Rytm powrotu. "6 zdarzeń" Mirosława Filonika

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Na swojej wystawie "6 Zdarzeń" Mirosław Filonik dokonał czegoś niezwykłego: w szklanych gablotach i przestrzeni galeryjnej Fundacji Profile udało mu się zakrzywić czas. Stworzył anachronię - sytuację, w której różne czasy mieszają się ze sobą i przeplatają.

Na ów splot składają się rekonstrukcje w skali 1:20 prac artysty - pochodzących z lat 1986-1988 (okresu jego działalności w grupie Neue Bieremiennost) - których oryginały nie przetrwały do dziś oraz jedna instalacja "Tysiące żółtych rąk", zrealizowana w oparciu o oryginalne zachowane elementy. To jedna z jego pierwszych prac zrealizowanych w grupie Mirosława Bałki, Marka Kijewskiego i Mirosława Filonika. Tytułowe żółte ręce to gumowe rękawiczki ochronne, nadmuchane i przymocowane do sporego kawałka czarnego materiału. To charakterystyczny dla okresu Neue Bieremiennost gest Filonika - podporządkowanie sposobu wykonania i materiałów użytych w pracy podstawowej idei. Instalacje i rzeźby wykonywane przez członków tej grupy charakteryzowało stosowanie materiałów gotowych i nietrwałych: wyroby z plastiku, ziemia, gałęzie, plastikowe dmuchane zabawki, papierowe wstążki itp. Nie fetyszyzowali materiałów, z których tworzyli swoje instalacje, istotniejsza była sama artystyczna idea. Maryla Sitkowska zwróciła uwagę, że "spośród trzech członków Neue Bieremiennost Mirosław Filonik odznaczał się bodaj największą nonszalancją wobec kwestii trwałości i materialnego przetrwania prac"1. Właśnie z tego powodu tak wiele jego prac zaginęło lub zostało zniszczonych. Takie podejście do materialności rzeźby odczytać można jako swoisty wyraz ducha czasu epoki przejściowej; końca PRL i wkraczania w nową kapitalistyczną rzeczywistość. Trwałość mieszała się z prowizorycznością i ulotnością, powaga i patos z tandetą i śmiesznością, plastik i gumowe rękawiczki z hieratyczną rzeźbą z kamienia. Filonik ponownie realizując tę pracę, stosując te same zasady, konwencję i tę samą prowizoryczną formę, uwrażliwił widza na problemy tamtej sztuki. Dokonał wycieczki w czasie do tamtego okresu, do roku 1986. Jednakże instalacja "Tysiące żółtych rąk" nie jest jedynie muzealnym eksponatem z lat 80., ale również realizacją współczesną. Jest gestem z 1986 roku wykonanym w 2012. Anachronizm? Na swój sposób tak, ale jako świadoma i celowa gra z przeszłością.

"Tysiące żółtych rąk", 1986/2012
"Tysiące żółtych rąk", 1986/2012

"Tysiące żółtych rąk", 1986/2012
"Tysiące żółtych rąk", 1986/2012

Sytuacja staje się jeszcze bardziej interesująca w wyciemnionej sali z gablotami. Tutaj można doświadczyć całej esencji doświadczeń i poszukiwań artystycznych Filonika. W pięciu szklanych gablotach zrealizował on wierne rekonstrukcje swoich instalacji w skali 1:20, w których zastosował oświetlenie oddające charakter oryginalnego. W niektóre prace wprowadził elementy archiwalne w postaci fotografii oryginałów, tworząc tło dla swoich lustrzanych miniaturowych odbić. Te prace są dla mnie najciekawsze. Szczególnie sugestywna jest rekonstrukcja "Morderstwa w czerwonym pokoju". Gablota stoi na tle ponad metrowej reprodukcji fotografii dokumentującej ekspozycję pracy Filonika w dawnych Zakładach Norblina podczas słynnej wystawy "Co słychać?" w 1987 roku. Przed nią mała gablota, w której znajduje się trójwymiarowa rekonstrukcja w oryginalnych kolorach: stół i zwisająca słuchawka od telefonu w intensywnej czerwieni znajdują swoje niemal lustrzane odbicie w czarno-białej fotografii archiwalnej. Kolejne odbicia makiety i fotografii wyłaniają się ze szklanych ścianek gabloty. Precyzyjne operowanie światłem dodało kolejny efekt w postaci rzutu na sąsiednią ścianę cienia zwisającej słuchawki. Ta niezwykła praca emanuje symboliką, estetycznym wyrafinowaniem i poetyką efemerycznych wspomnień. Różne obrazy nakładają się na siebie i przenikają. Podobnie, jak w platońskiej opowieści o jaskini, w pracy tej zawarte jest pytanie o to, co jest rzeczywiste, o pierwowzór wszelkich rzeczy i jego ślad w postaci cienia, odbicia, wspomnienia.

"Morderstwo w czerwonym pokoju", 1987/2012.
"Morderstwo w czerwonym pokoju", 1987/2012.

"Morderstwo w czerwonym pokoju", 1987/2012.
"Morderstwo w czerwonym pokoju", 1987/2012.

Bardzo platońsko brzmi w tym kontekście wypowiedź Filonika: "To, co się powtarza jest tylko znakiem, konstrukcją, na której opiera się cała idea"2. Tkwimy w ciemnej przestrzeni, gdzie widzimy jedynie cienie idei, ich pierwowzory są nam niedostępne, giną w szeregu wspomnień, odbić, śladów.

