O powstawaniu gatunków

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki

Nowa poznańska galeria Stereo rozpoczęła swoją działalność od wystawy Izy Tarasewicz i Magdy Starskiej, żeńskiego idiomu poznańskiego Penerstwa, tego artystycznego oczywiście. Jako performerki spotkały się w trakcie wystawy Dobre do domu i na dwór (2008; Jeżyce, Fundacja Transmisja, Poznań), tam pokazały coś obok siebie. Tym razem zostały zaproszone do wspólnej pracy. Wici Nici Krzaki - bo tak zatytułowano wystawę - to projekcja filmu, instalacja i kilkugodzinna akcja, która odbyła się w dniu wernisażu. Nie wiem, dlaczego tak to nazwano. Może dlatego, że: rozsyłam wici, wiodą mnie nici, budują się kłącza połączeń i rozgałęzień, a może zupełnie inaczej; trzy hasła w ciągu, każdy sam buduje z nich swoje zdanie lub opowiadanie, tak czy inaczej dostajemy sygnał: będzie się ciągnąć i wydłużać, plątać i kłębić, no i może gdzieś doprowadzi, może we wszystkie kierunki naraz, do struktury krzaczastej.

Znając wcześniejsze prace Starskiej wiedziałem, że nie będzie łatwo. Rzadko do kogo, tak jak do niej, pasuje Heideggerowskie określenie poety, który zawsze mówi tak, jakby bycie było wyrażane po raz pierwszy. Co więcej, artystka wypowiada się we własnym, endemicznym języku niepodobnym do innych, wyrastającym z myślenia niemyślanego (czy byłaby to prywatna nieświadomość czy też pierwotna uniwersalna niewiedza albo człowiek wyalienowany, cień, sobowtór, równoczesny i równoległy Inny, który - jakby go nie nazywać - od zawsze jest ciągle z nami). Taka postawa zazwyczaj owocuje banalnymi treściami podanymi w niezrozumiałej formie, twarze obserwatorów akcji, z wmurowanym w siebie pytaniem „o co tu chodzi?" zdawały się to potwierdzać.

Na środku sali piętrzy się metalowa półka, odrastają z niej gąbczaste pnącza, zalegają na niej kolby kukurydzy, na szczycie tego dziwnego drzewka co jakiś czas wyrasta foliowy balon pompowany owiniętym w piankę odkurzaczem. Na podłodze porozrzucano białe, papierowe baloniki, żółte kolby kukurydzy i piankowe nitki. Gdzieś tu stoi wanienka obklejona folią i wypełniona ciągnącą się mazią. Akwarium z krwią wiruje w kącie pomieszczenia wewnątrz dziwnego urządzenia obleczonego w miękką piankę i folię. Drugi narożnik sali przykrywa przypominająca grzyba narośl z wydrążonymi otworami. W takim otoczeniu spotykamy artystki, które za pomocą trójbrzusznych kostiumów z miękkiej pianki przemieniły się w dziwne i trudne do zidentyfikowania postacie. Obie są wyposażone w długie plastikowe węże wychodzące im z okolic, w których kiedyś miały głowę; za ich pomocą zasysają glutowatą maź i roznoszą ją po całej instalacji, wydają też z siebie świszczące dźwięki, coś między radosnym pogwizdywaniem, a niepokojącym piszczeniem. Całość jest solidnym treningiem dla wrażliwości widza, akcja jest całkowicie pozbawiona dramaturgii. Postacie, które obserwujemy, nie robią min czy gestów, nie ustawiają się w pozy, w ich aktywności trudno wyróżnić elementy znaczące. Erupcja wyobraźni, w jaką wkroczyliśmy, zdaje się nie wiązać w jakąkolwiek sensowną formę, chociaż konsekwentnie zbudowany świat i jego mieszkańcy budują całość, można powiedzieć, organiczną. W zastanym ekosystemie widzowie wyglądają jak wrogie elementy; z ładnymi ubraniami, wyprostowaną postawą, inteligencko skupioną miną i podbródkami melancholijnie opartymi na dłoni stanowią tu obce ciało. Oko wspierane rozumem jałowo ślizga się po całej sali i jej wypadkach, nijak nie można zakotwiczyć tego potężnego narzędzia. Latami pielęgnowaną wiedzę mogliśmy spokojnie zostawić w domu. Nie pozostaje nic innego jak wyjść albo spróbować jakoś wczuć się w to wydarzenie, zapominając o prostym mechanizmie powtarzania sobie tego, co już znamy.

Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki

Zachowanie artystek skrywających się w kostiumach wydaje się być całkowicie absurdalne. Wiją się na podłodze, pełzają, dotykają się nawzajem, roznoszą po całym pomieszczeniu dziwną mazistą substancję i bawią się kolbami kukurydzy - wpychają je nawet w skarpety bardziej życzliwych widzów. Próbując się dostroić do akcji, przypominam sobie termin Alignment, nazwę pewnej techniki stosowanej na gruncie systemu Body Mind Centering. Ten początkowo terapeutyczny system, dzisiaj jest rodzajem treningu, tworzeniem samoświadomości psychofizycznej i rozwijaniem jakości ruchu, stosują go tancerze, aktorzy i performerzy. Alignment (zrównanie, zestrojenie, sojusz) polega na budowaniu dialogu między aktywnością na możliwie najniższym, najsubtelniejszym poziomie w ciele (jak oddychanie komórkowe) z najobszerniejszym ruchem ciała. Rozciąganie ciała w przestrzeni stanowi tu odpowiedź na wiedzę biologiczną, aktywność konfrontuje się ze świadomością, przez co obie zyskują nową jakość. Anatomia jest bezpośrednio odczuwana i znajduje swoją ekspresję w działaniu.

Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki

Z tekstu kuratorskiego dowiadujemy się, że inspiracją dla Wici Nici Krzaki była figura organizmu jednokomórkowego. Z tej idei wypączkowały wszystkie formy, jakie tu stworzono; formy, które tak, jak aktywność performerek, nie obrazują, ale raczej ucieleśnią ją czy też wcielają to wyobrażenie esencjonalnej, pierwotnej witalności, odnalezionej w najprostszej formie życia. To dość fikcyjne ciało i jego abstrakcyjne transformacje powołano tu, aby odbić w postaci, dla siebie, treści zawarte w sobie. Tym razem jest to bliżej nieokreślone życie, jakie współdzielimy z jednokomórkowcami, a może nawet ze sztucznie wytwarzanymi bytami. Pomijając, że pojęcie „życia" jest dość młode na gruncie biologii, to nie doczekało się ono esencjonalnej definicji: możemy określić, czym jest z perspektywy ewolucyjnej lub ekologicznej, ale czym jest „samo w sobie" jednoznacznie nie stwierdzono. Na potrzeby badań nad sztucznymi formami życia stosuje się tautologiczną definicję, według której życiem jest system, który zachowuje się jak system życia naturalnego. Niektórzy zwolennicy mocnej definicji sztucznego życia uważają, że dobrze stworzony system posiada własność życia, mniej zagorzali twierdzą, że jedynie je symuluje. W obu przypadkach próby wytwarzania sztucznego życia przynoszą wiedzę o wszelkim życiu. I chyba z produkcją wiedzy a dokładniej samowiedzy mamy tu do czynienia. Jest ona daleka od akademickiej, oparta na wyobraźni i intuicji, formułowana nie w twierdzeniach, ale w akcji i doświadczeniu spotkania.

Wirująca krew, kukurydziane baterie życiowej potencji nasion, miękka maź i perspirujący odkurzacz każą poukładać sobie, poczuć i pomyśleć esencję życia, w jej tajemniczej, pierwotnej i podstawowej instancji, wymiarze nieuchwytnym, ale przeczuwalnym. Czym jest życie? To pytanie w języku angielskim jest synonimem wszystkich pytań, na które nie ma możliwości odpowiedzi. Starska i Tarasewicz wywołują nienazwane i każą się w nim zanurzyć, obecność i akceptacja nienazwanego jest zabezpieczeniem przed wiążącymi systemami totalizującymi. Wici Nici Krzaki idą nawet dalej niż próba wywołania, każą zająć dość jasną postawę, żądają empatii wobec realizowanej tu formy nagiego życia. Jednokomórkowce w white cube galerii Stereo czują się dobrze, to widzowie zostali tu zaproszeni jako Inny i mogą stać się Tym-Samym-co-One, zrównoważyć się z radosnymi stworzeniami o trzech brzuchach (w nich mieszczą się płeć, serce i umysł). Obie artystki konsekwentnie, osobno i wspólnie podejmują heroiczne próby odpowiedzi na pytanie, które Foucault wydawało się nierozstrzygalne na gruncie ludzkiej wiedzy: jak człowiek może być owym życiem, którego siatka, pulsowanie i pogrzebane siły bezgranicznie przerastają doświadczenie, dane mu bezpośrednio w życiu? Ich prace to niezły przyczynek do transhumanistycznej antropologii, cenne, chociaż niełatwe doświadczenie.

Magda Starska i Iza Tarasewicz, Wici Nici Krzaki, Galeria Stereo, Poznań 6-26.03.2009, kuratorzy: Zuzanna Hadryś, Michał Lasota.

Foto: Bartosz Górka

Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki

Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki
Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki Wici Nici Krzaki