Słowoobraz - Justyna Kowalska rozmawia z Pawłem Susidem

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Paweł Susid podsłuchuje i podgląda życie ujmując swoje spostrzeżenia w krótkie, błyskotliwe hasła. Na wystawie "Obrazy w szkole i w domu" (w Zachęcie) jego prace zostały podzielone tematycznie na codzienność domową i szkołę. Susid interpretuje życie nadając mu formę bliską estetyce rosyjskiej awangardy. Czy jest nauczycielem czy uczniem? Dżiga Wiertow, radziecki prekursor kinematografii dążył do tworzenia filmów "podglądających" życie, objaśnianie świata widzialnego za pomocą filmowego dokumentu nazywał "kinookiem". Analogicznie do "kinooka" Wiertowa synestetyczny zabieg Susida można nazwać słowoobrazem. Kiedy powiedziałam to Pawłowi Susidowi zmienił mój neologizm na obrazosłowo.

Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu....fot. S.Madejski
Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu....fot. S.Madejski

Justyna Kowalska: Twoje obrazy są tak doskonale lapidarne, że mam wrażenie, że niestety wszelka interpretacja staje się niestosowna, bo rozwleka przenikliwie ujętą treść w niezręcznie długi wywód. A Twoje obrazy albo się "łapie", albo nie, to jest odbiór natychmiastowy.
Paweł Susid: Właśnie dzisiaj byli u mnie dzisiaj goście, nie znający polskiego i zobaczyli ten obraz "Firmy dyskryminujące kobiety, należą już do przeszłości" i wiesz, zinterpretowali go zupełnie inaczej, niż bym się spodziewał. Oni myśleli, że tu są namalowane trzy fabryki, a ja tu przedstawiłem trzy religie, za tymi fabrykami ukryłem trzy wieże, nawet dymy z fabrycznym kominów ukryłem, zamalowałem. Więc interpretacja może być różna.

JK: Właśnie, zawsze interesowało mnie to jak ludzie nie znający polskiego odbierają twoje obrazy?
PS: Obiór mojej wystawy w Zachęcie był bardzo dobry wśród cudzoziemców, miałem zresztą więcej wystaw za granicą niż w Polsce. Na przykład pierwszą wystawę w Szwecji, na której pokazałem wczesne obrazy, duże formaty na papierze. Wtedy pierwszy raz namalowałem "Malewicza", czyli "Maluję obrazy nawet drugi raz jeśli są ładne" jeszcze na dużym papierze, a później już powtórzyłem go na małym płótnie. Ale bardzo szybko przeszedłem na małe formaty, także z powodów praktycznych, bo spłonęła mi pracowania. Nawet pomyślałem, żeby z okazji wystawy w Zachęcie pokazać te duże i moment przejścia z nich na małe. To jest jeden z dużych: "Tak wygląda wasze życie. Schemat kolegowania się Amerykanów z mniejszymi krajami, poznawanie się z tubylcami, założenie im gospodarki, demokracji, wdzięczność, albo terroryzm" tak, jak to teraz się nazywa.

JK: Są wręcz komiksowe.
PS: Tak, albo następny "O życiu kobiet: gdy są małe, uczą się dobrze, ale za to chłopcy ich nie lubią, przestają się uczyć, chcą być lubiane, wtedy robią najwięcej tych rzeczy z nami, rodzą dzieci i zaniedbują się, chcą się podobać, ale to już nie to samo, wtedy najczęściej chodzą do kościoła, żyją długo i myślą o tym wszystkim". Była wtedy taka przystawka do odkurzacza, którą malowałem: taki słoiczek, do którego wlewało się farbę, wkładało się rurę i ten pęd powietrza rozpryskiwał cząsteczki farby.

 

Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski
Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski

JK: A czy zdradzasz ile jest wersji jednego obrazu?
PS: Nie, dlatego, że jeśli namalowałem jakiś temat, to dlaczego nie mam namalować drugi raz tego samego obrazu? Żadnego nie namalowałem więcej niż pięć razy. Za każdym razem pozostaje dla mnie przyjemność plastyczna, treść obrazu jest jakby tematem, a rozwiązanie plastyczne tego obrazu jest zawsze dla mnie interesujące. Czy to kolor zmieniam, czy kompozycję. Na tej wystawie są dwa obrazy o tej samej treści, zauważyłaś?

