W ciągu dwóch dni (15-16.05.09) otwarto w ramach Legnickiego Festiwalu Srebra ponad 10 wystaw. Wieczorową porą goście festiwalowi średnio co pół godziny zmieniali lokal w okolicach legnickiego rynku. Harmonogram tego legnickiego clubbingu obejmował: przygotowaną w Galerii Awans prezentację twórczości studentów i absolwentów Srebrnych Szkół (w tym roku szkoły projektowania z Matosinhos w Portugalii oraz z Pforzheim i Düsseldorfu w Niemczech); pokaz prac Marcina Bogusława (w cyklu „Debiuty") w Galerii Srebra Pod Przepiórczym Koszem; pokazy uznanych twórców (Felicita Peters i Małgorzata Kalińska w Galerii Korner, Joachim Sokólski w Muzeum Miedzi i Sławomir Fijałkowski w Galerii Sztuki). Dodatkowo w Muzeum Miedzi otwarto przeglądowe wystawy: jubileuszową „30-te urodziny", „Nasz bursztyn" i „Prezentacje". Dla przedstawicieli branż zdobniczej gwoździem programu był, jak co roku, Międzynarodowy Konkurs Sztuki Złotniczej - tym razem pod hasłem „Dekadencja", zakończony wernisażem prac konkursowych i przyznaniem nagród. Większość wystaw prezentowała obiekty biżuteryjne, użytkowe, dekoracyjne, których ocenę pozostawić należy znawcom tematu, bądź indywidualnym upodobaniom.
Na tym rozbudowanym tle najciekawiej dla mnie wypadł tzw. salon odrzuconych - wystawa „Holownia" w dawnym Ratuszu, prezentująca prace, które nie zakwalifikowały się do Międzynarodowego Konkursu Sztuki Złotniczej. Jury odrzuciło je najprawdopodobniej z powodu niedostatków warsztatowych - wielu młodych artystów-designerów sięgnęło po materiały z odzysku: strzykawki, tipsy, tekstylia czy nawet fragmenty protez zębowych (praca zatytułowana: „Deka-dent"). Na tej wystawie znalazło się sporo prac czerpiących garściami z popkultury: artyści przywołali postacie Joli Rutowicz czy nieśmiertelnej Hello Kitty. Trudno było znaleźć prace wybitne, ale całość sprawiała wrażenie lekkości (w interpretacji tematu konkursowego) i spontanicznej beztroski (artyści wyraźnie nie liczyli na zdobycie nagrody). W ten sposób festiwal legnicki przekroczył formułę imprezy o charakterze reklamowo-marketingowym, promującej określone trendy w sztuce zdobniczej. Pokazał, że ma ambicje stać się także prezentacją specyficznego, para-biżuteryjnego designu, oscylującego wokół strategii sztuki konceptualnej. Zresztą wśród prac konkursowych znalazł się, nagrodzony nota bene Grand Prix, naszyjnik z korali zrobionych z kobiecego mleka, zatytułowany „To, co od matki najwspanialsze", niemieckiego artysty Stefana Heusera. Dekadencja?
Wśród nagrodzonych znalazł się również „dyżurny" polski projektant biżuterii - Arkadiusz Wolski. Prace konkursowe wykraczały daleko poza tradycyjnie rozumiany obszar złotnictwa i sztuki zdobniczej. Jury dopuściło do konkursu nawet czerwone kozaczki ze srebrnym podkuciem, otwieracz do piwa z wizerunkiem Che Guevary czy kamienny topór na drewnianym drzewcu.
Zaprezentowano też wybór prac Sławomira Fijałkowskiego, związanego z legnickim środowiskiem złotniczym i niewielką ekspozycję designerskich projektów przedmiotów codziennego użytku jego studentów z Pracowni Projektowania, Wzornictwa i Biżuterii na gdańskiej ASP. Po raz pierwszy przyznano również nagrodę imienia Joachima Sokólskiego, zmarłego prawie rok temu artysty, współtwórcy grupy UFO. Z rąk Piotra Nowickiego, prezesa Fundacji Polskiej Sztuki Nowoczesnej, odebrał ją autor form zdobniczych, ale jeszcze ciekawszych performansów, poznaniak -Mieczysław Gryza.
Legnicki Festiwal Srebra starając się zaznaczyć swoją pozycję na tle innych imprez promujących formy biżuteryjne, wydobywa pewną artystyczną niszę, która może stać się interesująca. Obrany przez organizatorów kurs na konceptualny design około-biżuteryjny wydaje się być pomysłem kuszącym. Wymaga jednak konsekwencji w poszukiwaniu oryginalnego profilu, wyjścia poza obszar środowiska stricte jubilerskiego i otwarcia jury dla specjalistów nie tylko z dziedziny technik zdobniczych, ale także krytyków sztuki współczesnej, którzy mogliby zwrócić uwagę na kontekstualne aspekty prezentowanych prac.