Ciała śniące, nie drżące. Rozmowa z Michałem Lasotą, kuratorem "Penerstwa", "Brzucha" i "Śniących ciał"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Izabela Tarasewicz, dzieci i zwierzęta, Śniące Ciała, Galeria Miejska Arsenał, Poznań czerwiec 2008
Izabela Tarasewicz, dzieci i zwierzęta, Śniące Ciała, Galeria Miejska Arsenał, Poznań czerwiec 2008

AM: Wydaje się, że konsekwentnie wypracowany przez ciebie program kuratorski przynosi rezultaty. Widać to w znacznej mierze na wystawie "Establishment", w której wzięło udział kilkoro artystów w pewnym sensie przez ciebie "odkrytych". Czy mógłbyś opisać swoje wystawy: co je łączy i na co zwracasz uwagę formułując temat wystawy i zapraszając artystów do udziału w projekcie?
ML: "Establishment" sprawił mi specyficzną przyjemność wynikającą z obejrzenia małych wystaw indywidualnych Radka Szlagi, Wojtka Bąkowskiego, Izy Tarasewicz i Tomka Mroza bez wcześniejszego zaangażowania w nie. Poszedłem na wystawę niewiele wiedząc, jak wygląda. Do tej pory przez dobre dwa lata wiedziałem prawie wszystko o tym, co ci artyści robią. Wystawy, o które pytasz, są efektem współpracy i powstają dzięki temu, że się dobrze znamy i lubimy. To ograniczenie, które ma swoje niepowtarzalne zalety; minimalizuje bowiem ryzyko "skuchy" - powstają grupowe wystawy o jednolitej konsystencji, bez niedopasowanych prac. To dla nas ważne, bo wychodzimy z założenia, że grupowa wystawa skonstruowana wokół tematu narzuconego przez kuratora nie może się udać - zawsze coś nie gra, coś nie pasuje. Tytuły i kierunek, w jakim idą nasze kolejne wystawy - myślę o prezentacjach Penerstwa - są wynikiem intuicji i aktualnego układu sił - pewnej fizyki. Powstają poniekąd same z siebie. Najbliższa będzie miała tytuł "Dobre do domu i na dwór" i odbędzie się w miejscu kompletnie nie galeryjnym w ciągu jednego dnia. Musimy tak zrobić, ponieważ poprzednie dwie wystawy "Brzuch" i "Śniące ciała" były dość klasyczne i grzeczne.  

AM: Przy "Śniących ciałach" zastosowałeś dość nietypową strategię promocyjną, dlaczego i na czym ona polegała?  
ML: Ta strategia polegała na "odpuszczeniu". Zamiast tracić energię na zabiegi promocyjne, nie przynoszące wymiernego rezultatu (radiowo-telewizyjne patronaty medialne), postanowiłem promować ŚC tak jakby to był punkowy koncert - wśród osób potencjalnie zainteresowanych, poprzez pocztę pantoflową (internet) i plakatowanie. Miałem jednocześnie pełen komfort psychiczny, wynikający z pewności, że wystawa się uda - a pozytywna opinia to najlepsze medium. Zależało mi także, aby promując ŚC nie zdradzać jej sekretów - dzięki "Obiegowi" dostępny był tekst towarzyszący wystawie, który miał zagęszczać temat i niczego nie wyjaśniać. To wszystko. Oczywiście poszedłem na parę kompromisów, ponieważ wystawę produkował poznański Arsenał - do tej pory zbieram złośliwości szefostwa że "nie zadbałem o promocję" a jednocześnie spotykam obcych ludzi, którzy mówią: "słyszałem, że niezła wystawa". Dobrze, że nie wszyscy ją widzieli, bo może będzie okazja i sens pokazać ją jeszcze raz gdzieś indziej? W Poznaniu, który jest miastem absolutnie prowincjonalnym a dział kulturalny "Gazety Wyborczej" ekscytuje się co najwyżej koncertem Nelly Furtado, nikt nie napisze recenzji z takiej wystawy. Liczba osób, które odwiedzą wystawę sztuki współczesnej "przypadkowo", jest znikoma. Nie ma tutaj także żadnej tuby, która lokalne wydarzenie nagłośniłaby w Polsce. Dlatego uważam, że należy skupić energię na autentycznej pracy - "robić swoje" - a akcent położyć na mieszkających tutaj i pracujących w Poznaniu artystach. I zapomnieć o promocji.    

