającą opór materią, jest świadectwem codziennego rytuału przechodzenia przez klatkę schodową zupełnie nieprzystosowaną dla starszych ludzi. Sztwiertnia skupia się tutaj na detalach, łącząc artystyczną teorię z praktyką codzienności.

W wideo-pracach Sztwiertni krążą wspólne motywy, tropy, jak w serialu pojawiają się te same postacie. Jednymi z najbardziej interesujących realizacji są rejestracje performance'ów, pokazów i sesji warsztatowych Andrzeja Musiała. Jest to opowieść o człowieku, który przez całe swoje życie wykonywał zawód modela na krakowskiej ASP. Teraz, odtwarzając pamięć ciała, buduje spektakl złożony z powtarzanych, doprowadzonych do perfekcji póz i układów. Cykl Sztwiertni jest poniekąd rehabilitacją zawodu modela, który zawsze był tylko niemym pośrednikiem, pozbawionym twórczego pierwiastka elementem.

Akademia Pięknego Tańca (2004) jest rejestracją pierwszego performance'u z panem Musiałem, który to przed zgromadzoną publicznością daje świadectwo pamięci własnego ciała. Przybiera to formę tańca z dziwnymi chwilami zawieszenia w bezruchu, wymyśla on choreografię przechodzenia przez kolejne pozy, doprowadzone do perfekcji układy. Ta i kolejne prace inspirowane były kreacją Ryszarda Cieślaka w Księciu niezłomnym.

W innej pracy z tej serii - Alte Meister Syndrom (2005) - Sztwiertnia i Musiał wspólnie przeprowadzają performance w Galerii Starych Mistrzów w Dreźnie. Musiał odtwarza pozy biblijnych proroków, mitologicznych herosów, antycznych władców z obrazów siedemnasto- i osiemnastowiecznych malarzy. Wyizolowane układy ciał zdają się być groteskowe, nieznośnie zmanieryzowane, wręcz abstrakcyjne. W pewnym sensie Musiał obnaża archaiczną skostniałość sztalugowego malarstwa figuratywnego, jego postać przyczynkiem do dialogu z tradycją, której sam przecież jest integralną częścią.

GRZEGORZ SZTWIERTNIA, „HISTORIA TEATRU POLSKIEGO”
GRZEGORZ SZTWIERTNIA, „HISTORIA TEATRU POLSKIEGO”

Z kolei w Przyjemności tekstu (2007) Andrzej Musiał wciela się w postać somnambulicznego bibliotekarza, przemierzającego podwoje biblioteki krakowskiej ASP. Lunatycznej sesji towarzyszy ścieżka dźwiękowa zrobiona na podstawie fragmentów Przyjemności tekstu Rolanda Barthesa, które Musiał recytuje. W Historii teatru polskiego (2007/8) Musiał kierowany instrukcjami Sztwiertni, za pomocą ekspresji ciała i gestu odgrywa, ucieleśnia w dosłownym tego słowa znaczeniu, kluczowe sceny z historii teatru polskiego. Sztwiertnia, nawiązując do technik pracy Jerzego Grotowskiego i jego idei teatru ubogiego, ustawia swojego aktora tak, by ten budował narrację za pomocą ekspresji ciała. W ostatniej części, kompletnie burząc dotychczasową konwencję, Sztwiertnia pokazuje „taniec" Musiała w przyspieszonym tempie; całość przybiera kształt burleski niczym ze starego filmu komediowego.

Inny obszar zainteresowań Sztwiertni to wariacje na temat popkultury, będące najczęściej tłem, materią do dekonstrukcji filozoficznych pojęć, zjawisk życia społecznego. Motywem-inspiracją może być tutaj Walka o ogień J.J. Annauda, Kanał Wajdy, filmy akcji, na przykład Mission Impossible, czy postać frontmana grupy Joy Division. Mimo to Sztwiertni nie opuszcza fascynacja ciałem odmienionym chorobą, zniekształconą percepcją, zaburzeniami i jednostkami chorobowymi.

Taką właśnie pracą jest czarna wersja Aury z 1994 roku. Praca tajemnicza, odpychająca i fascynująca zarazem, traktuje o momencie poprzedzającym atak epilepsji, zwanym w terminologii medycznej aurą właśnie. W świadomości chorego pojawiają się wtedy dźwięki, obrazy, głosy, intensywne doznania zmysłowe, towarzyszy temu poczucie zbliżającego się ataku, nad którym nie można jednak zapanować. Stan atrofii, zawieszenia między światami przybiera u Sztwiertni postać czarnej wanny, a figurę zanurzonego w niej człowieka zwróconego ku księżycowej aurze symbolizują w realizacji bezwładnie oparte o krawędzie wanny drżące protezy rąk i nóg. Ta depresyjna instalacja poświęcona jest jednej z równie mrocznych ikon popkultury - Ianowi Curtisowi, liderowi grupy Joy Division.

