Odpowiedź

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Odpowiadam na tekst Katarzyny Kozyry, zamieszczony na jej blogu w portalu "Na Temat", zatytułowany: "Dlaczego rewolucjonistom rosną brzuchy?" albo "Powrót Syna Marnotrawnego".

http://katarzynakozyra.natemat.pl

Kursywą cytuję tekst Katarzyny Kozyry, dopisując poniżej swój komentarz.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Z niedowierzaniem patrzę jak Artur Żmijewski daje się przechwycić tak ostatnio modnemu - DIZAJNOWI WYSTAWIENNICZEMU. To w ten pokorny rynkowi sposób Syn Marnotrawny - Żmijewski - powraca z terenu rewolucji w cztery ściany, żeby nie powiedzieć na salony wystawowe:) A czy ma inne wyjście? System sztuki, w którym się jednak osiedlił (choć jak Wałęsa „nie chcę, ale muszę") jest przecież bezbłędnie samoformatujący. Jesteś artystą? To wystawiaj! (a przy okazji SPRZEDAWAJ!). 

Wystawa* jest sposobem komunikacji z widzem - to medium. Artyści mają oczywiście także inne sposoby komunikacji z widzami, z innymi ludźmi. Projekt wystawy nie służy jej dekorowaniu, lecz stworzeniu czytelnej narracji z takim rozmieszczeniem prac, żeby podziały między nimi były wyraźne, a treści prac nic nie przesłaniało. Takie było zadanie autorów projektu: Marcina Kwietowicza i Zuzanny Gąsior.

Wydaje się, że Kozyra uznaje podział na miejsce sztuki i miejsce eksperymentu, "rewolucji". Ta, jej zdaniem, wydaje się dziać gdzieś poza hermetycznym światem sztuki. Tymczasem dla mnie pole sztuki i jego aktorzy reprezentują faktyczny świat społeczny - różnice poglądów i brutalne walki o władzę, wymazywanie ideologii, które się wspiera, obrona pewnego status quo, kierowanie się animozjami, złą lub dobrą wolą, itd. Dlatego zmiana w polu sztuki, jest pracą nad zmianą w całym społeczeństwie. Przy okazji Biennale w Berlinie pisałem, że instytucja sztuki jest instytucją państwa lub rynku - reprezentuje dominującą formułę administracyjną, relacje władzy i stosunki rynkowe. Praca z polem sztuki jest łatwiejsza, ponieważ mam do niego dostęp - a nie mam dostępu do np. pola zajętego przez partie polityczne. Nie jest więc tak, że opuszczam pole sztuki, a później do niego wracam - jestem w polu sztuki, ponieważ ono jest pełnym światem społecznym - a do jego zinstytucjonalizowanej części mam potencjalnie dostęp poprzez instytucję sztuki. Dlatego np. podczas Berlin Biennale, staraliśmy się użyć instytucji na różne sposoby - uznaliśmy, że jest ona swoistym "kodem dostępu" do logiki państwa, logiki administracji, sposobem na przeniknięcie w struktury hierarchicznej władzy. Poprzez instytucję kultury można pracować z samym państwem, gdyż państwo to przede wszystkim jego instytucje.

Nie uważam rynku sztuki za zło wcielone. Dochody ze sprzedaży są jednym ze sposobów wynagradzania pracy artystów i ludzi obsługujących komercyjny sektor sztuki. Trzeźwa krytyka rynku sztuki, mogłaby pójść w stronę krytyki spekulacyjnego charakteru części transakcji, korupcji talentów, czyli klientelizmu i kreowania "niewidzialnych", silnych relacji wpływu między sektorem komercyjnym i niekomercyjnym.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

"Apologeta" artysty - Karol Sienkiewicz - w katalogu skrupulatnie wyliczając kolejne (podpowiadane mu?) METODY pracy, nie zauważa czy po prostu pomija jeszcze jedną - Metodę Zapożyczeń. Ciekawie, by było o niej przeczytać coś więcej... Bo upodabnianie (wtapianie się) Żmijewskiego do (w) Althamera staje się faktem... A na tej wystawie nie tylko do (w) niego...

Karol Sienkiewicz jest krytykiem, napisał rozumiejący tekst, którego tematem jest "metoda". Chodziło o sprowadzenie działań Żmijewskiego do pewnej racjonalności - ta sztuka to nie magia, to metoda.

Apropo "zapożyczeń". Nie mam obsesji oryginalności. Od lat pracuję z innymi artystami - także z Pawłem Althamerem. Wspieram jego pomysły współdziałając z nim czasami artystycznie. Tak samo wspieram pomysły innych artystów, gdy pracuję jako kurator. Nie zazdroszczę innym ich praktyk i idei - przeciwnie, staram się na różne sposoby wspierać tych, których idee mnie uwodzą, uczyć się od nich, a czasami pracować dla nich. Sztuka jest dla mnie polem wolnej wymiany myśli, a nie walki o oryginalność i indywidualne autorstwo.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Dziwiąc się tej szarej lamperii na ścianach (po co ona tu w ogóle jest?), "klęcznikom" na słuchawki (mają ukryć kable) czułam się jakbym oglądała instalacje Moniki Sosnowskiej :).