Konrad Smoleński, T.Mróz, PENERSTWO, PGR ART, Gdańsk, czerwiec 2007
Konrad Smoleński, T.Mróz, PENERSTWO, PGR ART, Gdańsk, czerwiec 2007

AM: Być może Poznań to prowincja, ale np. "Brzuch" odbił się jednak szerokim echem wśród osób zainteresowanych sztuką, również spoza Wielkopolski. Jak byś opisał te ewolucje w pracy z artystami od "Penerstwa" przez "Brzuch" do "Śniących ciał"?
ML: Właśnie to mam na myśli - jak coś jest ważne, to wybrzmi. Wystawa "odbiła się echem", ale widziała ją tylko publiczność poznańska. Zresztą podoba mi się wizja tworzenia sytuacji, które przeżywają w "ustnych przekazach" i docierają wówczas daleko i głęboko. One pobudzają wyobraźnię publiczności a pracuję z artystami, którzy tej wyobraźni potrafią sprostać.
"Penerstwo" było pomysłem artystów. Piotr Bosacki z Bąkowskim i Mrozem wymyślili tę wystawę jeszcze zanim się poznaliśmy. W "towarzystwo" wprowadził mnie Mróz, kiedy robiliśmy jego indywidualną wystawę w Arsenale. Myślę, że "Brzuch" był strzałem w dziesiątkę w dużym stopniu poprzez wybór miejsca, w którym został zrealizowany. Posłużyłem się teraz (niechętnie) językiem marketingu, ale faktycznie "Brzuch" spełnił w tym sensie swoją rolę - dał grupie artystów pełne światło na to, co robią i co zapowiadało "Penerstwo" w Słupsku i Gdańsku niemal rok wcześniej. Jego wpływ jeszcze nie wygasł, tym bardziej, że niebawem Fundacja Transmisja wyda katalog z dokumentacją wystawy. U podstaw "Śniących ciał" leżał natomiast pomysł, aby połączyć cztery nazwiska i zobaczyć, co z tej kombinacji wyjdzie. Można powiedzieć, iż był to eksperyment, chociaż wybór artystów oczywiście nie był przypadkowy. Chciałbym kontynuować tą drogę zestawiając artystów w pary - to ciekawy układ, bo narzuca skojarzenie z pojedynkiem albo romansem...

AM: Wygląda na to, że masz stały zespół artystów, z którymi współpracujesz. Czy z którymś z artystów zakończyłeś współpracę a jeśli tak, to dlaczego?
ML: Czy jest jakaś plotka na ten temat, o której nie mam pojęcia? Ten zespół artystów to nie jest nie rozstająca się na krok grupa... To jednak nie przeszkadza nam współpracować i mam nadzieję, że tak będzie nadal. Nie zauważyłem też, aby ktokolwiek chciał zakończyć współpracę ze mną...

Magdalena Starska, ŚNIĄCE CIAŁA, Galeria Miejska Arsenał, Poznań, Czerwiec 2008
Magdalena Starska, ŚNIĄCE CIAŁA, Galeria Miejska Arsenał, Poznań, Czerwiec 2008

AM: Czym są "Śniące ciała"?  
ML: Przede wszystkim skorzystam z okazji, aby powiedzieć, że wystawa "Śniące ciała" w żaden sposób nie nawiązuje do książki Żmijewskiego i każdy, kto tak twierdzi, naciąga fakty. Powiedziałem Dawidowi Radziszewskiemu, że pisze własną interpretację i niech z nią robi co chce, na własny rachunek. Można równie dobrze napisać, że nawiązałem do tytułu filmu Pedro Almodovara - to taki sam błąd. "Śniące ciała" to w warstwie tematu jakaś nazwa dla moich prywatnych zainteresowań a jednocześnie tak się złożyło, że można nią opisać to, co wspólne w zainteresowaniach artystów, którzy wzięli udział w wystawie. Wszyscy szybko się z tym zgodzili. Zresztą teraz sądzę, że ten tytuł jest lekko pretensjonalny, ale niestety na złość temu, ściśle opisuje trzon wystawy. Jest nim fantazja o obserwowaniu śpiącej osoby.