O dążeniu do pozamaterialnej idei Filonik mówił często w kontekście swoich prac świetlnych. Odwoływał się do koncepcji Wacława Szpakowskiego, mówił o relacji stanu wirtualnego/ niemożliwego i rzeczywistości, jako istocie jego prac: "stosowanie rytmu, perspektywy to jakby budowanie w rzeczywisty sposób nierzeczywistej przestrzeni, przeniesienie formy stałej w stan wirtualny"3. W rekonstrukcji pracy "Morderstwa w czerwonym pokoju" rytm tworzony jest przez powtarzalność motywu obecnego w historycznej ekspozycji pracy z 1987: fotografia, miniatura fotografii, makieta, odbicie makiety w szkle gabloty, cień makiety na sąsiedniej ścianie - to kolejne, rytmicznie pojawiające się emanacje tej pracy. Mamy do czynienia z fragmentem ciągu przypominania sobie pierwowzoru (platońskiej anamnezy) i pytaniem, co stoi bliżej oryginału. Czym jest oryginał? Czy jest nim zaginiona praca, wykonana w 1987 roku w dawnych Zakładach Norblina, czy raczej jest to idea artysty, która pojawiła się wcześniej, przed realizacją instalacji? Chętnie powołujący się na filozofię Wschodu Filonik podkreślał często w odniesieniu do swoich prac świetlnych, że jest jedynie "pośrednikiem ujawniającym i uczytelniającym wizualne sygnały Nieprzemijającego"4. Sądzę, że w tej ponadindywidualnej perspektywie można również odczytać jego ostatnie rekonstrukcje, odnosząc je bezpośrednio do idei, a nie materialnych śladów. Zatem, według mnie, najbliższe oryginałowi stają się efemeryczne odbicia w szkle i cień na sąsiedniej ścianie; choć ostatnie w rytmie następstw czasowych, najbliższe są niematerialnej idei, będącej źródłem pracy. Rytm czasu zawarty w tej pracy nie jest już liniowy - nie jest prostym cofnięciem się wstecz do roku 1987 - lecz to rytm kołowy. Wychodzi od niematerialności idei i poprzez swoje materialne emanacje, powraca do stanu wirtualnego, do stanu cieni i odbić. Ta niepozorna szklana gablota staje się ważnym elementem w symbolice pracy Filonika: "refleksy światła odbijające się w szkle optycznie dematerializują granicę pomiędzy rzeczywistą a wirtualną przestrzenią"5 - mówił artysta. Podobną rolę pełni światło, które u Filonika "odrealnia rzeczywistość"6. Rytm czasu ulega zakrzywieniu i wpisaniu jego biegu w koło. Rok 86., 87., 88., następne lata pracy ze światłem i wreszcie obecny rok 2012 - splatają się ze sobą, mieszają się w odbiciach i cieniach. Zamknięte w szklanych gablotach, zwielokrotniają, nakładają się na siebie, odsyłając do pozaczasowej idei sztuki, którą od lat bada Mirosław Filonik.

"Pałacożerca", 1987/2012, pierwowzór wykonany wspólnie z Mirosławem Bałką
"Pałacożerca", 1987/2012, pierwowzór wykonany wspólnie z Mirosławem Bałką

Na koniec przytoczę wypowiedź artysty, dotyczącą pewnego niezrealizowanego projektu sprzed wielu lat, która w tym kontekście nabiera dla mnie sensu niemalże autorskiego komentarza do wystawy "6 Zdarzeń". Mówiąc o pracy "Zegar berliński" Filonik tłumaczył: "Chodziło mi w tym projekcie o nałożenie tego, co doświadcza się postępując naprzód z tym, co zachowuje pamięć. O możliwości utrwalenia, zatrzymania tego, co w normalnym toku czasu jest wypierane przez to, czego doświadcza się na bieżąco. To miała być wędrówka obejmująca sześć miejsc usytuowanych na planie koła i za pomocą systemu monitorów chciałem osiągnąć taki stan, w którym poczuciu teraźniejszości towarzyszy poczucie dopiero co minionego, w którym pamięć zachowuje wartość chwili, momentów nie dających się odtworzyć. Możemy coś utrwalić, nagrać na taśmie, nigdy nie zdołamy tego odtworzyć. Powtarzanie, utrwalanie daje poczucie trwania wartości, tak jak mantra, która jest ciągłym odradzaniem, regeneracją"7.

Mirosław Filonik, "6 zdarzeń", Fundacja Profile, Warszawa, 27.06 - 22.09.2012.

http://www.fundacjaprofile.pl/

"Święte Ptaki Pana Franciszka i Dziwka postawiona na głowie", 1986/2012
"Święte Ptaki Pana Franciszka i Dziwka postawiona na głowie", 1986/2012

"Święte Ptaki Pana Franciszka i Dziwka postawiona na głowie", 1986/2012
"Święte Ptaki Pana Franciszka i Dziwka postawiona na głowie", 1986/2012

"Ich bin Wolf", 1988/2012
"Ich bin Wolf", 1988/2012

"Ich bin Wolf", 1988/2012
"Ich bin Wolf", 1988/2012

"Honolulu Baboon",  1986/2012
"Honolulu Baboon", 1986/2012
  1. 1. Maryla Sitkowska, "Całym sobą", w: Mirosław Filonik, "Daylight System", Warszawa 1996, s. 10.
  2. 2. Mirosław Filonik w rozmowie z Bożeną Czubak, w: Mirosław Filonik, "Daylight System", Gdańsk 2002, s. 8.
  3. 3. Ibidem, s. 14.
  4. 4. Maryla Sitkowska, op.cit., s. 13.
  5. 5. Mirosław Filonik, op.cit., s. 34.
  6. 6. por. Piotr Rypson, "Światła Filonika", w: Mirosław Filonik, "Daylight System", Warszawa 1996, s. 21.
  7. 7. Mirosław Filonik, op.cit., s. 37-42.