Bez obaw, Panowie i Panie!!! Agresywność relacji wchodzących w skład filmów "Demokracje", bezpośredność materiału z konfliktu izraelsko - palestyńskiego, pogrzebu Hajdera itp. wytłumia kanapowo uśredniona ekspozycja. Śmieszny jest ten dekoratywny sposób grupowania ekranów na ścianach...... Takie trochę pośrodku - wycentrowanie.

To, że coś jest wycentrowane nie jest samo w sobie śmieszne. Dowodem są reakcje widzów wystawy, którzy nie wybuchają śmiechem oglądając ją.

Autorzy architektury wystawy, Marcin Kwietowicz i Zuzanna Gąsior, mieli poradzić sobie z ekspozycją dużej liczby filmów. Zaproponowali umieszczenie monitorów w rzędach, grupując je i zostawiając także wolną przestrzeń - "powietrze". Udało im się stworzyć zrozumiałą dla widza narrację, dzięki czemu oglądający nie gubią się w przedstawionym materiale filmowym. Także Kozyra nie pogubiła się w pokazywanych pracach - wie, że film z Gazy jest czym innym, niż film o pogrzebie Haidera, czy że relacje te mają pewien charakter - są agresywne, lub bezpośrednie.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

A więc, na jednej wystawie monograficznej mamy 3 artystów z jednej stajni :D ! - FGF: filmy Artura Żmijewskiego w instalacji Moniki Sosnowskiej z zapożyczeniami "metody Pawła Althamera".

Lubię, gdy moje działanie wypływa z bezpośredniej inspiracji. Czasami dokonuję powtórzeń niemal 1:1. Tak było z eksperymentem więziennym Philipa Zimbardo, czy z pokazywaną na wystawie w CSW "Mszą". Z mojej perspektywy, zmiana w świecie generowana jest przez wymianę wiedzy między ludźmi, wzajemne inspirowanie się. Za wynalazkami i ideami jednych, podążają inni. Dzięki temu możliwy jest rozwój. Idee są ostatecznie "za darmo" - biorę od innych, ale też innym daję. Nie traktuję idei, czy artystycznych pomysłów jak banknotów, którymi wypcham swój materac, a potem na nim skonam. Wydaje się że sztuka jest dziedziną, której nie udaje się uniwersalizacja trafnych i pożytecznych metod różnych artystów. Przeszkadzają w tym m.in.: przymus nowości i oryginalności, czy fetysz autorstwa. Większość świetnych wynalazków poczynionych przez artystów nie wchodzi do powszechnego użytku.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Dizajnowi wystawy, poza architekturą Sosnowskiej, służy: komponowanie rysunków tworzonych w trakcie akcji a la Althamer z dziećmi czy ludźmi niepełnosprawnymi, czy tych "roczników prasowych" z artykułami o wydarzeniach z "Demokracji". A może to wymóg nie tyle wystawowy, co systemowy? Czy możliwe, że to pomysł samego Żmijewskiego...? A może po prostu potrzeba drzemiącego w Arturze DIZAJNERA spotyka się tu z potrzebami (i wymaganiami) jego komercyjnych galerii? Bo nic się tak nie "zhandluje" jak smaczny dizajn.

To smaczny ten dizajn, czy śmieszny? Na zaproszeniu napisano, że autorem koncepcji wystawienniczej jest Marcin Kwietowicz, a nie Monika Sosnowska. Patrząc racjonalnie, to dizajnu wystawy w CSW nie można sprzedać - ani nie jest obiektem sztuki, ani nie jestem jego autorem. Można ew. sprzedać poszczególne filmy z wystawy - ale wystawa w CSW nie jest stoiskiem targowym. Obrazów malowanych przez niewidomych też nie mogę sprzedać, ponieważ nie jestem ich autorem. Jeśli już ktoś może ten dizajn komercyjnie wykorzystać, to tylko jego autorzy. I mam nadzieję, że projekt tej wystawy znajdzie się w ich portfolio.

Zastanawiam się oczywiście, z czego się utrzymam, ale nie jestem motywowany pragnieniem sprzedawania. Jeśli mieszkam kilka miesięcy w Izraelu, właśnie wtedy, gdy Izrael toczy najeźdźczą wojnę - to robiąc film o tej wojnie, nie mam w perspektywie handlu sztuką. Zajmuję się przede wszystkim uwikłaniem ludzi w machinę wojenną, uległością wobec propagandy i ich urojeniowym obrazem świata.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Eh, człowieku! Co się z Tobą dzieje? Ty kanapowy (a może kanapkowy?) rewolucjonisto! Nie o to mi chodzi, że dla burżujów robisz..... Ty sam jesteś burżujem :). A na czym polegać ma twój kolejny eksperyment? Że zamiast kanap wstawiłeś na salony krzesła?