Inną pracą tematyzującą fascynacje artysty tym, co ukryte, niewidoczne, pierwotne, jest iście postmodernistyczny kolaż dźwiękowy Walka o słowo (2008) oscylujący pomiędzy Walką o ogień J.J. Annauda a Sonatą pierwotną Kurta Schwitters; praca będąca swoistymi lingwistycznymi badaniami nad początkami mowy.

Interesująca jest również kompozycja Live-eviL (2009). Artysta wskazuje przy tej okazji na dwa, zupełnie odległe źródła inspiracji, a mianowicie na sztukę Jerzego Nowosielskiego, którego Sztwiertnia był uczniem, oraz na twórczość Milesa Davisa i jego album zatytułowany właśnie Live-eviL (1971), bez większego związku z zawartością tegoż jednak. Sztwiertnia zastanawia się nad problemem zła, a materia, w której pracuje, to dźwięki. W pierwszej instalacji o tytule Live-eviL odkurzacz jest iście diabelskim urządzeniem, które generuje, pochłania i wydala dźwięki 1. Finał tych rozważań prowadzi do podziemi BWA, gdzie nasze ucho atakują dźwięki przerażające i okrutne, wygenerowane lub wymyślone przez człowieka. Zło substancjonalne, usankcjonowane przez działanie artystyczne jest bardziej znośne, choć naturalnie nie zostaje usprawiedliwione. Zamknięte w artystycznej formie dźwiękowego kolażu, rozpatrywane w kategoriach estetycznych, a nie moralnych, jest zaledwie sygnałem zła kryjącego się w otchłani ludzkiej duszy.

Na zakończenie omówię trzy prace wideo, w których do głosu dochodzi - dobrze znana z innych przedsięwzięć - wytrawna ironia Sztwiertni. Jak sam wyjaśnia: ironia balansuje pomiędzy powagą a żartem. Jest to rodzaj przyjacielskiego poklepywania po ramieniu. Tak to odbieram. Nie posługuję się ironią w sposób programowy. Skłonność ironiczna bierze się raczej z wypracowanego wcześniej albo z nabytego w sposób naturalny daru, jakim jest zdystansowany stosunek do rzeczywistości. I do siebie przede wszystkim 2.

Historia szaleństwa, praca Sztwiertni z roku 1999, była pokazywana do tej pory tylko raz i ma poniekąd symboliczne znaczenie. Podszyta ironią, posługuje się chorobowym dyskursem nauk medycznych. Wydawać by się mogło, że zjawiska te nawzajem się wykluczają; otóż nie. Sztwiertnia doskonale potrafi je łączyć. Wideo na podstawie Historii szaleństwa Michela Foucault, obszernego filozoficzno-historycznego studium na temat obłędu, zrealizowane zostało przy zachowaniu kanonu filmowego przedstawienia szaleństwa od surrealistów począwszy, na Larsie von Trierze skończywszy. Sam Sztwiertnia ironizuje z właściwym sobie wdziękiem; mówi, że pokazuje w czytelnej formie siatkę elementów wypartych - głównie frustrację słabo opłacanego pracownika niszowej instytucji kultury 3.

Podobnie w Mission: impossible (2002) artysta z przymrużeniem oka roztrząsa problemy filozofii dialektycznej. W otoczeniu paczki papierosów i dwóch opróżnionych przez siebie butelek wina, zastanawia się nad heglowską triadą: teza, antyteza, synteza. I tak, jak w amerykańskich filmach akcji, kluczowym momentom filmu towarzyszą wybuchy, odgłosy strzelaniny, krzyki. Zmagania artysty z niemiecką filozofią i dwiema butelkami wina przypominają słynny mecz filozofów w wykonaniu grupy Monty Pythona. Absurdalny humor daje o sobie znać także w wideo Prawda i metoda (2000), będącym zapisem performance'u, który miał miejsce w Instytucie Goethego w Krakowie. Grzegorz Sztwiertnia przez 60 minut uderza się w ścięgno rzepki kolana powodując odruch bezwarunkowy. Z jednej strony mamy tu odniesienie do działalności Bruce'a Naumana, także do klasycznej już pracy Gadamera, a z drugiej, komentarz artysty, że: Prawda i metoda to przyczynek do powstania teatru odruchowego 4.

Grzegorz Sztwiertnia, Serial, BWA Awangarda, Wrocław 16.05-14.06. 2009, kuratorzy: Patrycja Sikora, Piotr Stasiowski

GRZEGORZ SZTWIERTNIA, „SERIAL”, WIDOK WYSTAWY, BWA AWANGARDA
GRZEGORZ SZTWIERTNIA, „SERIAL”, WIDOK WYSTAWY, BWA AWANGARDA
  1. 1. Taka forma pracy pokazywana była na wystawie Piekło rzeczy w CSW Kronika w Bytomiu, 2009.
  2. 2. Gra w berka. Z Grzegorzem Sztwiertnią rozmawia Marta Karpińska, http://www.zderzak.pl/rozmowy/szwiertnia_rozmowa_2002.html, data dostępu: 05.06.2009.
  3. 3. Materiały prasowe.
  4. 4. Tamże.