W jaki sposób płaskie karty papieru zamienić w wielowymiarową opowieść o rzeźbie w przestrzeni? A można można. Wystarczy zajrzeć do galerii Dawid Radziszewski, na bardzo dobrą wystawę rysunków Marii Pinińskiej-Bereś.
Mała przestrzeń wystawowa, mała kartka A4. Jedno i drugie to raczej kłopotliwy format – bardzo skromny, wymuszający samoograniczenie, po prostu taki, który raczej nie pozwala na popuszczenie wodzów fantazji. A jeśli jeszcze połączymy jedno z drugim i wsadzimy do mikrogaleryjki takie niewielkie kartki pełne szkiców, rysunków przygotowawczych, scenariuszy, a więc czegoś, co ma notatkowy charakter i wygląda na zgarnięte szybkim ruchem z biurka, może z tego wyjść bardzo ascetyczna i ubożuchna rzecz. Rodzaj biedadziennika rozłożonego na części. Okazuje się, że ta sztuka się jednak udaje, jeśli tą miniprzestrzenią jest pudełkowa galeria Dawid Radziszewski, szkicowym materiałem są rysunki Marii Pinińskiej-Bereś, a do zaaranżowania całości zaprasza się Katarzynę Przezwańską.
W tym połączeniu aż iskrzy i wibruje – nikt nie udaje, że nie obcujemy z marginaliami w dorobku artystki. Coś, nad czym nie pochyliłyby się pewnie wielkie instytucje, tutaj znajduje wyraz we właściwej skali. Szczerość, skromność i osobisty charakter tych rysunków, wśród których są też rysunkowe zapiski snów, sprawiają, że patrzymy na artystyczną ikonę jak przez dziurkę od klucza – mamy wąziutką perspektywę, ale patrzymy na to, co jeszcze przed chwilą było zasłonięte.
Pinińska-Bereś funkcjonuje dziś jako figura sztuki kobiecej, ale też zmagania się z trójwymiarowością rzeźby/obiektu, z tym, w jaki sposób mediuje on z przestrzenią, jest przez nią kształtowany i ograniczany, jakim jest przedmiotem opresji. W galerii Dawid Radziszewski wszystko ma dwa wymiary, ale tylko na pierwszy rzut oka. Po pierwsze część rysunków jest dwustronna, oglądamy tylko jedną stronę pracy, z obietnicą, że jest tego więcej, jeśli tylko odwrócić kartkę o sto osiemdziesiąt stopni (operacja ta jest oczywiście możliwa tylko teoretycznie, rysunki są oprawione w ramy). Nie możemy jednak tego zrobić, bo ogranicza nas mikroświat tej wystawy.
Z drugiej strony pojawia się zupełnie nowa przestrzenna rzeczywistość – wielokolorowa aranżacja wykreowana przez Katarzynę Przezwańską. Artystka w charakterystycznym dla siebie stylu poszatkowała ściany galerii na mocno kolorowe bloki: fioletowy, błękitny, czerwony, burozielony.
Tworzą one tło dla wykonanych ołówkiem szkiców Pinińskiej-Bereś i nie da się ukryć, trochę kradną show. Przyzwyczailiśmy się, że działania Przezwańskiej to opowieści o funkcjonalności przestrzeni, że kolorem podkreśla ona defekty, detale (np. w małej architekturze parkowej w Parku Bródnowskim), ale i grupuje nim miejsca o tym samym przeznaczeniu (np. w pracy „Wrzeciono 5 m. 145”). Stajemy więc w galerii Dawida Radziszewskiego przed jej barwnymi plamami i już sami musimy sobie dośpiewać resztę – autoportrety Pinińskiej-Bereś zawieszono na tym samym zielonym podmalunku, ale co mają wspólnego szkice zaaranżowane w ultrabłękitnym kąciku? Jaki porządkuje je klucz, jaki prowadzi trop? Podpowiedzi nie ma wiele. Aranżacja to jednak nie tylko wycieczka niejasnymi tropami, to przede wszystkim kolejna gra z trójwymiarowością. Bloki koloru są płaskie, ale sposób, w jaki dzielą galerię i rysunki jest jak najbardziej przestrzenny – barwne plamy optycznie zbliżają do siebie niektóre prace, dzielą wystawę na części, podkreślają ważność.
A więc płaskie-niepłaskie, dwuwymiarowe-trójwymiarowe, ikoniczne-marginalne. I to wszystko w jednym niedużym galeryjnym pudełeczku.
Maria Pinińska-Bereś, „Rysunki”, galeria Dawid Radziszewski, Warszawa, 15.11-13.12.2013, kuratorka: Ewa Tatar