Z prawdziwą przykrością pytam więc...... Pytam: czemu wszystkim rewolucjonistom na koniec rosną brzuchy? Dlaczego tak musi być?!?

Nie podobają mi się zwroty, przypominające wyzwiska: "Ty kanapowy..."?

Powtórzę: nie dyskredytuję wystawy jako medium, bo jest to jeden z wypracowanych w sztuce sposobów komunikacji. I warto umieć tego medium używać. Tak jak należy umieć używać eksperymentu. To należy do artystycznego rzemiosła.

Na żadną z wystaw nie wstawiałem kanap - krzesła są lepsze - jeśli filmy są długie, to nikt nie wytrzyma oglądania ich na stojąco.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

ps1 Dla NIEwtajemniczonych, lecz potencjalnie ZACIEKAWIONYCH: Artur Żmijewski zarzucił mi kiedyś, że zdradziłam sztukę krytyczną, i że z mentalnej terrorystki przeistoczyłam się w artystkę burżuazyjną. Oczywiście, uraził mnie nie tylko niezrozumieniem moich działań, ale i tą niepojętą dla mnie pretensją do narzucania innym swoich prywatnych wyobrażeń, co do tematów jakimi warto się zajmować.

Propozycje artystyczne Katarzyny Kozyry nie wymagają już dziś takich kompetencji, żeby trudno było mi je zrozumieć. Filmy w konwencji horroru, dają się rozszyfrować. Przystępne wydaje się też jej programowe sformułowanie: "W sztuce marzenia stają się rzeczywistością". W przybliżeniu twórczości Kozyry pomóc może np. tekst Karola Sienkiewicza w portalu "Culture.pl". To cytat z niego: "W lipcu 2005 roku w Wiedniu (podczas otwarcia wystawy "Teatr niemożliwy" w Kunsthalle) Kozyra jako ptaszek wychodzący co godzinę z budki, przebrana w różne stroje wykonywała arię Królowej Nocy z "Magicznego fletu" Mozarta" ("Facade Concert") 1.

Nie narzucam innym moich wyobrażeń o tematach wartych uwagi, ale faktycznie są takie, które uważam za ciekawsze od innych. Odnośnie fragmentu o "zdradzie sztuki krytycznej" - nie o zdradę wówczas chodziło. Przypomnę, co napisałem: "Jej ostatnie działania coraz bardziej przypominają mieszczańską fantazję o sztuce. Bohaterowie prac Kozyry są coraz bardziej egzotyczni: karły, transwestyci, śpiewacy operowi, a zapis wizualny coraz bardziej kolorowy: kostiumy, maski, dekoracje" 2. Chodziło raczej o spostrzeżenie, że prace Kozyry - czegokolwiek by nie dotyczyły - przestały wywoływać społeczny rezonans. Kozyra utraciła wpływ - poddała politykę.

A przecież kiedyś potraktowała własną chorobę jak narzędzie pozwalające jej przekroczyć społeczne rygory i w brutalnym passage a l'acte - przez kaźń zwierząt i upornograficznienie własnej chemioterapii - wystąpić z postulatem innego świata.

Jaką rolę w złamaniu artystki-terrorystki odegrały media, które zaatakowały ją natychmiast po jej pierwszych artystycznych wystąpieniach? Na ile to, co dzisiaj proponuje jako swoją sztukę, jest reakcją na tamtą traumę i ucieczką od konfrontacji i sporu z opinią publiczną? Zamiast otwierania bezpośredniego dostępu do społecznych problemów, mamy raczej w wykonaniu Kozyry aksamitną genderową krytykę, czy równie aksamitną krytykę rynku sztuki ["Midget Gallery"]. W twórczości Kozyry nastąpiła jakościowa zmiana. W tym co pisze, też bardziej interesują ją krzesła i kanapy, niż jeden z tematów krytykowanej wystawy, czyli dostępna nam polityka.

Sądzę, że pewni artyści mają szczególną strategię przetrwania - po ryzykownej pracy, następna bywa stonowana, aksamitna. Daje im to czas na wytchnienie, na obserwację efektów swojego działania. Może i Kozyra używa tej strategii, a "okres aksamitny" dobiega u niej końca. Może zobaczymy jeszcze coś ciekawszego, niż castingi na odtwórców własnej, krótkiej przecież biografii.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

*Artur Żmijewski, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 8.12.2012 - 24.02.2013.

  1. 1. www.culture.pl
  2. 2. Artur Żmijewski "Drżące ciała. Rozmowy z artystami", wyd. II, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Kronika, 2008, s. 186.