JK: "Ktoś poluje na ludzi najczęściej między 59-78" i "Coś zabiera ludzi najczęściej między 63-81"? Są podobne, ale się różnią.
PS: To jest dyptyk, chociaż malowałem go w pewnej odległości czasowej. Natomiast na wystawie są prawie identyczne obrazy o Bruno Schulzu. Dla wzmocnienia efektu jest tam niewielka różnica, bo użyłem słowa "Bruno Schulz patrzy na nas temi swoimi oczami spode łba. SS man przykłada mu pistolet do głowy i strz", ale wydało mi się potem, że to nie chodzi o Niemca, tu chodzi mimo wszystko o ideologię i zmieniłem na "Bruno Schulz patrzy na nas tymi swoimi oczkami spode łba, nazista przystawia mu karabin do czoła i strzela". W każdym razie zasada pokazania dwa razy tego samego obrazu była taka, że natknięcie się drugi raz taki sam obraz jakby zmusza do większego zastanowienia, tak myślę. Ale jest też taki typowy dyptyk "Malarz i modelka" i "Model i malarka", który czasami wieszam razem, czasami osobno.

JK: A obraz "Maluję obrazy nawet drugi raz jeśli są ładne" kojarzyłam z inną wersją, na papierze, jaśniejszą.
PS: Tak, kiedyś jeszcze eksperymentowałem z nim w ten sposób, że malowałem tekst w innym kolorze, na niebiesko, co było dla mnie bardzo ważne, bo dystansowałem się do konstruktywistów. W każdym razie to nie jest tak, że miałbym nie namalować drugi raz obrazu, dlaczego?

 

Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski
Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski

JK: Ta nonszalancja mi się podoba.
PS: Dlaczego? Przecież ja piszę, że "Maluję obrazy nawet dwa razy jeśli są ładne". Już dawno temu wartość obrazu przestała mieć związek z rzemiosłem. Widziałaś taką wystawę, którą chyba dwa lata temu na Biennale w Wenecji pokazywali artyści z Serbii i Czarnogóry? Nie podpisali się nazwiskami nawet, ale odtworzyli wszystkie eksponaty, które są pokazywane w MoMa w Nowym Jorku. Same falsyfikaty.

JK: Jasne, ale na przykład w przypadku grafiki, jej wartość spada w momencie, gdy się okazuje, że jest odbitek pięćdziesiąt, a nie trzy. Tak jest z fotografią.
PS: To ma może znaczenie dla ludzi, którzy się zajmują handlem sztuką, ale ja się tym nie zajmuję.

JK: Wróćmy do odbioru polskojęzycznych obrazów za granicą.
PS: Miałem wystawę tych dużych płócien w Szwecji w 1986 roku, później już w 1989 w Goteborgu. Przy tej pierwszej, przy tych "komiksach" zrobiłem takie zeszyciki.

JK: Instrukcje do wystawy?
PS: Nie, to nie były instrukcje, to były jakby kopie, szkice z tłumaczeniami.

JK: Czy twoje obrazy są zawsze po polsku? Nie miałeś takiej pokusy, gdy wystawa miała się odbywać za granicą, żeby namalować obrazy specjalnie w tym języku? PS: Czasami używałem angielskiego, na przykład jeden z pierwszych obrazów jaki namalowałem to był "Prawie /almost/ wszystko jest abstrakcją geometryczną"(1987). Powiem ci szczerze, że dzwonił do mnie Ciecierski i przypomniał mi, że kiedyś braliśmy udział w takiej wystawie "Kunst Europa" w 1991 i tam te obrazy wcale nie zostały zrozumiane.

Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski
Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski

JK: Właśnie ten obraz "Prawie /almost/ wszystko jest abstr geome"(1987) jest jednym z najczęściej cytowanych w tekstach krytycznych.
PS: A z kolei najczęściej reprodukowany jest obraz "Złe życia kończą się śmiercią". Już nawet prosiłem, żeby się ulitowali nade mną.

JK: To jest wyjątkowo mocny obraz. Pamiętam, że wywarł na mnie duże wrażenie, kiedy zobaczyłam go na billboardach, drażnił mnie. Jest wiele obrazów bardziej neutralnych, żartobliwych, a wobec tego nie można być obojętnym, jest prowokacyjny.
PS: Słyszałem bardzo różne opinie na temat tego obrazu. Kiedyś na wystawie podeszła do mnie kobieta i powiedziała, że ten obraz zmienił jej życie i postanowiła się rozstać z mężem. Ten obraz jest też bardzo przemyślany.

JK: Malujesz swoje obrazy bardzo wolno, prawda?
PS: Tak, dlatego nie za bardzo lubię wystawy. Taki obraz długo wisi, zmieniam go, powstają nowe wersje. Czasami nowe wersje powstają dlatego, że nie mogę się zgodzić z obrazem, patrzę na niego i mam wątpliwości, że na przykład bym go zakomponował w mały kwadrat. A później na przykład zapominam o tym, co mnie irytowało i już mam dwa obrazy, bo akceptuję tamten, wiesz. Tak że zauważyłem, że są takie lata, że dwa, trzy, cztery obrazy góra. Teraz przed tą wystawą, stwierdziłem na dwa miesiące przed, że nie mam co pokazać i budziłem się o czwartej rano, malowałem, wycinałem i wychodziły mi dwa obrazy dziennie. Więc jest tam dużo obrazów z 2006 roku i również z 2001, bo wtedy miałem wystawę w Bayerze. Ja sobie notuję pewne myśli, koncepcje, ale do malowania już tak nie sięgam.

JK: Myślałam, że dłużej trwa zastanawianie się nad tekstem niż nad formą.
PS: To różnie bywa, bo czasami ten tekst mi wpadnie do głowy. Jak wychodziłem z wystawy Anety Grzeszykowskiej w Rastrze przyszło mi do głowy "Dość letniej zupy i sztuki latem", bo ta wystawa mnie rozczarowała i powiedziałem to Łukaszowi, a on mi odpowiedział, że zapomniał powiesić informacji, że to są portrety nieistniejących osób, stworzone komputerowo, a to zmienia całkowicie postać rzeczy. Wtedy to jest kreacja, w której ona wchodzi w skórę Boga. No, więc ja sobie chodzę z tym tekstem, nucę, szlifuję.

Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski
Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski

JK: Jak poezja czy haiku.
PS: Tak, lubię poezję konkretną.

JK: Czy korzystasz też z zasłyszanych zdań?
PS: Wszystko to są chyba zasłyszane zdania. Mnie się wydaje, że nie ma myśli, ani zdań, które nie byłby już powiedziane. To niemożliwe. Nie jesteś w stanie przeczytać wszystkich książek

Jak czytasz książkę, nawet najbardziej błahą, to znajdujesz tam pewne myśli, nawet w najgorszej, najgłupszej książce jest jakaś korzyść. Doszedłem do wniosku, że właściwie w tym sposobie na malarstwo, żeby nie powtarzać cudzych myśli nie będę się silił na odkrywanie, na tworzenie za każdym razem, z powodu groźby plagiatu.