AM: Czy faktycznie mamy do czynienia ze zwrotem ku surrealizmowi w najmłodszej sztuce polskiej? Na czym ten zwrot by twoim zdaniem polegał?
ML: Myślę, że trzeba uważać z określeniem "najmłodsza sztuka polska" - Mróz i Bąkowski to artyści 30-letni, więc nie są najmłodsi. Podobnie Magda Starska. Iza co prawda kończy teraz studia, ale po prostu później je podjęła próbując różnych rzeczy. To ludzie, którzy są ekscentryczni, ale już dojrzali, zarówno życiowo jak i artystycznie. Pakowanie ich do pokoleniowego wora razem z Tomkiem Kowalskim jest nadużyciem. Poza tym można powiedzieć, że najmłodsza sztuka polska interesuje się architekturą - to też prawda. Dla wszystkich artystów, z którymi współpracuję, bardzo ważne jest dzieciństwo, czyli zbiór pierwszych doświadczeń, obrazów, wspomnień. Zarówno tych indywidualnych jak historie rodzinne, a także tych wspólnych jak "E.T.", koszykówka lub rap. Tej wspólnoty się nie da oszukać i to dla mnie jest wspólnota pokoleniowa. Uważam, że dobrze stało się, iż ci artyści zostali w Poznaniu, czyli w cieniu, i mogli sami sobie powiedzieć, co i jak chcą robić w sztuce. Teraz są "odkrywani", ale mają swój język, bo pracują od lat. Odnośnie zjawiska, o które pytasz, to dla mnie nie zwrot a rozwój, otwarcie na nie dopuszczane wcześniej kwestie. Artyści dopuszczają do głosu własne doświadczenia, nawet gdy nie mają one sensu społecznego a scena sztuki otwiera się chętnie na tą bezużyteczność. Przychodzi nam stwierdzić, że wyobraźnia nie zdechła w nadmiarze przedstawień i oryginalność jest możliwa - wbrew stuporowi krytyków. Jeśli chodzi o surrealizm, to niewątpliwie surrealistką jest Magda Starska. Warto się przyjrzeć tej artystce, która potrafi wypowiedzieć z pełną powagą zdanie: "Chcę zwrócić uwagę widzów, że jedząc marchewkę zapominają, że jest ona pionowa". To jest autentyk, samorodek, którego nie zepsuła szkoła. Wagę intuicji trzeba dostrzec u wszystkich pozostałych artystów, o których mówimy, ale do surrealizmu im daleko.    

Piotr Bosacki, BRZUCH, Stary Browar, Poznań, Luty 2008
Piotr Bosacki, BRZUCH, Stary Browar, Poznań, Luty 2008

AM: Jeśli Starska to "autentyk", to jak na nią trafiłeś?
ML: Magda skończyła Akademię, ale udało jej się zapomnieć, czego się nauczyła. Zauważ, że zmaganie się z warsztatem, z formą, potrzeba zaprzeczania własnym umiejętnościom jest bliska zarówno Starskiej, jak Szladze czy Bąkowskiemu. Koślawe rysunki, koślawe piosenki. Świadczy to o potrzebie autentyzmu i o drapieżnym usposobieniu. Każdy artysta związany z Penerstwem jest rodzajem naturszczyka, punka. Starska wróciła w tym roku do Polski z emigracji, ale podczas swojej nieobecności pojawiała się ciągle w rozmowach o sztuce, które prowadziłem z kolegami. Poznaliśmy się w końcu i wszystko gra. Słowo "autentyk" oznacza w jej przypadku podstawowe rzeczy - autonomiczne myślenie i szukanie własnych słów do opisania tych myśli. Nazwałem tak Magdę w sposób naturalny, ponieważ jest artystką, która zrzuciła całkowicie balast rzemiosła i w jego miejsce używa intuicji i inteligencji. Podobną osobowością jest Tomek Mróz, on jednak odwrotnie - wypowiada się w autorsko wypracowanym rzemiośle.

