Nie w pełni Dawid Radziszewski

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Dawid Radziszewski nie założył galerii Pies sam, o czym wciąż się zapomina. Niewielki lokal na ulicy Dąbrowskiego w Poznaniu – który Stach Szabłowski opisał nieco emfatycznie w „Przekroju” jako „czarujący przybrudzonym glamourem sypiącej się kamienicy” – Radziszewski znalazł z Jagną Domżalską (wówczas Dąbrowską). Galerię otworzyli jednak jako trio, razem z Radkiem Gajewskim, który z współpracy wycofał się po około dwóch miesiącach.

Marcin Zarzeka, Playground Love, 60 x 60 x 60 cm, mixed media, 2013
Marcin Zarzeka, Playground Love, 60 x 60 x 60 cm, mixed media, 2013

Na sukces galerii złożyło się kilka czynników. Nie bez znaczenia była obecność blisko osiemdziesięcioletniej właścicielki kamienicy, pani Aliny Kasprowicz. Ta świetnie czująca sztukę współczesną pani często szła na rękę młodym galerzystom, znacznie obniżając im czynsz. Prywatnie była wielbicielką psów i autorką stojącego na dziedzińcu pomniczka psa, dedykowanego pamięci wszystkich czworonogów mieszkających w kamienicy.

Przez pierwsze i decydujące półtora roku istnienia galerii Dąbrowska i Radziszewski pracowali bardzo intensywnie, otwierając nową wystawę co trzy, cztery tygodnie. W tym wypadku częstotliwość przekładała się na jakość, powstało wówczas aż osiemnaście dobrych wystaw, m.in. Basi Bańdy, Rafała Jakubowicza i Michała Jankowskiego. Pies prowadzony przez samego Radziszewskiego był już sławny z niskobudżetowości i penerskiego imidżu. Co, prócz krzywych kątów i nierównych ścian, Radziszewski zmienił, przenosząc się z Dąbrowskiego 25 na Krochmalną 3?

Marcin Zarzeka, Milchbar, 70 x 70 x7,5 cm, mixed media, 2013
Marcin Zarzeka, Milchbar, 70 x 70 x7,5 cm, mixed media, 2013

Pierwsza wystawa zawsze jest ważna, niezależnie od prezentowanych prac. Otwierająca skupia bowiem w sobie wszystkie następne, a otwarcie galerii staje się płaszczyzną, na której kurator lub właściciel deklaruje swoje wybory, zainteresowania oraz politykę działania. Bezkompromisowym gestem wydaje się chociażby decyzja, by nową galerię nazwać swoim imieniem oraz nazwiskiem. Choć w Warszawie gest ten nie jest jeszcze oswojony, sugeruje jednak wpisanie się w tradycję umacniania pozycji małych prywatnych galerii, związanych bardziej z osobami niż abstrakcyjnymi środowiskami – jak Raster Łukasza Gorczycy i Michała Kaczyńskiego czy Czułość Janka Zamoyskiego. Szkoda tylko, że otwarta w Galerii Dawid Radziszewski „Pełnia” nie ma mocy korespondującej z charyzmą właściciela, nie jest deklaracją pokojową ani wypowiedzeniem wojny i, co chyba szczególnie niepokojące, mogłaby z powodzeniem znaleźć się w każdej innej warszawskiej galerii.

Marcin Zarzeka, Eclipse, 43 x 68 x 3,5 cm, mixed media, 2013
Marcin Zarzeka, Eclipse, 43 x 68 x 3,5 cm, mixed media, 2013