Można powiedzieć, że wszystko już powiedział Szekspir. A weźmy greckich filozofów. Sokrates powiedział zdanie "Wiem, że nic nie wiem", to geniusz, absolutny geniusz. To jest zdanie, które pierwsze pamiętam ze szkoły, które wyklucza wszelką dyskusję. W każdym razie boję się, że niektóre z tych moich zdań czy opinii mogły się już gdzieś pojawić, natomiast jeżeli ja ułożę swoje zdanie, zastosuję je w swojej sztuce, jeżeli to się będzie odnosiło do mojego życia, to jest to moje. Więc staram się być jak najbardziej, osobisty. Czasem inspiracją do obrazu jest przeczytanie cudzego tekstu. Przeczytałem Biblię, zobacz tu wisi wersja tego obrazu "To była dobra książka, odłóżmy ją do dobrych książek". Czytałem Biblię, bardzo mi się podobała, bardzo mi się podobały niektóre opowieści, ale wiem co spowodował radykalizm niektórych fundamentalistów. Więc to na pewno była dobra książka, ale warto ją odłożyć do dobrych książek chociażby z tego powodu, żeby nie ściągały więcej nieszczęścia. Ale to jest tylko jedna z interpretacji. Czy nie mogło się zdarzyć, że ktoś już miał taką myśl?

JK: One są uniwersalne w znaczeniu, choć sam dobór słów jest indywidualny. A niektóre są takie, że jak je zobaczysz to wydaje ci się, że to jest właśnie to, co chciałeś powiedzieć.
PS: Miałem dać na wystawę też ten obraz "a co powiesz na taką piosenkę, OJCZE MÓJ, KTÓRYŚ JEST W ZIEMI", ale bałem się, że może być obraźliwy.

JK: Szkoda, że go tam nie ma. Chyba nie jest obraźliwy, ale trudno mi ocenić, bo ja mam dużą granicę tolerancji, choć jesteśmy coraz częściej zaskakiwani protestami wobec prac, które wydawałoby się, że nie są obraźliwe. /
PS: Bałem się go powiesić.

JK: Aranżacja wystawy jest świetna i bardzo czytelna. Podział na dom, przestrzeń intymną, czyli w półmroku i na szkołę wyznaczoną przez lamperie z wypisanymi lekcjami. Nie wiem czy to jest dobre skojarzenie, ale przez to, że się odwołujesz do awangardy rosyjskiej to sposób powieszenia obrazów, również przez ich geometryczność, przypomina mi ich wystawy, na przykład "Ostatnią wystawę futurystów 0,10", gdzie wieszali obrazy na całej ścianie i pod kątem.
PS: Ja też kiedyś powiesiłem obrazy pod kątem.

JK: W Zachęcie są uporządkowane według lamperii.
PS: Scenariusz do wystawy "Obrazy w szkole i w domu" robiłem dwa lata temu, a to się wzięło z tego, że mnie się wydało, że niektóre obrazy dadzą się zaklasyfikować do przedmiotów szkolnych.

 

Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski
Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski

JK: A w domu wszystko się mieszało.
PS: Tak, resztę można pomieścić w domu. W domu mieści się wszystko, zresztą są tam nawet obrazy z symbolami ubikacji. Tę wystawę miał aranżować Jarek Kozakiewicz, ale ja nie chciałem, żeby tak wyraźny, wybitny artysta organizował mi przestrzeń. Mnie jeszcze stać na to. Więc wymyśliłem, że dam tylko lamperie, które dadzą poziomy i uskoki o dziesięć centymetrów i wtedy musiałem komponować obrazy do tej linii. Natomiast w "domu" dałem mniejszą wysokość, bo domy są niższe. Ta sala jest zresztą sama w sobie bardziej zróżnicowana, tak jakby była to przestrzeń kilku pokoi.

JK: Przewidziałeś reakcję widza. Kiedy pierwszy raz poszłam na wystawę, a nie miałam dużo czasu, byłam zaskoczona wielką ilością obrazów, których oczywiście nie zdążyłam obejrzeć i przeczytać, więc wychodziłam z myślą, że muszę jeszcze wrócić i przy wyjściu widzę obraz, który mi to mówi "Wpadnę tu jeszcze raz, bo nie wszystko zrozumiałem; galerie". To był obraz specjalnie na wystawę? Tak, jak "Galerie są zbyt drogie dla artystów" przy kasie?
PS: Tak, bo miałem podobne wrażenie. Wydawało mi się, że obrazy powstawały przez długi okres czasu i są tak różnorodne, że ich odbiór będzie musi być trudny i warto o tym napisać. Ja sam nie jestem w stanie ich odebrać w pośpiechu.

