W gdańskiej ASP jeszcze do 28 sierpnia trwa wystawa "Najlepsze dyplomy 2015". Zgodnie z tytułem jest ona prezentacją wybranych prac dyplomowych ze wszystkich uczelni artystycznych w Polsce. Z otwarciem wystawy związana była pewna kontrowersja. Otóż jedna z prac została przeniesiona do pobliskich pomieszczeń Galerii Miejskiej, co Kamil Kuskowski określił aktem cenzury (jego list otwarty został opublikowany w "Magazynie sztuki"). Moja glosa dotyczy nadużywania oskarżenia o cenzurę w sytuacji, gdy w Polsce i na świecie sztuka jest nieustannie zagrożona cenzurą rzeczywistą. Ponieważ pracuję w ASP w Gdańsku (ale nie uczestniczyłem w przygotowaniu tej wystawy), zaznaczam, iż przedstawiam tu moje zdanie, a nie uczelni.
Wystawa dyplomów odbywa się w nowo otwartych zabytkowych salach parteru tzw. Wielkiej Zbrojowni, która znajduje się na szlaku turystycznych spacerów po Gdańsku i jest masowo odwiedzana, co podkreśliła Dorota Karaś w swojej relacji "Mocna praca o śmierci usunięta z wystawy. Krytyk sztuki: cenzura" w "Gazecie Wyborczej". Autorka zwraca uwagę na piknikową atmosferę panującą na wystawie. Rzeczywiście, to co dzieje się na wystawie można porównać do sytuacji z Nocy Muzeów. Jednak opis zachowań tzw. zwykłych widzów pozostawia wrażenie ich nieco protekcjonalnego traktowania. A przecież zazwyczaj narzekamy na to, że sztuka dociera tylko do nielicznych. Tu jak się okazuje jest miejsce zarówno dla dyskusji profesjonalistów, jak i dla "masowego odbiorcy" ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Praca, o której pisze Kuskowski, to cykl siedmiu fotografii Magdaleny Sakowskiej-Carło przedstawiających zainscenizowane sceny zabójstwa lub samobójstwa kobiet. Jej autorka starała się, aby obrazy sprawiały możliwie realistyczne wrażenie, poprzez sugestywne odtworzenie ran i płynącej z nich krwi. Zapewne to miał na myśli Kuskowski nazywając pracę "mocną". Być może jest ona wynikiem autentycznych lęków artystki, jednak są to obrazy, których celem jest przede wszystkim epatowanie widza, aby odczuł grozę przedstawionych scen. Gdy porównamy tę pracę na przykład z cyklem Zuzanny Janin "Siedem śmierci" na pokrewny temat, to zobaczymy, iż Janin przedstawia śmierć i przemoc jako zdarzenia niespektakularne, podczas gdy tu mamy do czynienia wyrazistymi obrazami śmierci, niczym z gier czy horrorów. Autorka sama starała się osłabić ich realizm dodając banalizującą je część tekstową, stylizowaną na poradnik. Temu służy także tytuł cyklu: "Życiowe historie". Sakowska unika więc zajęcia stanowiska, ujawnienia własnych emocji, pozostawiając to wszystko odbiorcy.
"Cenzura" polegała na przeniesieniu pracy z przestrzeni Wielkiej Zbrojowni do Galerii Miejskiej, gdzie przy wejściu została opatrzona informacją, iż jest przeznaczona "dla dorosłych". Kuskowski argumentuje, że "W telewizji, internecie czy w przestrzeni publicznej można natknąć się na obrazy o wiele bardziej drastyczne", ale administratorzy portali internetowych ostrzegają o kontrowersyjnych treściach, dziennikarze informują, że materiał zawiera drastyczne sceny, a przy filmach znajduje się zazwyczaj sugerowany wiek widza - to przyjęty konsensus dotyczący pokazywania takich obrazów w przestrzeni publicznej, a nie argument na rzecz cenzury. Kuskowski podkreśla, że jest kuratorem, a więc wie, co to znaczy ustalać sąsiedztwa i konteksty przy budowaniu ekspozycji. Nie wiem, czy Kuskowski tę wystawę widział, ale te fotografie zdecydowanie odbiegały charakterem od pozostałych prac i zapewne trudno byłoby znaleźć dla nich dobre miejsce w tej przestrzeni. Równie trudno byłoby uzasadnić wstawienie specjalnego boksu w architekturę sali Wielkiej Zbrojowni. Autorka twierdzi, że nie wiedziała o przeniesieniu swojej pracy. Rzeczywiście, jest to niezręczność, ale nie można tu mówić o cenzurze.
Niemniej cenzura sztuki jest rzeczywistym problemem, zwłaszcza, gdy za ograniczeniami narzucanymi artystom stoją motywacje ideologiczne czy religijne wspierane przez siły polityczne reprezentujące władzę, państwo czy Kościół. Wtedy wolność wypowiedzi jest rzeczywiście zagrożona. Przykładem jest sprawa Doroty Nieznalskiej, która nota bene pracuje dziś w ASP w Gdańsku. Wtedy za próbą ocenzurowania jej pracy stała prawica, posłowie Ligii Polskich Rodzin Romana Giertycha, który był ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego oraz działacze Młodzieży Wszechpolskiej, przybudówki tej partii. Galerie nie broniły wtedy artystki, starały się jej nie zauważać. AICA, organizacja krytyków sztuki, przez siedem lat procesu wystosowała w tej sprawie jeden słabiutki, bardzo dyplomatyczny w tonie list. Obecny program partii PiS zapowiadający, jaką kulturę będzie ona promować po dojściu do władzy, można uznać za zapowiedź cenzury. Warto więc nie szermować oskarżeniami o cenzurę w sytuacjach, które na to nie zasługują, bo wtedy rzeczywisty problem cenzury zostaje strywializowany, a my tracimy z pola widzenia jej głębokie przyczyny. Warto pozostawić walkę z cenzurą na okazje, które rzeczywiście zagrażają podstawom wolności wypowiedzi artystycznej. Dziennikarka "Gazety Wyborczej" nazwała Kuskowskiego krytykiem sztuki. Myślę, że mocne wypowiedzi Kuskowskiego-krytyka przeciw cenzurze mogą stać się znacznie bardziej pożądanymi i pożytecznymi przy innych okazjach.