Zakomponowanie ekspozycji na niewielkiej przestrzeni wymaga proporcjonalnie większego namysłu i wyczucia. Zestawienie dwojga artystów wydaje się zabiegiem niezwykle wymagającym, ale z pewnością wykorzystuje potencjał przestrzeni zespalającej nawet pozornie nieprzystające do siebie elementy. Czym więc tłumaczyć niepowodzenie zderzenia Megerle-Zarzeka? Wystawione dzieła są interesujące: abstrakcyjne konstrukcje Zarzeki ciekawią nie tylko z powodu tradycji neoplastycyzmu czy konstruktywizmu, ale przede wszystkim fantazyjnej gry z formą: sekwencje szklanych płytek mogą na pierwszy rzut oka wydać się wycyzelowanym minimalistycznym malarstwem, w rzeczywistości będąc mikrokonstrukcjami przestrzennymi negocjującymi dwuwymiarowość tego medium. Prace Megerle natomiast budzą skojarzenia z mikroskopowymi obrazami wijących się organizmów. Mimo obecności realistycznej reprezentacji (odbicia żelazek, psie łapy, wieszaki, korkociągi) malarstwo Megerle ma zdecydowanie walor abstrakcji, tak jakby analityczna praca artystki obierała przedmioty codziennego użytku z ich przedmiotowości, docierała do ich sedna, które musi być w końcu abstrakcyjne.

exhibition view

Abstrakcja może być właśnie tym polem, na którym obserwować można najpełniejsze spotkanie Megerle i Zarzeki. Jednak kontekst ten jest zbyt ogólny i niezdolny do wyłuskania z prac tego, co w nich samych, ale i w ich zestawieniu najciekawsze. Komentarze, jakie mogą o sobie wzajemnie generować, są rozczarowujące, bo zbyt proste i oczywiste. W tekście towarzyszącym wystawie Anette Freudenberger wspomina o łączącym Zarzekę i Megerle zainteresowaniu kinem francuskim, zwłaszcza twórczością Érica Rohmera. Passus poświęcony „Nocom pełni księżyca” jest ciekawy, ale niekoniecznie pomocny, nie do końca bowiem znajduje uzasadnienie w pracach. Dzieła bronią się same, a odwołanie do Rohmera niewiele zmienia – nie przeszkadza, ale i nic nie wnosi. Owszem, pojawia się Mondrian, nowoczesne wnętrza... ale czy to wystarczy? Brak solidniejszej podbudowy dla relacyjności prac odbija się na przykrym wrażeniu zbyt słabej klamry spinającej dzieła. Dialog milknie zbyt szybko.

Birgit Megerle, Hundespur, 95 x 80 cm, gouache on canvas, 2013
Birgit Megerle, Hundespur, 95 x 80 cm, gouache on canvas, 2013

Dobre prace to jednak nie wszystko. Dość zachowawcza wystawa nie jest na tyle wyrazista, by zapowiadać interesującą przyszłość galerii, przyszłość wynikającą z indywidualności Dawida Radziszewskiego, który w „Pełni” wydaje się nieobecny. Kurator dążący do stworzenia stajni artystów na wzór galerii Raster, opartej na niezależnych, silnych indywidualnościach krytycznie nastawionych wobec sztuki – ale i kwestii społecznych – pierwszych wystawionych przez siebie artystów umieścił w paradoksalnie krępującym braku kontekstu. To, że prace są niezłe, przyczynia się do jeszcze większego rozczarowania, odnosi się bowiem wrażenie niewykorzystanej szansy. W banalnym dość komentarzu do filmu Rohmera czytamy „o parze kochanków, którzy nie mogą się spotkać (...), ponieważ ona i on krążą wokół siebie po różnych orbitach”. To samo dzieje się z duetem Megerle-Zarzeka; ich spotkanie niespotkanie nie wpływa zasadniczo na odbiór dzieł, więcej, nie mówi nic ani o galerii Dawid Radziszewski, ani o jej właścicielu, który dzieląc z galerią imię i nazwisko, podkreśla przecież, że nie będzie tylko szarą eminencją.

Zdjęcia: Yosuke Demukai

Birgit Megerle, Marcin Zarzeka, „Pełnia”, Galeria Dawid Radziszewski, 15.02. - 10.03.2013

Birgit Megerle, Eintritt erst ab 18, 110 cm x 80, gouache, acrylic and spray paint on canvas, 2013
Birgit Megerle, Eintritt erst ab 18, 110 cm x 80, gouache, acrylic and spray paint on canvas, 2013

Birgit Megerle, Apocalypso, 100 x 80, gouache, acrylic and spray paint on canvas, 2013
Birgit Megerle, Apocalypso, 100 x 80, gouache, acrylic and spray paint on canvas, 2013