JK: Czytałam na twojej stronie internetowej komentarze do obrazów i uderzyła mnie jedna myśl. Piszesz "Zastanawiając się nad swoimi pracami dochodzę czasem do wniosku, że są to prace dla kogoś, kto jeszcze o czymś nie wie" i dla mnie to było zaskoczenie, bo one są tak ironiczne, nie cynicznie, to jest ciepła ironia, jednak ironia nie idzie w parze z pojęciem uczenia się. Przy tych obrazach nie można się nauczyć, można albo coś "złapać", albo nie. Ale z drugiej strony, przed chwilą wspominałeś o Sokratesie, a dla Sokratesa ironia była sposobem dochodzenia do prawdy. Mnie najbardziej bawią obrazy odnoszące się do historii sztuki i właśnie one są najczęściej cytowane w tekstach krytycznych, być może dlatego, że jest to skrzywienie krytyków, historyków sztuki, których to najbardziej interesuje.
PS: Tak, jest coś takiego, ale w tym tekście chciałem powiedzieć nie, że one są dla kogoś, kto jeszcze czegoś nie wie, ale chciałem powiedzieć, namalować to sobie, do zapamiętania. Niektóre, czasem banalnie proste rzeczy zapisuję. Nie dla kogoś tylko dla samego siebie.

JK: One pozwalają nabrać dystansu do tego, co się wie.
PS: Moją uwagę zwrócił kiedyś Larry Rivers, który namalował obrazy "Polskie słówka"("Polish vocabulary"). Rivers miał dziewczynę Polkę i namalował jej akt, gdzie podpisał części twarzy, ciała polskimi słowami i literami z szablonu: oko, ręka.

JK: To przypomina mi taki kultowy clip do "The Child" Alexa Gophera zrobiony przez Antonie Bardou-Jacquet, w którym rzeczy, ludzie, a raczej opisujące ich cechy przedstawione są zamiast obrazem wyrazami. Historyjka dotyczy narodzin dziecka. Żółty napis "Taxi" wiezie hasła "brown hair", "pretty face", "woman", "pregnant" i "dreadlocks", "rastaman" między "buildings". Bardou-Jacquet bawi się formą, zaledwie ślizga się po powierzchni tego, do czego odnoszą się twoje obrazy, ale to kolejny przykład tego, jak teraz litery, typografia wchodzi do sfery obrazu.
PS: Nie znam tego, ale moja żona robi też filmy animowane i zrobiła kiedyś film, w którym po prostu spadało słowo. Ostatnio widziałem film Scorsese o Bobie Dylanie i tam był teledysk do piosenki Dylana, on stał, młody jeszcze i wyrzucał napisane na kartce słowa tej piosenki kartka po kartce. Dziewczyna po historii sztuki we Wrocławiu napisała prace magisterska na podstawie mojej twórczości i bardzo dużo rzeczy na temat użycia słowa w malarstwie odnalazła, więc ja sobie nie roszczę absolutnie prawa do prekursorstwa. Ja po prostu chciałem namalować obraz na każdy temat z tekstem, to było moim celem, żeby namalować obraz o wszystkim, co mi przyjdzie do głowy, czyli malarstwo było na pierwszym planie.

JK: Dzisiaj słowo w obrazie jest popularne, jak kiedyś cytryna w martwej naturze. Często podkreśla się to, że Sasnal, Maciejowski i Bujnowski mają dużo wspólnego z twoją twórczością.
PS: No właśnie, nie podoba mi się to. Nie wiem dlaczego tak się sądzi. Chociaż bardzo lubię ich twórczość, ale nie uważam żeby na przykład Bujnowski korzystał z mojej twórczości, choć się lubimy. U Sasnala bardzo mi się podobały "Przekroje" i książka- komiks i nie miałem wątpliwości co do tej formy…

Tu nagranie staje się niewyraźne, rozmowa pogrąża się w szumie i mętnieje.

Warszawa, 29.05.2006

Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski
Paweł Susid. obrazy w szkole i w domu...., fot. S.Madejski