AM: Czy masz już jakieś kolejne typy spośród "nie odkrytych" artystów najmłodszego pokolenia?  
ML: Nie nastawiam się na tego typu poszukiwania. To rola łowców głów. Zapytałeś, jakbym był jednym z nich a ja mam mentalność kaowca. Mam jeszcze dużo do zrobienia z artystami, których już znam i ta praca mi się nie nudzi, ponieważ ciągle iskrzą nowe pomysły. Nie wiem na przykład, co planuje wysadzić w powietrze Konrad Smoleński albo jaki film robi Bosacki, dyplom Izy Tarasewicz zapowiada się niesamowicie... Martwi mnie, gdy myślę o tym, że brakuje "młodych" artystów wśród twórców średniego pokolenia. Takim wyjątkiem - wiecznie młodym i energicznym - jest w Poznaniu Leszek Knaflewski. Mam nadzieję, że "moi" artyści będą za dwadzieścia lat w podobnej formie.  

Wojciech Bąkowski, BRZUCH, Stary Browar, Poznań, Luty 2008
Wojciech Bąkowski, BRZUCH, Stary Browar, Poznań, Luty 2008

AM: Jeśli ty jesteś kaowcem, to czy łowcą głów jest Dawid Radziszewski? Jak wygląda wasza współpraca?
ML: Nie ma takiej współpracy, jest uprzejmość wzajemna i brak konkurencji. Jeśli penetrujemy podobne okolice, to raczej dyplomatycznie trzymamy odległość, chociaż obaj mamy świadomość, że podążając równoległymi ścieżkami, cele mamy inne.    

AM: Co w tej chwili jeszcze ciekawego dzieje się w Poznaniu?
ML: Ciekawa jest kuratorska działalność Honzy Zamojskiego. Jako doświadczony ulicznik, Honza zaprasza do Poznania artystów z Czech, Niemiec i Francji - "ziomali" od graffiti. W swoich przedsięwzięciach próbuje wyznaczyć wspólne pole dla amatorskiej potrzeby tworzenia oraz sztuki legitymowanej wykształceniem. Honza w zastanawiający sposób - poprzez organizowanie wystaw - reflektuje nad swoją osobistą sytuacją, szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania. Traktuje tą działalność poważnie i idealistycznie. Bardzo mu kibicuję.    

Tomasz Mróz, Wojciech Bąkowski, PENERSTWO, PGR ART, GDAŃSK, czerwiec 2007
Tomasz Mróz, Wojciech Bąkowski, PENERSTWO, PGR ART, GDAŃSK, czerwiec 2007

AM: Czym będziesz zajmował się w najbliższym czasie, poza wspomnianą jednodniową wystawą?  
ML: Od planów głowa boli... Jako Fundacja Transmisja planujemy wydać w lipcu katalogi "Brzucha" i wystaw indywidualnych Izy Tarasewicz i Wojtka Bąkowskiego a na koniec roku katalog, towarzyszący wystawie Rudego Mroza, która odbędzie się w Galerii Arsenał w Białymstoku. Jesienią powstanie książka artystyczna z rysunkami i tekstami grupy Penerstwo, która także będzie miała tytuł "Dobre do domu..". To będzie, jak sądzę, zamknięcie pewnego etapu, rodzaj niesentymentalnego podsumowania. Tak wyglądają plany wydawnicze, które są bardzo ważne, bo publikacje stanowią trwałe ślady tego, co się wydarzyło. Poza tym lato będzie czasem zbierania energii i pomysłów na przyszły rok, chociaż po drodze na pewno wydarzy się coś niespodziewanego...

Tomasz Mróz, Samo zło, Śniące Ciała, Galeria Miejska Arsenał, Poznań czerwiec 2008
Tomasz Mróz, Samo zło, Śniące Ciała, Galeria Miejska Arsenał, Poznań czerwiec 2008

Radek Szlaga, BRZUCH, Stary Browar, Poznań, Luty 2008
Radek Szlaga, BRZUCH, Stary Browar, Poznań, Luty 2008